niedziela, 14 kwietnia 2002

Krwi Chrystusa, otucho umierających



Ks. Bogusław Witkowski cpps
Ruch Hospicyjny
Krwi Chrystusa, Otucho Umierających
W Statutach Generalnych Wspólnoty Krwi Chrystusa w punkcie 11 czytamy: „W duchu dyspozycyjności i otwartości współpracujemy indywidualnie lub grupowo z każdą inicjatywą, która w Kościele lub społeczności świeckiej działa na korzyść życia i godności ludzkiej, odkupionej przez Jezusa «wielką ceną» (1 Kor 6,20).
Natomiast Statuty Regionu Polskiego nr 11 precyzują jeszcze bardziej: „Wspólnota Krwi Chrystusa walczy o szacunek dla godności każdego człowieka, od pierwszego do ostatniego momentu życia, bo wszyscy są odkupieni Krwią Chrystusa. Przez modlitwę, przykład własnego życia i konkretną pomoc chce dać swój wkład w uleczenie chorób społeczeństwa (aborcja, uzależnienia, eutanazja)”. Tak więc wiemy już co czynić, aby zatrzymać, aby przeciwstawić się „kulturze śmierci”. Mamy najpierw modlić się o zatrzymanie tego co złe w świecie, o nawrócenie ludzi żyjących tak, jakby Boga i Jego przykazań nie było. Mamy także dawać dobry przykład własnym życiem. Troszczyć się o rozwój życia Bożego w sobie i nigdy nie popierać tego, co zagraża życiu u jego początku i u kresu. Mamy także włączyć się w konkretną pomoc. Polegać to może na zaangażowaniu się w ruch hospicyjny lub wolontariat. Wobec narastającego, również w Polsce, problemu eutanazji, widzę następujące sposoby przeciwdziałania jej. Po pierwsze: Ewangelizacja, którą powinien prowadzić Kościół przez misje ludowe, rekolekcje, dni skupienia, inne spotkania, w których będą głoszone wartości chrześcijańskie, promujące właściwą godność osoby ludzkiej jako obrazu Boga. Po drugie: Rozwój Ruchu Hospicyjnego, który przeciwdziała mentalności „śmierci z litości” i miłości egoistycznej. Po trzecie: Rozwój wolontariatu, aby przeciwdziałać ludzkiej samotności i depresji. Ewangelizacja miałaby prowadzić do pogłębiania oraz budzenia nowej wiary wśród ochrzczonych, a wśród
niewierzących do nawrócenia od tej drogi do prawdziwej żywej wiary. Czym jest ta żywa wiara?
Zagraża nam ochrzczonym, zapracowanym ludziom powierzchowna wiara, która polegać może tylko na unikaniu grzechów. „Wiara w ujęciu Chrystusa... obejmuje całego człowieka, całe jego życie, jego wolę, rozum, uczucia, działania i doznania. W takim ujęciu składać się może ona z trzech czynników:
1. Bóg Jest (Nie wolno się na tym czynniku zatrzymać, lecz rozwijać swoją wiarę w kierunku zaufania Bogu i posłuszeństwa wierze). W Jk 2,19 czytamy: Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz i złe duchy wierzą i drżą.
2. Zawierzenia Bogu (nadziei zbawienia), Mt 15, 21-28 (Kobieta Kananejska).
3. Posłuszeństwa[1] Jk 2, 14-19 (Wiara bez uczynków martwa jest...).
Autentycznie i głęboko wierzyć oznacza nie tylko mieć świadomość obecności Boga, ale także Temu Bogu zaufać, zaufać w Jego Słowa skierowane do nas i według tych słów postępować. Oto dojrzała wiara.
Wierzyć w ujęciu A. Frossarda to: „Uczyć się myśleć jak Bóg. Akt wiary jest aktem nieustraszonym, najwyższą odwagą duszy, która... woła: «Dzisiaj wychodzę z siebie, by już więcej nie wrócić!»”.[2]
Jest zależność pomiędzy wiarą a modlitwą. Jeśli prawdziwie wierzę to otwieram się na głębię modlitwy. Jeśli modlę się autentycznie, nie po faryzejsku to umacniam wiarę. Jakże ona jest szczególnie potrzebna, kiedy stajemy przy krzyżu osoby cierpiącej, gdzie dzisiaj Jezus przelewa Swoją Krew. W tym momencie chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na bardzo ważną sprawę. Zarówno wiara jak i modlitwa mało znaczą, jeśli nie wypływają i nie służą takiej wartości jaką jest Miłość. Jedna z Sióstr Misjonarek Miłości pracująca wśród osób chorych na AIDS w Afryce, mówi: „Dla osób skazanych na śmierć na skutek zarażenia AIDS miłość jest ważniejsza niż wszelkie leczenie”[3].
Ci, którzy pracują wśród ludzi ciężko chorych i umierających powinni być ludźmi wiary i modlitwy, która służy Miłości, wyrażającej się w towarzyszeniu, empatii, obecności, gościnności, czuwaniu przy łóżku, w trzymaniu za rękę, w wysłuchaniu itp. Ojciec Święty pisze w Evangelium vitae: „trzeba eutanazję określić mianem fałszywej litości, a nawet uznać ją za niepokojące wynaturzenie: prawdziwe współczucie bowiem skłania do solidarności z cudzym bólem, a nie do zabicia osoby, której cierpienia nie potrafi się znieść”[4]. Jeśli nie ma wiary i nie ma miłości, pojawia się egoizm. I tak naprawdę eutanazja jest egoizmem. Ks. Waldemar Hanas, kapelan szpitala w Poznaniu, stwierdza: „Kto właściwie domaga się eutanazji: wcale nie ludzie, którzy cierpią, ale ci, którzy chcą się tych cierpiących pozbyć. Społeczeństwo też nie chce widzieć cierpiących, bo to mu psuje nastrój. Jest zagrożeniem dla komfortu psychicznego, dobrego samopoczucia!”[5]. Można by jeszcze dużo pisać o cieniach eutanazji, które od strony chrześcijańskiej po prostu są konsekwencjami braku wiary w Boga. Dlatego zapraszam do głębokiej modlitwy przez Krew Chrystusa w intencji powrotu do wiary. Zapraszam do włączenia się w Ruch Hospicyjny i w wolontariat, który działa przy każdym hospicjum czy Zespole Opieki Paliatywnej.



[1] Por. Ks. E. Rogowski, „Gość Niedzielny”, nr 32, 1983 r.
[2] A. Frossard, Credo, Paryż 1983 r.
[3] T. Sotowska, art. Jak to jest, kiedy się umiera, w: „Misje dzisiaj”, s.10.
[4] EV 66.
[5] „Głos dla życia” nr 1(54), s.29.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz