niedziela, 24 maja 2015

Odpust Matki i Królowej Przenajdroższej Krwi

W roku jubileuszu 200-lecia Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa, świętowaliśmy odpust Matki i Królowej Przenajdroższej Krwi 24 maja 2015 r. w Sanktuarium Krwi Chrystusa w Częstochowie.
Program odpustu:  
- 9,05  Droga Krwi Chrystusa
- 10,05 – 10,45  Program muzyczny prowadzony przez grupę młodzieżową
- 11,00   Uroczysta Msza św. z udziałem misjonarzy i obecnych kapłanów gości
- 12,30 – 13,30  poczęstunek przy straganach i czas dla wspólnoty
- 13,30  -  Kwiz  „Życie św. Kaspra i św. Marii de Mattias”
- 15,00 – Nabożeństwo Majowe i błogosławieństwo Relikwiarzem Krwi Chrystusa.
W tym roku Podregion Swarzewski miał wyznaczone zadania związane z odpustem, to przygotowanie terenu wokół ołtarza polowego, oraz Drogi Krwi Chrystusa, a więc między innymi prace porządkowe, ustawianie ławek, konfesjonałów itp.
Celebrans - ks. Mariusz Szykuła CPPS 
Homilia odpustowa: ks. Bogusław Witkowski CPPS

                                                     

Dzień odpustu uczestnicy przeżyli bardzo radośnie przy pięknej słonecznej pogodzie. 
Po części  dla ducha (Droga Krwi Chrystusa i Eucharystia, na której homilię wygłosił 
ks. Bogusław Witkowski, cpps)
  nastąpiła część ku pokrzepieniu ciała i czas relaksu. 


Każdy mógł zaspokoić głód i pragnienie  odwiedzając poszczególne stragany przygotowane przez diecezje. To była dobra okazja, aby spotkać znajomych, których dawno nie widzieliśmy nawiązać nowe znajomości lub podzielić się radością.


 W programie między innymi piosenka do naszych patronów w wykonaniu przedstawicieli Podregionów. Słowa i aranżacja Tadeusza z Olsztyna
Następnie odbył się quiz  „Życie św. Kaspra i św. Marii de Mattias”  w którym udział wzięli przedstawiciele 3 podregionów a zakończył się zwycięstwem Marii Brach z Podregionu Ożarowskiego.
QUIZ - Życie św. Kaspra del Bufalo i św. Marii De Mattias
Spotkania ze znajomymi i dzielenie się radościami

















Zakończenie odpustu  odbyło się w kaplicy św. Józefa, gdzie odprawione zostało Nabożeństwo Majowe
 i uczestnicy otrzymali błogosławieństwo Relikwiami Krwi Chrystusa, a także poświęcone zostały zakupione dewocjonalia.
Nabożeństwo majowe:  ks. Wojciech Czernatowicz CPPS - prowincjał 
Szczęśliwi i radośni napełnieni darami Ducha Świętego powróciliśmy do naszych domów,  aby za rok  świętować kolejny odpust. 
(relacja z odpustu: H. Połujańska WKC)
Wszystkie zdjęcia z Odpustu

Homilia odpustowa Matki i Królowej Przenajdroższej Krwi

Częstochowa 24.05.2015 rok
Homilia odpustowa Matki i Królowej Przenajdroższej Krwi

Wstęp: Po co się gromadzimy dziś i jako kto?
-Gromadzimy się jako Rodzina Krwi Chrystusa, aby dziękować Bogu za ten charyzmat, aby świętować, aby radować się, tym co Bóg podarował nam.
-Chcemy Bogu dziękować za każdego z nas, za każdy charyzmat duchownych i świeckich. Mamy do rozważenia trzy tematy: Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, Odpust Matki i Królowej Przenajdroższej Krwi i spojrzenie na dar Wspólnoty Krwi Chrystusa, na Jej bogactwo i zadania na przyszłość.
I.  Pięknie łączyć te trzy tematy może sam św. Kasper del Bufalo Założyciel Misjonarzy Krwi Chrystusa.
-W Maryi oto jego słowa: „uformowało się w jej łonie, za sprawą Ducha Świętego, Najświętsze Ciało Jezusa Zbawiciela, w ofierze składane Przedwiecznemu Ojcu aż do wypełnienia wieków;”[1].
-Inne porównanie św. Kaspra co do znalezienia roli Maryi: „Tajemniczy był obrzęd składania dwóch synogarlic: jedna z nich na polecenie Kapłana była zabijana jako dar ofiarny; a druga, zanurzana we krwi pierwszej i puszczana na wolność. W zabitej synogarlicy... Jezus; w drugiej Maryja itd. przepojona miłością itd”.
-Litery imienia Maryi[2].  5 liter Imienia Maryi to: 1. Figura 5 kamieni przez  które Dawid zwyciężył Goliata 2. To 5 darów jak 5 chlebów rozmnożonych na pustkowiu 3. To 5 wejść do mistycznej sadzawki(…).
 M – miłosierdzie; A – amor di Dio (miłość  Boża); R – remissione dei peccati (odpuszczenie grzechów); I – illuminazione della mente (światłość umysłu); A – acquisto della grazia e della gloria (zdobycie łaski i chwały) (…)
- Św. Kasper wybiera w 1814 r. po powrocie z wygnania ten obraz za znak dla swoich Misjonarzy. Na misjach głosi zwykle główne, centralne kazanie na cześć Matki i Królowej Przenajdroższej krwi.

-Krótkie kazanie maryjne na Misji w Supino[3]
            Błogosławiony Leonardo podróżował od Porto Maurizio z miasta Lucca wracając ze Świętych Misji; a widząc z daleka małe miasteczko zainspirowany zrozumiał, że musi tam zanieść

sobota, 23 maja 2015

Świętowanie - Odpust MB w Sanktuarium Krwi Chrystusa w Częstochowie

 Święto - Świętowanie

Przed nami miesiąc maj – miesiąc poświęcony Maryi - a w nim odpust Matki i Królowej Przenajdroższej Krwi. Patrzymy na Maryję przez pryzmat Jej przymiotów zawartych w wezwaniach Litanii Loretańskiej. Jednym z wezwań jest „Przyczyno naszej radości – módl się za nami”
Spotkanie Maryi i Elżbiety było pełne radości, wesołości promiennego uśmiechu. Maryja otrzymała z nieba, przez anioła niezwykłą wiadomość, a nawet polecenie: Raduj się (Łk 1, 28) To „raduj się” naznaczyło Ją w sposób trwały. Skoro Bóg zstępuje pomiędzy ludzi, nie ma powodu do niepokoju, obaw czy smutku. Przeciwnie – trzeba otworzyć serce na najbardziej radosną niespodziankę. Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Święto rodzi się ze świadomości obecności Boga. Z uwagi na tę obecność rodzi się wesołość, radość, ponieważ Bóg jest pośród nas.

Niebawem, 24 maja Wspólnota Krwi Chrystusa spotka się w wieczerniku z Maryją. Matka, będąca niewyczerpanym źródłem radości, chciałaby wylać ją na swoje dzieci. Czy są one gotowe ją przyjąć, czy wolą być nadąsane i skłonne do smutku?
Niektórzy ludzie opierają się przyjęciu tego daru i lepiej się czują z powagą, zatroskaniem czy smutkiem, niż z radością i świętem. Chyba jakoś naturalnie o wiele łatwiej mówić o cierpieniu albo nieszczęściu, albo kłopotach, ponieważ te sytuacje są nam o wiele bliższe i bardziej bezpośrednie. Wokół siebie w Kościele widzę wiele osób ze smutnymi twarzami, wiecznie okazujących w rozmowach niechęć do świata i ludzi, jakby ciągle odbywała się żałobna liturgia. Błagamy Maryję w litanii – Przyczyno naszej radości, módl się za nami, więc powinniśmy uczyć się radości, zauważać powody do jej wyrażania, a tym samym porzucić swe katastroficzne wizje, smutne przewidywania dotyczące losów świata, Kościoła, obrazów ruin, katastrof i przestać chodzić z posępnymi twarzami.
Aleksandro Pronzato użył mocnych słów o smutnych chrześcijanach w rozważaniach nt. litanii loretańskiej: „Maryjo przekonaj tych swoich wyznawców, że należałoby zmniejszyć ilość modlitw, a zamiast nich spontanicznie się uśmiechnąć, co rozradowałoby niebo i spodobałoby się tu, na ziemi.”
Przygotowując się do przeżycia odpustu we Wspólnocie Krwi Chrystusa warto mieć świadomość, że wszelkie wspólne święta stwarzają możliwości do przeżycia autentycznej radości, pojednania. Święty Paweł wzywa nas: Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie zawsze znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność… (Flp 4, 4-5)  
Eksplozję radości Matki Bożej w scenie Nawiedzenia, Jej śpiew znamy pod nazwą „Magnificat” Matka Boża wyśpiewuje wielkie dzieło Boga, głosi Jego cuda.

„O Maryjo, pozwól nam zrozumieć moc Twego śpiewu i naucz nas stawiać sobie trudne pytania”: Czy jesteśmy ludem, który umie świętować? Czy chcemy wspólnie świętować? Czy potrafimy wspólnie świętować? Czy umiemy otworzyć serce do dzielenia się radością?
Odpowiedź na te pytania wydaje się być oczywista – „tak! Oczywiście! Po co pytać?” Warto jednak ciągle na nowo zadawać sobie te pytania, i wykorzystywać okazje do wspólnego świętowania we wspólnocie i w rodzinie, aby, przekazać dobre słowo, wymienić szczere uściski z tymi wszystkimi, którym mamy coś do wybaczenia. Aby przede wszystkim wyśpiewać Bogu pieśń wdzięczności za wszystko, co nam uczynił, jak Maryja wyśpiewała u Elżbiety „Magnificat”. Jedną z rzeczy, jaką Bóg nam uczynił jest wzbudzenie charyzmatu Krwi Chrystusa w Kościele i powołanie do życia 200 lat temu Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa. To przez ich posługę istnieje w Polsce Wspólnota Krwi Chrystusa, do której zostaliśmy powołani, aby wzrastać w wierze.
Maryja, która zaniosła Jezusa ludziom, zanim się jeszcze urodził, daje nam do zrozumienia, że Jej Syn raduje się, kiedy my wychodzimy z Nim do innych i niesiemy im Jego Miłość. Napełnieni Bożą radością we Wspólnocie, we wspólnym świętowaniu nie możemy zatrzymywać tej radości dla siebie. Jako wspólnota w Kościele, jesteśmy wezwani do bycia świadkami szczęścia i radości z powodu posiadania Chrystusa jako Oblubieńca. To On jest głównym źródłem naszej radości!
W „szkole święta” uczymy się od Maryi delikatności, uwagi, jasności i promiennego świętowania, a także rozumienia, co rzeczywiście daje światu radość, co daje życie pełne Bożej radości.

Czesława Nowak - Animatorka Krajowa


sobota, 9 maja 2015

Zebranie Krajowe Wspólnoty Krwi Chrystusa.

W dniach 9 – 10 maja 2015r odbyło się Zebranie Krajowe Wspólnoty Krwi Chrystusa w Domu św. Kaspra w Częstochowie. Obrady Zebrania Krajowego dotyczyły punktów:
1.       Omówienie realizacji wniosków z ostatniego zebrania w 2014r
(sprawozdania z podregionów z prac nad vademecum)
2.       Sprawozdanie Rady Krajowej z działalności finansowej ostatniego roku.
3.       Omówienie ankiety „Pytania do wizji WKC” Wczoraj, Dziś, Jutro.
4.       Prace nad statutem WKC
5.       Sprawy wniesione na agendę korespondencyjnie
6.       Sprawy wniesione przez uczestników zebrania.

Prace nad vademecum dokonane w podregionach zostaną zebrane w jeden skoroszyt i będą służyły wspólnocie w razie zaistniałych potrzeb.
Animatorka Krajowa WKC omówiła całość ankiety  „Wczoraj-Dziś-Jutro”.
Na zebraniu zatwierdzony został statut WKC po uwzględnieniu zmian i poprawek dokonanych przez Komisję ds. Statutu i uczestników zebrania.


Ks. Bogusław Witkowski, cpps przedstawił obecnym stan prac nad nierzetelnością modlitewnika „Armia Krwi Chrystusa”
Na zebraniu podziękowano ks. Mariuszowi Szykuła, cpps za opiekę nad WKC i służbę jako Moderator Krajowy Wspólnoty a jednocześnie przywitano nowego Moderatora Krajowego  ks. Bogusława Witkowskiego, cpps.

Na zebraniu był obecny Prowincjał Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa ks. Wojciech  Czernatowicz .

Zebranie zakończyło się odśpiewaniem hymnu „Ciebie Boga Wychwalamy…”
(H. Połujańska WKC)

wtorek, 5 maja 2015

Temat IX: Dziękczynienie za Rodzinę Krwi Chrystusa(Wspólnotę Krwi Chrystusa, Zgromadzenie Misjonarzy Krwi Chrystusa Inne Zgromadzenia…).

   Ks. B. Witkowski cpps, H. Połujańska WKC, B. Błaszczyk WKC
Temat IX formacyjny WKC 2014/15:
Dziękczynienie za Rodzinę Krwi Chrystusa(Wspólnotę Krwi Chrystusa, Zgromadzenie Misjonarzy Krwi Chrystusa Inne Zgromadzenia…).
Skróty:
WKC- Wspólnota Krwi Chrystusa
CPPS- Zgromadzenie Misjonarzy Krwi Chrystusa
MSC – Siostry Misjonarki Krwi Chrystusa
  1. Zarys historyczny WKC, CPPS, ASC, MSC innych Zgromadzeniach Krwi Chrystusa na świecie.
Patrząc od strony historycznej Wspólnota Krwi Chrystusa powstała pod nazwą Pobożnego Bractwa Przenajdroższej Krwi Chrystusa przy Kościele św. Mikołaja w Więzieniu (san Nicola In Carcere) w Rzymie ósmego grudnia1808 roku. Duchową inspiracją powstania tej Wspólnoty była obecność od 1708 roku w tym kościele relikwii świętej Krwi Pańskiej, którą przekazała na to miejsce rodzina Savellich. Członkowie tego Bractwa pod przewodnictwem duchownych księdza rektora tego kościoła Franciszka Albertiniego nie tylko mieli nabożeństwo do Przenajdroższej Krwi, ale także pełnili dzieła miłosierdzia względem biednych.
To Bractwo Przenajdroższej Krwi, kiedy zostało wyniesione do godności Arcybractwa przyczyniło się istotnie do powstania Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa(CPPS) piętnastego sierpnia 1815 roku. Dało ono przede wszystkim duchowość Krwi Chrystusa i przez naszego Założyciela św. Kaspra del Bufalo zgromadziło wokół niej tzw. Pracowników Ewangelicznych (księży diecezjalnych ks. Gaetano Bonaniego). Ci kapłani pragnęli wspólnie wyruszyć na misje ludowe i przez nie odnowić ówczesny Kościół włoski.
To co łączy WKC ze Zgromadzeniem Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa, to wspólna duchowość i fakt, że nasi Założyciele, spotkali się w rodzinnej parafii św. Marii de Mattias w Vallecorsa we Włoszech podczas misji ludowej, którą prowadził ks. Kasper del Bufalo w 1822 roku. Wtedy to w młodej Marii de Mattias rodzi się powołanie pójścia za Chrystusem pod sztandarem Boskiej Krwi. Dojrzewając to powołanie pod okiem doświadczonego kierownika duchowego ks. Giovanniego Merliniego CPPS doprowadziło do założenia w Acuto Zgromadzenia Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa czwartego lutego 1834 roku. Obecnie CPPS i ASC to osobne Zgromadzenia działające w Kościele współpracujące ze sobą w wielu krajach świata na różnych płaszczyznach, min. w apostolstwie, czy w prowadzeniu WKC.
Misjonarki Krwi Chrystusa powstały na gruncie polskim czternastego września 1987 roku w Częstochowie w Domu św. Kaspra Misjonarzy Krwi Chrystusa. Ich Założycielem był ówczesny misjonarz CPPS ks. Winfried Wermter, który przeszczepił także Misjonarzy Krwi Chrystusa z Prowincji Niemieckiej do Polski. Patronem MSC jest nasz Założyciel św. Kasper del Bufalo, jak też św. Franciszek Ksawery, św. Maria de Mattias . Do 2003 roku łączyła nas bardzo ścisła współpraca w Domach Misyjnych i apostolstwie na zewnątrz, także w kwestii prowadzenia WKC. Niektóre z sióstr Misjonarek Krwi Chrystusa odkryły swoje powołanie przez WKC.

  1. Charyzmat i duchowość CPPS i WKC
Pojęcia charyzmatu i duchowości zostały opracowane dokładnie w oddzielnej katechezie. Obecnie przypominamy najważniejsze rzeczy. Charyzmat jest darem Boga, który najczęściej osoba obdarowana, lub wspólnoty nie otrzymują dla siebie, ale w służbie dla innych. Duchowość, to droga jaką mają przejść osoby, lub wspólnoty charyzmatyczne, aby osiągnąć cel swojego powołania chrześcijańskiego  jakim jest świętość. Wspólnym szczególnym  darem, charyzmatem jaki otrzymali CPPS i WKC to dar Sakramentu Chrztu św. i dar Chrystusowego Odkupienia we Krwi Chrystusa.
Jednak CPPS (Misjonarze Krwi Chrystusa) otrzymali oprócz tego Sakramentu i daru Krwi Chrystusa jeszcze inne dary. Do ich  Zgromadzenia należą nie tylko bracia , ale i kapłani, a więc jest też dar Sakramentu Kapłaństwa, a co za nim idzie dar Eucharystii i sakramentu Pojednania. WKC spotyka się na rozważanie Słowa Bożego i żyje Nim (Słowem Życia) mocniej w szczególnych chwilach osobistych i we Wspólnocie. Natomiast CPPS żyje na stałe we wspólnocie, jak również przede wszystkim prowadzi apostolstwo i głosi Słowo Boże w tajemnicy Krwi Chrystusa. 
      Tym co jest wspólnym akcentem duchowości WKC i CPPS, to jest wyczulenie na wołanie Krwi Chrystusa, czyli na ludzi potrzebujących, co można by nazwać językiem papieża Franciszka, pójściem na peryferie społeczne, aby tam widzieć Jezusa w ubogich, aby głosić im pojednanie przez Krew Chrystusa.
  1. Dziękczynienie za Założycieli i Patronów WKC
        Należy tu wspomnieć o: św. Kasprze del Bufalo, biskupie Franciszku Albertinim, Św. Franciszku Ksawerym, św. Marii de Mattias, św. Katarzynie ze Sieny.
Mówiąc o św. Kasprze del Bufalo nazwiemy go Założycielem, choć on sam tak się nie chciał nazywać. To On już po śmierci Bp Franciszka Albertiniego wdrożył w życie jego inspiracje. Dziękujemy Bogu za św. Kaspra, który zajął się odnową moralną ludu i formacją duchowieństwa w swoich czasach, który przez swoją pracę misjonarską i swoich misjonarzy opanował plagę bandytyzmu na całym Półwyspie Apenińskim. Dziękujemy za biskupa Franciszka Albertiniego twórcy różańca do Krwi Chrystusa i Współzałożyciela naszego Zgromadzenia, który rozmiłował naszego Założyciela w Najdroższej Krwi Jezusa.
Dziękujemy za św. Franciszka Ksawerego, którego patronem ustanowił św. Kasper, za jego wielką odwagę i gorliwość misyjną w Bolonii, w Indiach, w Japonii i za jego cudowną interwencję, która uchroniła wzrok Kaspra del Bufalo przed ślepotą.
Dziękujemy za patronkę św. Marię de Mattias, za jej miłość do Jezusa, Baranka Bożego, który ofiarował swoje życie za zbawienie świata. Za jej poświecenie się dla katechizacji dziewcząt, kobiet i młodzieży. Za jej życie, które było pragnieniem „sprawiania przyjemności Bogu” i pomocy „drogiemu bliźniemu”.
Dziękując za św. Katarzynę ze Sieny naszą patronkę, dziękujemy za jej miłość do Jezusa Ukrzyżowanego, który nas Krwią swoją odkupił, za jej miłość do biednych i trędowatych, za jej wzór życia i siłę ducha w formacji  osób świeckich w czasach średniowiecza. Dziękujemy za jej miłość do Kościoła widoczną w szacunku do papieża, biskupów i kapłanów, za jej zatroskanie o jedność Kościoła.

  1. Praca w grupach(zadanie) -napisanie modlitwy dziękczynnej za Rodzinę Krwi Chrystusa i pomodlenie się nią np. przed Najświętszym Sakramentem indywidualnie lub wspólnie.
                                                                                                                                          amDg !
Bibliografia:
     Papasogli G., Święty Kapłan. Kasper del Bufalo w służbie odnowy Kościoła, Kraków 1987.
De Santa Cruz A., Św. Kasper del Bufalo w: Apostołowie Krwi Chrystusa, Opole 1984.
Hummeler H., Kasper del Bufalo. Założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Przenajdroższej, Rzym 1980.
     Pallotti, W., Kasper del Bufalo jakim go znałem, Warszawa 1993.
Spineli M., Życie Kaspra del Bufalo, Bez odwracania się wstecz, Wroclaw 1999.
Contegiacomo L., Życie, osobowość i świętość Kaspra del Bufalo w: Kasper del Bufalo, Życie, czasy, osobowość, charyzmat, Częstochowa 1999, s. 43-88.
Merlini G., Życie Marii de Mattias, Rzym-Wrocław 1990.
Listy Błogosławionej Marii de Mattias Założycielki Adoratorek Przenajdroższej Krwi Pana Naszego Jezusa Chrystusa, t. I Wrocław 1990.
Listy Błogosławionej Marii de Mattias Założycielki Adoratorek Przenajdroższej Krwi Pana Naszego Jezusa Chrystusa, t. I Wrocław 1993.
Wermter W., Powstanie i etapy rozwoju Wspólnoty Krwi Chrystusa: Bóg-Wspólnota – Misja, Częstochowa 1995 s. 217-229.

Wolański P., Historia przeszczepienia i rozwoju charyzmatu CPPS w Polsce w: Misjonarze Krwi Chrystusa w Polsce. Sympozjum CPPS Częstochowa, 17-18.04.1998, Częstochowa 1998, s. 30-39.I

poniedziałek, 4 maja 2015

Temat VIII: Dziękczynienie za przelanie krwi przy otwarciu boku włócznią

Temat 8: Dziękczynienie za przelanie krwi przy otwarciu boku włócznią

1. Rozważamy już ostatnią tajemnicę Drogi Krwi Chrystusa, w której wyrażamy Bogu wdzięczność za krew przelaną przy otwarciu boku włócznią.

Każda rana to jest ból, cierpienie, to jest wypływające z rany zranionego życie. Instynkt samozachowawczy każe nam myśleć, że nie ma dobrych ran – bo zranienie jest przykrym doświadczeniem.

  • np. kiedy skaleczysz się nożem w kuchni lub igłą przy zszywaniu materiału, (...) to naturalną reakcją nie jest uśmiech i skakanie z radości, ale podejmujesz działanie żeby jak najszybciej zatamować krew, odkazić wodą utlenioną, owijasz bandażem i zabezpieczasz plastrem.

  • np. Życie przynosi nie raz doświadczenia, kiedy trzeba dobrowolnie poddać się zranieniu by uleczyć z jakiejś choroby (operacje chirurgiczne).

Takie i tym podobne działania nie sprawiają, że czujemy się radośni, uśmiechnięci, ale są konieczne by ratować życie.

I teraz przenieśmy ten obraz na nasze życie duchowe. Spójrzmy na dzieło odkupienia, którego dokonał Jezus. Rozważmy dar ofiarowanego dla nas życia przez samego Boga.

W VII tajemnicy patrzymy na otwarte serce Boga. Możemy zajrzeć do serca Jezusa! I co w nim znajdziemy?

2. Przede wszystkim doskonałe wypełnienie się Pism.

Należy to odczytać w kontekście (Mt 5, 17) – Jezus przyszedł wypełnić starotestamentalne obietnice. Dlatego też mając na uwadze owo doskonałe wypełnienie się Pism zwróćmy uwagę na poszczególne fragmenty

  • Wj 12 Pascha Izraelitów
  • Iz 53 – Czwarta Pieśń o Słudze Jahwe (Koście Jego nie zostaną złamane)
  • Za 12, 10 - „będą patrzeć na tego, którego przebili” „będzie wielki płacz w Jerozolimie”
  • J 19, 33-34 „Lecz gdy podeszli do Jezusa (…) tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok”

Ofiara Chrystusa na krzyżu, Jego krew za nas przelana jest obrazem starotestamentalnego ofiarowania Baranka Paschalnego.


Tamta Pascha jest pamiątką wyjścia z niewoli egipskiej. Samo słowo „pascha” tłum. się jako przejście z niewoli do wolności, ze śmierci do życia.

Krew Baranka Paschalnego (zob. Wj 12) była znakiem wyzwolenia z niewoli egipskiej, ale zanim Naród Wybrany wyruszył z pielgrzymką do Ziemi Obiecanej przypomnijmy sobie scenę, w której dopełniły się plagi egipskie gdy anioł śmierci przeszedł przez Egipt by pozbawić życia pierworodne stworzenie. Wówczas znakiem chroniącym domy Izraelitów były pomazane krwią baranka paschalnego drzwi.

Tak my ten obraz chcemy powielić w naszym życiu przyjmując zbawczą krew Chrystusa. My tą krew uwielbiamy, my za tą krew dziękujemy, my tą krew przyjmujemy, my w tej krwi obmywamy nasze dusze, my w tej krwi zanurzamy trudne sprawy.

Mając świadomość naszych ran, naszych grzechowych ograniczeń, niemożności życia w czystości – pragniemy szukać ratunku w krwi Chrystusa. W otwartym boku Jezusa należy dostrzec (oprócz doskonałego wypełnienia się Pism Prawa, i zapowiedzi Proroków), początek Kościoła.

Święty Jan Apostoł najmłodszy z grona Apostołów, ale jednocześnie najodważniejszy do końca wytrwał przy Mistrzu i w dramatycznym momencie pozostaje pod krzyżem, aby być świadkiem i by móc to później opisać w Ewangelii.
Patrząc na umierającego Jezusa przypominają mu się starotestamentalne proroctwa mówiące o Baranku Paschalnym. W przebitym boku Jezusa i wypływającej zeń Krwi Jezusowej Ewangelista widzi przed wszystkim początek Kościoła.

  • Tak jak Ewa wzięła początek z żebra Adama (z boku) i z tej pierwszej pary powstała ludzkość.
  • Tak z przebitego i krwawiącego boku Jezusa rodzi się Wspólnota Kościoła, Wspólnota wiary.

3. Krew Chrystusa w sakramentach.

Przebity bok Jezusa to świadectwo poczęcia Kościoła. W Jezusowym Sercu rodzi się Kościół i rodzą się sakramenty – dzięki którym Kościół żyje, rozwija się aż po krańce ziemi. Dlatego też spójrzmy teraz krótko na te siedem darów (sakramentów) i spróbujmy dostrzec w nich ślady krwi Chrystusa.

Chrzest: Sakrament chrztu świętego najdoskonalej włącza człowieka w Ciało Chrystusa – Kościół. Zdrój Bożych łask wraz z krwią Zmartwychwstałego Pana przenika życie ochrzczonego tak jak soki drzewa przenikają do zaszczepionej gałązki. Od momentu chrztu chrześcijanin staje się żywą cząstką Kościoła.
Poprzez chrzest zanurzający nas w Chrystusa, poprzez przyjęcie przez nas znamienia krwi Chrystusa stajemy się „krewnymi”, „Braćmi i siostrami krwi”.

To wielki dar, ale to też dar – zadanie. Na mocy chrztu jesteśmy zobowiązani żyć z Bogiem. Mieć Pana zawsze przed oczami. Zawsze ufać w Jego moc, przedziwną pomoc i obronę.


Bierzmowanie: Każdy chrześcijanin w tym sakramencie otrzymuje w szczególny sposób – umocnienie Duchem Bożym. Moc Ducha Świętego tak jak poruszyła pierwszych Apostołów po Zmartwychwstaniu, tak niech porusza i nas do świadczenia o Chrystusie, do przyznawania się do Kościoła, do obrony wiary.

Tak wielu ludzi patrzy na Kościół przez pryzmat słabości innych – kapłanów, braci i sióstr. Tak łatwo jest powiedzieć – „Wy nie jesteście lepsi”, „ a ty, kim jesteś by prawić mi morały”. Kościół potrzebuje świadków, a nie tych co będą moralizować.

Już od starożytności krew uważana była za siedlisko życia i ducha. Ojcowie Kościoła widzą w przebitym boku Jezusa nie tylko wylaną krew, ale pierwsze wylanie Ducha Świętego. W sakramencie bierzmowania jesteśmy namaszczeni Bożym Duchem, który unosił się nad wodami, który działał w patriarchach, w prorokach, w Apostołach, w świętych aż po nasze czasy. I niech działa w nas i przez nas na następne pokolenia.

Eucharystia: W naturalny sposób staje się kontynuacją działa zbawienia zapoczątkowanego na chrzcie i bierzmowaniu. Poprzez słuchanie Słowa Bożego i życie Nim na co dzień głębiej rozumiemy ofiarę Jezusa na krzyżu. Zjednoczeni z nią przez pełny udział stajemy się powołani do ofiarności i poświęcenia w świecie „rozdartym przez niezgodę”- jak uczy nas jedna z modlitw Eucharystycznych.

Pokuty i Pojednania: Przez ten sakrament na nowo wraca w nas życie Boże. W duchowy sposób klęczymy wraz z Maryją i Janem i Marią Magdaleną pod krzyżem, z którego otrzymujemy odpuszczenie grzechów.

W znaku przebaczenia (rozgrzeszenia) otrzymujemy nadzieję i radość by cieszyć się życiem, cieszyć się z powołania. Przez swój stan jesteśmy powołani by także dawać nadzieję, by być świadkami, że warto często się spowiadać – bo tylko wtedy możemy mówić o formacji sumienia i doświadczać będziemy prawdziwej przemiany życia.

Namaszczenie Chorych: Błędnie jest utożsamiany z ostatnim sakramentem. Oczywiście udziela się go, jak sama nazwa mówi – chorym czy umierającym, ale też i przede wszystkim dla umocnienia wiary w trudnym doświadczeniu często z powodu choroby, ale nie koniecznie na ostatnią drogę, ale dla podtrzymania nadziei w cierpieniu i żebym miał świadomość Komu mam się w cierpieniu powierzyć. Poprzez łaskę sakramentu namaszczenia mam się zanurzyć w krwi Chrystusa (o tym mówi świadectwo siostry o przebiciu boku).

Doświadczając własnego cierpienia jednoczę się z cierpieniem Jezusa, który swoją krwią uświęca moje cierpienie i wówczas staje się ono wartościowe.

Kapłaństwo: Krew Chrystusa to Nowe Przymierze. Cały St. Test. To historia wielu przymierzy, które człowiek przez nieposłuszeństwo zrywał. W Chrystusowej krwi jesteśmy zanurzeni w Nowe i wieczne Przymierze. Poprzez Sakrament Kapłaństwa Jezus wyświęca wybranych na sługi owego Nowego Przymierza.

Najwyższym wyrazem ich pasterskiej służby jest Msza Święta.
W tym sakramencie muszę ciągle pamiętać o konieczności służenia – a nie wynoszenia się nad innych. Sprawują ofiarę Chrystusa sam kapłan ma stać się ofiarą.

Małżeństwo: Sakrament małżeństwa jest obrazem związku między Bogiem a narodem wybranym; między Chrystusem a Kościołem.

Podkreśla to szczególną godność i wielkość tego sakramentu, który niestety trochę spowszedniał i sprowadzony został do roli tradycyjnego zwyczaju. Na pewno nie we wszystkich przypadkach, ale trzeba to jasno w tym miejscu podkreślić.

Ci jednak małżonkowie, którzy świadomie stając przed Bogiem zawierzają swoje życie godzą się na dobre i na złe, na chorobę i zdrowie, na radości i smutki.

Krew Chrystusa staje się w tym sakramencie spoiwem między małżonkami i później w ich rodzinie, która powiększy się przez potomstwo. Jakże ważny to punkt odniesienia – krew Chrystusa – będąca przejawem ofiary staje się zaproszeniem do ofiarowanie się sobie dwojga ludzi.

Małżeństwo które zawierzy się Chrystusowi będzie sobie wierne, a w trudach i nieporozumieniach dnia codziennego będzie im siłą fakt, że Chrystus ich pobłogosławił.

Konkluzja: Rozważając VII tajemnicę Drogi Krwi Chrystusa chciejmy szczególnie mocno obudzić w sobie wdzięczność za dar Kościoła, którego każdy i każda z nas jest częścią. Jesteśmy wpisani w Nowe i Wieczne Przymierze, którego ceną stała się Najdroższa Krew Chrystusa.

Naszym charyzmatem Krwi Chrystusa czyli dziękczynieniem i uwielbieniem Ceny naszego Zbawienia ubogacamy Kościół, ale też Kościół nas ubogaca poprzez sakramenty. Św. Augustyn uczył kiedyś: „Tyle w nas miłości Chrystusa ile miłości do Kościoła” Wynika z tych słów, że przynależeć do Kościoła to wielka godność, wielka sprawa.

Czy jestem gotów kochać Kościół wtedy kiedy zwycięża i triumfuje, ale także i wówczas gdy gromadzą się nad nim czarne chmury opiniotwórczych źródeł, które jednakowoż ten Kościół mając w pogardzie, przedstawiają go w złym świetle?


To jest wielka tajemnica, żeby kochać tych, którzy nas krzywdzą. A więc naszym zadaniem jest kochać Kościół, ale też tych którzy go prześladują. Kościół zawsze najowocniej rozwijał się w ogniu prześladowań. To jest także nasza droga do świętości.

Temat VIII - Świadectwo

STACJA VII- PRZEBICIE BOKU WŁÓCZNIĄ

Kiedy przeżyłam prawdziwe nawrócenie, które trwa do dziś, kiedy doznałam dotknięcia Bożej Miłości i zaczęłam kroczyć drogą Pana Jezusa, kiedy coraz bardziej zaczęłam zagłębiać się w modlitwę, medytację nad Jego życiem, męką i śmiercią, to powoli zaczęłam dostrzegać w swoim życiu sytuacje, które mogłyby odpowiadać pewnym scenom z życia Pana Jezusa. Oczywiście nie mogę się z Nim porównywać, bo to jest niemożliwe ze względu na to kim On jest. Myślę jednak, że Pan Jezus daje nam czasami takie łaski, abyśmy mogli doświadczyć, poczuć pewne sprawy, zrozumieć w głębi naszej duszy to, co chce nam uświadomić, przekazać, dla uświęcenia nas samych lub tych, wśród których żyjemy. W swoim życiu zaobserwowałam wiele takich sytuacji, niektóre są nawet bardzo wymowne. Teraz jednak chcę mówić o ,,przebiciu boku…’’.
Od sześciu lat choruję na raka. Zachorowałam już po moim prawdziwym nawróceniu. Zaczęło się od jelita, potem poszły przerzuty do płuc. Było wiele operacji, chemioterapii i ciągle się coś dzieje. Po czwartej operacji na płucu utrzymywał się uporczywy kaszel i zaczęła pojawiać się duszność, która nasilała się z każdym dniem. Lekarze załamywali ręce. Nie wiedzieli co robić. Odsyłali mnie od jednego do drugiego. Już wtedy pomyślałam:,, Panie Jezu, chodzę jak TY, od Annasza do Kajfasza’’. Po miesiącu znalazłam się w końcu na oddziale ratunkowym, gdzie rozpoznano odmę opłucnową. Natychmiast przyjęto mnie do oddziału, gdzie ostatnio byłam operowana. Cały czas towarzyszyła mi modlitwa i z poddaniem oddawałam się temu, co mi proponowano, ponieważ byłam pewna, że Pan Jezus wszystkim kieruje, gdyż Jemu się oddałam. Modliłam się też o światło Ducha Świętego dla lekarzy. Lekarz, którego przysłał mi Pan, był uosobieniem dobroci, miłości, czułości. Miałam wrażenie, że bardziej przeżywał zabieg, który miał mi wykonać niż ja sama. Uprzedzał mnie o każdym swoim ruchu oraz o tym , kiedy będzie bolało najbardziej. Miałam mieć założony dren grubości palca do boku, do opłucnej. Miałam takie dreny po każdej operacji, ale były one zakładane na sali operacyjnej, w uśpieniu, teraz tylko w znieczuleniu miejscowym. Pomyślałam:,, Panie, Ty nie miałeś żadnego znieczulenia, kiedy wbito Ci włócznię i kiedy Cię tak katowano, ale proszę, nie opuszczaj mnie, bądź przy mnie, a ja Tobie ofiaruję to cierpienie.’’ Kiedy lekarz powiedział, że teraz będzie bolało najbardziej, westchnęłam: ,,Jezu ufam Tobie..’’ Nawet nie jęknęłam. Lekarz użył całej swojej siły, aby wbić dren w mój bok, potem powiedział: ,,udało się’’ i usłyszałam syk powietrza uchodzącego z mojego boku. Byłam tak dalece zjednoczona z Panem Jezusem, że nic nie czułam, żadnego bólu.
Kiedyś czytałam o Madzi Buczek, że mając wrodzoną łamliwość kości, często miała operacje bez znieczulenia, ponieważ była uczulona na wiele leków. Jako 11-letnia dziewczynka podczas operacji przyciskała tylko obrazek Jezusa Miłosiernego do serca i modliła się. Płakałam nad nią i zastanawiałam się jak to możliwe. A jednak. Wystarczy tylko uwierzyć i zaufać, tak do końca. Nasz Pan nie zostawia nikogo bez pomocy, wystarczy tylko poprosić.
Było to przebicie boku tylko, nie serca, ale i u mnie spowodowało ono otwarcie serca dla innych. Po tym zabiegu długo jeszcze przebywałam w szpitalu, co zakończyło się kolejną operacją. W tym czasie leżało ze mną wiele osób, którym mogłam, z łaski Bożej, pomagać na różny sposób. Dla jednych była to pomoc fizyczna, kiedy byli świeżo po operacjach, dla innych wsparcie duchowe, jeszcze innych uczyłam modlitwy, nie tylko podczas tego pobytu w szpitalu, ale za każdym razem, kiedy tam byłam. Podam kilka przykładów:
Leżałam w jednej sali z  pewną panią doktor, która kilka dni po operacji załamała się, co udzieliło się całej rodzinie i wszyscy płakali. Podsunęłam jej fragment wypowiedzi Pana Jezusa do siostry Teresy Chomieniec, kiedy ją pocieszał m.in. takimi słowami : ,,…ufaj mi córeczko, tylko mi ufaj…’’ Po przeczytaniu, ucałowała mnie i zaczęła czytać mężowi przez telefon, potem córce i jeszcze komuś, cały czas ocierając łzy. Już więcej nie płakała, ani jej bliscy. Pełna nadziei poszła do domu.
Była też młoda dziewczyna, której po wyjęciu drenów opadło płuco i miała mieć taki zabieg jak ja miałam. Nie chciała się absolutnie zgodzić. Lekarz zdenerwowany kilka razy próbował ją namówić, ale ona odmawiała. Podeszłam do niej, ujęłam jej zaciśniętą pięść i odmówiłam ,,Koronkę wyzwolenia’’. Jej pięść się rozluźniła i powoli przestała płakać. Zaprosiłam ją do wspólnej modlitwy ,,Koronką do Miłosierdzia Bożego’’. Przyłączyła się. Kiedy kończyłyśmy, na salę wszedł lekarz. Powiedziała, że się zgadza. Poszli od razu. Modliłam się dalej, słyszałam jak krzyczy, ale gdy wróciła do sali, uśmiechała się już przez łzy i bardzo mi dziękowała. Powiedziała, że po modlitwie poczuła pokój w sercu i dlatego się zgodziła. Sama byłam zaskoczona tak szybkim efektem modlitwy.
Leżałam też z Cyganką, która bardzo chciała nauczyć się modlitwy różańcowej. Podarowałam jej różaniec i rozważania, które miałam przy sobie i codziennie uczyłam ją jak odmawiać. Inną znów kobietę uczyłam odmawiania ,,Koronki do Miłosierdzia Bożego’’. Jeszcze inna młoda kobieta po amputacji nogi aż do biodra, miała problemy z mężem. Dałam jej litanię do Krwi Chrystusa i powiedziałam, aby zanurzała dzieci i męża we Krwi Chrystusa codziennie modląc się tą litanią. Opowiadałam jej o swoich doświadczeniach związanych z tą modlitwą.
Są to tylko niektóre przykłady spośród wielu, które miały miejsce w moim i nie tylko w moim życiu. Myślę, że to dotyczy nas wszystkich. Pan Bóg stawia na naszych drogach wielu ludzi potrzebujących pomocy, ważne aby to dostrzec i zrozumieć, że będąc samemu w potrzebie możemy też innym służyć pomocą, tak jak Pan Jezus robił to do ostatniej chwili życia tu na ziemi.

To było fizyczne,, przebicie boku’’. Myślę jednak, że ,,przebicie boku’’ może też nastąpić wtedy, gdy w wyniku wielkiej miłości i zaufania, otworzymy przed kimś swoje serce na całą szerokość, a on, wykorzystując nasza miłość, zaczyna się z nas śmiać, szydzić obmawiając wokół nasza naiwność, przekręcając pewne zdarzenia na swoją korzyść. Ja osobiście przeżyłam takie sytuacje i myślę, że prawie każdy z nas je przeżył. Czułam się faktycznie tak, jakbym otrzymała cios w samo serce. Miałam wrażenie, że zeszła ze mnie cała krew, całe życie. Byłam pokonana w śmiertelnym uczuciu zawodu, niezrozumienia. Takie ,,duchowe przebicie’’ jest raną bardzo bolesną, bardzo okrutną, która przez wiele lat może krwawić i powodować różne skutki, z ciężkimi chorobami włącznie nie mówiąc już o rozbiciu rodziny. Jeśli jednak, potrafimy nasze przebite serce, wtulić w otwarte Serce Pana Jezusa, /który przecież też przeżył wyszydzenie, wyśmianie, obmowy,/ i ofiarować Jemu nasz ból, jeśli nasze przebite serce ukierunkujemy na inne zagubione dusze, to nawet się nie spostrzeżemy kiedy nasza rana zniknie. Jest to trudne, ale nie niemożliwe. Tego nas uczy Nasz Pan z wysokości krzyża. AMEN.
Błogosławiona Krew Jezusowa!

Czcicielka Krwi Chrystusa

niedziela, 3 maja 2015

Temat VII - Dziękczynienie za przelanie krwi podczas ukrzyżowania

              Kontynuując nasze pełne wdzięczności rozważanie przelań zbawczej krwi Chrystusa dochodzimy do tajemnicy ukrzyżowania. Jak zgodnie świadczą ewangeliści, zmaltretowany Jezus nie był w stanie o własnych siłach, z belką krzyża dojść na Kalwarię. Św. Marek podaje: „Przyprowadzili Go na miejsce Golgota” (Mk 15, 22). Tekst grecki nie ma tu jednak czasownika ago („prowadzić”), lecz słowo feró, które zasadniczo zawiera w sobie czynność niesienia. Można powiedzieć, że rzymscy żołnierze zawlekli Jezusa na miejsce stracenia aby tam mogła wypełnić się do końca zbawcza ofiara.

1. Miejsce ukrzyżowania - Golgota
„Golgota” (w języku aramejskim: gulgolta, po łacinie: calva) oznacza „czaszkę”. Orygenes w swym komentarzu do Mt 27, 33 stwierdza, że - według różnych pisarzy - właśnie w tamtym miejscu był pogrzebany Adam. Podaje przy tym teologiczne uzasadnienie takiego poglądu: Jezus umarł w takim miejscu, aby jak w Adamie „wszyscy umierają, tak w Chrystusie wszyscy zostali ożywieni”. Swoją opinię ukształtował on - jak się zdaje - w oparciu o żydowskie apokryfy i komentarze do Ksiąg świętych. Jest bowiem rzeczą znaną, że pisma te umieszczały na Syjonie, na którym stał Przybytek Pana, wiele ważnych wydarzeń z historii biblijnej. W środowisku świątynnym przyjęło się przekonanie, że to właśnie tam Abel składał ofiary miłe Bogu i tam został zabity przez swego rozgniewanego brata. Także praojciec Adam ostatnie swe lata niezwykle długiego życia spędził w okolicach tej góry i na koniec właśnie na niej go pochowano. Syjon jest też - według tych pism - ową górą Moria, na której Abraham miał ofiarować Panu swego jedynego syna, Izaaka. Tutaj też Melchizedek, kapłan Boga Najwyższego i król Szalemu, błogosławił Abrahama i złożył ofiarę z chleba i wina. Wszystkie te fakty wyjaśniały, dlaczego tylko to miejsce było godne tego, by na nim stanęła świątynia, dom Pański.
Chrześcijanie nie tylko pochodzenia żydowskiego znali owe starożytne przekazy, a nawet dodawali do nich własne legendy, czego przykładem jest choćby utwór Walka Adama, pochodzący z II wieku. Z apokryfów chrześcijańskich wynika jasno, że w pierwszych wiekach istnienia Kościoła istniało wśród chrześcijan głębokie przekonanie, iż Adam żył i był pochowany w grocie na terenie Golgoty, do której zstąpił Chrystus po swojej śmierci, aby uwolnić wszystkich sprawiedliwych od powstania świata. Taką treść również miała ich wiara dotycząca wstąpienia Jezusa Chrystusa do piekieł. Kiedy Rzymianie zburzyli świątynię i splądrowali górę Syjon i gdy raz na zawsze został przerwany kult ofiarniczy, wówczas dawne wspomnienia żydowskie powoli zaczęły tracić swój blask. Wtedy też chrześcijanie wychowani w tradycji żydowskiej przenieśli całą tradycję świętej góry na sąsiednie wzgórze Golgoty. Od tej pory miejsce śmierci Jezusa stało się dla chrześcijan jedyną górą i centrum świata, gdyż właśnie na nim dokonało się zbawienie. Ewangeliści nigdy nie nazywają Golgoty górą. Było to bowiem małe wzniesienie ok. 5 m wysokości, położone tuż za murami Jerozolimy, w odległości ok. 250 m od bramy Ogrodów. Jego nazwa zaś najprawdopodobniej pochodziła od zewnętrznego wyglądu owego miejsca straceń: jego kulisty kształt i sterczące ponad ziemią nagie skały mogły rzeczywiście przypominać czaszkę. 
Obecnie prowadzenie wykopalisk archeologicznych na tym miejscu jest właściwie niemożliwe, ponieważ jest ono terenem zamieszkałym. Robi się jedynie niewielkie sondaże lub badania przy okazji jakichś rekonstrukcji, te zaś wykazują, że obszar Golgoty najpierw przez długi czas służył jako kamieniołom, zaś w czasach Chrystusa mógł być zagospodarowany i przekształcony w ogrody, których część mogła należeć do Józefa z Arymatei.

2. Czas
Czytając ewangeliczne opisy męki i śmierci naszego Zbawiciela bardziej dociekliwi czytelnicy natkną się na pewien rozdźwięk w określaniu godziny poszczególnych wydarzeń takich jak proces Jezusa przed Piłatem, ukrzyżowanie, śmierć Jezusa. Owa sprzeczność wynika z odmiennego sposobu liczenia czasu.
W Palestynie dzielono czas od wschodu do zachodu słońca na dwanaście godzin, przy czym godziny te miały różną długość w zależności od pory roku. Dzień dzielono zwykle na cztery równe części, z których każda zawierała trzy godziny. Te poszczególne godziny nazywano pierwsze (w okresie paschalnym, kiedy ma miejsce zrównanie dnia z nocą, przypada ona na przedział od 6 do 9 godziny naszego czasu), trzecią (od 9 do 12), szóstą (od 12 do 15) i dziewiątą (od 15 do 18).
Kiedy św. Marek w swym opisie skanduje: „była to godzina trzecia... szósta... dziewiąta”, zdaje się, posługiwać uproszczonym obliczaniem czasu. W odróżnieniu od niego św. Jan raczej korzysta z dokładniejszego, ściślej dwunastogodzinnego podziału dnia, na co wyraźnie wskazuje pytanie Jezusa: „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J 11, 9) oraz dokładne podawanie godziny przy opisywaniu niektórych bardziej znamiennych wydarzeń (por. J 1, 39; 4, 6. 52).
Markowa „godzina trzecia” pokrywa swym zasięgiem moment, który w Ewangelii Janowej jest określony jako „godzina szósta”, czyń samo południe. Fakt ten też pozwalałby może zrozumieć, dlaczego właśnie o tej porze Szymon z Cyreny wracał z pola. Miszna, zbiór reguł prawnych, który zaczęto spisywać od II w. po Chr., podaje, że w Judei można było pracować w przeddzień Paschy aż do południa, lecz w południe należało ją skończyć, aby zacząć bezpośrednie przygotowania do uroczystości paschalnych.
Chrześcijanie bez żadnych właściwie wątpliwości przyjmowali w chronologii męki Chrystusa informacje św. Jana i od najdawniejszych czasów byli przekonani o tym, że Jezus został ukrzyżowany w samo południe, zaś umarł około godziny trzeciej naszego czasu, po trzygodzinnej agonii. 

3. Ostateczne wypełnienie się proroctw starotestamentalnych 
Rzeczą uderzającą jest to, że właściwie wszyscy ewangeliści, nawet po części św. Jan, konstruują opis męki i śmierci Jezusa na krzyżu tak, jakby w pewnym stopniu komentowali Ps 22. Podając poszczególne fakty, nawiązują często do wielu jego wersetów, a nawet raz po raz wyraźnie go cytują. Porównując ze sobą teksty Psalmu oraz opis męki (od momentu ukrzyżowania aż do śmierci), można wyłowić z nich następujące podobne fragmenty:

Mk 15, 24 (Mt 27, 35; Łk 23, 33; J 19, 18): „Ukrzyżowali Go”
Ps 22, 17: „Przebodli ręce i nogi moje”

Mk 15, 24 (Mt 27, 35; Łk 23, 34): „i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać”.
J 19, 24: „Tak miały się wypełnić słowa Pisma: «Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię». To właśnie uczynili żołnierze”.
Ps 22, 19: „moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię”

Mk 15, 29 (Mt 27, 39; Łk 23, 35): „Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc”
Ps 22, 8: „Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głowami”

Mt 27, 42-43 (Mk 15, 31-32; Łk 23, 35): „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym”.
Ps 22, 9: „Zaufał Bogu, niechże go wyzwoli, niechże go wyrwie, jeśli go miłuje”.

Mk 15, 34; Mt 27, 46: „O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lama sabachthani», to znaczy: «Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?»”
Ps 22, 1: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”

J 19, 28: „Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało! aby się wypełniło Pismo, rzeki: «Pragnę»”.
Ps 22, 16: „Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia”.

Mt 27, 54 (Mk 15, 39; Łk 23, 47): „Setnik zaś i jego ludzie, którzy odbywali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mówili: «Prawdziwie, Ten był Synem Bożym»”.
Ps 22, 28: „Przypomną sobie i wrócą do Pana wszystkie krańce ziemi i oddadzą Mu pokłon wszystkie szczepy pogańskie”

Są to najważniejsze i najbardziej wyraźne aluzje ewangelistów do Ps 22. Teologowie przypuszczają, że w pierwotnych gminach chrześcijańskich korzystano z tego Psalmu, jak również z Ps 69 i pieśni z Iz 53, aby przy ich pomocy wyrazić teologiczny sens śmierci Jezusa. Chrześcijanie widzieli wyraźnie, że autorzy tych tekstów pod natchnieniem Ducha Świętego zapowiadali mękę sprawiedliwego Mesjasza i że słowa ich dokładnie wypełniły się w ostatnich dniach życia Jezusa.
Ps 22, dzieli się on na dwie części. Pierwsza z nich (wiersze 1-22) jest lamentacją opisującą wielki ból człowieka sprawiedliwego, który bez reszty zaufał Bogu. On wie, że każdy, kto ucieka się do Pana, znajduje w Nim schronienie. Dlatego tym bardziej przytłacza go to, że został przez wszystkich opuszczony, że ludzie bezkarnie go prześladują i drwią z jego zaufania złożonego w Bogu. 
Jednakże od w. 23 pieśń ta staje się hymnem pochwalnym. Tutaj psalmista zmienia ton i zaczyna sławić Boga za to, że w swej wierności i łaskawości wysłuchał wołania i doprowadził prześladowanego również dzięki jego wierności) do triumfu. Widać więc, że Ps 22 nie jest skargą człowieka napełnionego rozpaczą i beznadziejnością, lecz modlitwą pełną ufności, która towarzyszyła ofierze składanej za otrzymane wybawienie(zob. w. 26), a z tego względu doskonale wyraża pełny sens męki i śmierci Jezusa.
Sam Jezus, wykrzykując pierwsze słowa tej jakże głębokiej modlitwy, zdaje się wskazywać, że w niej należy szukać wyjaśnienia tajemnicy Jego krzyża. Św. Marek cytuje te słowa najpierw po aramejsku, podkreślając tym sposobem, że sam nic nie zmyśla, lecz powtarza autentyczne słowa Jezusa. Gdy się weźmie pod uwagę obie części Psalmu oraz cały opis ewangeliczny, widzi się, że owo pełne bólu wołanie: „Boże mój, czemuś mnie opuścił” nie wyraża rozpaczy lub zwątpienia. Ono stanowi zakończenie modlitwy w Ogrójcu, gdzie Jezus już jednoznacznie wyraził swe zaufanie wobec Ojca mimo ogromnej trwogi przed męką. Tego zaufania nie odwołał nawet na krzyżu, choć w gruncie rzeczy czuł się bardzo osamotniony i opuszczony przez wszystkich.
W Jego krzyku zatem łączą się nierozerwalnie ze sobą i ufność, i cierpienie, i świadomość opuszczenia. Jezus bezgranicznie ufa Ojcu, ale nie znaczy to, że nie przeżywa boleśnie całego koszmaru krzyża i śmierci. Swoim wołaniem daje do zrozumienia, że wziął na siebie najgłębsze cierpienie świata, które Go przytłoczyło i zmiażdżyło. Ale uświadamia też, że w chwili Jego śmierci do końca spełniają się wszystkie starotestamentalne przepowiednie, które odnosiły się do Niego.
Pośród różnych motywów z Psalmu 22, które znalazły swe wypełnienie na Golgocie, ewangeliści mocno podkreślają scenę szydzenia. Przechodzący obok gapie potrząsają głowami i wyśmiewają Go: „Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża” (Mt 27, 40). Natomiast stojący pod krzyżem arcykapłani i uczeni w Piśmie kuszą Jezusa: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: «Jestem Synem Bożym»” (Mt 27, 42). Czy cudowne zejście z krzyża rzeczywiście by ich nawróciło? Czy kapłani i uczeni w Piśmie wreszcie uznaliby Go za Mesjasza, gdyby na ich oczach oderwał ręce i nogi od gwoździ i zdrowy zstąpił na ziemię? Rzecz wątpliwa. Skoro widzieli już tak wiele dokonanych przez Niego cudów, a nie wyciągnęli z nich właściwych wniosków, to również taki czyn nie poruszyłby ich serca. Słowa ich były raczej ostatnią pokusą szatana, który chciał odciągnąć Jezusa od wypełnienia zbawczego dzieła. Jest to też wołanie ludzi, którzy nie potrafią znieść zgorszenia krzyża. Jednakże Jezusa nie da się odłączyć od krzyża. Dlatego na Kalwarii ani Syn Boży, ani Jego Ojciec nie ulegają szantażowi szyderstwa: „Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje”.
Bóg nie przyjmuje gry, która nie respektuje ustalonych przez Niego reguł, a nawet sprzeciwia się Jego planom zbawczym. Nie daje się przymusić do działań, które mogą wywołać jakieś cyrkowe widowisko, jak to już wyjaśniała niegdyś dzielna Judyta w mowie do starszyzny miasta Betulii: „Wy zaś nie wymuszajcie zarządzeń od Pana Boga naszego, ponieważ nie można uzyskać nic od Boga pogróżkami jak od człowieka, ani Nim rozporządzić jak synem ludzkim” (Jdt 8, 16). On nigdy nie daje się ciągnąć w działania, które nie płyną z miłości.
Rzeczą paradoksalną jest to, że szyderstwa z Golgoty wyrażają też głęboką Bożą prawdę. Jezus rzeczywiście przez całą swą działalność wybawiał innych, lecz nie siebie. Usuwał z ciała trąd sprawiający, że człowiek już za życia stawał się chodzącym trupem, przywracał moc sparaliżowanym członkom, wydobył z otchłani śmierci młodzieńca z Naim, córkę Jaira i swego przyjaciela Łazarza, wyrywał opętanych ze szponów złych duchów. Na koniec jednak nie kiwnął nawet palcem”, aby siebie uchronić przed cierpieniem i haniebną śmiercią, gdyż ciągle wymagało tego dobro ludzkości.

4. Testamenty z krzyża
W radosnych tajemnicach różańcowych rozważamy m.in. wydarzenie ofiarowania Jezusa w świątyni. Maryja i Józef przedstawiają Bogu swego Pierworodnego, składają w ofierze parę synogarlic, chwalą Boga pełnego dobroci i miłosierdzia. Ich serce rzeczywiście jest napełnione radością z powodu Syna, którego im dał Przedwieczny. Jednakże sama tajemnica tej sceny kryje w sobie kielich goryczy. Potrzeba było proroka Symeona, aby odsłoniła się cała prawda o Dziecięciu: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Na tym jednak nie kończy się proroctwo. Symeon zwraca się jeszcze do Maryi ze słowami: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 34-35). Oba te proroctwa wypełniły się na Kalwarii, a ich spełnienie przemieniło się zdumiewająco w dwa testamenty, z których jeden przekazuje nam w swej Ewangelii św. Łukasz (Łk 23, 39-43), drugi zaś - ewangelista św. Jan (J 19, 25-27).

a) Testament dany grzesznikom
Przez całą działalność Jezusa wielu było tych, którzy za Nim szli, i wielu takich, którzy się Mu sprzeciwiali. Przez Jego zbawczą śmierć wielu powstało do życia wiecznego, ale też wielu grozi upadek... Jego Osoba aż do dzisiejszego dnia rodzi podziały, właśnie tak, jak On sam zapowiadał: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu” (Łk 12, 51-52). Nie ma tu miejsca, by zatrzymać się nad tym niezbyt jasnym proroctwem. Należy jedynie stwierdzić, że nawet na Golgocie obecność Jezusa doprowadziła do podziału między ukrzyżowanymi wraz z Nim skazańcami. „Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: «Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynili” (Łk 23, 39-41). Doprawdy, potrzeba wielkiego hartu ducha, aby współukrzyżowanemu towarzyszowi niedoli oddać taki szacunek i by w Jego obecności przyznać się do własnej winy. Potrzeba jeszcze większej wiary, aby dopatrywać się w Nim źródła własnego zbawienia. „Dobry łotr” bowiem, jak paradoksalnie nazwała go późniejsza tradycja, który być może znał wcześniej Jezusa, albo przynajmniej przeczytał napis zawieszony na krzyżu, prosi Go zupełnie niespodzianie: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Na tak sformułowaną prośbę Jezus odpowiada majestatycznie: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (ww. 42-43).
Co oznacza raj, o którym mówi Jezus? Czy jest ścisła relacja między Królestwem Chrystusa a rajem? Filologia informuje nas, że termin grecki: paradeisos wywodzi się ze starożytnego języka irańskiego, w którym wyrażenie pairidaeza oznacza „ogród" lub „park" otoczony dokoła rowem lub doliną. W greckiej wersji Pisma świętego słowem tym tłumaczy się hebrajski gan. W wielu tekstach nawiązujących do Rdz 2, 8 raj jest symbolem nadzwyczajnej płodności (np. Pnp 4, 13; Koh 2, 5; Ne 2, 8) i ogrodem szczęścia. W późniejszych pismach apokaliptycznych natomiast staje się miejscem, w którym w czasach mesjańskich znajdą się sprawiedliwi. Autorzy Słowiańskiej Księgi Henocha wyobrażali sobie, że raj znajduje się w trzecim niebie, podczas gdy sam Bóg mieszka w siódmym niebie (por. Iz 66, 1; Mt 5, 34; Dz 7, 49) i od czasu do czasu schodzi do trzeciego nieba, aby rozmawiać z błogosławionymi (Henoch Słowiański 9, 23). Wizję tę podziela też chyba św. Paweł, kiedy mówi, że został porwany aż do trzeciego nieba, czyli - jak sam natychmiast dodaje - do raju, gdzie usłyszał tajemne słowa, których nie godzi się powtarzać śmiertelnikom (2 Kor 12, 2. 4). Wreszcie niektóre teksty apokaliptyczne (jak Hen 51, 1; 2 Ba 51, 8n.) umieszczają w raju dusze sprawiedliwych, które będą tam przebywały aż do swego zmartwychwstania. Takie były przekonania judaizmu z czasów Jezusa. Jednakże ma się wrażenie, jakoby w rozmowie na krzyżu skruszony złoczyńca i Jezus mówili o dwóch różnych rzeczywistościach. 
Pierwszy z nich wydaje się myśleć, zgodnie z ludowymi oczekiwaniami żydowskimi, o ustanowieniu czasowego królestwa mesjańskiego w jakiejś odległej przyszłości. Jezus natomiast oznajmia mu, że „jeszcze dziś” znajdzie się razem z Nim w zupełnie nowej i niewyobrażalnej dla człowieka sytuacji szczęścia. Jego Królestwo jest rajem, który istnieje po drugiej stronie śmierci, tam, gdzie On sam zajmuje główne miejsce i gdzie usprawiedliwiony łotr połączy się z Nim w jakiś szczególny sposób i otrzyma udział w Jego życiu. W tym kontekście zatem raj symbolizuje ostateczne zbawienie człowieka. To zbawienie, które w mentalności biblijnej jest zawsze rzeczywistością eschatologiczną, w Ewangelii Łukaszowej staje się nieustannym „dzisiaj". Dla Łukasza, to „dzisiaj" ma przede wszystkim znaczenie teologiczne i wskazuje na moment zbawczy, który rozpoczął swym dziełem Jezus Chrystus, a który swymi skutkami przemierza wszystkie wieki i dosięga wszystkich pokoleń ludzkich.
Tak oto „dobry łotr” jako pierwszy spośród wszystkich „łotrów” na ziemi wchodzi do Królestwa Jezusa. Sam Jezus autorytatywnie przyrzeka mu tę łaskę, ale zarazem za pośrednictwem jego osoby pozostawia wszystkim ludziom niesłychany testament: podobnie jak skruszony złoczyńca otrzymał dar zbawienia w ostatnim momencie swego życia, tak też każdy grzesznik będzie mógł wejść do raju oznaczającego doskonały świat, w którym każdy będzie mógł się cieszyć bezpośrednim dostępem do Boga i w którym „nie będzie już śmierci, ani żałoby, ni krzyku, ni trudu" (por. Ap 21, 4). Jezusowi wystarczy akt doskonałej skruchy. Wystarczy uwierzyć Mu, oddając ostatnie tchnienie, zaufać, że w Nim można znaleźć zbawienie. A On każdego zapewni miłosiernie: „Odwagi. Dziś będziesz ze Mną w raju”.

b) Testament pozostawiony Kościołowi
Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena" (J 19, 25). A zatem Jezus nie został całkowicie opuszczony. W ostatnich chwilach Jego zmagań o życie ludzkie znalazło się obok Niego kilka najbliższych Mu osób: Matka, kobiety, które z wielkim oddaniem usługiwały Mu w Galilei i przyszły wraz z Nim do Jerozolimy (por. Mk 15, 40-41), a także uczeń najbardziej umiłowany ze wszystkich. Jest to zupełnie zrozumiałe, że właśnie te osoby nie opuściły Go nawet w godzinie Jego największego poniżenia. Dziwi nas jedynie fakt, że autor Czwartej Ewangelii podaje w owym krótkim zdaniu trzy imiona postaci dalszych (Marii, Kleofasa, Marii Magdaleny), zaś trzy osoby najbliższe Jezusowi pozostawia całkowicie anonimowe: Jego umiłowanego ucznia, Matkę oraz siostrę Jego Matki. Ich imion, zresztą, nigdzie nie znajdziemy w tym dziele. Najstarsza tradycja wprawdzie jednoznacznie utożsamiała owego ucznia z samym autorem Ewangelii, św. Janem. Nikt też nie miał wątpliwości, że Matką Jezusa była Maryja, żona Józefa. Kim jednak była jej siostra?
Ciekawą tego hipotezę wysuwa w swym komentarzu R. E. Brown. Odwołuje się on do Mt 27, 56, skąd dowiadujemy się, że przy krzyżu Jezusa, obok Marii Magdaleny oraz matki Jakuba i Józefa, stała jeszcze matka synów Zebedeusza. Porównując ten tekst z listą osób w J 19,25, dochodzi on do wniosku, że siostra Matki Jezusa była matką Jana apostoła. Znaczyłoby to, że Jan, umiłowany uczeń Jezusa, był zarazem Jego bliskim krewnym. W takim zaś przypadku staje się rzeczą zrozumiałą, dlaczego na krzyżu Jezus powierzył swą Matkę właśnie jemu. Wyjaśniałoby to śmiałość matki synów Zebedeusza która swego czasu prosiła Jezusa o to, by w swym królestwie obdarzył szczególnymi przywilejami jej synów. Wreszcie pokrewieństwo to tłumaczyłoby zagadkową informację z J 18,15: „Uczeń ten był znany arcykapłanowi”. Można bowiem pytać, na jakiej podstawie jakiś rybak z Galilei może utrzymywać kontakty z arcykapłanem. Otóż na podstawie świadectwa Łk 1, 5. wiemy, że Maryja, Matka Jezusa, była krewną Elżbiety, a przez nią - była spokrewniona z rodem kapłańskim. Oznacza to, że także Jan należał do rodziny kapłańskiej i dzięki temu mógł być „znany arcykapłanowi”.
Euzebiusz z Cezarei w swej Historii podaje nawet, że Jan był rzeczywiście kapłanem. Po tym wyjaśnieniu można już bez trudności odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Jan nie podaje w swej Ewangelii imion tych trzech osób: umiłowanego ucznia, Matki Jezusa i siostry Jego Matki. Otóż wspólnota św. Jana, który „wziął Matkę Jezusa do siebie”, dobrze znała wszystkie te trzy postacie, tak że autor Ewangelii nie musiał podawać w swym opisie ich imion. Czy jest to jednak wystarczająca odpowiedź? Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że sam Jezus zwraca się do swej Matki: „niewiasto” (J 2,4; 19, 26) i że nigdy nie nazywa ucznia po imieniu? Kiedy bowiem Jezus „ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,26-27). Jak należy interpretować te słowa Jezusa z krzyża, które brzmią jak uroczysty testament, wypowiedziany bardzo zwięzłymi zdaniami, takimi, na jakie pozwalał krótki oddech, z trudnością uzyskiwany w pozycji człowieka rozpiętego na krzyżu?
Co naprawdę chciał powiedzieć Jezus słowami: „Niewiasto, oto syn Twój”, „Oto Matka twoja”? Przecież nie wyrzekł ich mimochodem i nieświadomie, skoro - jak w następnych wierszach podkreśla ewangelista - także w nich wypełniło się Pismo (por. J 19, 28). A co miał na myśli Jan, gdy potem spisywał skrzętnie ten duchowy testament swego umiłowanego Mistrza? Są to czysto akademickie pytania, na które zawsze trudno jest znaleźć jednoznaczną odpowiedź. A jednak nie jest bez znaczenia fakt, że w całej Czwartej Ewangelii Jan i Maryja tracą własne imię i występują jako: „umiłowany uczeń” i „niewiasta”. Zwłaszcza zastanawiające jest to, że Jezus zwraca się do swej Matki tak, jak gdyby między Nimi nie istniały żadne więzi rodzinne.
W dziełach Janowych, słowo „niewiasta” ma szczególne znaczenie teologiczne, wynikające zresztą z symboliki starotestamentalnej. Prorocy bardzo często ukazywali nowy lud Boży pod obrazem oblubienicy niewiasty poślubionej na wieki samemu Bogu (por. np. Iz 61, 10; Jr 2, 2). Obraz ten znajduje swe szerokie zastosowanie w Apokalipsie św. Jana, w której pojawia się „Małżonka Baranka”, przystrojona na gody i symbolizującą lud nowotestamentalny, odkupiony przez Chrystusa Jego krwią na krzyżu (Ap 19,7; 21,9). W dziele tym też spotykamy wizję Niewiasty obleczonej w słońce i z księżycem pod nogami (Ap 12, 1 ) w której tradycja widziała zarówno symbol Maryi, jak też Kościoła. 
W Ewangelii Janowej Matka Jezusa występuje dwukrotnie na początku i na końcu Jego działalności, w Kanie Galilejskiej i pod krzyżem. Choć pozory mogę wskazywać na co innego, obie te sceny ściśle łączą się ze sobą i spinają dzieło Jezusa wymowną klamrą. Cud w Kanie dał początek znakom mającym za zadanie ukazać chwałę Jezusa. Ukrzyżowanie zakończyło Jego działalność i - jak dobitnie wykazuje On sam w wielu mowach przekazanych przez Św. Jana (J 3, 14; 8, 28; 12, 32) - ukazało Go wszystkim jako wywyższonego i otoczonego chwałą.
W Kanie mówił o „godzinie”, która „jeszcze nie nadeszła”, a do której zmierzał przez całe swe życie. Godziną tą jest bowiem Jego śmierć, która dlatego obdarzyła Go chwałą, że właśnie w niej wysłużył światu zbawienie (J 12,23. 27; 13,1; 17,1). To właśnie z tej przyczyny Jan pisze, że „od tej godziny uczeń wziął Ją (Maryję) do siebie” (19, 27). Wreszcie w jednej i drugiej scenie Maryja występuje w towarzystwie uczniów, o których troszczy się całym swoim sercem tak, jak matka o swoje dzieci. Nie, to nie jest tylko oratorska przesada. Maryja prawdziwie obdarzyła uczniów swego Syna macierzyńską miłością. Po odejściu Jezusa nie powróciła do swego domku w Nazarecie, lecz pozostała pośród nich i trwała z nimi na modlitwie w czasie oczekiwania na zesłanie Ducha Świętego. Późniejsza tradycja mówi o Niej, że do końca swego życia wspierała swą obecnością energicznie rozwijający się Kościół. Całe Jej dalsze życie przestało być życiem prywatnym. I nie bez przyczyny Kościół nazywał Ją swoją Matką.
Wydaje się, że ewangelista specjalnie nie wymienia imion, również z tego względu aby pokazać, że oboje oni pod krzyżem przyjęli ważną rolę w dziejach zbawienia. Odtąd umiłowany uczeń będzie reprezentował swą osobą wszystkich wierzących, wszystkich uczniów Chrystusa, umiłowanych przez Niego ze względu na ich wiarę, tych, którzy będą swym życiem świadczyć o Jego krzyżu. Niewiasta natomiast, która ma być jego Matką, będzie odtąd Matką całego Kościoła. Nie stało się tak oczywiście z ich ludzkiej inicjatywy, lecz sam Jezus objawił im uroczyście ich nową rolę w łonie nowej rodziny rodzącej się u stóp krzyża. Jezus zwraca się do każdego z nich z osobna: „Oto syn Twój”, „Oto Matka twoja”, jakby chciał przy tym dodać: „Tak mój Ojciec zamierzył przed wiekami, a Ja wam oznajmiam Jego wolę jako święty Testament, gdyż przekazuję ją w godzinie, w której idę do Ojca”. Oboje oni, i uczeń Jan, i Matka Jezusa, zrozumieli swe nowe powołanie. Pojęli, że ich życie nigdy już nie będzie miało charakteru czysto „prywatnego”. Jan, członek nowej rodziny Bożej, „wziął Ją do siebie”, czyli przyjął Ją pod swą opiekę i zarazem wprowadził do tej nowej wspólnoty zrodzonej na Kalwarii, do Kościoła. Ona zaś aż do dzisiaj wypełnia swe zadania macierzyńskie wobec wszystkich, którzy czują się uczniami Jej Syna.

5. Pytania do refleksji, dyskusji

a) Na ile przekazy ewangeliczne utwierdzają moją wiarę, że to właśnie Jezus jest jedynym Zbawicielem świata?
b) W jaki sposób odczytuje dla siebie podwójny testament Jezusa z krzyża? Do czego czuję się wezwany/a?


Literatura:
Ks. Franciszek Mickiewicz SAC, KROCZĄC ŚLADAMI MĘKI CHRYSTUSA Komentarz teologiczno - duchowy do ewangelicznych opisów męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa Ząbki 2000 s. 263-275, 277-284