XII NIEDZIELA ZWYKŁA – ROK A
HOMILIA – 25.06.2017
Msza św. z
okazji Niedzieli Misyjnej w parafii Niepokalanego Serca Maryi Panny –
Łyna k. Niedzicy
Jr 20,10-13;
Rz 5,12-15; Mt 10,26-33
Kochani!
Dzisiejsza Ewangelia zawiera kilka wątków, ale
najważniejszy z nich dotyczy przyznania się do Jezusa niezależnie od
konsekwencji.
A Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Na samym
początku Ewangelii czytamy:
Jezus
powiedział do swoich apostołów: Nie bójcie się ludzi. Nie ma bowiem nic
zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie
miano dowiedzieć.
To mówi Jezus także do nas, ludzi XXI wieku i nadal
te same słowa będą powtarzane wiernym przez kolejne pokolenia. – Bo, kochani,
słowa Ewangelii nigdy nie tracą na swej aktualności.
To jest właśnie geniusz Jezusa.
On tak nauczał, aby Jego słowa nigdy nie traciły na
wartości i mogły być zrozumiane i przyjęte zawsze, a nie tylko w czasie, gdy je
wypowiadał.
Myślę, że warto się nad tym zastanowić,
czego częściej boi się współczesny człowiek, czy problemów, które dotyczą spraw
tego świata, spraw materialnych, czy tego, co mogłoby mu zaszkodzić w
perspektywie życia wiecznego.
Rozmawiałem
kiedyś z pewnym kapłanem, który podzielił się ze mną czymś, co jego zszokowało.
Mówił, że często w kościele widział pewną kobietę leżącą krzyżem. Taka modlitwa
na ogół jest
szczytem pokory i uniżenia się przed Panem Bogiem w celu wyproszenia szczególnie potrzebnej łaski. Podziwiał też jej wytrwałość i odwagę, bo przecież niewiele osób w ten sposób się modli. Kiedyś z ciekawości nie wytrzymał i zapytał ją, o co tak wytrwale prosi Pana Boga. Kobieta odpowiedziała: Aby mój szef zdechł! A więc owa kobieta bardzo nienawidzi swego szefa, który być może ją skrzywdził lub krzywdzi, a może też boi się o swą przyszłość. Nie wiadomo. Jedno zaś jest pewne, że albo nie zna Ewangelii o wybaczaniu, o miłości nieprzyjaciół, albo zupełnie ignoruje słowa Jezusa, nie bojąc się konsekwencji takiego lekceważenia.
szczytem pokory i uniżenia się przed Panem Bogiem w celu wyproszenia szczególnie potrzebnej łaski. Podziwiał też jej wytrwałość i odwagę, bo przecież niewiele osób w ten sposób się modli. Kiedyś z ciekawości nie wytrzymał i zapytał ją, o co tak wytrwale prosi Pana Boga. Kobieta odpowiedziała: Aby mój szef zdechł! A więc owa kobieta bardzo nienawidzi swego szefa, który być może ją skrzywdził lub krzywdzi, a może też boi się o swą przyszłość. Nie wiadomo. Jedno zaś jest pewne, że albo nie zna Ewangelii o wybaczaniu, o miłości nieprzyjaciół, albo zupełnie ignoruje słowa Jezusa, nie bojąc się konsekwencji takiego lekceważenia.
Zatem
słuchając dalszych słów Jezusa: Nie
bójcie się ludzi. … Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy
zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w
piekle, możemy wywnioskować, że w perspektywie życia wiecznego nie aż tak
bardzo ważna jest krzywda, którą nam ludzie wyrządzają, ale ważne jest nasze
zbawienie.
Na problem
lęku przed ludźmi można spojrzeć jeszcze inaczej. Mianowicie obawa przed
ludźmi, jest powodem tego, że każdy człowiek ma swoje tajemnice. Niemalże każdy
ma takie momenty w historii swego życia, o których nie chciałby mówić, bo są
one bądź zbyt bolesne, bądź się ich wstydzi. Im bardziej jakaś tajemnica jest
ważna, tym bardziej towarzyszy jej lęk przed ujawnieniem. Nikt zaś nie wątpi,
że lęk nie jest niczym dobrym, a nawet jest powodem wielu chorób. A i tak, jak
mówi Jezus: Nie ma bowiem nic zakrytego,
co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano
dowiedzieć.
Przede wszystkim Sam Bóg wie wszystko. Zna tajniki
serca każdego człowieka, a więc i mojego i Twojego serca, drogi bracie, droga
siostro. – Przed Nim niczego nie da się ukryć. Skoro zaś przed Bogiem nie ma w
nas tajemnic, to dlaczego mielibyśmy lękać się ludzi i ich osądu?
Po co marnować czas i zdrowie na udawanie, że
rzeczywistość jest lub była inna niż ją przedstawiamy innym ludziom?
Niestety, w umyśle przeciętnego człowieka,
zakorzeniły się złudzenia, że jeśli o czymś nie powiemy, to tak, jakby tego nie
było i że zwykle smutna prawda nie wyjdzie na jaw. Doświadczenie jednak uczy,
że jest wręcz przeciwnie. Wcześniej, czy później, ktoś wyjawi tajemnicę i
wówczas jest tylko utrata zaufania i gorycz zawodu.
Dla przykładu można wspomnieć o rodzinach, w których
ukrywano fakt adopcji. Dziecko adoptowane zwykle czuje, że jest coś nie tak i
zaczyna szukać przyczyny. Czasem też znajdzie się ktoś usłużny, kto zasieje
wątpliwości lub wprost powie o adopcji. Zwykle wtedy dziecko traci zaufanie do
swych przybranych rodziców, czuje się fatalnie i nieraz trzeba wiele czasu, aby
dawne, dobre relacje jakoś odbudować. Natomiast tam, gdzie nie ukrywa się faktu
adopcji, ale przyzwyczaja dziecko do jego przyjęcia, dziecko godzi się z tym i
nikt nie musi się martwić, aby ktoś o tym nie powiedział.
Można też wspomnieć o skutkach niegdyś ukrywanych
problemach z życia Kościoła.
A proszę też pomyśleć, jakie są skutki tego, że i my
czasem lubimy ukrywać przed ludźmi niektóre niechlubne fakty. Ludzie i tak
mówią o tym między sobą nieraz dodatkowo wypaczając fakty, a skutkiem tego jest
utrata zaufania.
A co by się stało, gdybyśmy nie bali się trudnych
pytań i szczerze na nie odpowiadali?
Przecież wiadomo, że nie jesteśmy aniołami, ale ludźmi
grzesznymi. Podobnie otoczeni jesteśmy nie aniołami, a ludźmi grzesznymi.
Niestety. Wszystkich nas łączą słabości ludzkiej natury skażonej po grzechu
pierworodnym. Za nas wszystkich też umarł Chrystus znając nasze słabości.
Umarł, aby nas zbawić. Zatem dalej mówi Jezus: Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i
Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed
ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Tylko, co to znaczy przyznać się do Jezusa, może ktoś
zapyta? – Czy wystarczy tylko mówić, że jest się osobą wierzącą, a żyje się
tak, jakby Boga nie było, czy chodzi też o wysiłek, aby swym życiem świadczyć o
Chrystusie? Inaczej mówiąc, czy oprócz słów, trzeba jeszcze potwierdzenia
praktyką życia codziennego. – Przeciętny człowiek gorszy się rozbieżnością
między słowami a czynem innych ludzi, ale czy zauważa też rozbieżności u
siebie? – Jezus zaś w swym nauczaniu zwrócił uwagę na ten problem. Powiedział
wyraźnie: Obłudniku, wyrzuć najpierw
belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata
(Łk 6,42). A więc zauważanie błędów u innych i ich niemiłosierna krytyka, przez
Jezusa nazwana jest obłudą.
A jak jest w moim życiu? – Na to pytanie warto sobie
odpowiedzieć w sanktuarium własnego serca, aby potem wnioski wprowadzać w życie
codzienne, aby Jezus przyznawał się do nas przed Ojcem i nam błogosławił.
Dobre warunki do przyznania się do Jezusa przed
ludźmi, mamy np. we wspólnotach katolickich. W nich można być sobą, bez lęku
otwarcie mówić o Bogu, o Jego działaniu w naszym życiu. Można pomagać sobie
wzajemnie wzrastać w wierze i wspólnie modlić się o pomoc w konkretnych
sprawach, a przede wszystkim umacniać siebie w mężnym wyznawaniu wiary, czyli w
przyznawaniu się do Chrystusa tam, gdzie wymagania są niemile widziane. Gdzie
może nas czekać wyśmianie, czy nawet odrzucenie, a takich sytuacji mamy coraz więcej.
Nie chciałbym wymieniać zbyt wiele, ale dla przykładu weźmy sytuacje bardzo
delikatne, gdzie mamy do czynienia z piątym i szóstym przykazaniem. Bóg mówi:Nie cudzołóż, a w tych czasach nawet w
świetle prawa dozwolone są przypadkowe związki, rozwody i kolejne związki. Kto
wówczas ma odwagę przypomnieć, że to nie Kościół jako instytucja ludzka o tym
decyduje, a Chrystus, który jest Głową Kościoła.
Bóg mówi:Nie zabijaj, a kobiety nawet zbiorowo
domagają się prawa do aborcji. Inni domagają się prawa do decydowaniu o czasie
własnej śmierci lub uśmiercania nieuleczalnie chorych,
których życie jest ciężarem nie tylko dla nich, ale dla otoczenia.
Z Księgi Rodzaju wiemy, że mężczyzną i niewiastą
stworzył nas Bóg, a próbują nam wcisnąć bajki, że to sprawa wychowania, sprawa
kultury. Niektórzy sami chcą decydować, czy być mężczyznami czy kobietami. Co
gorsze, wprowadzają zamęt w umysłach małych, niewinnych dzieci.
Podobnie Bóg mówi, że opuści mężczyzna ojca i matkę i
połączy się z niewiastą tak, że staną się jednym ciałem, a teraz domagają się
związków jednej płci na takich samych prawach. A iluż mężczyzn nie opuszcza
ojca i matki, ale jako duże dziecko mamusi, wciąż nie potrafi lub nie chce
przejąć obowiązków głowy rodziny i być wsparciem dla żony, dla dzieci. Można by
jeszcze wiele mówić, ale nie o to chodzi. Chodzi tylko o to, co jest ważne z
dzisiejszej Ewangelii, aby przyznać się do Chrystusa i przypomnieć Jego
stanowisko, Jego wolę w tych i podobnych sprawach, a nie udawać, że nam jest
wszystko jedno lub stawiać wyżej ludzkie wywody, ludzką logikę nad tym, co nam
objawił Bóg. Warto przypomnieć, że Polska jest narodem katolickim, w którym
ponad 90% ludzi jest ochrzczonych właśnie w tej wierze, a więc ich rodzice
kiedyś zobowiązali się do wychowania wg jej zasad. Zatem bądź niedopełniali
swych obowiązków, do których dobrowolnie się zobowiązali, bądź ci ochrzczeni
sami zbuntowali się z jakichś powodów, lub przez grzechy ciężkie szatan ich
zwodzi. Pamiętamy przecież o kuszeniu Jezusa na pustyni. Skoro więc szatan nie
bał się kusić samego Jezusa, to o ileż bardziej może kusić nas, ludzi.
Kochani. Warto też uświadomić sobie, że przyznać się
do Jezusa, to nie tylko mówić, że się w Niego wierzy i nie tylko samemu żyć wg
przykazań, ale to też odważne zabieranie stanowiska tam, gdzie od nas tego
wymagają bądź konkretni ludzie, bądź okoliczności. Wspomniałem już, że we
wspólnotach łatwiej się przyznać do Chrystusa, łatwiej mówić i wspierać się
także modlitwą.
Ja, jak może już niektórzy wiedzą, jestem misjonarzem
Krwi Chrystusa. Należę więc do zgromadzenia, które 200 lat temu założył św.
Kasper del Bufalo – święty kapłan, który szczególnie zauważył Krew Chrystusa,
jako cenę naszego zbawienia. Starał się w tym naśladować Jezusa, który
przyszedł szukać tych, którzy zginęli i ofiarować swe życie za wszystkich, by
ich zbawić
Dziś chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, co moim
zdaniem jest najważniejsze w WKC. Otóż są to spotkania tygodniowe w małych,
kilkuosobowych grupach. Głównym celem tych spotkań, jest rozważanie Pisma świętego
wg metody, która nawiązuje do starej tradycji, tj. z pomocą Ducha Świętego,
rozważamy zawsze fragment czytań z najbliższej niedzieli, traktując go jak list
Jezusa, skierowany do nas. Członkowie dzielą się między sobą tym, co
szczególnie zwróciło ich uwagę. Następnie wybierają z tego fragmentu Pisma św. Słowo życia, którym będą się kierować
przez kolejny tydzień, a Pan Bóg im w tym pomaga. W ten sposób krok po kroku,
tydzień po tygodniu będą się starać bliżej poznawać Pismo święte i wprowadzać
je w życie codzienne.
Ta metoda rozważania Pisma Świętego, harmonizuje z
zaleceniem papieża Franciszka, aby Pismo święte zawsze mieć przy sobie, czytać
je i karmić się słowem Bożym. Oprócz
tego na spotkaniach tygodniowych członkowie dzielą się tym, czego Bóg dokonał w
nich lub przez nich na wybrane poprzednio Słowo
życia. W ten sposób wzajemnie umacniają siebie w wierze, opartej na
doświadczeniu Boga w ich życiu codziennym. Oprócz rozważania Pisma św.,
dzielenia się doświadczeniem, jest wspólna modlitwa uwielbienia, podziękowania,
przepraszania i próśb kierowanych do Pana Boga, które zgodnie z obietnicą
Jezusa, mają dużą szansę wysłuchania, jako prośby wspólnie zanoszone do Boga. W
ten sposób można pomóc sobie lub innym, w różnych sprawach czasem po ludzku bez
wyjścia, lub beznadziejnych…
Uczestnictwo w życiu WKC, jak już wspomniałem,
ułatwia wprowadzenie w życie codzienne słów Jezusa zawartych w Ewangelii. Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz