TEMAT V
Miesiąc: STYCZEŃ 2017
BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY ŁAKNĄ I
PRAGNĄ SPRAWIEDLIWOŚCI, ALBOWIEM ONI BĘDĄ NASYCENI(Mt 5,6)
Co to znaczy pragnąć sprawiedliwości? Znaczy to pragnąć dobra w takim
rozumieniu, jak powiedział św. Jan Apostoł:Każdy, kto postępuje
sprawiedliwie, pochodzi od Niego (1J 2,29). Zatem człowiek sprawiedliwy, to człowiek, który stara się żyć według zasad
naszej wiary i pragnie też on, aby inni żyli podobnie. Doświadczenie jednak
uczy, że dopóki żyjemy, to tak do końca nie udaje się być sprawiedliwym, bo
zdarzają się różne grzechy w naszym życiu; grzechy, które ranią nie tylko nas,
ale także nasze otoczenie. Bóg usprawiedliwia nas w sakramencie pokuty, lub poprzez
sakrament namaszczenia chorych, ale niestety upadki się zdarzają.
Po tym życiu już zostaniemy
przemienieni do końca na wzór Chrystusa Zmartwychwstałego i zostanie spełnione
pragnienie sprawiedliwości tych, którzy rzeczywiście tego pragną.
„Warto przypomnieć, że w języku
biblijnym sprawiedliwość to cały porządek zbawczy będący darem Boga, w którym
jest miejsce dla każdego i w którym możliwe
jest dobre życie razem z innymi i dla innych. W dążeniu do władzy, posiadania i znaczenia istniejemy tylko dla siebie, przez siebie i z siebie, uznając innych za zbędnych i niepotrzebnych, a w skrajnych przypadkach – za śmiertelne zagrożenie. Sprawiedliwość zaś jest sposobem życia razem z innymi i dla innych, ale zarówno to razem z innymi, jak i dla innych jest niemożliwe bez Jezusa, bez Ewangelii i orędzia o Królestwie. Sprawiedliwość Boża obejmuje wszystkich we wspólnocie zaplanowanej przez Boga, ale dopóki jest choćby jeden nieszczęśliwy człowiek, to nie może być pełnej sprawiedliwości i musi istnieć ciągłe dążenie do niej. Jezus pragnął żarliwie owej sprawiedliwości i nie przeszedł obojętnie wobec żadnego człowieka nieszczęśliwego i będącego w potrzebie”. (Kazanie na Górze – ks. Zdzisław Pawłowski.Wykłady otwarte – Toruń – Seminarium).
jest dobre życie razem z innymi i dla innych. W dążeniu do władzy, posiadania i znaczenia istniejemy tylko dla siebie, przez siebie i z siebie, uznając innych za zbędnych i niepotrzebnych, a w skrajnych przypadkach – za śmiertelne zagrożenie. Sprawiedliwość zaś jest sposobem życia razem z innymi i dla innych, ale zarówno to razem z innymi, jak i dla innych jest niemożliwe bez Jezusa, bez Ewangelii i orędzia o Królestwie. Sprawiedliwość Boża obejmuje wszystkich we wspólnocie zaplanowanej przez Boga, ale dopóki jest choćby jeden nieszczęśliwy człowiek, to nie może być pełnej sprawiedliwości i musi istnieć ciągłe dążenie do niej. Jezus pragnął żarliwie owej sprawiedliwości i nie przeszedł obojętnie wobec żadnego człowieka nieszczęśliwego i będącego w potrzebie”. (Kazanie na Górze – ks. Zdzisław Pawłowski.Wykłady otwarte – Toruń – Seminarium).
„Łaknąć i
pragnąć sprawiedliwości oznacza gorące pragnienie życia według wartości
ewangelicznych…
Cierpienie i głód sprawiedliwości ma
w świetle Kazania na Górze wyrażać takie dążenie człowieka, którego zasadniczym
motorem życia nie jest stosowanie przemocy, lecz postawa pełna prostoty bez
obłudy, postawa poszukująca pokoju bez ucisku i gwałtu, postawa miłości i miłosierdzia. Tylko taki styl życia, który
potrafi przemienić je w znak sprzeciwu dla świata, może również przemówić
najpotężniejszym głosem – głosem ewangelicznego autentyzmu. Błogosławieństwa w
ogóle, a zwłaszcza błogosławieństwo „głodu sprawiedliwości” proponuje z
pewnością chrześcijaninowi twardy styl życia, wymagający wiele mocy ducha. Chrześcijanie będą często niewygodni i
krytykowani, mimo to mają oni odznaczać się pełnią dobroci, łagodności i
autentyczności.
Nie ulega wątpliwości, że biblijne
pojęcie sprawiedliwości jest przeciwstawne do świeckiego i prawniczego ujęcia
sprawiedliwości. Wyraża ono o wiele głębszą treść niż tylko prawniczą. Ci
wszyscy, o których mówi Pan w Kazaniu na Górze, to tacy, którzy łakną i pragną
sprawiedliwości nie tylko w sensie dobra naturalnego, lecz w znaczeniu
Królestwa Bożego. To tacy, którzy szukają najpierw Królestwa Bożego i Jego
sprawiedliwości. Wymagana przez Jezusa „lepsza sprawiedliwość” (Mt 5,20)
rezygnuje z własnego „słusznego prawa”. Chce nie tylko zaspokoić słuszne
pretensje drugiego, lecz ofiarnie przekracza ramy tego, co drugiemu z „prawa”
przysługuje. Postępuje nie według
ustaleń prawnych, lecz według przykładu samego Boga, który pełny jest miłości
miłosiernej. Sprawiedliwość Boża w świetle Pisma św. nie jest
sprawiedliwością karzącą względnie wynagradzającą według zasług, lecz jest ona postępowaniem Boga, działającym ponad winą i zasługą człowieka, Boga,
który obdarza człowieka swoją miłością i przebaczeniem.
To nowe
Prawo Chrystusowe, które wypełnia sprawiedliwość miłością i miłosierdziem, jest
Prawem i Normą Królestwa Bożego, często inną od tej, która kieruje
doczesnymi, świeckimi stosunkami między ludźmi”. (Głód sprawiedliwości – ks.
Paweł Góralczyk SAC, Communio, 5/59. 1990 r.).
„Można
by jednak stwierdzić, iż prawdziwą treścią i samym sednem Błogosławieństwa,
które ogłasza szczęśliwymi tych, którzy „łakną i pragną sprawiedliwości”, jest
jego odniesienie do realizacji planu Bożego, przy uprzednim skierowaniu się do
człowieka z wezwaniem, by był gotów na przyjęcie woli Bożej”. (Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości
– Joao
Lourenco OFM, Communio, 5/59. 1990 r.).Zatem widzimy, że poprzedni rok formacyjny
nieprzypadkowo był poświęcony problemom związanym z pełnieniem woli Bożej.
„Przyjęcie
tego błogosławieństwa wymaga zatem od człowieka autentycznego nawrócenia, za
pomocą którego spotka on w Jezusie „prawdziwy chleb” i „wodę, która gasi
pragnienie na zawsze”.
Wobec
tego, tak egzystencjalnego wyzwania, błogosławieństwo to stanowi jednak także
propozycję nadziei otwartej na przyszłość. Skoro bowiem „głód” i „pragnienie”
Boga są nienasycalne, powinny siłą rzeczy wzrastać ciągle w sercu wierzących,
nie mogąc być zaspokojone poprzez starania i zabiegi doczesne, ani tym bardziej
przez społeczeństwo, któremu się wydaje, że jest w stanie zaspokoić takie
pragnienia za pomocą dóbr materialnych. W tym też sensie możemy stwierdzić, że
głód i pragnienie, o których mówi błogosławieństwo, konkretyzują się w stałym
niepokoju człowieka i w jego trosce o realizację woli Boga – jako tej pełni, do
której został on wezwany. Nie chodzi więc tu o szczęście, które można łatwo i
szybko osiągnąć, a także już teraz nim się cieszyć, ale o takie szczęście,
które dopiero się zaczyna z chwilą, gdy człowiek angażuje się w budowę
Królestwa Bożego. Czuć się szczęśliwym ze wszystkimi, którzy „łakną i pragną
sprawiedliwości”, oznacza zatem: utrzymywać żywą w sercach ludzkich nadzieję na
świat nowy, zbudowany na Chrystusie zmartwychwstałym”. (Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości
– Joao
Lourenco OFM, Communio, 5/59. 1990 r.).
Św. Augustyn trafnie to wyraził w
słowach:
Niespokojne
jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu.
Tu znów warto skorzystać z ciekawych
opracowań z zamieszczonych w Internecie, aby na siłę nie tworzyć czegoś nowego,
jeśli inni już to przemyśleli i podzielili się swymi spostrzeżeniami, aby nie
próbować wyważać przysłowiowych otwartych drzwi.
Pragnienie sprawiedliwości,
silniejsze od prześladowań(Osiem Błogosławieństw – Jacek Święcicki – mateusz.pl).
„To, że w centrum
błogosławieństw znajdujemy właśnie sprawiedliwość, a nie miłość, może być
dla nas ogromnym zaskoczeniem. Sprawiedliwość kojarzy się nam
z przywróceniem porządku prawnego, którego sednem jest ukaranie winnych,
zadośćuczynienie skrzywdzonym i wynagrodzenie zasłużonych – a to nie
jest przecież coś, co stanowi istotę naszej więzi z Bogiem!
Tymczasem w języku biblijnym
„sprawiedliwość” nie ogranicza się jedynie do wypełniania przepisów Prawa
(czyli „litery” Przymierza), ale jest wyrazem zgodności z wolą Bożą. „Sprawiedliwy” (hebr. cadiq) to tyle
co „święty”, a nie tylko „wydający słuszne sądy” czy też nawet
„postępujący zgodnie z przykazaniami, tak że nie można mu niczego
zarzucić”. Natomiast sprawiedliwość Boga oznacza to, że jest On wierny temu, co
raz zawarł w porządku stworzenia oraz swoim obietnicom, które zapowiadają
to, co zamierza stworzyć. Bóg nigdy nie cofa ani raz ustalonego porządku, ani
swoich obietnic i wykonuje je w każdych okolicznościach, nawet tak
dramatycznych, jak upadek człowieka.
A zatem zwrot „łaknący
i pragnący sprawiedliwości” nie oznacza kogoś, kto gotów jest łapać
wszystkich możliwych przestępców, wytaczać im procesy sądowe i karać, ale
kogoś, kto w swoim życiu opiera się na Bożym ładzie i Bożych
obietnicach oraz oczekuje ich spełnienia nawet wbrew własnemu zdrowemu
rozsądkowi. A cóż jest tą obietnicą, jeśli nie dopuszczenie człowieka do
życia samego Boga? To właśnie w języku biblijnym nazywane jest „Bożą
sprawiedliwością”. Dlatego biblijny Mędrzec mówi:
„Ciebie znać
– oto sprawiedliwość doskonała; pojąć Twą moc – oto źródło
nieśmiertelności” (Mdr 15,3).
A umiłowany uczeń Jezusa dodaje:
„A obietnicą
tą, daną przez Niego samego, jest życie wieczne” (1 J 2,25).
Jest też oczywiste, że każdy, kto oczekuje z ufnością
spełnienia się w jego życiu tak wielkiej obietnicy, gotów jest też znieść
bardzo wiele, aby do jej realizacji doprowadzić. W szczególności gotów
jest także ponosić wszelkie prześladowania, łącznie z utratą życia.
Widać to już w Starym Testamencie, gdy w czasie powstania
machabejskiego jeden z męczonych prawowiernych Izraelitów tak mówi do
swojego dręczyciela:
„Lepiej jest nam, którzy giniemy
z ludzkich rąk, w Bogu pokładać nadzieję, że znów przez Niego
będziemy wskrzeszeni. Dla ciebie bowiem nie ma wskrzeszenia do życia” (2 Mch
7,14).
Męczeństwo jest ostatecznym
świadectwem tego, że poza obietnicami Bożej sprawiedliwości człowiek po prostu
przestaje być człowiekiem: lepiej jest
utracić życie niż żyć w niezgodzie z Bożymi obietnicami
i przykazaniami, których wypełnianie jest niezbędne, aby te obietnice
mogły się spełnić. Wyjaśnia to także paradoksalne zdanie Jezusa wypowiedziane
w nieco innych okolicznościach:
„Kto chce znaleźć swe życie, straci
je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10,39).
Pragnienie sprawiedliwości będzie
zaspokojone, jak mówi Jezus w czwartym błogosławieństwie. Ważne jednak jest to,
aby nie popaść w przesadę. Kiedyś jeden z członków naszego zgromadzenia CPPS
wyraził to w prostych słowach: Wszelka
przesada od diabła pochodzi.
Tę przesadę piętnował właśnie Jezus
u faryzeuszy. Cytowany wcześniej Jacek Święcki zauważa:
„Fałszywa sprawiedliwość, która
nienawidzi i zabija.
Wszystko to prowadzi do postawy,
która pozornie jest realizacją sprawiedliwości Bożej zawartej w przykazaniach,
zaś w rzeczywistości jest jej zaprzeczeniem. Ktoś, kto doszedł do
podobnego stanu, praktykuje przykazania nie dlatego, że ma do Boga zaufanie
i spodziewa się realizacji Jego obietnic w swym życiu, ale dlatego,
że traktuje przykazania jako „grę na punkty”, gdzie można zarówno sporo zyskać
jak też sporo stracić w zależności od wywiązywania się
z obowiązującego „regulaminu gry”. Faryzeusz wie, że za uiszczenie
dziesięciny z ziół polnych z pewnością należy się od Boga jakaś
„premia”, wzniesienie pięknego grobowca prorokowi z pewnością będzie
policzone jako „zasługa”, ale jak rozliczyć takie „abstrakcje” jak wiara czy
miłosierdzie?
Faryzeusz zatem nie łaknie ani nie
pragnie sprawiedliwości, bo ufa wyłącznie literze Prawa, a nie żywemu
Bogu, który daje obietnice i który niczego w zamian nie żąda od
człowieka oprócz ufności. On tylko pragnie „być w porządku” i dostać
należną nagrodę, ale nie jest skłonny na narażenie się na prześladowania
w imię spełnienia się obietnicy, która nie polegałaby na precyzyjnie
spisanej umowie typu „jak ja dam Bogu to, to w zamian Bóg da mi tamto”.
Jest to
religijność, która głosi, że nie jest ważne, co się kryje w ludzkim sercu,
ważne jest tylko to, czy człowiek czyni wobec Boga i bliźniego to, co
zgodnie z Przymierzem ma czynić.Ludzi, którzy ją stosują w swym życiu
Jezus nie interesuje, bo przecież sam nie przestrzegał litery Prawa zbyt
skrupulatnie – czyż nie zrywał kłosów w szabat i nie lekceważył
rytualnych obmyć rąk? – więc jaki tam z Niego może być wzór i pomoc?
A Jego zbawienie, którego istotą jest wewnętrzna przemiana serca, nie może
budzić zainteresowania kogoś, dla kogo sprowadza się ono do osadzenia
w jakimś „raju”, gdzie sączy się przez słomkę smaczne drinki,
a usłużny anioł wachluje i odgania insekty.
Ależ po co mi to wszystko – może
powiedzieć każdy podobnie myślący „wierzący” – skoro ja tak bardzo wyćwiczyłem
się w przestrzeganiu Prawa, że nawet najmniejsze przykazanie nie sprawia
mi już problemu? A skoro jestem w tym taki dobry, to Pan Bóg nie będzie
miał innego wyjścia, jak tylko wywiązać się z uprzednio zawartego
„kontraktu” i wypłacić mi moją „wygraną”, i to bez żadnej Pana
Jezusowej łaski!
W efekcie Jezus zaczyna drażnić, bo
uzależnia zbawienie nie od tego, co człowiek na zewnątrz czyni, ale od tego,
z jakiej wewnętrznej dyspozycji serca te czyny wynikają. A ponieważ
nikt nie jest w stanie stać się „sam z siebie” innym niż jest
w rzeczywistości, Jezus zaczyna być nienawidzony, podobnie jak ongiś
prorocy, którzy jeszcze przed Nim głosili Izraelowi podobne rzeczy.
Po Jezusie
zaczyna się nienawidzić ludzi, którzy, mocą Jego łaski, upodobniają się do
Niego i kroczą ścieżką Błogosławieństw, bo stanowią oni wyzwanie dla
dominującej religijności formalno – kontraktowej. A od
nienawiści do morderstwa jest już tylko krok”. (Mt 10,39) (Osiem Błogosławieństw – Jacek
Święcicki – mateusz.pl).
Zapewne z
nami nie jest aż tak źle byśmy mieli dopuścić się morderstwa odbierając mu
życie. Czy jednak nigdy nie byliśmy powodem innej, duchowej śmierci kogoś, kto
jeszcze nie był ugruntowany w wierze?
Czy nigdy
nie byliśmy powodem zniechęcenia kogoś, kto nawracając się szukał wspólnoty np.
Wspólnoty Krwi Chrystusa, aby razem kształtować siebie na wzór Chrystusa ku
świętości?
Czy nie
popadamy w zbytni formalizm zapominając o ostatecznym celu do jakiego zmierzamy
zmotywowani przykładem św. Kaspra del Bufalo, aby żadna kropla Krwi Chrystusa nie była przelana daremnie; tzn. aby
jak najwięcej ludzi było zbawionych dzięki odkupieńczej Krwi Chrystusa
przelanej dla naszego zbawienia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz