poniedziałek, 7 listopada 2016

III Temat formacyjny - listopad 2016 r.

TEMAT III
Miesiąc: LISTOPAD 2016

BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY SIĘ SMUCĄ, ALBOWIEM ONI BĘDĄ POCIESZENI (Mt 5,4)

Kontynuując temat bieżącego roku formacyjnego, po przemyśleniach nt. pierwszego błogosławieństwa dla ubogich w duchu, zajmiemy się teraz drugim błogosławieństwem z Kazania na Górze.
Na początek kilka słów z Internetu tytułem wprowadzenia (Osiem Błogosławieństw – Jacek Święcicki– mateusz.pl):
„Przykazania jedynie wskazują drogę do celu, zaś błogosławieństwa ten cel opisują; tak więc przykazania nie są dane po to, aby człowiek ich praktykę doprowadził do doskonałości i został za to na końcu obdarowany przez Boga jakąś „nagrodą” proporcjonalną do włożonego wysiłku, ale po to, aby wejść na drogę uświęcenia, u której kresu jest stan doskonałego podobieństwa do samego Jezusa i zdolność do życia życiem samego Boga, to znaczy życia wiecznego.
Błogosławieństwa nie zastępują przykazań, ale opisują i obiecują, co się stanie z kimś, kto przykazania traktuje na serio. I o tym znów Jezus mówi w bardzo jasny sposób:
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w 
królestwie niebieskim” (Mt 5,17-19).
Tak więc zbawienie, w rozumieniu jezusowych Błogosławieństw, nie polega w swej istocie na otrzymaniu jakichś dóbr, które sprawiałyby nam przyjemność i chroniły od cierpienia, ale na radykalnej przemianie tego, czym jesteśmy dzisiaj, do takiej postaci, abyśmy stali się podobni do Boga na tyle, na ile jest to dla człowieka możliwe z pomocą Jego łaski. Wszak Jezus w tym samym Kazaniu na Górze mówi:
„Tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,45a).
„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48).
Osiem Błogosławieństw to po prostu opis nieba, do którego jesteśmy wezwani ze wszystkich stron świata, ze wszystkich krańców ziemi, nieodwołalnym Bożym powołaniem”.
Po tym krótkim wstępie, przejdźmy do drugiego z ośmiu błogosławieństw.
Człowiek smuci się czasem z różnych powodów. Można się smucić np. dlatego, że na świecie widzi się wiele zła, wiele niesprawiedliwości, cierpienia i nie potrafi się temu zaradzić. Można się też smucić z powodu własnych ułomności i trudności z pokonaniem własnych słabości lub choroby, czy kłopotów materialnych. Można również smucić się ze smutnymi współczując im.
Jak wiemy z doświadczenia, powodów do smutku na tym świecie jest wiele, a czasem tak wiele, że można by wpaść w rozpacz, ale na szczęście Jezus mówi, że błogosławieni są smutni i oni będą pocieszeni.
Zatem ufając słowom Jezusa, nie możemy popadać w rozpacz, bo smutek w radość się przemieni. Wszystko ma swój kres i tak, jak po nocy przychodzi dzień, a po burzy – słońce, tak mijają trudne dni i nadejdzie pocieszenie.
Bóg widzi smutek człowieka, więc nie dopuszcza aż tak wiele, aby człowiek się załamał, lecz pociesza zwykle jeszcze na tym świecie, ale na pewno już po zakończeniu naszej ziemskiej pielgrzymki, jeśli wytrwamy do końca nie tracąc ufności pokładanej w Bogu.
Takim jasnym obrazem sytuacji, w której człowiek ma rzeczywisty powód do smutku i smuci się bardzo nie tracąc zaufania do Boga, jest starotestamentalna postać sprawiedliwego Hioba, który niezasłużenie w krótkim czasie traci wszystko: rodzinę, majątek, zdrowie, a potem Bóg mu daje więcej niż miał na początku. W przypadku Hioba było to już w tym życiu, ale nie zawsze tak być musi. Czasem trzeba trochę dłużej poczekać, ale na pewno Bóg nie zawiedzie skoro sam obiecał pocieszenie.
„Już w ST cała druga (Iz 40-45) i trzecia (Iz 56-66) część Księgi Izajasza niesie wielką pociechę Izraelowi, objawiając miłosierdzie jako jeden z najważniejszych i niezmiennych przymiotów Boga. Niesienie pociechy podtrzymuje smutnych i przygnębionych w czasach głębokich kryzysów duchowych i moralnych. Była to jedna z głównych powinności proroków. Wspierani przez Boga, kształtowali nową przyszłość, określaną przez odwrócenie się od zła i pełnienie dobra. Zachariasz, jeden z ostatnich biblijnych proroków w wizji odnowy Izraela, usłyszał zapewnienie o bezgranicznej Bożej miłości i słowa: „Tak mówi Pan Zastępów: Miasta moje znowu zakwitną dobrobytem, Pan pocieszy Syjon i znowu wybierze sobie Jeruzalem” (Za 1,17). 
W niesieniu pociechy przejawiają się współczucie, życzliwość i przyjaźń. Gdy zmarł Nachasz, król Ammonitów; „Dawid pomyślał sobie: Okażę życzliwość Chanunowi, synowi Nachasza, tak jak jego ojciec okazywał mi życzliwość. Dawid wysłał więc za pośrednictwem sług słowa pociechy z powodu [śmierci] ojca” (2 Sm 10,2). Po śmierci Łazarza „wielu Żydów przybyło do Marii i Marty, aby je pocieszyć po utracie brata” (J 11,19). Zwyczaj tzw. konsolacji, to jest „pocieszenia”, praktykowano od zarania dziejów ludzkości. Wprawdzie przybierał rozmaite formy, lecz trwa do dzisiaj, potwierdzając solidarność i bliskość w żałobie.
Szczególne zagrożenie nadziei i przyczynę dotkliwego smutku stanowi rozczarowanie wynikające z niespełnienia się żywotnych wyobrażeń i oczekiwań. Apostołowie doświadczyli go w kontekście męki i śmierci Jezusa. Aczkolwiek znali zapowiedzi mesjańskie oraz przez trzy lata towarzyszyli Jezusowi jako słuchacze Ewangelii i świadkowie Jego znaków, jednak doświadczenie Golgoty okazało się ponad ich możliwości i siły. Przezwyciężenie zgorszenia, jakim było ukrzyżowanie Mistrza, dokonało się dopiero dzięki zmartwychwstaniu. Właśnie wzgląd na zmartwychwstanie Chrystusa, który w radykalnie nowym świetle ukazuje doczesność i perspektywy wieczności, dostarcza chrześcijanom najważniejszej pociechy. Zapowiadając powtórne przyjście Chrystusa, św. Paweł zalecał niezłomną nadzieję na życie wieczne z Chrystusem (1 Tes 4,13-17) i dodał: „Przeto wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami” (4,18).
Cała historia zbawienia, zarówno biblijna, jak i ta, która wciąż trwa i nastąpi w przyszłości, stanowi jedność. W Drugim Liście do Tesaloniczan św. Paweł, w nawiązaniu do rozterek i rozczarowania, które zagrażały tamtejszej wspólnocie, napisał: „Sam zaś Pan nasz, Jezus Chrystus, i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam wiecznego pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi w każdym działaniu i dobrej mowie” (2 Tes 2,16-17). Wyznawcy Chrystusa powinni się wspierać we wzajemnym pocieszaniu oraz otworzyć na działanie Ducha Pocieszyciela. W „mowie pożegnalnej” (J 14-16), wygłoszonej przed męką i śmiercią, Jezus dobitnie zapowiedział przyjście „Ducha prawdy” i Jego dary. Najważniejszy polega na potwierdzeniu blasku i mocy Ewangelii oraz obronie chrześcijan przed zwątpieniem i siłami zła. 
Pocieszanie nie poprzestaje na oddziaływaniu na emocje, lecz jest uczynkiem miłosiernym, którego skutki obejmują całego człowieka. Wielu ludziom nie wystarcza zwyczajna życzliwość i wsparcie, potrzebują bowiem ukazania im sensu życia oraz rozpoznania i przyjęcia prawdy. Wiedząc o tym, głosiciele Ewangelii powinni być przygotowani również na trudności i sprzeciwy. Dlatego sami też potrzebują umocnienia i pociechy, wynikającej nie tyle z chwilowej satysfakcji, że ich praca przynosi widoczne owoce, lecz ze świadomości, że służą bogactwu i głębszemu poznaniu Boga (Kol 2,1-2).
We wzajemnym pocieszaniu, które praktykują chrześcijanie, uwidacznia się i realizuje królestwo Boże. Ponieważ świat, w którym żyjemy, jest naznaczony piętnem zła i słabości, zawsze są w nim ludzie smutni i dotknięci rozczarowaniem. Ludzka pociecha choćby najszczersza, często nie wystarczy. Wśród ośmiu błogosławieństw wygłoszonych w Kazaniu na Górze (Mt 5,1-12), drugie dotyczy, tych, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni (w. 4). Jan Paweł II powiedział: „Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w zaświatach. Ziemskie cierpienie, kiedy zostaje przyjęte w miłości, upodabnia się do gorzkiej pestki zawierającej ziarno nowego życia, skarb Boskiej chwały, którą człowiek otrzyma w wieczności. Nawet jeśli świat pełen zła i wszelkiego rodzaju nieszczęść często stanowi widok godny pożałowania, zawiera się jednak w nim nadzieja na inny, lepszy świat miłości i łaski. Nadzieja ta ma swe źródło w obietnicy Chrystusa. Dzięki niej ludzie cierpiący, złączeni z Nim w wierze, doświadczają już w tym życiu radości, która po ludzku wydaje się niewytłumaczalna. Istotnie niebo zaczyna się na ziemi” (Rzym, 27 kwietnia 1994). (Uczynki Miłosierdzia – Ks. prof. Waldemar Chrostowski, Kraków 2016).
Jednak nie każdy smutek przynosi pożytek. „O złym smutku tak pisze biblijny Mędrzec: Nie wydawaj duszy swej smutkowi ani nie dręcz siebie myślami. Radość serca jest życiem człowieka, a wesołość męża przedłuża dni jego. Wytłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce, i oddal długotrwały smutek od siebie; bo smutek zgubił wielu i nie ma z niego żadnego pożytku(Syr 31,21-23).
Zbawczy smutek, który sprowadza miłosierdzie.
Pan Jezus bynajmniej nie promuje w błogosławieństwie o smucących się mazgajów o skłonnościach depresyjnych, którzy płaczą z byle powodu i zamartwiają się aż do utraty snu. Grecki termin penthountes oznacza w zasadzie nie tyle „płaczących”, czy też „smucących się”, ale „lamentujących”. To samo słowo użyte jest w kontekście lamentu Abrahama po śmierci Sary (por. Rdz 23,2), czy też lamentu Jakuba na wieść o domniemanej śmierci swego syna Józefa (por. Rdz 37,34).
Ale nad czym i po co ma lamentować ktoś, kto pragnie stać się szczęśliwym? W odpowiedzi na to pytanie może nam pomóc św. Paweł, który napisał kiedyś wiernym w Koryncie bardzo ostry list, tak to tłumacząc:
„A chociaż może i zasmuciłem was moim listem, to nie żałuję tego; nawet zresztą gdybym i żałował, widząc, że list ów napełnił was na pewien czas smutkiem, to teraz raduję się – nie dlatego, żeście się zasmucili, ale żeście się zasmucili ku nawróceniu. Zasmuciliście się bowiem po Bożemu, tak iż nie ponieśliście przez nas żadnej szkody. Bo smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się /potem/ nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć.” (2 Kor 7,8-10).
Pawłowi chodziło o to, aby adresaci listu przejęli się do głębi złymi postępkami jednego ze swoich braci w wierze, napomnieli go i przy okazji sami zmienili swoje własne postępowanie. Nie to było celem listu, aby wywołać strach przed karą i wymusić posłuszeństwo, ale było nim wstrząśnięcie sumieniami ku nawróceniu. Nie taki smutek jest dobry, który prowadzi do bezsilnego gniewu i zadręczania się, ale taki, który wywołuje lament nad zastaną sytuacją i prowadzi do przemiany życia.
Uczeń Jezusa jest człowiekiem, który potrafi lamentować nad swoimi upadkami, bo wie, że są to upadki spowodowane przez dawnego człowieka, od którego już został uwolniony:
„Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę.” (Rz 7,18-19).
(Św. Paweł używa w tym fragmencie terminu sarx, który nie oznacza cielesnej powłoki człowieka (do tego służy termin soma), ale upadłą naturę człowieka.)
„To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Chrystusem ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu.” (Rz6,6). [...] „Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci.” (Rz 8,2).
Dawny człowiek jest w chrześcijaninie martwy, bo zastąpił go nowy człowiek otrzymany na chrzcie:
„Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.” (2 Kor 5,17).
Dlatego właściwą postawą wobec dawnego człowieka i jego uczynków jest właśnie lament podobny do lamentu nad umarłym, lament, który nie prowadzi jednak do depresji lub tchórzliwej ucieczki, ale do nawrócenia. Ktoś, kto potrafi w ten sposób płakać nad swoimi upadkami, doznaje Bożego miłosierdzia w postaci przebaczenia grzechów. Sam też staje się stopniowo coraz bardziej miłosierny wobec swoich bliźnich, zwłaszcza tych, którzy zawinili przeciw niemu, i prosi Pana o miłosierdzie nad światem. Jego smutek koi Boże pocieszenie, które przychodzi w dziele nowego stworzenia człowieka i świata”. (Osiem Błogosławieństw – Jacek Święcicki– mateusz.pl):

Nie przypadkowo zatrzymamy się dłużej nad tym drugim błogosławieństwem, bo cierpienie, smutek, są wpisane w życie każdego człowieka. Niech zatem to zapewnienie Jezusa, że smutni będą pocieszeni napełnia każdego z nas pokojem i pomoże znosić trudy dnia codziennego w drodze do życia wiecznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz