poniedziałek, 20 marca 2017

TEMAT VII

TEMAT VII
Miesiąc: MARZEC 2017

BŁOGOSŁAWIENI CZYSTEGO SERCA, ALBOWIEM ONI BOGA OGLĄDAĆ BĘDĄ (Mt 5,8)

To już szóste błogosławieństwo.
W tym miejscu można już zauważyć, że Jezus w Kazaniu na Górze niejako stopniuje stopień trudności wprowadzania kolejnych Błogosławieństw w życie codzienne. Najpierw ubodzy w duchu, czyli żebrzący o Ducha Świętego, po to, aby poznać wolę Bożą, aby wiedzieć jakich dokonywać wyborów, aby podobać się Bogu na drodze do królestwa niebieskiego, do życia wiecznego wśród aniołów i świętych, do czego wszyscy jesteśmy powołani.
Po uświadomieniu swego miejsca w świecie, po próbach bycia doskonałym na wzór Ojca, na wzór Chrystusa, przychodzi kolej na smutek. Mimo najszczerszych chęci, mimo wysiłków, nie udało się. Znów coś nie wyszło, znów upadki, poczucie bezsilności wobec samego siebie i zła, które nas otacza. Nieraz choć tak bardzo by się chciało pomóc innym zarówno materialnie jak i w sprawach duchowych, niestety, nie zawsze można. Potrzeb materialnych jest zbyt wiele jak na nasze skromne możliwości. Niektórzy też nie chcą przyjąć pomocy w sprawach duchowych raniąc siebie i innych, otwierając sobie drogę do potępienia. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, a Bóg nie zawsze wysłuchuje, bo Jego drogi nie są naszymi, Jego mądrość jest inna niż nasza, Jego cierpliwość jest wielka, a po ludzku chciałoby się widzieć przemianę ludzi, zakończenie sporów, wojen; chciałoby się być szczęśliwym już teraz, na tej ziemi.  – Stąd smutek, błaganie Boga o pomoc.
Skoro już ten stopień rozwoju duchowego zostanie osiągnięty, wówczas
oświeceni mądrością Ducha Świętego, możemy starać się realizować w relacjach z Bogiem i ludźmi cichość dosłownie i pokorę. – Cichość, łagodność, delikatność, szacunek dla innych, dla ich wolności, bo wiemy, że tak postępował Jezus, który nam w wierze przewodzi. – pokorę, bo Jezus jest pokorny. On, istniejąc w postaci Bożej,
ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,
jak pisze św. Paweł w jednym ze swych listów (Flp 2,6-7). – Sługi wzgl. Ojca, pełniąc Jego wolę i wzgl. ludzi dobrze czyniąc wszystkim i uzdrawiając nawet tych, którzy byli w mocy diabła. Podczas ostatniej wieczerzy, umywał nogi uczniom, dając przykład, jak powinni postępować. Wiedział kim jest i po co przyszedł na świat – aby dać świadectwo prawdzie, aby przez krzyż ludzi zbawić. Wiedząc, jak Jezus wyrażał Swą pokorę, możemy Go w tym naśladować. Jesteśmy dziećmi Bożymi, więc wszyscy powinniśmy upodabniać się do Ojca dążąc do świętości i szanować się nawzajem, jako bracia i siostry odkupieni przez Chrystusa. To pociąga za sobą postawę wdzięczności i uwielbienia Boga za perspektywę życia wiecznego w Domu Boga Ojca, za Jego miłość, którą nas darzy, za Jego miłosierdzie objawione w Jezusie Chrystusie, za piękny świat na którym żyjemy i jeszcze piękniejszy, którego jeszcze nie znamy; za życie i możliwość współtworzenia z Bogiem, jak żadne inne stworzenie.
I tu pojawia się pragnienie sprawiedliwości, której wciąż zbyt mało lub brak i o tym mówi właśnie czwarte błogosławieństwo. Choć po przejściu kolejnych etapów drogi do życia wiecznego, już mniej więcej wiadomo, czym jest sprawiedliwość i jak być powinno, wciąż tak nie jest. Spojrzenie wstecz, w swoją historię życia, można zauważyć wiele błędów, braków, grzechów, których się wcześniej nie widziało. Można z perspektywy czasu, zauważyć negatywne skutki swego grzesznego lub nierozważnego postępowania. Czas minął, cofnąć się go nie da, a skutki bywają nieraz bardzo dotkliwe, bolesne. Dziś by się już wielu błędów uniknęło, ale niestety, cofnąć w czasie się nie da. Można jedynie prosić o Boże Miłosierdzie i je otrzymać np. w sakramencie pokuty i pojednania. Czasem nawet można doświadczyć Bożego Miłosierdzia wręcz dotykalnie. Wiedząc, że Bóg nam darował winy, że mimo wszystko, dzięki Jego Miłosierdziu, możemy dalej przez życie iść z podniesioną głową starając się bardzo, aby nie popełniać kolejnych błędów i nie załamywać się, gdy znów się nie uda. Patrząc na Jezusa zmierzającego ku Golgocie, upadającego pod krzyżem, możemy podnieść się i dalej iść do celu, choć zwykle jest coraz trudniej. Po drodze można doświadczyć pocieszenia, wysłuchanej modlitwy, uzdrowienia, mimo, że sobie na to nie zasłużyliśmy. Świadomość własnej grzeszności i doświadczenie cierpień zawinionych i niezawinionych, pomaga zrozumieć innych, ich ból, słabość, bezsilność; zmagania. Pomaga stawać się coraz bardziej miłosiernymi, o czym mówi Jezus w piątym błogosławieństwie. Na tym etapie, człowiek już wiele zrozumiał, wiele się nauczył, stawał się coraz bardziej miłosiernym, sam doświadczając Bożego miłosierdzia, a więc jego serce staje się coraz bardziej czyste, w szerokim znaczeniu tego słowa, czyli w różnych dziedzinach życia. I właśnie błogosławieństwo dla tych, którzy są już czystego serca będzie dalej omawiane. Kolejnych błogosławieństw nie będziemy na razie wyprzedzać. Może jeszcze tylko warto dodać, że tak naprawdę każde z błogosławieństw mówi o tym, że na każdej z wymienionych dróg lub inaczej, na każdym etapie rozwoju duchowego, można być zbawionym, a nawet to zbawienie jest zagwarantowane. Jeśli do nich należy królestwo niebieskie, to są zbawieni. Jeśli posiądą ziemię, tę w wieczności, to są zbawieni. Jeśli będą pocieszeni, to są zbawieni, gdyż w niebie już nie ma smutku, nie ma zła i nie trzeba już walczyć ze swymi słabościami. Jeśli spragnieni sprawiedliwości będą nasyceni, to są zbawieni, bo w niebie, w Bożym królestwie istnieje tylko sprawiedliwość, gdyż są tam sprawiedliwi sprawiedliwością samego Boga. Jeśli miłosierdzia dostąpią, to są zbawieni, jak dobry łotr na krzyżu, który jako pierwszy dostąpił Bożego miłosierdzia. Jeśli zaś Boga oglądać będą, to są zbawieni, bo na tym świecie nikt Boga Ojca nie oglądał. Można jedynie zastanowić się nad tym, czy dla wszystkich jest takie samo zbawienie w spojrzeniu z zewnątrz, chociaż wszyscy będą szczęśliwi, gdyż każdy dostanie to, czego pragnął i żyć będzie w tym stanie swego zrealizowanego pragnienia szczęścia – wiecznie.
Kolejne dwa błogosławieństwa, wykraczają już poza własne ja, poza dążenie do zbawienia siebie. One już mają w sobie misyjność. Siódme mówi o wprowadzających pokój, na wzór Chrystusa – Księcia Pokoju, a więc będą też oni nazywani synami Bożymi. Ostatnie z błogosławieństw mówi o znoszeniu prześladowań tak naprawdę za głoszenie Ewangelii i oni otrzymają wielką nagrodę, ale o tym nie teraz.
Po tym dość długim wstępie, będącym krótkim podsumowaniem a zrazem przypomnieniem poprzednich tematów, zastanówmy się teraz nad szóstym błogosławieństwem: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Całe nasze dzieło w tym życiu polega, drogi bracie, na tym, aby oczy serca tak uleczyć, by mogły Boga oglądać – powiedzenie św. Augustyna.
            „Serce w tradycji biblijnej nie symbolizuje, jak np. w literaturze romantycznej wyłącznie uczuć. Można powiedzieć, że serce w antropologii biblijnej zastępuje po prostu człowieka. Poprzez to, co zawiera się w jego sercu, człowiek definiuje samego siebie, swoją istotę i tożsamość. Serce jest źródłem myśli i pragnień. W sercu rodzą się nowe plany i zamierzenia. Dlatego ludzie patrząc na to, co zewnętrzne, mogą się pomylić w ocenie postawy człowieka. Nie da się natomiast oszukać Boga, który patrzy na serce, jak to wyraźnie zostało sformułowane w pięknym opowiadaniu o wyborze Dawida na króla. Postawiono przed Samuelem siedmiu synów, najbardziej przystojnych, mających wygląd prawdziwych wojowników: Pan jednak rzekł do Samuela: «Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce» (1Sm 16,7). (Kazanie na Górze – ks. Zdzisław Pawłowski. Wykłady otwarte – Toruń – Seminarium).
            „Serce stanowi organ odczuwania, uczuć oraz dążenia. Jest ono tym, co najbardziej wewnętrzne w człowieku. Serce stanowi siedzibę właściwości duchowych. Z serca wywodzą się: odwaga, ale także jej zanikanie, wesołe usposobienie, radość smutek oraz ból, wyniosłość, skłonności, troska, współczucie, podnieta, pożądliwość. Z serca wywodzą się plany oraz zamierzenia. W sercu ma swe korzenie postawa religijno-obyczajowa. Serce jest zwrócone ku Bogu. Jednakże może ono usztywnić się, skamienieć, stać się niewrażliwe.
            Serce czyste, szczere, ma od wewnątrz określać człowieka, jego dążenia, mowę, czyny. Gdy zajrzymy do Psalmu 24, znajdujemy tam serce którego opis zbliżony jest niemalże do powyższego: Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek o rękach nieskalanych i o czystym sercu, który nie skłonił swej duszy ku marnościom i nie przysięgał fałszywie. Taki otrzyma błogosławieństwo od Pana i zapłatę od Boga, Zbawiciela swego (P 24,3-5). (Błogosławieni czystego serca – Joachim Gnilka, Communio 6/48, 1988 r.).
„…Czystość w rozumieniu Izraelitów, to stan wymagany do tego, by można było zbliżyć się do rzeczy świętych. Czystość ta miała nie tyle wymiar moralny (choć go nie wykluczała), ale była zdobywana poprzez określone obrzędy (obmycia ciała, oczyszczenie szat, ofiary przebłagalne). Ona decydowała o przydatności legalistycznej do uczestniczenia w kulcie lub w życiu codziennym świętej społeczności, była też zabezpieczeniem przed wpływem religii pogańskich. Izrael jednak często poprzestawał na zewnętrznym wymiarze czystości, dlatego prorocy przypominali, że chodzi nie o sam kult i składanie ofiar, ale o nienaganne życie i wewnętrzne nastawienie. Miłość Boża kieruje się ku sercom czystym (Ps 73,1). Jezus również przypominał, że Bogu nie tyle chodzi o czystość rytualną, że „nic co wchodzi z zewnątrz w człowieka, mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka.” (Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą – s. Martyna Kułak CSA – chcejezusa.pl).
Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym... Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7,14-15.21-23).
Komentując te słowa papież Franciszek mówi:
„Na czym w takim razie polega szczęście wypływające z czystego serca? Wychodząc od wymienionej przez Jezusa listy zła, czyniącego człowieka nieczystym, widzimy, że kwestia ta dotyczy szczególnie obszaru naszych relacji. Każdy z nas musi się nauczyć rozpoznawać, co może „zanieczyszczać” jego serce, musi ukształtować sobie prawe i wrażliwe sumienie, zdolne do „rozpoznania, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12,2). O ile potrzebna jest zdrowa troska o ochronę stworzenia, o czyste powietrze, wodę i żywność, to tym bardziej musimy strzec czystości tego, co jest najcenniejsze: naszych serc i naszych relacji. Ta „ludzka ekologia” pomoże nam oddychać czystym powietrzem, pochodzącym z rzeczy pięknych, z prawdziwej miłości, ze świętości” (Orędzie Papieża Franciszka na XXX Światowe Dni Młodzieży w 2015 roku – Watykan, 31 stycznia 2015 – wspomnienie św. Jana Bosko).
„Czystość [serca] jest przede wszystkim darem Boga. Chrystus dając się człowiekowi w sakramentach Kościoła zamieszkuje w sercu człowieka i rozjaśnia je «blaskiem Prawdy». Tylko ta Prawda, którą jest Jezus Chrystus zdolna jest oświecić rozum, oczyścić serce i ukształtować ludzką wolność. Bez zrozumienia i przyjęcia Prawdy gaśnie wiara. Człowiek traci widzenie sensu spraw i wydarzeń, a jego serce szuka nasycenia tam, gdzie go znaleźć nie może. Dlatego czystość serca to przede wszystkim czystość wiary.
Czystość serca bowiem przysposabia do widzenia Boga twarzą w twarz w wymiarach wiecznej szczęśliwości. Dzieje się tak dlatego, że już w życiu doczesnym ludzie czystego serca potrafią dostrzegać w całym stworzeniu to, co jest od Boga. Potrafią niejako odsłaniać Boską wartość, Boski wymiar, Boskie piękno wszystkiego, co stworzone. Błogosławieństwo z Kazania na Górze wskazuje nam niejako na całe bogactwo i całe piękno stworzenia i wzywa nas, abyśmy umieli odkrywać we wszystkim to, co od Boga pochodzi i to, co do Boga prowadzi. W konsekwencji człowiek cielesny i zmysłowy musi ustępować, musi robić miejsce w nas samych dla człowieka duchowego, uduchowionego. Jest to proces głęboki. Łączy się z wewnętrznym wysiłkiem. Wysiłek ten jednak, wsparty łaską Bożą, przynosi wspaniałe owoce.
            W ten sposób czystość serca jest [każdemu] człowiekowi zadana. Musi on stale podejmować trud opierania się siłom zła, tym działającym z zewnątrz i tym z wewnątrz – siłom, które chcą go od Boga oderwać. I tak w sercu ludzkim rozgrywa się nieustanna walka o prawdę i szczęście. Aby zwyciężyć w tej walce człowiek musi się zwrócić ku Chrystusowi. Może zwyciężyć tylko umocniony Jego mocą, mocą Jego Krzyża i Jego zmartwychwstania. Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste (Ps 51,12) – woła Psalmista, który świadomy jest swojej słabości i wie, że aby być sprawiedliwym wobec Boga, nie wystarczy sam ludzki wysiłek”. (Jan Paweł II, Homilia – Sandomierz, 12 czerwca 1999 r.).
            „Pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju ukazują nam wspaniałą szczęśliwość, do której jesteśmy powołani, a która polega na doskonałej jedności z Bogiem, z innymi, z przyrodą i z nami samymi. Swobodny dostęp do Boga, do bliskiego obcowania z Nim i do oglądania Go był obecny w Bożym planie wobec ludzkości od jej początków i sprawiał, że Boże światło przenikało prawdą i jasnością wszystkie ludzkie relacje. W tym stanie pierwotnej czystości nie było «masek», podstępów, powodów, aby kryć się jedni przed drugimi. Wszystko było przejrzyste i jasne.
            Kiedy kobieta i mężczyzna ulegają pokusie i zrywają relację ufnej więzi z Bogiem, wówczas w ludzką historię wchodzi grzech (por. Rdz 3). Natychmiast widoczne stają się tego konsekwencje także w ich stosunku do samych siebie, we wzajemnych relacjach i w relacji z przyrodą. A są one dramatyczne! Pierwotna czystość jest jakby skażona. Od tej pory nie jest już możliwy bezpośredni dostęp do obecności Boga. Pojawia się skłonność do ukrywania się, mężczyzna i kobieta muszą zasłonić swoją nagość. Pozbawieni światła, pochodzącego z wizji Pana, postrzegają otaczającą ich rzeczywistość w sposób wypaczony, krótkowzroczny. Wewnętrzna «busola», która nimi kierowała w poszukiwaniu szczęścia, traci swój punkt odniesienia, a pragnienie władzy, posiadania i żądza przyjemności za wszelką cenę prowadzą ich do otchłani smutku i niepokoju (Orędzie Papieża Franciszka na XXX Światowe Dni Młodzieży w 2015 roku – Watykan, 31 stycznia 2015 – wspomnienie św. Jana Bosko).
            Zatem czy w takim stanie nadają się do Królestwa niebieskiego? Czy bycie z nimi byłoby szczęściem?
            A jak jest z mną? Czy moje serce jest już na tyle czyste, abym mógł być obywatelem nieba i bez wstydu i lęku oglądać Boga? – Chyba jednak przede mną jeszcze długa droga pracy nad sobą, nad oczyszczeniem własnego serca.
            Jezu, Zbawicielu, proszę, pomóż mi i dalej przez życie prowadź Twoja drogą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz