Wstęp
Kontynuując nasze rozważania nad tajemnicami
przelania Krwi przez Jezusa i naszym dziękczynieniem za nie, dziś zatrzymamy
się nad kolejną tajemnicą: „Przelania
Krwi na Drodze Krzyżowej” Rozważając drogę Jezusa na Golgotę i dźwiganie
krzyża, chcemy dziękować Mu za wysiłek, jaki podjął dla zbawienia każdego z
nas.
Ewangeliści opisują drogę krzyżową w bardzo krótkich
tekstach:
1.Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano.
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19 16-17)
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19 16-17)
2.A
gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i
odprowadzili Go na ukrzyżowanie. Wychodząc spotkali pewnego
człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki.
(Mt 27 31-33)
Rozpoczynamy podróż z Jezusem. Jest to już ostatnia
droga naszego Pana. Jakże inna jest ta droga od wszystkich wcześniejszych.
Otóż, przypominamy sobie jak Jezus obchodził całą Galileę, aby głosić dobrą
nowinę o zbawieniu. Na potwierdzenie swoich słów czynił wielkie rzeczy na
oczach tłumów, które lgnęły do Niego. Uzdrawiał chorych, przywracał wzrok
ociemniałym, uwalniał opętanych, wskrzeszał umarłych, rozmnażał chleb, uciszał
burze.
A teraz…. Idzie ulicami Jerozolimy zupełnie
bezsilny. Umęczony aresztowaniem, nocnym uwięzieniem, procesem, biczowaniem,
ukoronowaniem cierniem, wyszydzeniem…. Niesie krzyż.
Krzyż
Krzyż po karze palenia żywcem był karą
najokrutniejszą. Był haniebną karą przeznaczoną dla niewolników lub tych,
którzy nie byli rzymskimi obywatelami.
Wiedza o wyglądzie krzyża (czy tylko belka
poprzeczna, czy cały krzyż) dźwiganego przez Jezusa nie wnosi niczego
istotnego. Istotniejsze jest to, „z
czego był zrobiony”. Jeżeli wiem, co jest moim krzyżem, rozumiem o jaką materię
chodzi Nie jest ważne, jaka była forma krzyża, który
uciskała Jego ramiona pocięte uderzeniami bicza. Był „symbolem”
ciężaru, jaki przygniatał Mu serce. W duszy Jezusa skumulował się ból
wszystkich ludzi. Na jego krzyżu zawisł ciężar nie do zniesienia, ciężar
milionów innych krzyży. W tym ciężar mojego krzyża… Krzyż jest „sakramentem” ludzkiego cierpienia,
który Bóg przyjmuje, który zakłada z miłości na swoje ramiona.
W krzyżu Chrystusa nic nie zostaje pominięte. Jest
tam lament pokrzywdzonego, tragedia zwalnianego z pracy, głód milionów dzieci,
męka chorego na raka, wstyd porzuconej, ból fizyczny, udręki moralne…
Golgota
Kara wymagała, aby skazaniec przeszedł przez
miasto, by w ten sposób stało się to surową przestrogą dla innych i żeby doznał
upokorzenia, szyderstw i bicia.
Nazwa Golgota ( w języku aramejskim – Gulgultha) oznacza czaszkę. Trudno
określić dlaczego. Benoit (jeden z cenionych naukowców studiujący opis Męki
Pańskiej) tłumaczy: „Dlaczego to miejsce otrzymało taką nazwę? Może dlatego,
gdyż ścinano tam głowy skazańców. Istnieje również legenda, według której
leżała tam czaszka Adama; kaplica przy Grobie Pańskim wzięła nazwę z tej
legendy. Krew Chrystusa miała spłynąć na
głowę Adama, stąd wzięła się czaszka prezentowana u stóp naszych krzyży. To
jest z pewnością tylko legenda. Choć z historycznego punktu widzenia jest to
czysta imaginacja, to z teologicznego jest to cudowna prawda – Krew Chrystusa,
nowego Adama, oczyściła pierwszego Adama.” Inni natomiast uważają, że nazwa
pochodzi od kształtu góry, który wyraźnie przypomina czaszkę.
Słabość
W opisie drogi krzyżowej u Św. Marka (15,22) znajdujemy
wyrażenie „przyprowadzili Go” pozwala nam się domyślać, że
Jezus nie mógł już sam iść. Jeśli wczytamy się w tekst św. Mateusza, to Szymon przymuszony
na pewnym etapie drogi Jezusa, nie tylko pomagał nieść krzyż, ale niósł go sam.
Prawdopodobnie dlatego, że Jezus wycieńczony nie był już w stanie go dźwigać.
Wydaje się jakby Jezus stracił całą swoją moc.
Kilka dni temu wkraczał tryumfalnie do świętego miasta a wszyscy krzyczeli:
„Hosanna Synowi Dawida!” a teraz, kilka godzin temu ci sami ludzie zaciągnęli
Go przed rzymski trybunał i krzycząc: „na krzyż z Nim!” wymusili na Piłacie wyrok
śmierci.
Dlaczego
Jezus nie okazał swojej boskiej mocy, którą do tej pory eksponował?
Dlaczego
ruszył w tę ostatnią drogę odarty z nadprzyrodzonej mocy Boga?
Co Jezus
nam pokazuje przez swoją słabość w niesieniu krzyża?
Co
mogę zobaczyć na drodze krzyżowej?
Rozważając drogę krzyżową Jezusa, dziękując Mu za
Krew przelaną dla naszego zbawienia, możemy zatrzymać się przy wielu stacjach
Drogi Krzyżowej, zastanawiając się, co każda z nich mówi do mnie osobiście, na
co Jezus wskazuje, abyśmy Go naśladowali. W naszych rozważaniach w tym temacie,
zauważmy Jego słabość i wierność.
Znamy zapewne słowa św. Pawła Apostoła, który
pisze, jak Pan powiedział do niego: „Wystarczy
ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9)
Co oznaczają te słowa? Jezus chciał nam na drodze krzyżowej wskazać jak iść przez życie, aby
być zawsze szczęśliwym. Nawet wtedy, kiedy pozornie wszystko jest przeciwko nam
i piętrzą się same trudności.
Kluczem do sukcesu jest życie w prawdzie. My bardzo często udajemy przed sobą i przed
innymi a również i przed samym Panem Bogiem, że jesteśmy lepsi i silniejsi niż
to w rzeczywistości bywa. Zakładamy różnego rodzaju maski, aby nie obnażyć naszej
słabości i bezsilności. A Jezus robi odwrotnie. Idąc na Golgotę ukazuje się
naszym oczom słaby i bezsilny. Nie niesie swego krzyża szybko i bez cienia
zmęczenia. Wręcz przeciwnie – upada po trzykroć, wreszcie nie jest w stanie go
nieść zupełnie. Robi to w tym celu, żeby
nam ukazać moc bezsilności, która zanurzona jest w Boskiej Wszechmocy. Wielokrotnie Jezus nauczał, że to nie On działa
tylko Ojciec Jego. I teraz to udowadnia. Podczas drogi krzyżowej Jezus czerpie
siłę nie z siebie, sam jest strzępem pokrwawionego ciała. On oddaje się
zupełnie Ojcu i dlatego ma siłę wstać i iść dalej. Jest wierny decyzji, którą
powziął w Ogrójcu, aby wypełnić wolę Ojca.
1. Patrzyliśmy
wszyscy na ostatnie lata życia świętego Jana
Pawła II . Wydawałoby się, że chory i bardzo słaby nie jest zdolny do
prowadzenia Kościoła. Niektórzy proponowali mu abdykowanie. On jednak nie
zrezygnował i dzięki temu był prawdziwym uczniem i naśladowcą Chrystusa. Zaświadczył wobec całego świata o mocy
Bożej ukazując swoją bezsilność i bezradność.
Każdy z nas na pewnym etapie swojego życia widzi
jak marne są owoce jego wysiłków, kiedy polega się tylko na sobie. Niektórzy
pragną uciec przed tą prawdą i udają siłaczy. Niestety taka postawa prowadzi do
frustracji, rozgoryczenia a często i cynizmu. Tylko człowiek, który uznaje
swoją słabość, wie, że zdolny jest do największych grzechów i dlatego oddaje
się całkowicie Bogu. Taki człowiek potrafi zdobywać najwyższe „szczyty”. Cała
jego moc jest w Bogu, a Ten jest Wszechmocny. To niesamowita tajemnica.
Naśladowanie
Jezusa
W czternastym rozdziale Ewangelii św. Łukasza
znajdujemy takie słowa Jezusa: «Jeśli
kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i
dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim
uczniem.” ( Łk 14, 26-27)
W tych słowach Jezus nie namawia nas do nienawiści,
lecz ukazuje, jak ważne jest podejmowanie na drodze swojego życia trudów
związanych z głoszeniem Ewangelii. Nie można bowiem być naśladowcą Jezusa nie
podejmując lub unikając codziennego krzyża. Jezus nie tylko w ten sposób
nauczał, lecz całą swoją naukę potwierdził przykładem swego życia. W tajemnicy przelania
Krwi Chrystusa na drodze krzyżowej rozważamy właśnie tę Jego wierność.
2. W telewizji
internetowej „Boska TV” w Wielkim Poście 2014 roku ukazały się
wypowiedzi/świadectwa różnych ludzi w cyklu „Moja droga krzyżowa”(1) W jednym ze świadectw o. Paweł Krupa OP opowiada,
jakie były jego drogi krzyżowe, które odprawiał od dzieciństwa, rozważania,
które pisał, ale również jak doświadczył jej osobiście
„W pewnym czasie bardzo mocno się zakochałem –
i tym razem nie był to Pan Bóg. Bardzo mocno to przeżywałem…. Byłem przekonany,
że osoba ta nie powinna nawet o tym wiedzieć. Zasadniczo, ja zakonnik, w
dodatku spowiednik tej osoby, w tej sytuacji, jedyne, co mogę zrobić „ze strony mojego zakochania, mojego pragnienia” – to
mogę umrzeć. To wcale nie było przyjemne . Siedziałem po nocy, rozmyślałem,
okropnie wściekły na wszystko, łącznie z Panem Bogiem – że nie ma innej drogi,
że nie ma innej rady…. Dlaczego inni mogą a ja nie mogę….?!
I wtedy zobaczyłem
Pana Jezusa na krzyżu (to nie była żadna wizja…) jak wisi, taki przybity i
nagle zrozumiałem, że On umarł z
miłości! Tu nie jest najważniejsza kwestia wyrównania rachunków, zapłacenia
długu Bogu Ojcu, ale chodzi o miłość. Chrystus
po prostu nie ma innej drogi, nie ma innej możliwości, żeby powiedzieć, że nas
kocha. Kocha – po prostu… Zrozumiałem, że to była jedyna droga, żeby nam
powiedzieć że nas kocha! Kiedy patrzę na
drogę krzyżową, widzę tam
nieprawdopodobną miłość. I rozumiem, że On nie miał innej drogi, że to była
absolutnie jedyna i właśnie ta, którą należało podjąć.”
Nadziei dodaje nam myśl,
że skoro Bóg dopuścił na nas krzyż, to sam doda nam siły w jego niesieniu. W
Starym Testamencie znajdujemy słowa: „Nie złamie
trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku. (Iz 42,3) To słowa otuchy dla nas. Bóg potrafi zdziałać cuda w człowieku, który otwiera swoje serce na działanie Boga. Ale to serce otwiera się żyjąc w pokorze, uznając prawdę na temat swojej słabości. Ktoś, kto nie widzi swoich wad i grzechów nie jest w stanie przyjąć łaski od Boga. Dlatego najczęściej Bóg tworzy na najmarniejszym materiale. Im bardziej jesteśmy świadomi własnej słabości tym bardziej Bóg może działać w nas.
nie zagasi knotka o nikłym płomyku. (Iz 42,3) To słowa otuchy dla nas. Bóg potrafi zdziałać cuda w człowieku, który otwiera swoje serce na działanie Boga. Ale to serce otwiera się żyjąc w pokorze, uznając prawdę na temat swojej słabości. Ktoś, kto nie widzi swoich wad i grzechów nie jest w stanie przyjąć łaski od Boga. Dlatego najczęściej Bóg tworzy na najmarniejszym materiale. Im bardziej jesteśmy świadomi własnej słabości tym bardziej Bóg może działać w nas.
Jezus zaprasza nas na swoją drogę krzyżową.
Zaprasza do podjęcia trudów naszego codziennego życia. Nie jest to droga, którą
musimy iść sami. Wcześniej, przed nami tą drogą przeszedł On sam i pokazał nam
którędy powinniśmy iść.
Podobnie jak w górach są oszlakowane drogi, tak i w
naszym życiu jest jeden bardzo trudny, ale najciekawszy i najowocniejszy szlak.
Jest to szlak zaznaczony na czerwono – Krwią Chrystusa. Szlak, który prowadzi
przez niziny prawdy o swojej słabości i wyżyny prawdy o wielkiej mocy Boga,
który chce nam pomagać. On będzie naszym prowiantem i naszym najlepszym towarzyszem
w drodze. Obyśmy chcieli wejść na ten szlak.
- Idź do kaplicy, przed Jezusa Obecnego w
Najświętszym Sakramencie lub ukrytego w tabernakulum, pomyśl o Twojej
drodze życia, o trudnościach na niej, o upadkach, o Twojej słabości i
podziękuj Mu za to wszystko. Wyobraź sobie, że w największych Twoich problemach
i trudnościach Jezus był przy Tobie. Przytul się do Niego i powiedz Mu, że
Go kochasz… On tak bardzo tego pragnie!
- Jeśli
możesz, podziel się z innymi Twoim świadectwem życia, w którym widać Boże
działanie w sytuacji, gdy przyznajesz się do swojej słabości i bezradności
i powierzasz ją Bogu.
- Dziękujmy
na modlitwie za trudności naszego powołania – w małżeństwie, w rodzinie,
do Wspólnoty, bycia animatorem i in. - i prośmy o wytrwanie w wierności.
Literatura:
Alessadro Pronzato –
„Różaniec rozważania” Wydawnictwo Salwator Kraków 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz