wtorek, 31 marca 2020

Temat kwietniowy!




POKORNA MIŁOŚĆ BOGA PROWADZI DO ZMARTWYCHWSTANIA.

Bóg, który jest Miłością stworzył człowieka zmiłości na obraz i podobieństwo Swoje (por.Rdz 1,27). Tchnął w niego ducha (por.Rdz2,7), czyli obdarował Bożą Miłością, a tym samym powołał do uczestnictwa w Miłości pełnej, doskonałej i wiecznej, czyli w Bogu. Niestety relację tę zburzył grzech pierworodny, który spowodował zakłócenia w porządku miłości i jej pojmowaniu. Konsekwencją była śmierć duchowa i oddalenie się człowieka od Boga. Człowiek nie był w stanie sam o własnych siłach wyzwolićsię z szatańskiej niewoli grzechu. Wtedy w tę dramatyczną historię upadku człowieka wkracza Bóg, poprzez tajemnicę wcielenia. Wszechmogący Bóg Stwórca wszechświata przedstawia Maryi swój plan ratowania człowieka,który uzależnia od decyzji Maryi (por. Łk1,26-36); Na to rzekła Maryja: oto ja służebnica Pańska niech mi się stanie według Słowa twego (Łk 1, 38). Dotąd Maryi nikt o nic nie pytał, nawet w sprawie poślubienia męża, co było zgodnie z żydowskim zwyczajem.Po raz pierwszy uczynił to Bóg wszechmogący. Bóg realizuje swój plan zbawczy dopiero po uzyskaniu zgody Maryi;A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J1,14). W ten sposób okazał pokorną i niepojętą miłośćdo człowieka:Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J3, 16). Wyrazem pokornej miłości, która prowadzi do zmartwychwstania jest kenoza - dobrowolne wyrzeczenie się swoich Boskich atrybutów. Jest to pojęcie teologiczne, interpretujące wcielenie, jako dobrowolne uniżenie się Chrystusa i mające charakter zbawczy.
Pan Jezus przychodzi na świat w ubogiej stajence, leży w żłobie, gdzie przebywały zwierzęta; Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk2,7). Miłość jest ubóstwem, zależnością i pokorą, jak mówi Francois Varillion.
Narodziny w stajni betlejemskiej bezbronnego Niemowlęcia, Stwórcy wszechświata są dowodem nieskończonej i niepojętej przez ludzki rozum miłości i miłosierdzia Boga do każdego człowieka. Uboga stajnia bowiem umożliwiała dostęp do Zbawiciela wszystkim ludziom, a zwłaszcza tym najuboższym i wykluczonym ze społeczeństwa;(…) Emmanuel to znaczy Bóg z nami (Mt1,23). Kolejnym przejawem ubóstwa i pokory jest fakt poddania się prawu Mojżeszowemu w czasie ofiarowania Pana Jezusa w świątyni. Maryja i Józef składają w ofierze dwa gołąbki - dar ubogich (por.Łk 2,24).
Już w dzieciństwie Jezus wykazuje synowskie posłuszeństwo wobec Ojca Niebieskiego. Kiedy miał 12 lat rodzice Józef i Maryja zgodnie ze zwyczajem udali się do Jerozolimy na święto Paschy.W drodze powrotnej zorientowali się, że nie ma z nimi Jezusa i po trzech dniach szukania wrócili do Jerozolimy. Tam odnaleźli Go w Świątyni; A Jego Matka rzekła: Synu czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym co należy do mego Ojca (Łk2,49). Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu i był im poddany(Łk2,51).
Przed rozpoczęciem swojej działalności publicznej Jezus przyjmuje oczyszczający chrzest, choć był bez grzechu, tym samym objawiając, że przychodzi do grzeszników i ich los nie jest Mu obojętny. Chrzest od Jana jest aktem niezwykłej pokory, o czym mówi zachowanie Jana; Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego Chrzest. Lecz Jan powstrzymał Go mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko co sprawiedliwe (Mt3,13-15). Już na początku działalności publicznej, oprócz przepowiadania czynił dzieła miłosierdzia. Okazywał miłość przez reagowanie na podstawowe ludzkie potrzeby, jak rozmnożenie chleba (por.J6,5-11).Również w czasie połowu ryb na Słowo Jezusa Szymon zarzucił sieć i wyłowili mnóstwo ryb (por.Łk5,5-6), a na weselu w Kanie Galilejskiej, gdy zabrakło wina pokornie wysłuchał prośby Matki przemieniając wodę w wino (por.J2,3-8), a także uzdrawiał chorych, zniewolonych głuchych, ślepych i wskrzeszał umarłych (por. Mt 11,5).
Cała działalność publiczna Jezusa wiązała się z pasmem udręk i upokorzeń z powodu niedowiarstwa tłumów, które za nim chodziły niejednokrotnie tylko po to, by zaspokoić swoje potrzeby lub ciekawość (por.J6,26). Przepowiadanie Dobrej Nowiny było także powodem drwin, poniżania, oskarżeń i niezrozumienia np. w czasie Mowy eucharystycznej Jezusa, kiedy mówił, że kto spożywa Jego ciało i pije krew ma życie wieczne (por. J6,54-55). A gdy mówił, że jest Synem Bożym znieważali Go wykrzykując, że jest opętany (por.J8,37-49); wyśmiewali Go gdy, nawiązując do Abrahama mówił, że zna Ojca i … Porwali więc kamienie, aby rzucić w Niego (por. J8,55-59). Jezus to wszystko przyjmował, ponieważ kochał. Próbował również przekonać tłum, że jest dobrym pasterzem, który życie swoje dobrowolnie oddaje za owce (por.J10,11-18). Kiedy mówił prawdę o sobie, że jest Świątynią Boga i jest w stanie w ciągu 3 dni po zburzeniu Ją odbudować (por. J 2,19), albo gdy mówił w synagodze w Kafarnaum: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem (…). A wielu spośród Jego uczniów którzy to usłyszeli, mówiło: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? (J6, 54-55. 60) – doskonale zdawał sobie sprawę, że nie pojmują, ale mówił po to, by gdy wszystko się wykona zgodnie z proroctwem pamiętali, że On to powiedział i by uwierzyli Jego Słowu. Tuż przed świętem paschy po wjeździe do Jerozolimy Jezus tłumaczy apostołom sens cierpienia, śmierci, która prowadzi do zmartwychwstania:(…) Nadeszła godzina, aby został otoczony chwałą Syn Człowieczy. Zaprawdę , zaprawdę powiadam wam: Jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze przynosi plon obfity. Ten kto kocha swoje życie traci je, a kto nienawidzi swojego życia na tym świecie zachowa je na życie wieczne.(J12,23-25).
Największy wyraz miłości i pokory zaczyna się w wieczerniku podczas Wieczerzy Paschalnej, gdzie Jezus umywa nogi apostołom, tym samym dając przykład niezwykłej pokory (por.J 13,12-17) oraz przyjmuje z cierpieniem zdradę swojego ucznia Judasza. Potem wygłasza do apostołów wzruszającą mowę pożegnalną, w której obnaża swoją miłość i troskę o człowieka (por.J13,33-35; J14,1-14). Zapowiada posłanie Ducha Świętego: Nie zostawię was sierotami. Przyjdę do was (J14,18). Objawia im swoją miłość: (…)Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego i mieszkanie u niego uczynimy (J14,23). Definiuje swoją miłość i nazywa uczniów przyjaciółmi: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Nie wyście mnie wybrali ale Ja was wybrałem(…) (J15,12-13. 16).Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. To wam powiedziałem, aby radość wasza była pełna(J15,9. 11). W Modlitwie arcykapłańskiej Jezus prosi za każdym człowiekiem i o przyszłość kościoła poświęcając swoje życie (por. J17,1-26).
Męka i śmierć Jezusa stanowią niewyrażalną tajemnicę miłości, bo będąc Bogiem przyjmuje postać sługi i wyniszcza samego siebie do ostatecznych granic. Jezus ze względu na swoją szlachetność i niezwykłą wrażliwość bardziej odczuwał cierpienie duchowe, niż cielesne, o czym świadczy modlitwa w Ogrójcu (por.Łk22,44). Kiedy Go biczowali w Pretorium Piłata uwolniwszy przedtem zbrodniarza, Jezus doznał straszliwych zniewag i poniżenia (por. Mt27,26). Biczowanie było karą przeznaczoną dla samych tylko niewolników. A zatem -mówi św. Bernard - nasz Odkupiciel nie tylko zechciał przyjąć postać sługi i stać się zależnym od ludzkich kaprysów, ale został wprost sługą najniższym, by poddać się ubiczowaniu i przez to zadość uczynić za karę na jaką zasłużył człowiek, stając się sługą grzechu. Biczowano w sposób barbarzyński. Zostało to przez Matkę Najświętszą objawione św. Brygidzie: Ja będąc tam widziałam Jego ciało tak bardzo poszarpane, iż można było dostrzec kości Jego boków; najstraszniejszy do zniesienia był widok kawałków ciała wyrywanych przez każde uderzenie bicza. Ukoronowanie cierniem (por. Mk15,17-18) było najboleśniejsze ze wszystkich tortur, jak zauważa czcigodny Laspergiusz. Ciernie przeszywały całą świętą głowę Pana, a tortura była najdłuższa ze wszystkich w Jego męce. Ponieważ głowa jest najbardziej unerwiona, kolce w niej utkwione sprawiały Mu ból, który odnawiał się za każdym dotknięciem. Św. Wawrzyniec Justyniani wraz ze św. Piotrem Damianim twierdzą, że kolce były tak długie, że wbite w głowę dosięgały mózgu. A Baranek łagodny pozwalał do woli się torturować nie wypowiadając żadnego słowa i bez krzyku, lecz jak to zostało objawione bł. Agacie od Krzyża - z oczyma zamkniętymi z powodu przenikliwego bólu, wydawał często bolesne jęki, jak ktoś w agonii. Tak wiele Krwi płynęło z ran świętej głowy, że wg objawień św. Brygidy, całe oblicze Pana miało tylko jeden kolor, kolor krwi. Św. Bonawentura zaś dodaje, że nie było już widać pięknej twarzy Pana, ale jakby twarz człowieka odartego ze skóry. Proroctwo Izajasza podaje taki obraz Chrystusa: (…) Nie miał on wdzięku, ani też blasku, aby na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś przed kim się twarz zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic. Lecz on był przebity za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze uzdrowienie. Wszyscy pobłądziliśmy jak owce, każdy z nas się zwrócił ku własnej drodze, a Pan obarczył Go winami nas wszystkich. Dręczono Go lecz sam pozwolił się gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem. Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób mu wyznaczono między bezbożnymi (…) Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Sprawiedliwy mój Sługa usprawiedliwi wielu (…)(Iz 53,2-11).
Można by wskazać jeszcze wiele przykładów z Biblii, które świadczą o niezmierzonej, pokornej miłości Boga do człowieka, jednak największy dowód miłości złożył Jezus na krzyżu, przelewając swoją krew dla naszego zbawienia. Św. Wawrzyniec Justyniani uważa, że krzyżowa śmierć Jezusa była dotąd najokrutniejsza ze wszystkich, jakie ludzie ponosili, ponieważ Odkupiciel umarł na krzyżu bez najmniejszej nawet pociechy i ulgi. Ponadto Jezus odczuwał opuszczenie przez Boga, wypowiadając słowa skargi: Boże mój Boże czemuś mnie opuścił (Ps22, 2), (…) Na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem (…), gdy byłem spragniony poili mnie octem (Ps69,21-22). Nawet w czasie konania na krzyżu Żydzi i Rzymianie przeklinali Go, bluźnili i wyśmiewali, ale odpowiedzią na te obelgi była tylko Miłość, która przebacza oprawcom. Ojcze przebacz im bo nie wiedzą co czynią (Łk23,34). Ogarnął również miłością skruszonego łotra mówiąc:(…) Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju (Łk23,43).
Boleść Matki, która stojąc pod krzyżem współcierpiała z konającym Synem, jeszcze bardziej potęgowała Jego ból. Zanim umarł dał nam swoją Matkę - przewodniczkę na drodze zbawienia(por. J19,26-27).
Syn Boży okazał bezinteresowną miłość i posłuszeństwo Ojcu. Dzięki wcieleniu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, miłość Trójjedynego dociera wszędzie tam, gdzie jest obecne niszczące działanie grzechu i nieposłuszeństwo wobec Boga. Śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa jest triumfem miłości, która uwolniła nas z niewoli grzechu i śmierci. W zmartwychwstaniu Chrystusa realizuje się Boży plan powołania człowieka do uczestnictwa w życiu Bożym, czyli powołanie do życia w miłości, gdyż (…) Bóg jest Miłością (1J4,8). Nasz Odkupiciel przyszedł na świat, by rozpalić ogień miłości w sercach ludzkich; Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby on już zapłonął (Łk12,49). Te płomienie miłości rozpala w duszach przez cierpienie, które wybrał w śmierci, aby okazać swoją niezmierzoną miłość do nas.
Święty Jan od Krzyża pisze w Pieśni Duchowej: Tak głęboka jest pokora i słodycz Boga! Ponieważ w tym udzielaniu się miłości spełnia w pewnym stopniu tę przysługę, jaką obiecuje w Ewangelii swoim wybranym w niebie, gdzie:<<(…)Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał>>(Łk12,37). Św. Wawrzyniec Justyniani mówi: Widzieliśmy Boga, który będąc samą mądrością stał się szalony z nadmiaru miłości ku ludziom. A św. Augustyn pyta: Czy nie wydaje się szaleństwem miłości, ofiarowanie się Boga na pokarm swoim stworzeniom? Św. Dionizy mówi, że (…) Przez ogrom swojej miłości Bóg jakby wyszedł poza siebie, gdy wyszedł od Boga, aby stać się człowiekiem, a następnie pokarmem ludzi(…) Przez całe swe życie Jezus pragnął nadejścia tej nocy, w czasie której miał zostawić ten wielki zadatek swojej miłości. W chwili ustanowienia sakramentu miłości Jezus powiedział:<<Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami zanim będę cierpiał>>(Łk 22,15); w tych słowach Jezus wyraził pragnienie zjednoczenia się z nami w komunii świętej. (…) <<To jest Ciało moje, które za was będzie wydane, to czyńcie na moją pamiątkę (…) Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana>>(por.Łk22,19-20). To samo pragnienie zachowuje Jezus także dzisiaj wobec dusz, które Go miłują. Św. Hezychiusz nazywa Jezusa w Najświętszym Sakramencie Boskim Ogniem. A św. Katarzyna ze Sieny ujrzała pewnego razu w rękach kapłana Jezusa w postaci ogniska miłości i dziwiła się, że od niego cały świat się nie zapalił. Ołtarz – mówił opat Rupert za św. Grzegorzem z Nyssy - jest właśnie ową <<salą biesiadną>>, w której dusza oblubienica zostaje upojona miłością swojego Pana: zapomniawszy o ziemi, słodko rozpłomienia się i omdlewa ze świętej miłości. Wprowadził mnie do Sali biesiadnej i godłem jego nade mną jest miłość (Pnp2, 4). Św. Alfons porównuje: Wyjdźcie, córki jerozolimskie, spójrzcie, córki Syjonu, na króla Salomona w koronie, którą ukoronowała go jego matka w dniu jego zaślubin w dniu radości jego serca (Pnp3,11). Wyjdźcie o dusze odkupione, córy łaski, wyjdźcie i zobaczcie waszego łagodnego króla w dniu Jego śmierci – dniu Jego radości, gdyż w dniu tym czyni was swoimi oblubienicami oddając za was życie na krzyżu- ukoronowanego przez niewdzięczną Synagogę swoją matkę, koroną nie chwały, ale cierpień i zniewag. Wyjdźcie- mówi św. Bernard- i zobaczcie waszego Króla w koronie ubóstwa i nędzy. O najpiękniejszy ze wszystkich ludzi! O największy z monarchów. Najukochańszy spośród wszystkich oblubieńców! Dlaczego cały okryty jesteś ranami i zniewagami!? Jesteś oblubieńcem, ale oblubieńcem Krwi. Sefora mówi do Mojżesza: (…) Oblubieńcem krwi jesteś ty dla mnie (por.Wj4,25), gdyż przez swoją krew i swoją śmierć zechciałeś zaślubić nasze dusze. Jesteś Królem, lecz Królem boleści i Królem miłości, gdyż przez swoje cierpienie, chciałeś pozyskać naszą miłość.
Podsumowanie:
Sądzę, że dopóki nie dotknie nas cudowne doświadczenie , że potrzeba o wiele większej miłości, aby się usunąć w cień, niż aby narzucać siebie, dopóty tajemnica zmartwychwstania będzie pozostawała czymś dalekim. Bo któż z nas, rzeczywiście bez udawania, potrafi z serca przebaczyć, nie wysuwać się na pierwszy plan, stawiając siebie w pełnym świetle własnych zdolności, wiedzy honorów czy władzy. Jakże często gubimy jednoczące gesty wdzięczności, wyrozumiałości, wpatrzeni jedynie w egoistyczne pragnienia (…) przyjmujmy śmierć Chrystusa jako najgłębszy wyraz miłości czystej, pozbawionej najmniejszej kropli egoizmu. Nie bójmy się śmierci, gdyż w Bogu i przez Boga prowadzi do zmartwychwstania. Gdzie więcej miłości, więcej zmartwychwstania (ks. prof. Jan Sochoń).
Wszyscy święci uświęcili się, gdyż byli rozmiłowani w Chrystusie i Jego męce. Ojciec Baltazar Alvarez, czytamy w jego żywocie, zwykł mówić, że: nikt nie może sądzić, iż czegoś w życiu dokonał, jeżeli nie ma w sercu Jezusa ukrzyżowanego, dlatego też jego modlitwa polegała na trwaniu pod krzyżem i na rozważaniu: ubóstwa, pogardy i cierpień jakich doznawał oraz na słuchaniu lekcji, których mu Jezus z krzyża udzielał.
                                                                                                                      Lucyna Malec

Materiały źródłowe:

Biblia: Stary i Nowy Testament; Medytacje Pasyjne Medytacje Różańcowe - św. Alfons Maria de Liguori; Miłosierdzie Boże - Włodzimierz Zatorski OSB; opracowania internetowe: Zmartwychwstanie triumf Miłości - ks. Marian Rusiecki; Wcielenie, czyli Bóg pokorny i Dar Zmartwychwstania - ks. prof. Jan Sochoń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz