Ks. Bogusław Witkowski cpps
1.Doświadczenie o Krwi Chrystusa, świadectwa
Krew Chrystusa Zmartwychwstałego w umierających
Opowiada Matka Teresa z Kalkuty:
„Przypominam sobie, że na
początku mej pracy zachorowałam i miałam bardzo wysoką gorączkę. Stanęłam przed
św. Piotrem, który powiedział: „Wracaj, w niebie nie ma opuszczonych”.
Rozgniewałam się na niego i odrzekłam: „Dobrze, to ja Tobie napełnię raj
opuszczonymi, będziesz ich tam miał”. Pięknie jest patrzeć, z jaką godnością
umierają ci cudowni ludzie. Pewien człowiek, którego zebrałam z rynsztoku do
domu, by tam mógł spokojnie umrzeć, powiedział mi: „Żyłem wprawdzie na ulicy
jak zwierzę, ale umrzeć chcę jak anioł – kochany i pielęgnowany”. A później
kiedy już usunęliśmy z jego ciała wszystkie robaki, uśmiechną się szeroko:
„Siostro, idę do domu, do Boga” – i umarł. Było dla mnie czymś wspaniałym
widzieć wielkość tego człowieka, który nikogo o nic nie oskarżał, który nie
mówił, że inni mają lepiej. „Jak anioł” – to jest wielkość ludzi, którzy są
duchowo bogaci, nawet gdy materialnie biedni” [1]
-
Ruch
Hospicyjny (nie tylko Łabuńki)
Chcemy
zastanowić się nad świętością i tajemnicą śmierci w kontekście Pisma św. i
refleksji teologów .[2] Pismo św. mówi: „Wszyscy umrzemy z pewnością,
i jesteśmy jak woda rozlana po ziemi, której już zebrać niepodobna”.[3]
Razem z umierającymi teraz stanowimy
jedno, „my”. Oznacza to prawdę, że tak jak jemu, tak samo i mnie, trzeba będzie
umrzeć. Przeżywam śmierć moją w przyszłości, w aktualnej śmierci mojego
bliźniego. Więcej. Im bardziej umierający jest mi bliski, ukochany, tym silniej
i boleśniej uświadamiam sobie moją śmiertelność, nicość. Przez miłość zaczynam
umierać w śmierci bliźniego. Jest związek pomiędzy śmiercią a miłością
(thanatos i agape). E. Hemigway we
wstępie” Komu bije dzwon” pisze: „Żaden człowiek nie jest samotną wyspą ; każdy
stanowi ułamek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi,
Europa będzie pomniejszona(...). Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie,
albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj komu bije dzwon;
bije on tobie...”
Naturalną reakcją na fakt śmierci jest lęk, wobec którego na różny
sposób reaguje współczesny człowiek wierzący i niewierzący. Dość często lęk ten
jest tłumiony i spychany w podświadomość. „Śmierć to nie ja, ona mnie nie
dotyczy, umierają inni nie ja”. Inni znowu „śmieją się” ze śmierci wierząc w
swoją siłę, w moc ciała i umysłu ludzkiego. Trzecią postawą może być
obojętność, apatia wobec śmierci. Liczy się „teraz”, aby przeżyć obecną chwilę
przyjemnie. Postawa chrześcijańska wobec śmierci to cierpliwe i pełne pokory
przezwyciężenie lęku poprzez postawę żywej nadziei. Można
w ciągu życia odgrywać różne role aktorskie. W chwili śmierci to się nie udaje.
Tu człowiek gra samego siebie bez maski, bez pozy, tu sprawdza się wiara, nadzieja
i miłość człowieka. I
I I.
Jak się przygotować dobrze do faktu śmierci fizycznej?
Myślę, że najbardziej przez umieranie duchowe. Wg św. Pawła jest to
„umieranie dla grzechu”[4].
Wstępem do niego jest Sakrament Chrztu św. Istotą śmierci duchowej jest to „aby
dawny nasz człowiek(stary) został razem z Chrystusem ukrzyżowany”.[5]
Dlatego św. Paweł nawołuje do umartwienia[6].
Chrześcijanin nie może w swoim życiu ulegać tendencjom współczesnego świata,
nie może pomijać refleksji o śmierci i życiu pozagrobowym. Szczególnie też nie
ma prawa osądzać losu człowieka umierającego, jego losu na wieczność.
Współczesna teologia świadoma swojej własnej nędzy stwierdza, że śmierć
pozostaje zawsze tajemnicą, że dopiero nasza śmierć, będzie dla nas pełnym
rozwiązaniem owej tajemnicy. Wspomniałem już wcześniej, że człowiek nie chce
dopuszczać do siebie myśli o własnej śmierci, nie chce myśleć, ani mówić o
niej. Z drugiej strony jeśli już dopuszcza tę myśl to czyni to w atmosferze
rezygnacji i tragicznego lęku. Taka reakcja nie jest ludzka i chrześcijańska. Takim jestem chrześcijaninem, jaki mam
stosunek do śmierci. Ponieważ rozum nasz pyta dlaczego śmierć? A wiara
szuka zrozumienia spójrzmy teraz do Pisma świętego, by tam szukać
odpowiedzi.
II Śmierć jako uczestnictwo w śmierci Chrystusa i Jego Zmartwychwstaniu
Chrystus
w rozmowie z saduceuszami mówi:” Bóg nie jest Bogiem zmarłych, lecz żywych;
wszyscy bowiem dla Niego żyją”[7].
„ Bóg Żywych” stworzył człowieka do życia i obdarzył nieśmiertelnością. Księga
Mądrości mówi: Bóg śmierci nie uczynił, weszła ona przez zawiść diabła[8].
Wobec tego możemy powiedzieć, że śmierć jest konsekwencją grzechu i
manifestacją „zwycięstwa” szatana. W ujęciu św. Pawła tajemnica śmierci jest
połączona z grzechem pierworodnym i Jezusowym Odkupieniem. Każdy człowiek
rodzący się tutaj na ziemi jest obarczony grzechami i skazany na śmierć stąd
też „przemija jak cień”.[9]
Chrystus natomiast nie podlega w swoim człowieczeństwie grzechowi i poddaje się
dobrowolnie pod panowanie śmierci, przyjmując ją świadomie w duchu miłości.[10]
Stąd też: „ Jak w Adamie umierają
(wszyscy) tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni.[11] Odejście
człowieka z tej ziemi, które jest
uczestnictwem w śmierci Chrystusa, staje się uczestnictwem w Jego
Zmartwychwstaniu. Dla osoby wierzącej śmierć staje się momentem bardzo ważnym,
jest punktem kulminacyjnym w życiu człowieka, bo w niej i przez nią człowiek
uczestniczy w sposób istotny w dziele zbawczym Chrystusa. Dla członków
Wspólnoty Krwi Chrystusa oznacza to ofiarowanie Krwi Chrystusa obecnej w każdym
człowieku umierającym, w każdym
cierpieniu, bólu, samotności, czy odrzuceniu chorego. Ofiarować ozn.
wierzyć, że śmierć i cierpienie ma sens, to
połączyć swoje cierpienia z
Chrystusem, który może je przemienić w
miłość, to pamiętać, że w każdym człowieku, który prawdziwie wierzy, umiera
Chrystus, a w każdym umieraniu zawiera się Jego śmierć. My umieramy razem z Nim,
a On z nami. „Razem z Chrystusem zostałem przybity do Krzyża”.[12]
III Śmierć jako na rozstrzygające spotkanie z Chrystusem
Według nauki chrześcijańskiej człowiek tu na ziemi „nie jest w pełni
sobą”, bo jest jako „homo viator”, w drodze, bo nieustannie „staje się”
człowiekiem, coraz to doskonalszym. Ciągle żyje „przed sobą”, „poza sobą” będąc
w ciągłym napięciu między tym co jest , a tym co będzie. Przez to napięcie
człowiek nie realizuje w pełni siebie. Realizacja ta następuje dopiero w chwili
umierania, gdy doczesność osoby ludzkiej nie ma już przed sobą „jutra”, lecz
tylko ponadczasowe dzisiaj”. W tym
momencie dokonuje się nowe „narodzenie” do nowego życia,[13]a
człowiek dochodzi do stanu pełnej wolności[14]
i doskonałej świadomości, ma możliwość dokonać w pełni osobowy akt ludzki. W
fakcie śmierci człowiek obejmuje jednym aktem poznania i chcenia całe swoje
życie, cały świat jako całość, wkracza w świat przeniknięty Chrystusem, staje
przed PANEM, nie może GO ominąć, lecz musi spojrzeć w JEGO OBLICZE. Po raz
pierwszy i ostatni człowiek ma możliwość w stanie tak pełnej wolności i
świadomości, podjąć ostateczną decyzję rozstrzygającą o jego wiecznym losie.
Dla tych, którzy dotąd nie mieli okazji spotkać się z Chrystusem moment śmierci
jest ku temu okazją. Teraz następuje spotkanie, poznanie Go i zajęcie
odpowiedniej postawy.[15]
A zatem wszystkie drogi człowieka, czy chce , czy nie prowadzą do Chrystusa. W
chwili śmierci pozostają tylko dwaj Chrystus i człowiek, wszystko przemija.
Chrystus jako Bóg-Miłość w uwielbionym człowieczeństwie. Człowiek w pełni
wolności i świadomości decydujący o swojej wieczności. W życiu doczesnym było
trzecie rozwiązanie, tutaj są tylko dwa:
za Chrystusem, lub przeciw Chrystusowi; Tak dla Chrystusa, które równa się
niebo, albo nie dla Chrystusa, które równa się piekło.
IV Śmierć jako sąd szczegółowy.
Ta osobowa, czyli świadoma i wolna decyzja człowieka, ostateczna i
nieodwołalna jest równocześnie samym sądem. Człowiek sam osądza siebie na
wieczność. I to nazywamy sądem szczegółowym w chwili śmierci. Nikt nie będzie
potępiony, bo tak chciał przypadek, nie dokona się to dopóki sam człowiek jako
osoba nie podejmie decyzji przeciwko Bogu. Podobnie też, nikt z powodu zbiegu
okoliczności takich a nie innych nie zostanie zbawiony. Może warto teraz
zapytać; Jaka jest relacja pomiędzy
decyzją rozstrzygającą o wieczności człowieka a dotychczasowym życiem
człowieka? Czy to jest obojętne jak żyję teraz, jak decyduję, jakie
wybieram wartości, a może jest jakiś wpływ tego „teraz” mojego życia na moment
śmierci, tej mojej śmierci? Otóż tak,
bardzo ważną rolę odgrywają moje doczesne decyzje, wolne i świadome na decyzję
ostateczną w chwili śmierci. To co się dokona w sposób doskonały w momencie
śmierci(decyzja wieczna) musi się zacząć dokonywać w sposób niedoskonały tutaj.[16]
Jeżeli teraz na tej ziemi „umysłem pogrążeni w mroku”[17]
staramy się wybierać Prawdę i Dobro, to tam w pełni światła i wolności z
pewnością opowiemy się za Tym, który nazwał siebie Światłością i Prawdą.[18]
Jeżeli opowiadam się za Jezusem w tym życiu to wzrasta realna szansa na
właściwy wybór i moje zbawienie w chwili śmierci. Ale i odwrotnie. Jeśli
człowiek przez całe życie opowiadał się przeciw Chrystusowi(przeciw swemu
sumieniu), to kto może zagwarantować, że w końcu uda mu się obalić
dotychczasową linię życia. Myślę także, że człowiek umierający w takiej
sytuacji aby dokonać właściwego wyboru i zostać zbawionym potrzebuje
szczególnej łaski, która pozwoli mu opowiedzieć się za Bogiem. Tę łaskę może
ktoś dla niego wymodlić, ale jaka jest pewność? Dlatego nasuwa się bardzo
konkretny wniosek. Niech nasze życie „zapracowuje” na wieczność, tzn. zawsze
dokonujmy wyborów zgodnych z naszym zdrowym sumieniem, bo bardzo ważną rolę
odgrywają Twoje doczesne decyzje, wolne i świadome w relacji do decyzji
ostatecznej w chwili śmierci.
[1] Matka Teresa z Kalkuty.,
Księga Świętych, Wydawnictwo „M”, Kraków 2002 s. 42-43.
[2] Oparłem się na: R.
Rogowski., Światłość i Tajemnica, Katowice 1986 s.343-359.
[3] 2 Sm 14,14
[4] Rz 6,2
[5]Por. Rz 6,6; Ga 5,24.
[6] Zob. Rz 6, 11
[7] Łk 20,38; Mt 22,32; Mk
12,18-27
[8] Por. Mdr 2,24
[9] Ps 39,7
[10] Por. J 15,13; Rz 5,8
[11] 1 Kor 15,22; Por. Rz
5,17-21; Rz 6 4-5; 1 Kor 15,21.
[12] Ga 2,19
[13] Zob. Rz 6,4
[14] Zob. Rz 7,15;19. Na ziemi
nie ma pełnej wolności. Pełnia wolności jest dopiero w Obliczu
Chrystusa.(Przypis autora artykułu)
[15] Zob. Mk 16.16; J 3,18;
5,24; Hbr 11,6; KK 14; DM 7; BF I, 52;
[16] Zob. Rz 7,19
[17] Ef 4,18
[18] Zob. J 8,12; 14,6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz