W PARAFII PW. ŚWIĘTEGO MATEUSZA APOSTOŁA I
EWANGELISTY W BYDGOSZCZY – FORDONIE w dniach 10.02 – 14.02.2016 odbyły się REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE
TEMAT REKOLEKCJI: KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA
Rekolekcje przeprowadził moderator podregionu swarzewskiego WKC ks. Andrzej Szymański, który wygłosił niżej zamieszczone homilie.
ŚRODA POPIELCOWA – ROK A-B-C
HOMILIA – 10.02.2016 – Wersja I
Msza św. na rozpoczęcie rekolekcji
wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy. Wprowadzenie
w Wielki Post i temat rekolekcji.
Znak i symbol w ekonomii zbawienia
Jl 2,12-18; 2 Kor 5,20-6,2; Mt 6,1-6.16-18
Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie.
Serdeczne witam Was w pierwszym dniu Waszych
rekolekcji Wielkopostnych, których tematem wiodącym jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA. Tak się pięknie złożyło,
że te rekolekcje rozpoczynają się w Środę Popielcową, tj. w dniu rozpoczynającym kolejny w naszym życiu okres Wielkiego Postu. Tym razem w roku liturgicznym w Kościele upływającym pod znakiem wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia.
że te rekolekcje rozpoczynają się w Środę Popielcową, tj. w dniu rozpoczynającym kolejny w naszym życiu okres Wielkiego Postu. Tym razem w roku liturgicznym w Kościele upływającym pod znakiem wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia.
Dziś kochani ja również obchodzę swój mały
jubileusz 15-lecia kapłaństwa w Zgromadzeniu Misjonarzy Krwi Chrystusa.
Dzięki Waszemu Księdzu Proboszczowi, w tym
szczególnym dniu mogę sobie przypomnieć razem z Wami, także własną tożsamość,
jako misjonarza tak wielkiego i wspaniałego charyzmatu, jakim jest Krew
Chrystusa, naszego Zbawiciela. Mówiąc o tej przenajświętszej krwi, zawsze mamy
na myśli Jezusa Chrystusa, który nas Krwią swoją odkupił.
Dziś, w Środę Popielcową rozpoczynającą
Okres Wielkiego Postu dla wielu z nas już poraz mnogi, tj. wiele takich okresów
pozwolił Bóg nam przeżyć, znów na nowo mamy okazję przez około 40 dni,
zatrzymać się nad sobą, nad swoim życiem i zastanowić się, na ile nasze życie,
moje życie jest bliskie ideału chrześcijanina, czyli człowieka, którego Mistrzem
duchowym w codziennym życiu powinien być Jezus Chrystus, który wyzwolił nas od
grzechu, abyśmy mogli cieszyć się wolnością dzieci Bożych.
Tak Kochani, choć Jezus z Nazaretu wyzwolił
ludzi już ok. 2000 lat temu, wyzwolił także każdego z nas, płacąc własną Krwią
i wlewając Boże życie w nasze serca, to jednak każdy z nas wciąż jeszcze
doświadcza grzechu, wciąż jeszcze upada pod ciężarem własnego krzyża trudów
dnia codziennego.
Choć Jezus Chrystus dawno już pokonał
szatana, to jednak przez różne pokusy, szatan miesza w naszym życiu i
wykorzystuje nasze słabości. Zatem zatrzymanie się przynajmniej w okresie
Wielkiego Postu, po to, aby zastanowić się nad sobą, nad swoim życiem, jego
sensem i celem, ma głęboki sens.
Jest bowiem tak, że jeśli ktoś jest brudny,
nie czuje warstwy brudu na swej twarzy, a nie spojrzy w lusterko, to się nie
umyje, gdyż myśli że jest czysty. Chyba, że ktoś ma tak bardzo zakorzenione
zasady higieny, że myje się systematycznie niezależnie od warstwy brudu pokrywającej
jego ciało. Tym nie mniej kiedy pobrudzi się krótko po umyciu, to będzie
chodził z warstwą brudu, aż do czasu kolejnego mycia wpisanego w harmonogram
dnia.
Podobnie, jeśli ktoś splami swoją duszę,
swoje sumienie grzechem, a nie zatrzyma się nad swymi problemami, to będzie z
tym chodził i się nie oczyści. Co więcej, jego sumienie będzie coraz mniej
wrażliwe na sprawy Boże.
Myślę, że każdy z nas wie, że z brudów
grzechowych nie można oczyścić się wodą, ani też żadnymi innymi środkami do
pielęgnacji ciała, ale jedynie w sakramencie pokuty i pojednania, z pięcioma
warunkami dobrej spowiedzi. Bez wypełnienia tych warunków, niestety, nie można
w pełni skorzystać z łask płynących z tego sakramentu, ale o tym nie chciałbym
bliżej mówić podczas tej homilii. Może powiem tylko, że jeśli ktoś wyspowiada
się z jakiegoś grzechu tylko formalnie, bo to jest napisane w jakiejś
książeczce o rachunku sumienia, a wcale nie przyjmuje swego grzechu jako czegoś
złego, to nie można się spodziewać poprawy, a przecież sakrament pokuty ma
służyć umocnieniu w wypełnianiu w naszym życiu wioli Bożej, wspólnej dla
wszystkich, którą jest nasze uświęcenie. Ma nas wspomóc na naszej drodze życia
ku zbawieniu.
To nie kapłan sam z siebie ma władzę
odpuszczania grzechów, ale może to robić w Imieniu Boga i Kościoła. Inaczej
mówiąc Bóg posługuje się kapłanami, jako szafarzami łaski Miłosierdzia. To
Jezus oczyszcza nas. To Jego święta krew jest ceną zapłaty za nasze grzechy i
dzięki tej świętej krwi możemy wciąż na nowo powstawać i nie ciągnąć za sobą
ciężaru własnych win, bo ten ciężar zdejmuje z naszych ramion, z naszego serca
sam Jezus Chrystus poprzez sakrament pokuty i pojednania. Tę wielką łaskę,
wielki dar złożył Bóg w nasze kapłańskie ręce. Zatem chciałbym razem z Wami
dziękować Bogu za łaski, jakimi obdarza nas Bóg. My kapłani także korzystamy z
tego sakramentu. Raz jesteśmy penitentami, a innym razem szafarzami. Chciałbym
z wami podzielić się zachwytem nad dobrocią i miłością Boga, który dzieli się z
nami swą najwyższą władzą, jaką jest odpuszczenie grzechów. Jednak to
odpuszczenie ma swoje źródło w sercu Jezusa przebitym na krzyżu, z którego
wypłynęła Jego przenajświętsza krew. – Krew, symbol życia wypłynęła z serca
Jezusa w dobrowolnej ofierze. Ziemski Jezus umarł, aby Jego Krew ożywiła nas,
aby dała nam życie wieczne. Jestem członkiem Zgromadzenia Misjonarzy Krwi
Chrystusa, którego założyciel św. Kasper del Bufalo zauważył i zrozumiał cenę i
tajemnicę krwi Chrystusa przelanej na krzyżu. Właśnie w minionym roku nasze
Zgromadzenie świętowało jubileusz 200-lecia. Rozumiejąc cenę przenajdroższej
krwi, św. Kasper pragnął, aby żadna kropla tej krwi nie była przelana daremnie,
tzn. aby jak najwięcej ludzi przyjęło dar odkupienia. Aby możliwie wszyscy
poznali Boże Miłosierdzie i stali się uczestnikami życia wiecznego. To jego
pragnienie przekładało się na konkretne działanie, na jego codzienne życie.
Nazywano go więźniem konfesjonału, niestrudzonym rekolekcjonistą, ofiarą miłości
bliźniego. Czcząc Krew Chrystusa zarówno on, jak i członkowie naszego
zgromadzenia, sami pragniemy stawać się tą Krwią w sposób symboliczny. Podobnie
jak krew w organizmie podtrzymuje życie w człowieku w sposób cichy, prawie
niezauważalny, tak i my powinniśmy starać się podtrzymywać życie Boże w
członkach Chrystusowego Kościoła, którego sami jesteśmy członkami, jak każdy z
was. Tę krew, ból i rany najpełniej można zauważyć w każdym cierpiącym,
poranionym lub zagubionym człowieku. Nie wystarczy jednak tylko zauważyć i
przejść obok, jak to zrobiło wielu przechodzących obok poranionego człowieka z
Ewangelicznej przypowieści o miłosiernym samarytaninie, ale trzeba na co dzień,
czynić podobnie jak ów miłosierny samarytanin. Trzeba jak on, a przede
wszystkim jak Chrystus i razem z Chrystusem pochylić się nad ludzką biedą, ludzką
nędzą materialną lub duchową i nie szczędząc własnego czasu, własnego zdrowia
nieść pomoc innym. Aby każdy mógł uwierzyć w Bożą miłość, w Boże miłosierdzie,
dzięki doświadczeniu miłosierdzia ze strony drugiego człowieka. Nie bez powodu
właśnie dzisiejsza Ewangelia na rozpoczęcie Wielkiego Postu, przypomina o tych
elementach nawrócenia, które są dostępne dla każdego człowieka. Jezus nie mówi
o jakichś nadzwyczajnych czynach lub darach Ducha Świętego będących dowodem
szczególnego wybrania do heroicznej służby, lub czynienia cudów. Jezus mówi o
prostych rzeczach, które przy odrobinie dobrej woli i niewielkim wysiłku można
wprowadzać od zaraz na dobry początek przemiany własnych serc. Ci zaś, którzy
już od dawna czynią, jak zachęca Jezus, mogą uspokoić swe sumienie,
utwierdzając się, że idą dobrą drogą i zapytać siebie, co jeszcze mogą zrobić,
aby bardziej upodobnić się do Chrystusa, aby swym życiem przybliżać Go innym, aby
podobnie jak On, żyć cicho i spokojnie i z sercem pokornym przyjmować wolę Bożą
i służyć innym. Zatem posłuchajmy raz jeszcze z uwagą słów dzisiejszej
Ewangelii traktując je jak słowa skierowane osobiście do każdego z nas.
Starajmy się wyobrazić sobie Jezusa, który stoi przed nami i naucza, jak kiedyś
2000 lat temu. Starajmy się wsłuchać w Jego słowa, jak owe tłumy, które szły za
Jezusem, by słuchać Jego nauki, aby stały się one dla nas żywe, a nie były
tylko historią opowiadającą o wydarzeniach z tamtych dawnych lat. Te słowa są
skierowane teraz do nas ludzi XXI w. właśnie dziś po to, aby rozświetlały drogę
naszego życia ku zbawieniu. Ja zaś chcę posłużyć Chrystusowi własnym głosem,
abyście i Wy mogli usłyszeć, co Jezus chce Wam przekazać. Świadom jestem
ciążącego na mnie obowiązku, abym we właściwy sposób, to jest zgodny z zamysłem
Jezusa, wam je przekazać. Zatem razem ze mną poproście Boga, poproście Ducha Świętego,
aby pomógł mi w tym przekazie, a Wasze serca otworzył na Jego słowo. Duchu
Święty przyjdź i stąp na nas, abyśmy zrozumieli i sercem przyjęli słowa, które
Jezus kieruje do nas teraz. Przyjdź Duchu Święty.
Jezus
mówi:
Strzeżcie
się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was
widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w
niebie.
Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed
sobą, jak obłudnicy czynią w
synagogach i na ulicach, aby ich ludzie
chwalili.
Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie
lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu.
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak
obłudnicy. Oni lubią w
synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać.
Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do
swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu.
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak
obłudnicy.
Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać
ludziom, że poszczą. Ty zaś, gdy pościsz, namaść
sobie głowę i umyj twarz, aby nie
ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu.
Po każdym działaniu na pokaz, Jezus dodaje:
Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali
swoją nagrodę.
Do każdego z nas zaś mówi, że wszystko, co
dobrego robimy, mamy robić dla Ojca, który jest w ukryciu. A
Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Kochani, myślę, że i Wam na podstawie tych
słów, nasuwa się wniosek, że wszystko, co robimy, całe dobro jakie świadczymy
innym a także zewnętrzne oznaki naszego posłuszeństwa Bogu nie powinny być
robione na pokaz, ale w cichości serca.
Nasza wiara powinna być tak żywa i głęboka,
że cały czas jesteśmy świadomi, że Bóg
Ojciec nasz jest blisko i widzi nie tylko to, co można zobaczyć oczami, ale
zna tajniki naszego serca i chce nam
odpłacić za każde dobro, a jak wiemy, tą zapłatą niewspółmiernie wielką do naszych czynów, jest życie wieczne.
To tyle kochani na początek naszych
rekolekcji w pierwszy dzień Wielkiego Postu. Przez kolejne dni postaramy się
wgłębić w tajemnice odkupienia przez Krew Chrystusa.
Jakie znaczenie ma Krew Chrystusa w
praktyce życia każdego chrześcijanina, a więc – jakie znaczenie ma dla Ciebie i
dla mnie, Drogi Bracie, Droga Siostro w Jezusie Chrystusie.
Jutro natomiast zapraszam
młodzież
na naukę stanową dla nich. Proszę, módlcie się za mnie, abym nie zmarnował
danego mi przez Boga czasu, lecz wykorzystał go najlepiej jak to możliwe zgodnie
z Jego zamysłem, z Jego wolą. Módlcie się też oto samo dla siebie, Waszych
bliskich i tych, którzy jeszcze nie są gotowi na przyjęcie nauki Chrystusa.
Amen.
ŚRODA POPIELCOWA – ROK A-B-C
HOMILIA – 10.02.2016 – Wersja II
Msza św. na rozpoczęcie rekolekcji
wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy. Wprowadzenie w Wielki Post i temat
rekolekcji.
Znak i symbol w ekonomii zbawienia
Jl 2,12-18; 2 Kor 5,20-6,2; Mt 6,1-6.16-18
Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie.
Serdeczne witam Was w
pierwszym dniu Waszych rekolekcji Wielkopostnych, których tematem wiodącym jest
KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA. Tak
się pięknie złożyło, że te rekolekcje rozpoczynają się w Środę Popielcową, tj.
w dniu rozpoczynającym kolejny w naszym życiu okres Wielkiego Postu. Tym razem
w roku liturgicznym w Kościele upływającym pod znakiem wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia.
Kochani.
Krew Chrystusa i
Miłosierdzie są z sobą ściśle powiązane. Bez Krwi Chrystusa przelanej na krzyżu
dla naszego zbawienia, trudno by mówić o Bożym Miłosierdziu, tym bardziej staje
się to zrozumiałe w świetle objawień świętej już siostrze Faustynie Kowalskiej.
Myślę, że każdy z tutaj obecnych zapoznał się z przesłaniem Jezusa Zmartwychwstałego
zapisanym na stronicach Dzienniczka
tej Siostry. Każdemu zapewne znany jest też obraz Jezusa Miłosiernego z
podpisem Jezu, Ufam Tobie.
Na tym obrazie szczególnie
uwypuklają się dwa strumienie wypływające z przebitego serca Jezusa. Jezus lewą
dłonią dotyka źródła tych strumieni, a drugą dłoń ma wzniesioną w geście
Błogosławieństwa. Ten układ dłoni można odczytać jako znak, że krew i woda
wypływające ze zranionego włócznią serca Jezusa, są nieodłącznie związane z
błogosławieństwem dla tych wszystkich, którzy pokładają ufność w Chrystusie
Zmartwychwstałym, czyli w Bogu żywym, który poprzez swą bezgraniczną miłość do
ludzi, pokonał śmierć i szatana. Jezus pokazał wszystkim ludziom, którzy mieli
okazję zapoznać się z chrześcijaństwem, że zmartwychwstanie nie jest złudną
nadzieją, ani tajemnicą zakrytą przed stworzeniem, ale czymś realnym, co mogli
oglądać, a nawet dotykać naoczni świadkowie. Co więcej, jak pamiętamy z
Ewangelii, św. Tomasz apostoł, miał okazję włożyć palce w ślady ran Jezusa
Zmartwychwstałego, a więc mógł nie tylko widzieć, rozmawiać z Jezusem, ale
nawet dotknąć. Inni apostołowie w drodze do Emaus spotkali Jezusa. Szedł z nimi
pewien etap drogi, wyjaśniał im Pisma, a poznali Go dopiero po łamaniu chleba.
Skoro łamał chleb, więc miał też siłę fizyczną, aby ten chleb złamać. Miał
ludzkie ciało, skoro razem z nimi jadł.
Ta tajemnica od wieków
ukryta, jak pisał św. Paweł w jednym ze swych listów, stała się jawna dla tych,
którzy byli świadkami zmartwychwstania. Najpierw był pusty grób, a potem sam Jezus
Zmartwychwstały, kilkakrotnie przyszedł do nich, rozmawiał z nimi. Ten
Zmartwychwstały Jezus, przychodził mimo drzwi zamkniętych, a jednak zachowywał
się jak zwykły człowiek. W Nim można było zobaczyć połączenie dwóch natur,– tej
ziemskiej, nazywanej wówczas ciałem i krwią, rozpoznawalnej zwykłymi ludzkimi
zmysłami i tej duchowej, niewidzialnej, zakrytej przed możliwością poznania
zmysłami, niewyjaśnionej dotąd prawami fizyki. Jezus bowiem przychodził mimo
drzwi zamkniętych, czyli nie był ograniczony materią. Pojawiał się i znikał, a
Całun Turyński jest również niewyjaśnioną dotąd tajemnicą zarówno z powodu
odbitej w tajemniczy sposób sylwetki Jezusa z pozostawionymi na nim śladami
ran, jak i trwałości płótna, które przetrwało ok. 2000 lat. Dziś już naukowcy
wysuwają hipotezę hologramu i właśnie owo płótno, na którym zarejestrowany
został moment zmartwychwstania, stało się inspiracją do kolejnych badań
naukowych tego niezwykłego zjawiska. Jest to odpowiedź dla tych, którzy nie
rozumieją, co u nas, chrześcijan znaczy słowo wiara.
Jak wiemy z opisów różnych
wierzeń z historii starożytnej, żadne posągi bogów, nie rozmawiały, nie czyniły
cudów. Nie widziano ich żywych nawet przez chwilę, choć zachowywano się tak,
jakby one miały wpływ na losy człowieka.
Nasza wiara w Boga, daje
nam realną możliwość nawiązania kontaktu z Nim, o czym świadczą między innymi
uzdrowienia udokumentowane naukowo, które np. są konieczne dla kanonizacji
świętych, a przecież mamy ich wielu na przestrzeni dziejów chrześcijaństwa. Nasz
Bóg, który się objawiał przez wieki prorokom, a w osobie Jezusa Chrystusa stał
się człowiekiem, wciąż żyje, wysłuchuje modlitw i prowadzi przez życie tych,
którzy Mu zaufali.
Zapyta może ktoś, dlaczego
o tym mówię na wstępie tych rekolekcji.
Otóż odpowiem krótko, że z
kilku powodów.
Przede wszystkim, jak już
wspomniałem na początku, rozpoczyna się okres Wielkiego Postu, który tak
naprawdę jest czasem oczekiwania na radosne i pełne nadziei święta Zmartwychwstania
Pańskiego. Jest to też czas refleksji nad własnym życiem. Jest czasem pokuty i
przemiany życia – czasem nawrócenia.
Człowiek jest niewątpliwie
istotą rozumną, posługującą się zwykłymi zmysłami, takimi jak wzrok, słuch,
dotyk, które pomagają mu rozumieć, wnioskować i pamiętać. Zatem w historii zbawienia
można zauważyć, że Bóg posługiwał się i nadal posługuje pewnymi symbolami
materialnymi na przybliżenie lub zapowiedź rzeczy nadprzyrodzonych. I dziś
właśnie powiemy sobie nieco o symbolu popiołu z okazji dzisiejszego dnia –
środy Popielcowej, oraz o symbolach Krwi, na wstępie do naszego tematu
rekolekcji.
Najpierw jednak chciałem
przypomnieć, że to wszystko, o czym będziemy mówić ma głęboki sens, abyście nie
przychodzili tutaj tylko dlatego, że rekolekcje są wpisane w tradycję Kościoła,
więc tak wypada lub podobnie jak do teatru, aby tylko posłuchać a potem, żeby
pozostały niewiele znaczące wspomnienia.
Nam chodzi o to, aby
lepiej zrozumieć w co i dlaczego wierzymy. Abyśmy rozpalili na nowo nasze serca
miłością do Chrystusa, która w odpowiedzi na Jego Miłość wymaga pracy nad sobą,
wymaga wyrzeczeń i ofiary z siebie dla Boga i dla innych ludzi, za których
także umarł Chrystus, abyśmy razem mogli żyć wiecznie. Abyśmy właśnie przez
Krew Chrystusa, poczuli się jedną wielką Rodziną Bożą, a to już pociąga za sobą
konkretne konsekwencje. Zdrowa rodzina nie walczy z sobą, ale jedni troszczą
się o drugich. Pomagają sobie i dzielą się tym, co posiadają. W rodzinie nie ma
miejsca na samotność, wrogość, nienawiść... Tym bardziej jeśli jej członków
łączy świadomość, że są skazani na
siebie na zawsze, więc trzeba starać się zrobić wszystko, aby to wspólne życie
było szczęśliwe, a nie było źródłem stresów, konfliktów itp.
W rodzinie chodzi przede
wszystkim o to, aby nawzajem zaspokajać wpisaną w ludzką naturę potrzebę
miłości. Każdy normalny człowiek chce kochać i być kochanym. Nawet gdyby ktoś
był bardzo bogaty, to może sobie kupić wszystko, oprócz miłości. Miłości też
nie można dać komuś na siłę, ale trzeba znaleźć kogoś, kto chciałby przyjąć tę
miłość. Zatem rodzina jest naturalnym darem Boga dla człowieka i ten dar trzeba
szanować i za niego dziękować. Doświadczenie jednak uczy, że żaden człowiek nie
jest aż tak doskonały, aby nigdy nie zawiódł, nigdy nie zranił. Zatem i tu z
pomocą przychodzi Bóg, który za darmo obdarza miłością każdego z nas. On też
zawsze chce przyjąć naszą miłość taką, na jaką nas stać.
Jest jeszcze jeden dar,
którego nie może dać sobie człowiek, tj. życie wieczne bez trosk, bólu, ran.
Każdy z nas zapewne wie,
że nie można być szczęśliwym, jeśli traci się to, na czym mu bardzo zależy, a
tym czymś jest przede wszystkim życie. Właściwie wszystko, co robimy, przede
wszystkim służy podtrzymaniu życia. Jemy, pijemy, dbamy o zdrowie, pracujemy,
aby zapewnić sobie i bliskim środki na zdobycie wszystkiego, co jest konieczne
do utrzymaniu życia. Zatem czyż nie warto poświęcić trochę czasu, wysiłku aby
mieć życie wieczne, dzięki przyjęciu Chrystusa za swego Pana i Zbawiciela?
Przecież każdy z nas wie, że nie ma nic bardziej pewnego jak to, że kiedyś musi
umrzeć. Zatem wszystko, nad czym tak się trudził, nagle trzeba będzie zostawić,
a co potem? – Wszelkie rzeczy materialne pozostaną dla innych, lub może nawet
część z nich zostanie wyrzucona do śmieci. Zatem po co to wszystko? Czy warto?
Czemu więc warto poświęcić czas, nad czym warto pracować?
Jezus kiedyś powiedział: Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i
serce twoje (Mt 6,21).Skarbem są
prawdziwe wartości takie jak miłość, radość pokój, obdarowanie, wszelkie
odpowiedzi na modlitwę, dojrzały charakter, ...i sposób myślenia,...
przebaczenie, a także dobre uczynki dokonywane w ukryciu, jak mówi
dzisiejsza Ewangelia. Królestwo Boże
jest bezcennym darem i skarbem. Jeśli ktoś naśladuje Jezusa..., to jest też
uczestnikiem królestwa, do którego Jezus zaprosił swoich naśladowców...Serce to
myśli, uczucia, pragnienia i dążenia (Komentarz Biblijny – Internet). Jeśli
zaś naszym skarbem jest Krew Chrystusa, Jego życie, to razem z Nim będziemy
kiedyś w Niebie.
Podobnie, jak zapada się w
sen, a potem jest kolejny ranek i zwykle ze zregenerowanymi siłami można
przeżyć kolejny dzień, tak też można ze śmierci przejść do życia i to w innej,
lepszej rzeczywistości. A tym, który nas przeprowadza ze śmierci do życia jest
Chrystus. Wystarczy tylko starać się przyjąć Jego naukę, Jego miłość, Jego
miłosierdzie i być miłosiernymi dla innych.
Mam nadzieje, że w tym
dłuższym wstępie, zapoznaliśmy się z celem do którego zmierzamy. Inaczej mówiąc
znamy już koniec drogi. Pozostaje tylko problem zrozumienia, jak do tego celu
się dochodzi, aby w drodze nie zbłądzić, aby się nie zagubić, aby też potrafić
wskazać drogę innym. Zatem na początek przejdźmy do symboli. Najpierw Popielec.
Hasłem na Wielki Post są
słowa: NAWRACAJCIE SIĘ I WIERZCIE W EWANGELIĘ.
Zewnętrznym znakiem
naszego wejścia na drogę pokuty i nawrócenia jest posypanie głowy popiołem oraz
podjęcie różnych form umartwienia. W kulturze Izraela gest ten był wyrazem
wielkiego smutku, żałoby. Popiół przypomina też, że wszystko, co ziemskie, powstało
z prochu ziemi i znów w proch się obróci. Ten ponowny rozpad w proch jest
skutkiem grzechu. Jednak kapłan, posypując głowy popiołem, czyni nad nimi znak
krzyża, który oznacza oczyszczenie i
zmartwychwstanie. Zatem Wielki Post – czas pokuty, postu, wyrzeczeń i
modlitwy ma służyć naszemu nawróceniu, ma przygotować nasze serca na owocne
przeżycie radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Zapewne pamiętamy, że w
Popielec obowiązuje post ścisły, polegający na wstrzemięźliwości od pokarmów
mięsnych i spożyciu jednego posiłku do syta w ciągu dnia. Pozostałe posiłki
ograniczamy także ilościowo. Ten post obowiązuje wszystkich wiernych pomiędzy
18. a 60. rokiem życia. Natomiast – od 14. roku życia obowiązuje
wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. W głębszym i bardziej owocnym
przeżywaniu świętego czasu Wielkiego Postu mają pomóc nam nabożeństwa pasyjne.
Droga Krzyżowa – w piątki i w niedziele – nabożeństwo Gorzkich Żali z kazaniem
pasyjnym, a przede wszystkim na początek – rekolekcje Wielkopostne, które
właśnie rozpoczęliśmy. Co to są
rekolekcje? O co w nich chodzi?
Można usłyszeć różne
wypowiedzi na ten temat.
Dla mnie czas
rekolekcji, jest czasem szczególnej łaski od Pana Boga. Jest to czas, w
którym spotykamy się w kościele, w domu Bożym po to, aby głębiej niż zwykle,
zastanowić się nad swoim życiem, aby je, choć trochę zmienić na lepsze, aby
choć odrobinę przybliżyć się do ideału, jakim jest Chrystus i nawiązać z Nim
ściślejszą relację osobową. Chodzi o to,
aby zaprosić Zmartwychwstałego Jezusa do naszego codziennego życia i iść dalej
z Nim przez kolejne, szare dni aż osiągniemy cel zasadniczy, którym jest życie
wieczne w niebie wśród Aniołów i Świętych. Aby po prostu być Zbawionym dzięki odkupieńczej męce i śmierci
Chrystusa na krzyżu. Dzięki Jego krwi przelanej dobrowolnie za nas, a więc
za Ciebie i za mnie Drogi Bracie, Droga Siostro.
To tyle kochani na
początek Naszych rekolekcji w pierwszy dzień Wielkiego Postu. Przez kolejne dni
postaramy się wgłębić w tajemnice odkupienia przez Krew Chrystusa.
Jakie znaczenie ma Krew
Chrystusa w praktyce życia każdego chrześcijanina, a więc – jakie znaczenie ma
dla Ciebie i dla mnie, Drogi Bracie, Droga Siostro w Jezusie Chrystusie.
Jutro natomiast zapraszam
młodzież na naukę stanową dla nich. Proszę, módlcie się za mnie, abym nie
zmarnował danego mi przez Boga czasu, lecz wykorzystał go najlepiej jak to
możliwe zgodnie z Jego zamysłem, z Jego wolą. Módlcie się też oto samo dla
siebie, Waszych bliskich i tych, którzy jeszcze nie są gotowi na przyjęcie
nauki Chrystusa. Amen!
CZWARTEK PO POPIELCU
HOMILIA – 11.02.2016
Msza św. z sakramentem chorych w II dniu
rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w
Bydgoszczy
Jk
5,13-16; Mt 8, 5-13
Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie
Panu.
Kochani chorzy i Ci, którzy im
pomagają. Serdecznie witam Was w tym szczególnym dla Was dniu, kiedy obchodzimy
światowy Dzień chorego, zainspirowany objawieniami Matki Bożej w Lourdes.
Podczas tej Mszy świętej, będzie udzielany Sakrament namaszczenia chorych wszystkim
tym, którzy pragną Go przyjąć. Zwykle podczas mszy św. z namaszczeniem chorych,
odczytywana jest Ewangelia o setniku, oraz fragment listu św. Jakuba.
Ewangelia o setniku przedstawia nam
w sposób prosty, jasny, dialog setnika z Chrystusem. Setnik to był ktoś, kto
miał pod sobą żołnierzy, a więc ktoś, kto miał władzę. Z doświadczenia wiedział
on, że jeśli coś rozkaże swemu słudze, to ten sługa spełni jego polecenie. Z
Ewangelicznego opisu sytuacji, można wnioskować, że setnik był dobrym
przełożonym, ponieważ szukał pomocy dla swego chorego sługi, który był
sparaliżowany i bardzo cierpiał z tego powodu. Warto zauważyć, że setnik nie
tylko widział w swoim słudze żołnierza, który miał wykonywać rozkazy, ale też
człowieka, który potrzebuje pomocy. Współczuł mu i pragnął zaradzić jego
cierpieniu. Widocznie setnik słyszał o Jezusie, który w cudowny sposób
uzdrawiał chorych. Zatem postanowił szukać pomocy u Niego. Jezus widząc
zatroskanie setnika, zgodził się pomóc jego słudze mówiąc, że przyjdzie go
uzdrowić. Jezus zdziwił się odpowiedzią setnika, który powiedział, że
wystarczy, aby powiedział tylko słowo, a sługa odzyska zdrowie. Na co Jezus
odpowiedział: Unikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary i na tę
wiarę i zaufanie setnika odpowiedział słowami: Idź, niech ci się stanie,
jak uwierzyłeś.Jak widać Jezus mocno podkreślił to, że ów człowiek uwierzył. Dalej czytamy o
tym, że słowa Chrystusa miały moc sprawczą, bo jest napisane: Io tej
godzinie jego sługa odzyskał zdrowie.
Teraz Chrystus, ponieważ nie żyje już z nami w postaci ludzkiej, dokonuje
cudów w inny sposób, głównie przez sakramenty, do których potrzebna jest nasza wiara.
Sakrament bowiem to nie automat, który jeśli przyciśniemy, wysypuje
odpowiednie łaski. Owszem z każdym sakramentem związane są łaski, ale ich pełnię możemy otrzymać, tylko
wtedy, gdy przyjmujemy ten sakrament z wiarą; z taką, jaką mamy, stając przed
Bogiem w prawdzie. W pewnym sensie wyjątkiem jest sakrament chrztu św. gdzie
nie dziecko wyraża swoją wiarę, ale w jego imieniu rodzice chrzestni i rodzice.
Teraz jednak swą uwagę skupiamy na sakramencie chorych, aby się lepiej
przygotować do jego przyjęcia, jeśli jest taka potrzeba.
Św. Jakub we fragmencie swego listu określa podstawę dla przyjęcia
sakramentu chorych. Czytamy: Choruje ktoś
wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i
namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego
ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone.
Te słowa Pisma świętego wyraźnie zachęcają do korzystania z sakramentu chorych,
jeśli ktoś choruje. Mówią one, w jaki sposób należy szukać pomocy dla chorego,
a mianowicie należy sprowadzić kapłana, by się modlił i namaścił chorego.
Dalsze słowa z listu św. Jakuba podkreślają konieczność wiary podczas modlitwy,
która będzie ratunkiem dla chorego i Pan
go podźwignie, to znaczy uzdrowi go fizycznie lub da mu moc do znoszenia
choroby.
Warto pamiętać, że nie chodzi tu tylko o chorobę fizyczną, czyli chorobę
ciała, ale chodzi też o dolegliwości związane w sposób naturalny z podeszłym
wiekiem albo o cierpienia duchowe związane z bądź trudnymi sytuacjami
zewnętrznymi, bądź też z udrękami związanymi z psychiką.
Oprócz tego, bardzo ważnym skutkiem działania sakramentu chorych jest
odpuszczenie wszystkich grzechów, na co wskazują słowa Pisma: A jeśliby popełnił grzechy, będą mu
odpuszczone. Zatem widzimy jak dobry jest Bóg, który w tak prosty sposób
chce pomagać człowiekowi poprzez sakrament chorych, lecząc nie tylko ciało, ale
również zranioną grzechem duszę człowieka. W przypadku, kiedy nie następuje
uzdrowienie, to Bóg daje siłę do znoszenia cierpienia, do akceptacji własnego
krzyża, który zwykle pozostaje tajemnicą. Trzeba pamiętać, że zbawienie
przyszło właśnie przez krzyż, więc pozostawienie go choremu, na pewno nie
będzie bezcelowe, jeśli chory swe cierpienia połączy z cierpieniami Chrystusa
ukrzyżowanego.
Jezus umęczony, miał też chwilę słabości. Więc zwraca się z wyrzutem: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk
15,34),ale już po chwili dodał: Ojcze, w
Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23,46). Bóg nie uwolnił Jezusa od
cierpienia, nie zdjął z krzyża, gdyż Jego cierpienie miało głęboki, zbawczy
sens. Tym cierpieniem przyjętym dobrowolnie, Jezus zapłacił za ludzkie grzechy,
ludzką nędzę, aby zbawić ludzi na wszystkie pokolenia. Zatem jeśli Bóg nie
zabiera komuś cierpienia, to widocznie to cierpienie jest potrzebne bardziej
niż uzdrowienie. Cierpienie zwykle skłania do refleksji nad własnym życiem nie
tylko chorego, ale także osoby, które są przy chorym. Może też sam Jezus chce się z kimś podzielić swym
cierpieniem z miłości do człowieka, któremu w pewnym sensie zezwala na
uczestnictwo we własnym cierpieniu w celu zbawienia innych ludzi? – Nie
wiadomo! Może sensu swego cierpienia nie rozumieć sam chory, gdyż człowiek
nigdy nie jest w stanie zgłębić do końca tajemnic Bożych. Zrozumie je dopiero w
przyszłym życiu. Niezależnie jednak od wszystkiego, sakrament chorych daje
choremu potrzebne łaski w trudnej sytuacji, w jakiej się aktualnie znajduje.
Niestety, wielu ludziom ten sakrament kojarzy się ciągle jeszcze z
ostatnim namaszczeniem, gdyż dawniej sakramentu namaszczenia chorych udzielano
jedynie tym chorym, którzy byli u kresu życia lub znajdowali się w bardzo
ciężkim stanie fizycznym.
Na szczęście Sobór Watykański II przywrócił sakramentowi chorych jego
właściwe miejsce i wzywa, aby udzielać tego sakramentu choremu dlatego, że jest
chory, a nie dopiero wtedy, kiedy jest umierający.
Jezus podczas swego ziemskiego
życia uzdrawiał chorych. Między innymi uzdrowienia pociągały za Nim tłumy. Był
to też znak potwierdzający prawdziwość Jego nauki. Jezus przezwyciężył
szeroko wtedy rozpowszechniony pogląd jakoby każda choroba była karą za grzechy
osobiste. Choroba, choć wiąże się z grzesznością człowieka, to jednak nie może
być zawsze uważana za karę. Kiedy
Jezus uzdrowił niewidomego od urodzenia, zapytano
Go, kto zgrzeszył,on, czy jego rodzice. Wówczas Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się
tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,3).
Sam Chrystus, który jest bez
grzechu, dobrowolnie poddał się męce, ukazując wierzącym w Niego nowy sens życia, cierpienia i śmierci.
Niektórym ludziom, Jezus pozwala brać udział w swojej tajemnicy paschalnej, – w
przejściu przez cierpienie i śmierć do chwały zmartwychwstania. Czytając
życiorysy świętych, wielu z nich cierpiało na skutek choroby, prześladowań, a
nawet traciło życie w męczeńskiej śmierci za wiarę. Dziś wciąż jeszcze jesteśmy
świadkami prześladowania chrześcijan. Wg najnowszych statystyk, ginie ich ok.
150 tys. rocznie! To wielka liczba. Giną oni za wiarę, nie chcąc wyrzec się
Chrystusa. Czy ich krew przemówi do tych, którzy nie wierzą lub nawet walczą z
Kościołem? Może połączona z krwią Chrystusa na krzyżu wyjedna łaskę
Miłosierdzia dla wielu? Można mieć nadzieję, że nie zostanie ona przelana
daremnie.
Wasze cierpienie, kochani chorzy, też nie będzie daremne, jeśli wpatrując
się w Chrystusa ukrzyżowanego, połączycie je z Jego cierpieniem, jako swój wkład
w zbawienie świata lub w konkretnej intencji za kogoś, za wspólnotę Kościoła,
lub za Polskę, abyśmy mogli w niej żyć godnie, dostatnio i swobodnie wyznawać
naszą wiarę i wg jej zasad wychowywać kolejne pokolenia. Pamiętajcie, co mówił
o Was nasz św. Papież Jan Paweł II: Jesteście skarbem Kościoła.
Bóg Was Kocha, a wasze cierpienie nie jest daremne. Niektórych z Was On
chce uzdrowić poprzez swoje miłosierdzie, abyście byli szczęśliwi, radośni, a
także na świadectwo dla innych, dla przymnożenia ich wiary.
Proszę Was też o modlitwę za kapłanów, aby Duch Święty ich prowadził i
darzył wszystkimi łaskami, które są im potrzebne do naśladowania Chrystusa
wszędzie tam, gdzie Bóg ich posyła.
Proszę, módlcie się za Waszych kapłanów w parafii, za księdza proboszcza i
za mnie. Niech Bóg Wam błogosławi i uzdrowi w sakramencie chorych. Amen!
CZWARTEK PO POPIELCU
HOMILIA – 11.02.2016
Msza św. z nauką ogólną w II dniu rekolekcji
wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Pwt 30,15-20; Łk 9,22-25
Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu!
Serdecznie witam Was w drugim dniu naszych
rekolekcji Wielkopostnych, w roku Wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia Bożego.
Na początku chciałbym przypomnieć, że Miłosierdzie
Boże nieodłącznie jest związane z krwią Chrystusa przelaną na krzyżu dla
naszego zbawienia. Związane jest ono z całym życiem Jezusa, który opuścił swe
piękne niebo i zszedł na ziemię dzielić ludzki los, po to, by przybliżyć
ludziom tajemnicę królestwa Bożego, by nauczyć, jak żyć by podobać się Bogu,
aby też już teraz, życie ludzi na tej ziemi uczynić lepszym, szczęśliwszym,
przepełnionym nadzieją na lepsze, szczęśliwe życie na wieki w obecności Boga i
wszystkich innych mieszkańców Nieba. Ta nadzieja ma swą podstawę w odkupieńczej
śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. To odkupienie, czyli wykupienie
nas z niewoli grzechu, dokonało się nie czym innym, jak tylko Krwią Chrystusa
przelaną na krzyżu do końca, tak że wraz z tą krwią wypłynęło ziemskie życie
Jezusa. Jezus umarł. Jego ciało złożono w grobie, a już trzeciego dnia
zmartwychwstał. Pokonał śmierć i jej sprawcę, szatana. Inaczej mówiąc, już ok.
2000 lat temu, widziano wypełnienie tej nadziei. Jezus ukazywał się uczniom
przez 40 dni, więc mogli się upewnić, że Jezus naprawdę żyje, mimo, że
był wcześniej ukrzyżowany, umarły i złożony do grobu.
Zanim jednak przejdziemy do tematu rekolekcji,
którym jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU
CHRZEŚCIJANINA, pomódlmy się
do Ducha Świętego słowami pieśni:
Przyjdź Duchu Święty,
ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź jako Mądrość do dzieci. Przyjdź jak ślepemu wzrok.
Przyjdź jako moc w mej słabości. Weź wszystko, co moje jest.
Przyjdź jako źródło pustyni mocą swą do naszych dusz.
O niech Twa moc uzdrowienia dotknie, uleczy mnie już.
Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź jako Mądrość do dzieci. Przyjdź jak ślepemu wzrok.
Przyjdź jako moc w mej słabości. Weź wszystko, co moje jest.
Przyjdź jako źródło pustyni mocą swą do naszych dusz.
O niech Twa moc uzdrowienia dotknie, uleczy mnie już.
Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Zanim przejdziemy do istoty tematu, na początku
trzeba choć trochę powiedzieć na temat symboliki krwi i jej znaczenia w ST.
Wiadomo, że język
symboli jest w treści bogatszy niż zwykłe słowa. Czytając Pismo święte,
można zauważyć, że często posługuje się
symbolicznymi obrazami i przenośniami, a Jezus wielokrotnie nauczał w
przypowieściach. Zastanówmy się więc nad znaczeniem krwi jako symbolu w
tekstach biblijnych.
Od
dawna uważano, iż krew jest
siedzibąludzkiego życia i ducha. Obecnie nieraz słyszy się przenośnię
„młoda krew”, w znaczeniu słowa
młodość. Mówi się także: „mam to we krwi”, na wyrażenie pewnych zdolności czy
umiejętności, odziedziczonych lub nabytych. Na plakatach można spotkać hasło: „Krew,
to życie!” Jest to apel skierowany do ludzi wrażliwych na potrzeby chorych,
czekających na transfuzję krwi. Zatem w tym rozumieniu, Krew Chrystusa, to
życie Chrystusa. Nasz temat w tym znaczeniu można wyrazić w słowach: Życie
Chrystusa w nas. Czasem też mówi się, że Chrześcijanin, to drugi Chrystus,
jeśli oczywiście żyje wg zasad wiary w Jezusa Chrystusa.
Św. Paweł w jednym swych listów napisał o sobie: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. To
stwierdzenie można odczytać, jako rezygnację z własnego ja, własnych oczekiwań,
planów na rzecz wprowadzania w życie codzienne nauki Chrystusa, aby stawać się
jedno z Nim, czyli zjednoczyć swoje serce, swoje myśli, pragnienia i działanie
z Jezusem Chrystusem. Można zapytać siebie, co w konkretnej sytuacji, w jakiej się znajduję, zrobiłby Chrystus,
lub co powiedział kiedyś w podobnym przypadku i swoje działanie oprzeć na
otrzymanej podpowiedzi.
O krwi można też mówić, jako o pieczęci Starego i Nowego Przymierza.
Przykłady
z Pisma św. pozwolą nam głębiej zrozumieć, w jaki sposób symbol krwi powiązany
jest z historią naszego zbawienia. W Księdze Rodzaju czytamy o zamordowaniu
Abla przez jego brata Kaina. Przelana niewinnie krew głośno woła do Boga o
sprawiedliwość/Rdz 4,10/. List do
Hebrajczyków porównuje krew Abla do Krwi Jezusa, która jednak zamiast wołać
o pomstę, sprowadza na ludzi miłosierdzie Boże/Her 12,24/. Miłość jest
mocniejsza od nienawiści ludzkiej, a dobrowolna ofiara Jezusa wymowniejsza niż wolanie
o sprawiedliwość. Krew Chrystusa została
ludziom darowana, jako „strumień zmiłowania”, odpuszczenie grzechów i nowy
początek dziejów.
Inny
symbol krwi znajdujemy w historycznym opisie uwolnienia narodu żydowskiego z niewoli egipskiej. Bóg dał Mojżeszowi
polecenie, aby w każdym żydowskim domu zabito baranka, a jego krwią skropiono drzwi i odrzwia domów izraelskich, aby w ten
sposób ocalić od śmierci synów pierworodnych, gdyż w nocy anioł śmierci miał
przejść przez Egipt i zabić ich /Wij 12/. Izraelici posłuchali Mojżesza i
rzeczywiście ich pierworodne dzieci zostały ocalone dzięki krwi baranka.Z nakazu
Bożego Izraelici obchodzili odtąd każdego roku Święto Paschy, na pamiątkę
ocalenia i uwolnienia z niewoli egipskiej.
Dla nas chrześcijan, pełne
znaczenie baranka paschalnego zawiera się w ofierze Jezusa na krzyżu. Zatem
Ofiara i spożycie baranka przez
Izraelitów było zapowiedzią ofiary krzyżowej, wciąż na nowo uobecnianej w Eucharystii. – Krew na
odrzwiach domów żydowskich jest obrazem Krwi Jezusa, spływającej po ramionach
krzyża. Ratuje nas ona od śmierci wiecznej, podobnie jak niegdyś uratowała
żydowskich synów od śmierci cielesnej. Na skutek tej plagi, żydzi zostali uwolnieni z niewoli egipskiej. Krew Chrystusa
zaś uwalnia nas od grzechu w sakramencie pokuty i pojednania.
Kolejny,
trzeci biblijny symbol krwi jednoczy Stary i Nowy Testament. Tym razem użyto
jej podczas Przymierza zawartego między Bogiem i Jego ludem u podnóża góry
Synaj. Gdy Mojżesz przekazał Izraelitom wszystkie słowa i przepisy Prawa
Bożego, a lud je przyjął, złożył wówczas na znak Przymierza ofiarę na dwunastu
ołtarzach, które skropił połową krwi zwierząt ofiarnych, po czym przeczytał
ludowi Księgę Przymierza, lud zaś przyrzekł Bogu posłuszeństwo. Drugą połową
krwi Mojżesz skropił lud wołając: „Oto krew Przymierza, które Pan zawarł z wami
na podstawie wszystkich tych słów”/Wij 24,8/.
Podobnie Jezus, gdy spożywał z
Apostołami Ostatnią Wieczerzę, dał im kielich, i uprzedzając bliską śmierć
swoją na krzyżu powiedział: „Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew
Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów”/Mt
26,27-28/.
Łaski przez Krew Jezusa wysłużone
ludziom, przyniosły im nie tylko wolność od grzechów i zbawienie od śmierci
wiecznej, ale zapewniły również, – jeżeli zechcą przyjąć Słowo Boże – związek z
Bogiem. Krew Syna łączy, bowiem niebo i ziemię, łączy też między sobą
wszystkich, którzy z Nim żyją w przyjaźni.
Tyle na temat symboli, faktów historycznych. Teraz jeszcze wróćmy na
chwilę do proroka Izajasza, cytowanego w liście św. Pawła do Hebrajczyków (10,1-25),który niejako wyjaśnia cel wcielenia Syna
Bożego:
Prawo bowiem,
posiadając tylko cień przyszłych dóbr. ...Niemożliwe jest bowiem, aby krew
cielców i kozłów usuwała grzechy. Przeto przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani
daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie
podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie –
abym spełniał wolę Twoją, Boże... Następnie powiedział: Oto idę, abym spełniał wolę Twoją. Usuwa jedną [ofiarę], aby
ustanowić inną. Na mocy tej woli
uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze. Jedną
bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani. Mamy więc,
bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca
Świętego przez krew Jezusa. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą
wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę. Troszczmy się o
siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. ...
Zatem Jezus dobrowolnie zszedł na ziemię, aby pełnić wolę Ojca. Tą wolą
było nasze uświęcenie, które dokonało się przez Krew Jezusa przelaną na drzewie
krzyża.
Myślę, że mówiąc o Krwi Chrystusa, nie sposób nie wspomnieć Maryi, do
której my Polacy, mamy szczególne nabożeństwo.
Prorok Izajasz zapowiedział dobrowolne przyjście Jezusa w ludzkim ciele,
ale dopiero później, mamy opisaną scenę Zwiastowania w Ew. wg św. Łukasza.
Archanioł Gabriel zapowiedział, że Maryja pocznie z Ducha Świętego, Syna
Najwyższego, na co Maryja wyraziła swą zgodę. Zgodnie z zapowiedzią poczęła Dziecko,
nosiła pod swym sercem, aż urodziła i zgodnie z zapowiedzią nadano Dziecku imię
Jezus. Skoro Maryja urodziła Jezusa w sposób naturalny, to kiedy była
brzemienna, Jej Krew mieszała się z Krwią Jezusa. Co więcej, Maryja dała
Jezusowi ziemskie ciało i Jej krew krążyła w Jego żyłach. W tym sensie można
Maryję nazwać Współodkupicielką. Przyjęła macierzyństwo Syna Bożego, by potem
oddać Go Bogu w krwawej ofierze na zbawienie świata.
U kresu swego ziemskiego życia, Jezus rozpięty na drzewie krzyża, w ogromnym
bólu, pamięta o swojej Matce i o uczniu Janie, a przez jego osobę o nas wszystkich.
Patrząc na Jana, mówi do Matki: Niewiasto, oto syn Twój,potem
spogląda na Jana i mówi: Oto Matka twoja.
Po chwili wzrok kieruje na swych oprawców, po czym podniósłszy oczy ku
niebu, woła:Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co
czynią. A więc Jezus nie tylko sam wybacza, ale jeszcze prosi Ojca o
wybaczanie dla nich.
Kochani. Zawsze, gdy macie trudności w wybaczeniu komuś, to proszę,
oczami wyobraźni przenieście się na Golgotę. Spójrzcie na Jezusa ukrzyżowanego,
który przebacza swym oprawcom i przypominając sobie osobę, której trudno wam
przebaczyć, powtórzcie za Jezusem te same słowa: Ojcze,
przebacz im, bo nie wiedzą co czynią.Wtedy już dzieła przebaczenia w
naszym sercu dokończy Bóg. Wróci pokój i radość.
Wracając do testamentu z krzyża, warto sobie uświadomić, że poprzez osobę
Jana, Jezus daje także nam swoją Matkę Maryję. Zaś przez krew spływającą z
krzyża, na mocy słów Jezusa, stajemy się dziećmi tej samej Matki co On. Zatem
rzeczywiście braćmi i siostrami Jezusa jesteśmy, więc i między sobą też.
Krew Jezusa nas usynowiła dla Boga Ojca, więc jak pisał św. Paweł,
stajemy się też dziedzicami Bożego królestwa.
O tym warto pamiętać. Niektórzy mają kompleksy, wstydzą się swego pochodzenia,
swej przynależności do Kościoła itp. A przecież na mocy testamentu z krzyża,
jesteśmy wszyscy dziećmi Bożymi, a więc mamy wspaniałego, wszechmocnego Ojca;
Boga Ojca. Mamy wspaniałego, bezgranicznie kochającego Miłością ofiarną Brata,
Jezusa Chrystusa. A więc nikt nie ma powodów do kompleksów. Można powiedzieć,
że wszyscy jesteśmy rzeczywiście królewiczami i królewnami, w doskonałym Bożym
królestwie. A skoro tak jest, to powinniśmy zachowywać się w sposób godny, jak
na królewicza, czy królewnę przystało. – To wymaga wysiłku, panowania nad sobą,
nad swymi emocjami, swym językiem. Wszyscy bowiem jesteśmy wielcy, dzięki Krwi
Chrystusa, dzięki łasce i miłości Boga. Zatem już niech odtąd nikt nikogo nie
poniża, nie wyśmiewa, nie obrzuca obelgami, nie krzywdzi. Proszę, abyście
raniąc siebie nawzajem, nie ranili ojcowskiego i matczynego serca Boga i Maryi,
a także brata – Jezusa Chrystusa. Niech wasza godność dzieci Bożych będzie
czytelna dla wszystkich, którzy będą mieli okazję was poznać. Tyle właśnie
znaczy Krew Chrystusa w życiu Chrześcijanina.
Są jeszcze inne konsekwencje, a mianowicie obowiązuje nas posłuszeństwo
Bogu, a więc przestrzeganie dekalogu, przykazań miłości Boga i bliźniego,
modlitwa…, korzystanie z sakramentów świętych, uczestniczenie w życiu
Kościoła. Niech Bóg Wam błogosławi na
wzrastaniu w dobrym, na drodze do świętości. Amen.
NAUKA STANOWA DLA MŁODZIEŻY
Droga Młodzieży.
Serdecznie witam Was. Cieszę się, że mogę spotkać się z Wami dzisiaj, na
początku Okresu Wielkiego Postu.
Spotykamy się dziś w czasie, gdy Kościół przeżywa Jubileusz Bożego
Miłosierdzia. Myślę, że słowo Jubileusz
nie jest Wam obce. Może świętowali swe jubileusze małżeństwa Wasi dziadkowie,
rodzice lub inni krewni. Było to ich święto, w którym mogliście uczestniczyć i
cieszyć się razem z nimi. W dniu jubileuszu jest miejsce nie tylko na życzenia,
radość, ale przede wszystkim na mszę świętą dziękczynną z prośbą o dalsze
błogosławieństwo Boże dla rodziny, oraz jest też czas na wspomnienia i
refleksję nad tym, co było dobre, a co złe.
Jubileusz zamyka pewien etap życia i wg tradycji biblijnej, jest czymś w
rodzaju amnestii. W Jubileusz wg tradycji żydowskiej, zwykle po 50 latach były
przywracane pierwotne dobra, aby ułaskawieni mogli nimi dysponować
sprawiedliwie nie wspominając o dawnych winach. Jubileusz najogólniej mówiąc, jest to świętowanie. Żyjemy więc w
roku świętowania Bożego Miłosierdzia, zachęceni do korzystania z łask
związanych z Jubileuszem, możemy świadomie ukierunkować nasze życie wg
wskazanej przez Boga hierarchii wartości. I z tym uporządkowaniem, wielu z Was
może mieć kłopot. – Dlaczego? – Bo
kochani, żyjemy w czasach trudnych.
Rozwój nauki, techniki i cywilizacji, ma niewątpliwie swe dobre strony.
Wyznacza niejako kierunek postępu gospodarczego, ale także kulturalnego. Tylko
czy zawsze postęp w dziedzinie kultury życia codziennego jest dodatni,
pozytywny, czy może czasem wsteczny, wprowadzający chaos i destrukcję w
ludzkich sercach.
Przede wszystkim wielki wpływ na nasze widzenie świata, na nasz system
wartości mają mass media, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Dzięki
mediom i wszelkim środkom masowego przekazu na czele z telewizją, w krótkim
czasie mogą docierać do nas strumienie informacji niejednokrotnie sprzecznych.
Możemy też niemalże w czasie rzeczywistym oglądać wydarzenia z różnych rejonów
świata. Zmieniając kanały TV, możemy bardzo szybko przejść od wizji świata
nędzy, do cudów techniki, od piękna radości i pokoju, do wojen, katastrof
wywołanych przez człowieka lub przyrodę. Możemy oglądać ludzki heroizm, jak i
niezwykłe okrucieństwa. Oprócz tego zalewają nas różnymi hipotezami naukowymi
lub pseudonaukowymi. Podsuwają nam różne diety i różne wzorce życia
niejednokrotnie sprzeczne.
Reklamy mówią nam, czego jesteśmy warci, co powinniśmy mieć, aby być tzw.
trendy. A do tego wszystkiego różne
codzienne obowiązki, natłok wiedzy, którą trzeba przyswoić, aby ukończyć
kolejny etap szkoły, aby zapewnić sobie w przyszłości warunki do życia na
odpowiednim poziomie zarówno materialnym, jak i duchowym. Wybór jednak nie jest
łatwy w szybko zmieniającym się świecie.
Lęk o możliwość zatrudnienia zgodnie z zamiłowaniem lub zdobytym
wyksztalceniem, zakłóca spokój niejednemu człowiekowi. To, co dziś jest
potrzebne, wcale nie znaczy, że będzie tak w najbliższej przyszłości.
Zdewaluowało się pojęcie rodziny, wierności, lojalności i odpowiedzialności.
Nawet płeć niby jest kulturowa, wbrew temu, co każdy z nas widzi i czuje.
Pewnych części ciała, a co za tym idzie, hormonów nie można sobie zmienić
poprzez myśli, czy kulturę. Można zmienić sobie zewnętrzną szatę, zabawki dla
dzieci lub dorosłych, ale biologicznych faktów się nie zmieni. Tak naprawdę
komuś, czy jakimś grupom społecznym, chyba chodzi o to, żeby w świadomości
współczesnych ludzi nic nie było pewne, żeby obywatele świata czuli się jak
łupiny rzucone w nurt wartkiej rzeki. Aby można było nimi swobodnie
manipulować. Można też powiedzieć, że we współczesnym świecie wielu żyje, jak
drzewo odcięte od korzeni, nawet dziecko wie, że takie życie nie jest pełnią
świeżości i rozwoju, ale prowadzi do śmierci. Im młodsze drzewo, słabsze,
delikatniejsze tym prędzej usycha. Z drugiej strony młode drzewko wyrwane z
ziemi można łatwiej uratować, jeśli w porę ktoś zauważy co się stało i się nim
zajmie. Można po prostu z powrotem wsadzić je w ziemię, pielęgnować, podlewać,
aż na nowo się zaaklimatyzuje.
Gorzej jest ze starym drzewem. Sam fakt ponownego zasadzenia jest bardzo
trudny, a nieraz niemożliwy, a potem rzadko się zaaklimatyzuje. Raczej uschnie.
Nawet mamy przysłowie, które mówi, że starych
drzew się nie przesadza. Stąd walka o serca i umysły dzieci, młodzieży, bo
to od nich zależy przyszły świat. Najlepiej chciano by wyeliminować Boga z ich
życia, wyśmiać lub zlekceważyć Jego Prawa, naukę, dekalog. Najłatwiej
zdeprawować sumienia od początku, aby nie budziły zdrowych odruchów
sprawiedliwości i mądrości. Po co? – Z żądzy władzy i bogactwa, najprościej
mówiąc, ale też z niezdolności logicznego i perspektywicznego myślenia, którego
skutki, niestety, już teraz dają się zaobserwować.
Wytworzona pustka po starych, tradycyjnych wartościach, szybko musi być
czymś zapełniona, więc lansuje się inne wartości stawiając się na miejscu Boga.
Podsuwa się złudne bożki i zamiast cieszyć się z faktu istnienia, dąży się do
posiadania rzeczy, a na tym korzystają producenci i tzw. biznes się kręci. Nikt
jednak nie zastanawia się nad długoterminowymi skutkami takiej niecnej
polityki, ale o tym nie chcę więcej mówić. Chodzi mi tylko o to, by wskazać na
pewien problem i mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. Wy sami zapewne
moglibyście wiele dodać z problemów z którymi borykacie się na co dzień.
Wszystko jednak sprowadziłoby się do tego samego wniosku, że warto, a nawet trzeba coś zmienić.
Zapyta ktoś, dobrze, ale jak?
– Zajęci pracą rodzice i inni dorośli zwykle nie mają czasu na zajęcie
się problemami swych dorastających dzieci. Do tego jeszcze kłopoty z
rówieśnikami podzielonymi na grupy niejednokrotnie w niezdrowy sposób,
rywalizujące z sobą. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Co wybrać i na czym lub
na kim się oprzeć? Kto może być wiarygodnym autorytetem, a kto może działać na
szkodę innych? Niepostrzeżenie zaciera się granica między dobrem a złem. Kto ma
rację, a kto nami manipuluje? Nawet politycy walczą i wyznawcy różnych religii
walczą. Kogo wesprzeć, z kim się utożsamić, a do kogo się zdystansować.
Fala uchodźców i imigrantów zalewa Europę. Jedni uciekają przed nędzą
inni przed prześladowaniem a nawet śmiercią. Jedni chcą wtopić się w życie
narodu, do którego przybywają, a inni chcą wykorzystać i zniszczyć wartości
tych, do których przybyli. Z jednej strony ludzka nędza i tułaczka ludzi
traktowanych nieraz gorzej od psów, a z drugiej lęk przed zagrożeniem
bezpieczeństwa własnych obywateli. Co robić, jak odróżnić jednych od drugich.
Jak pogodzić chrześcijańską zasadę miłości bliźniego łącznie z miłością
nieprzyjaciół, ze zdrowym rozsądkiem i obroną własnej wolności, własnej
tożsamości. Cóż my, kochani możemy zrobić? Jak zaradzić nieoczekiwanym
problemom? – Nad tym głowią się politycy, obradują, ustalają, a w tym czasie
giną ludzie tylko dlatego, że nikt na czas nie udzielił im pomocy. A więc czasy
są trudne. Zbyt trudne dla ludzkich umysłów. Zatem czas, aby te sprawy
powierzyć Bogu. Aby uznać Jego mądrość, Jego naukę, Jego prawa. Aby przypomnieć sobie znaczenie Krwi
Chrystusa w życiu chrześcijanina i pozwolić tej krwi przeniknąć w nasze
codzienne życie. Zapewne wielu z was nie rozumie znaczenia tej Krwi. Zatem
warto łączyć ją z Chrystusem, który przelał swą Krew dla zbawienia ludzi, dla
naszego zbawienia, a potem zmartwychwstał i żyje. Pokonał śmierć, zło będące
dziełem szatana, odkupił nas z naszych win, usprawiedliwił i otworzył drogę do
życia wiecznego w pokoju, szczęścia i radości w obecności Boga, aniołów i
świętych.
Ta perspektywa zbawienia, skłania nas do poznawania Boga, aby potem nie
czuć się obco ale we właściwym miejscu tam, gdzie jest Ten, który nas kocha bez
granic, aż do przelania krwi w bezinteresownej ofierze za nas, abyśmy mogli żyć
wiecznie mimo naszych słabości, chwil sprzeniewierzenia, a czasem własnej
głupoty.
Wystarczy tylko zaufać Bogu i dać obmyć się z własnych grzechów w
sakramencie pokuty. Aby wciąż pracować nad sobą, żeby przybliżać się do ideału,
jakim jest Chrystus. Żeby jednak móc przybliżyć się do Jezusa, by pójść za Nim,
czyli żyć w podobny sposób jak On, wypełniać Jego wolę, to najpierw trzeba Go
poznać.
Sama znajomość Jego imienia, ani świadomość możliwości szczęśliwego życia
wiecznego nie wystarczy.
Zapewne wasza znajomość Boga jest różna i to z różnych powód, choć myślę,
że wszyscy uczestniczyliście w lekcjach religii z dobrymi ocenami. Sama wiedza
powtarzana bez głębszego zrozumienia, niewiele pomoże. Z doświadczenia wielu,
jak i z nauki psychologii i pedagogiki o motywacji wiadomo, że na siłę nikogo
nie można czegokolwiek dobrze nauczyć. Wiedza jak mówią, jednym uchem wchodzi,
a drugim wychodzi. Wiele też zależy od tych, co tę wiedzę przekazują. Jeśli na
co dzień żyją tym, o czym mówią, to przekazują również swój entuzjazm, swój
zapał, a jeśli nie to uczniowie przyjmują tylko to, co jest konieczne i nic
więcej.
Jeśli zaś na początku zechcecie uwierzyć, że Jezus nas tak bardzo kocha,
że oddał swe życie dobrowolnie za nas i to znosząc niesamowite męki, po to,
abyśmy mogli żyć z Nim wiecznie, to myślę, że to pragnienie poznania Go zrodzi
się w Waszych sercach.
Najłatwiej można poznać Go, czytając Pismo święte. W nim znajdziemy, co o
Jezusie mówili Prorocy, a potem dowiemy się jak owe proroctwa wypełniły się na Nim.
W NT znajdziemy, czego nauczał Jezus swoim słowem i całym życiem.
Poznamy, jakie cuda czynił i dlaczego.
Dowiemy się jak był traktowany przez słuchaczy i dlaczego.
Zobaczymy w czym Go możemy naśladować, a co wykracza poza nasze ludzkie
możliwości.
Dowiemy się w jaki sposób przyszedł na świat i w jaki odszedł z tego
świata, a także co nam zostawił w swym testamencie. Mniej więcej tyle dowiemy
się z Pisma świętego.
Jeśli ktoś bliżej chce poznać Jezusa, to jeszcze może poczytać różne
opracowania Pisma świętego, w których wyjaśnione jest tło historyczne wydarzeń
opisanych w tym Piśmie. Warto czytać Katechizm Kościoła Katolickiego, w którym
znajdziemy wykładnię naszej wiary na dzisiejsze czasy.
Można też czytać różne książki religijne, czasopisma, ale czy to
wystarczy?
Zatem co jeszcze?
Kochani.
Najważniejsza jest nasza osobista
relacja z żywym Chrystusem Zmartwychwstałym. Świadomość, że On żyje, jest
blisko i nas kocha.
Jako żywy chce i może prowadzić dialog z nami, dialog miłości miłosiernej,
przebaczającej.
On też chce i może działać w naszych sercach przez Ducha Świętego, który
został nam dany już na chrzcie świętym, a potem obdarowuje nas swymi darami w
sakramencie bierzmowania. W sakramencie pokuty odpuszcza nam grzechy i usprawiedliwia,
tzn. pomaga nam, abyśmy stawali się ludźmi coraz bardziej sprawiedliwymi –
dobrymi w sensie Bożym i ludzkim. Potem Jezus w Eucharystii karmi nas swoim
ciałem na życie wieczne. Jednoczy się z nami najściślej, jak tylko to możliwe.
W tym sakramencie właśnie Jego święte ciało jednoczy się z naszym, a Jego
święta Krew przenika naszą i płynie w naszych żyłach. Umacnia nas i przemienia,
jeśli tylko Mu na to pozwolimy. Trzeba bowiem pamiętać, że Bóg od samego
początku obdarzył rodzaj ludzki wolną wolą. Choć życie w obecności Boga zgodne
z Bożym planem zbawienia jest bez wątpienia dobre, to tym niemniej zawsze
trzeba dobrowolnie potwierdzać swe oddanie Bogu zapewniając o swym zaufaniu. Bóg
nikogo nie zniewala, nie przemienia na siłę, ale tylko zgodnie z pragnieniem
człowieka.
Zobaczcie. Mamy rok jubileuszu miłosierdzia, ale najpierw były objawienia
o Miłosierdziu Bożym przekazane siostrze Faustynie Kowalskiej.
Podczas tych objawień, między innymi zostało przekazane orędzie o wartości
modlitwy Koronką do Bożego Miłosierdzia.
Można przez nią wyprosić wiele łask dla siebie lub dla innych, jeśli tylko to,
o co prosimy jest zgodne z wolą Bożą, czyli służy dobru i uświęceniu człowieka,
a nie wbrew temu.
Warto zwrócić uwagę na wezwania w tej modlitwie.
Na początku mamy odmówić modlitwę, Ojcze
nasz, Zdrowaś Maryjo i Wierzę w Boga, a potem
Na dużych paciorkach (1 raz)
Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo
najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za
grzechy nasze i całego świata.
Na małych paciorkach (10 razy)
Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.
Na zakończenie (3 razy)
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny zmiłuj
się nad nami i nad całym światem.
Jak widać w tej modlitwie przypominam chcemy wyprosić Boże miłosierdzie
dla nas i całego świata, przez mękę i krew Jezusa Chrystusa. Zatem jak wiele
kosztowało nasze odkupienie, nasze zbawienie. Nie marnujmy tego daru.
Warto wspomnieć, kim była siostra Faustyna.
Otóż Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. jako trzecie z
dziesięciorga dzieci, w ubogiej, rolniczej rodzinie. Do szkoły chodziła niecałe
3 lata. Mając 16 lat zaczęła pracować w mieście jako służąca, by zarobić na
własne utrzymanie i pomóc rodzicom. Jak ważne było dla niej życie duchowe,
pokazuje fakt, że w umowie o pracę zastrzegła sobie prawo odprawiania
dorocznych rekolekcji, codzienne uczestnictwo we Mszy św. oraz możliwość
odwiedzania chorych i potrzebujących pomocy. W 1925 r., po czterech latach
pracy i wielu rozterkach, mimo sprzeciwu rodziców i braku posagu, wstąpiła do
Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie. Pracowała w kilku
domach zgromadzenia, najdłużej w Krakowie, Płocku i Wilnie. Pełniła obowiązki
kucharki, ogrodniczki i furtianki.
W tym czasie wielokrotnie objawiał jej się Jezus przekazując orędzie
miłosierdzia, które Faustyna spisywała w swoim „Dzienniczku”. Swe przeżycia
zapisywała w przerwach między ciężką pracą fizyczną, a innymi zajęciami –
pomimo zmęczenia obowiązkami, ciężkiej choroby i braku wykształcenia. Oprócz
przełożonych i kilku spowiedników, nikt nie zdawał sobie sprawy z niezwykłości
jej przeżyć. Wtajemniczeni zaś, którym zwierzyła się ze swych wizji, wcale nie
odnosili się do niej przychylnie. Od spowiedników często słyszała: „Niech siostra sobie wybije z głowy, żeby
Pan Jezus miał z siostrą tak poufale przestawać, z taką nędzną, z taką
niedoskonałą. Pan Jezus tylko ze świętymi duszami obcuje.” Również ks. Michał
Sopoćko – który potem szerzył przesłanie Bożego Miłosierdzia i założył
zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego – początkowo chciał zrezygnować z
funkcji spowiednika s. Faustyny, a nawet
posłał ją na badania psychiatryczne.
W ostatnich latach życia s. Faustyna bardzo cierpiała: chorowała na
gruźlicę. Zmarła w opinii świętości 5 października 1938 roku w wieku 33 lat.
18 kwietnia 1993 roku s. Faustyna została beatyfikowana, a 30 kwietnia
2000 roku – ogłoszona świętą. Druga Niedziela Wielkanocna została w całym
Kościele ogłoszona Świętem Bożego Miłosierdzia. 17 sierpnia 2002, w czasie
pamiętnej pielgrzymki do Polski Ojciec Święty konsekrował nową świątynię w
Łagiewnikach – światowe centrum kultu Miłosierdzia Bożego. Zatem możemy być
dumni i dziękować Bogu za to, że Bóg wybrał nasz kraj na to wspaniale centrum
dzięki temu, że przekazał naszej rodaczce orędzie, które ma tak wielkie
znaczenie dla naszego zbawienia.
Warto jeszcze zwrócić uwagę, że
s. Faustyn wywodziła się z ubogiej, wielodzietnej rodziny. Była prostą,
niewykształconą kobietą. To Jezusowi nie przeszkadzało. Zatem i każdy z nas
może współpracować z łaską Bożą, jeśli tylko zechce służyć Bogu i ludziom.
Każdy z nas jest potrzebny Bogu i ludziom. Ważne tylko aby odkryć swoje
powołanie do konkretnego zadania.
Warto też zauważyć, że nawet tak
wielkie wybranie, nie uchroniło tej siostry od cierpień zarówno fizycznych, jak
i zadawanych przez ludzi. Trudno im było pogodzić się z faktem, że ktoś tak
prosty, zwyczajny, żyjący wśród nich, może mieć aż tak wielki kontakt z Jezusem
zmartwychwstałym. Trzeba nawet było upokarzających badań psychiatrycznych.
Kochani. Zatem jeśli świadomie
zdecydujecie się na odwagę głoszenia Ewangelii, głoszenia jej słowem lub
sposobem życia, to wiedzcie, że znajdą się ludzie, którzy was wyśmieją, a nawet
znienawidzą.
Jezus kiedyś powiedział do swych
uczniów, że jak Jego prześladowali, tak i ich prześladować będą, jak Jego słowa
zachowywali, to także ich słowa zachowywać będą(por. J 15,20-21). Sam Jezus był tak wielkim znakiem
sprzeciwu, że Go skazano i ukrzyżowano. Umarł
jako człowiek, ale zmartwychwstał i zbawił świat.
Kochani!
Chciałbym jeszcze zwrócić waszą
uwagę na konieczność przebaczania, o czym mówił sam Jezus, a także mówimy w
modlitwie Ojcze nasz ...i
odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Zatem
dzięki tym słowom, uwarunkowujemy Boże przebaczenie od naszego przebaczania,
choć czasem nie jest łatwo. Czasem krzywda jest wielka i pozostawiająca wielką
ranę w sercu. Gorzej jeszcze, gdy ktoś wciąż nas dręczy, skłóca z bliskimi
osobami, w nasze usta wkłada słowa, które nas ośmieszają lub zupełnie
dyskwalifikują w oczach innych do tego stopnia, że inni nawet z nami nie chcą rozmawiać.
Bywa też tak, że przyjaciółka odbije chłopaka, lub chłopak zdradzi z bliską
przyjaciółką. Czasem ktoś złośliwie umieści ośmieszające zdjęcia lub filmik w
Internecie. W takich sytuacjach rzeczywiście trudno wybaczyć. Wówczas trzeba
wiele modlitwy o łaskę wybaczenia. Można też trochę inaczej. Z pomocą przyjdzie
nam Jezus ukrzyżowany, rozważanie drogi krzyżowej, gdzie podobną do naszej
sytuację, można odnaleźć w konkretnej stacji.
Myślę, że przynajmniej większość
z nas ma bogatą wyobraźnię, więc dla przykładu, postarajmy się teraz z niej
skorzystać.
Proszę, zamknijcie oczy i w
wyobraźni przenieście się na Golgotę.
Popatrzcie na Jezusa
ukrzyżowanego. Zobaczcie jak cierpi, cały zbroczony krwią, ciało poprzecinane
biczami. Dłonie i stopy przebite gwoździami, głowa zraniona korona cierniową.
Każdy ruch jeszcze bardziej rani. Ból, pot i krew mieszają się z sobą. Słońce
dotkliwie pali rany, usta popękane w spiekocie dnia. Towarzyszy Mu krzyk i
szyderstwa rozwścieczonego tłumu. Z bliskich pozostały tylko kobiety i
najmłodszy uczeń Jan. Jezus nie myśli o sobie. W tym bólu pamięta o swojej
Matce i o uczniu Janie, a przez jego osobę o nas wszystkich. Patrząc na Jana,
mówi do Matki: Niewiasto, oto syn Twój, potem
spogląda na Jana i mówi: Oto Matka twoja(J
19,25-27). Po chwili w ogromnym bólu spogląda na swych oprawców, po czym
spogląda w niebo i woła:Ojcze, przebacz
im, bo nie wiedzą co czynią (Łk 23,34). A więc Jezus nie tylko sam wybacza, ale jeszcze prosi Ojca o wybaczanie
dla nich. Teraz patrząc na Jezusa i przypominając sobie osobę, której trudno
nam przebaczyć, powtórzmy za Jezusem te same słowa: Ojcze, przebaczjej,
bo nie wie co czyni.
Przecież jej winy są
niewspółmiernie małe w stosunku do win katów Jezusa. A jednak On przebaczył,
więc i ja już mogę teraz przebaczyć.
Jeszcze jedno ważne wydarzenie
miało miejsce na Golgocie, o którym przed chwilą wspomniałem. Wróćmy do
testamentu z krzyża.
Poprzez osobę Jana, Jezus daje
także nam swoją Matkę Maryję. Zaś przez krew spływającą z krzyża, na mocy słów
Jezusa, stajemy się dziećmi tej samej Matki co On. Zatem rzeczywiście braćmi i
siostrami Jezusa jesteśmy, więc i między sobą też.
Krew Jezusa nas usynowiła dla
Boga Ojca, więc jak pisał św. Paweł, stajemy się też dziedzicami Bożego
królestwa.
O tym warto pamiętać. Niektórzy
mają kompleksy, wstydzą się swego pochodzenia, swej przynależności do Kościoła
itp. A przecież na mocy testamentu z krzyża, jesteśmy wszyscy dziećmi Bożymi, a
więc mamy wspaniałego, wszechmocnego Ojca; Boga Ojca. Mamy wspaniałego,
bezgranicznie kochającego Miłością ofiarną Brata, Jezusa Chrystusa. A więc nikt
nie ma powodów do kompleksów. Można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy
rzeczywiście Królewiczami i Królewnami, w doskonałym Bożym królestwie. A skora
tak jest, to powinniśmy zachowywać się w sposób godny, jak na królewicza, czy
królewnę przystało. – To wymaga wysiłku, panowania nad sobą, nad swymi
emocjami, swym językiem. Wszyscy jesteśmy wielcy, dzięki Krwi Chrystusa, dzięki
łasce i miłości Boga. Zatem już niech odtąd nikt nikogo nie poniża, nie
wyśmiewa, nie obrzuca obelgami..., nie krzywdzi. Proszę, abyście raniąc siebie
nawzajem, nie ranili ojcowskiego i matczynego serca Boga i Maryi, a także brata
– Jezusa Chrystusa. Niech wasza godność dzieci Bożych będzie czytelna dla
wszystkich, którzy będą mieli okazję was poznać. Tyle właśnie znaczy Krew
Chrystusa w życiu Chrześcijanina.
Są jeszcze inne konsekwencje, a
mianowicie obowiązuje nas posłuszeństwo Bogu, a więc przestrzeganie dekalogu,
przykazań miłości Boga i bliźniego, modlitwa, korzystanie z sakramentów
świętych, uczestniczenie w życiu Kościoła. Niech Bóg Wam błogosławi na
wzrastaniu w dobrym, na drodze do świętości. Amen.
PIĄTEK PO POPIELCU
HOMILIA – 12.02.2016
Msza św. z nauką ogólną w III dniu rekolekcji
wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Iz 58,1-9; Mt 9,14-15
Drodzy Bracia i Siostry przez Krew Chrystusa.
Witam Was w trzecim już dniu naszych rekolekcji,
których tematem jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA.
Jak pamiętamy, nasze rozważania rekolekcyjne
rozpoczęliśmy wraz z pierwszym dniem Wielkiego Postu w Środę Popielcową. Zatem
dobrze, że do końca tego Okresu pozostało jeszcze sporo czasu, a więc mamy
jeszcze czas na wewnętrzną przemianę rozważając znaczenie Krwi Chrystusa w
naszym życiu, gdyż będąc tutaj niewątpliwie jesteśmy chrześcijanami. Chodzi
więc o to, aby w tym szczególnym roku łaski Bożego Miłosierdzia, przyjąć ten
dar łaski do własnego życia. Aby uświadomić sobie, kim tak naprawdę jest
chrześcijanin, czyli odkryć na nowo swoją tożsamość chrześcijanina. Jak ona ma
wyrażać się w praktyce naszego życia codziennego. Tzn. co nas wyróżnia spośród
ludzi nie będących chrześcijanami. Chrześcijaństwo zawdzięcza swą nazwę, a
przede wszystkim tożsamość właśnie Chrystusowi, który nas Krwią Swoją odkupił.
– Odkupił w sposób widzialny oddając swe życie za nas. Dokonało się to na
krzyżu, gdy święta krew wypływała z ran Zbawiciela. Tę krew widzieli naoczni
świadkowie. Na koniec sprawdzono, czy rzeczywiście Jezus umarł. Tym
potwierdzeniem śmierci była krew i woda, która wypłynęła z przebitego włócznią
serca Jezusa. Z ran żywego człowieka spływa krew, o czym każdy z nas wie i
pewnie wiele razy mógł zobaczyć to na własne oczy. Po śmierci, zanim ciało
człowieka zupełnie zastygnie, z zadanych ran wypływa krew i woda. Co prawda to
drastyczny test na zgon, którego dziś już nikt nie stosuje. Wtedy zaś ten test
na Jezusie przeprowadzono i głównie z tego powodu, aby nie zakłócać świętowania
szabatu, gdyż jak pamiętamy, gdy Jezus został zawieszony na krzyżu, był piątek,
dokładnie jak dziś. Zatem wszystkim bardzo się spieszyło, żeby usunąć ślady
zbrodni i pochować zmarłego przed szabatem. Pospiesznie więc zdjęto Jezusa z
krzyża i jak przedstawia jedna ze stacji drogi Krzyżowej, złożono je w ramiona
omdlewającej z bólu Matki.
Ks. dr Michał
Sopoćko, spowiednik s. Faustyny Kowalskiej, dziś już świętej, w swej książce
pt.: MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO, pisze:
Najmiłosierniejszy Zbawicielu, czyje serce zdoła się oprzeć porywającej
i kruszącej wymowie, z jaką przemawiasz do nas przez niezliczone rany Twego
martwego ciała, spoczywającego na łonie Twojej Bolesnej Matki? (...) Każdy czyn
Twój wystarczyłby dla przebłagania sprawiedliwości i zadośćuczynienia za
zniewagi. Ale obrałeś ten rodzaj Odkupienia, aby pokazać wielką cenę duszy naszej i swoje bezgraniczne miłosierdzie,
by nawet największy grzesznik mógł z ufnością i skruchą przystąpić do Ciebie i
otrzymać odpuszczenie, jak otrzymał je łotr konający. Dziś właśnie,
kochani, mamy okazję do spowiedzi świętej. Niech te słowa napisane przez
księdza, który towarzyszył tej, której sam Jezus Zmartwychwstały objawił
orędzie o Miłosierdziu Bożym, będą zachętą i zaproszeniem dla wszystkich tu
obecnych, a także dla członków waszych rodzin, sąsiadów, przyjaciół, znajomych,
z których może niektórzy mają jakiś opór lub lęk przed spowiedzią. Jezus oddał
życie za wszystkich grzeszników aż do skończenia świata. Gdyby nie było
grzechu, piekła, szatana, to czyż Jezus musiałby płacić tak wielką cenę na
odkupienie win? Czy jakiś drobiazg jest na miarę kary śmierci? Zatem nikt niech
się nie boi i niech nikt nie lekceważy ceny naszego zbawienia. Niech każdy z
nas skorzysta z Bożego Miłosierdzia i odda swe grzechy w sakramencie pokuty, by
Krew przelana na krzyżu była i dla nas źródłem usprawiedliwienia. Byśmy
oczyszczeni Jego Krwią poczuli się znów wolni i radośni dziękując Bogu za Jego
miłość Miłosierną.
Można wiele mówić o
miłosierdziu Bożym, o odkupieniu, o łaskach płynących z sakramentu pokuty, ale
dopóki sami na sobie nie doświadczymy tych łask, to jest to dla nas tylko
opowiadanie, gra słów, może nawet pięknych i wzniosłych, ale niewiele więcej.
Jeśli jednak sami
przystąpimy do kratek konfesjonału, w którym czeka kapłan, który w imieniu
Jezusa odpuści nam grzechy, pouczy, podniesie na duchu i pobłogosławi na dalszą
drogę życia, to wówczas dopiero możemy stać się gorliwymi misjonarzami
miłosierdzia Bożego. – Dopiero wtedy,
gdyż będziemy mogli dzielić się szczęściem, którego osobiście doświadczyliśmy,
jak owa Samarytanka, którą Jezus spotkał przy studni Jakubowej i poprosił, aby
dała Mu pić. W rozmowie, owa kobieta zachwyciła się Jezusem, który między
innymi powiedział do niej: Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego
oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. Rzekła do Niego kobieta: Wiem,
że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam
wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z tobą mówię.
Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu
kobiety. Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, ...do tej kobiety mówili:
Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy
i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata (J 4,24-26.39a.40a.42).
Zatem proszę zobaczyć, jak ważne jest osobiste spotkanie z Jezusem, osobiste
doświadczenie, by móc się Nim dzielić. By dzięki doświadczeniu wiary,
przyprowadzać też innych do źródła Bożych łask, a jak pamiętamy, Jezus
powiedział, że większa jest radość w niebie z jednego nawróconego grzesznika,
niż z 99 sprawiedliwych. Uzasadnienie tej radości można odczytać z przypowieści
o synu marnotrawnym, który roztrwonił swą część majątku, a gdy już nie miał nic,
cierpiał głód i poniżenie, wówczas postanowił wrócić do ojca z sercem
skruszonym by być choć jednym ze sług. Ojciec zaś wydaje ucztę na jego cześć.
Drugi, wierny syn
zbuntował się.
– Aby dokładnie zobaczyć,
co było dalej, sięgnijmy po Pismo św. NT. W rozdziale 15 ew. wg św. Łukasza
czytamy, że zbuntowany syn ... odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem
twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z
przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który
roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone
cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie
należy. A trzeba się
weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a
odnalazł się.
Zatem wniosek z tej przypowieści jasno tłumaczy
radość w niebie. Otóż człowiek żyjący w grzechu ciężkim, lub ten, który ze swej
świadomości wyrzuca Boga i wszystko, co jest z Nim związane, upiera się w swej
niewierze, w swej zatwardziałości serca, jest dla Boga jak umarły, gdyż skoro
odszedł, to nie może być zbawiony tak długo, jak długo odrzuca Boże
miłosierdzie, odrzuca Jezusa i Jego zbawczą krew. Skoro jednak każdy człowiek
ma duszę nieśmiertelną, to jeśli ta dusza nie może pójść do nieba, to musi
trafić do innej rzeczywistości – do piekła. Na razie zaś wszyscy są w drodze do
życia wiecznego w niebie lub piekle. A to już od nas zależy, czy zechcemy
przyjąć naukę Chrystusa i usprawiedliwienie poprzez sakrament pokuty, czy też
nie.
Doświadczenie też uczy, że w wielu osobach drzemie
zazdrość, która podsuwa myśli podobne do tych, które wypowiedział wierny syn z
przypowieści.
Niby chcieliby nawrócenia innych ludzi dalekich lub
bliskich sercu, ale gdzieś tam w sercu się odzywa poczucie ludzkiej
sprawiedliwości. Nieraz słyszymy pytanie typu: Dlaczego świeżo nawróconym się lepiej wiedzie, niż tym, którzy wciąż są
wierni? Czy to sprawiedliwe, aby ktoś, kto całe życie się trudzi, by podobać
się Bogu i ludziom, ma być zbawionym tak samo jak ktoś, kto nawrócił się po
wielu latach grzesznego życia, lub nawet w godzinie śmierci.? – Czy to
sprawiedliwe?
W podobnych sytuacjach zwykle odpowiadam, że z
perspektywy wieczności, czas życia na tej ziemi jest bardzo krótki, jak kropla
wody w oceanie lub ziarenko piasku na plaży. Zatem czy aż tak wielkie znaczenie
mają nasze doświadczenia na tym świecie? Bóg zaś może przemienić serce każdego,
kto Mu zaufa nawet dopiero w chwili śmierci. Mówi o tym Jezus w przypowieści o
rolnikach zatrudnionych do pracy w winnicy (Mt 20,1-16):
Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym
rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o
denara za dzień i posłał ich do winnicy. Potem wyszedł jeszcze około godziny trzeciej,.. szóstej i
dziewiątej,.. jedenastej, i tak samo uczynił...A gdy nadszedł wieczór, wszyscy
otrzymali tyle samo – po denarze... Ci którzy pracowali dłużej, szemrali:Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a
zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty. Na to odrzekł
jednemu z nich: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś
się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! ...Czy na to złym okiem patrzysz, że ja
jestem dobry?
Jeśli zastanowić się nad
sensem tej przypowieści, to rzeczywiście inaczej być nie może. Skoro po śmierci
mamy przejść do życia wiecznego z Chrystusem, jeśli wybraliśmy Go za swego Pana
i Zbawiciela, to jak zróżnicować to wieczne życie? – Pół trup, pół żywy? A może
jedną częścią ciała w niebie, a resztą w piekle? – To nie jest możliwe.
Zatem jakie znaczenie ma
nawrócenie?
Proszę pomyśleć, czy w
wieczności można by być szczęśliwym, gdyby były tam kłótnie, spory, gniew,
nienawiść, lekceważenie Boga lub innych mieszkańców
Nieba? Czym by się różniło życie od tego, które mamy tu na ziemi? Czym też
by się różniło niebo od piekła? Jeśli zaś ktoś chce pełnić wolę Bożą teraz, to
po przejściu do życia wiecznego, Bóg go przemieni tak, aby sam był szczęśliwy i
nie zakłócił szczęścia innych. – Oczywiście, kochani, to tylko takie ziemskie
przybliżenie tamtej rzeczywistości, o której pisze św. Paweł: nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3,20) i: ani oko nie widziało, ani ucho nie
słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował
Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9).
– Niewątpliwie każdy
chciałby być szczęśliwym, ale czy to wystarczy?
Czy jeśli ktoś chciałby być mistrzem olimpijskim np.
w gimnastyce, to czy może po prostu wziąć udział w olimpiadzie, bez
przygotowania, bez treningu? – A może jeszcze lepiej od razu stanąć na podium i
otrzymać medal? (śmiejecie się, i
słusznie) – bo nie można.
Sam Jezus, który nam wskazał drogę do zbawienia ileż
się natrudził idąc i głosząc ewangelię o Bożym królestwie nie mając nawet
własnego mieszkania. Ileż wycierpiał ze strony ludzi aż po krzyż. Warto też
zajrzeć do życiorysów świętach, ile też oni się natrudzili.
Kochani!
Można by powiedzieć, że naśladując Chrystusa, żyjąc
w Jego obecności, niejako uobecniamy Go i swe życie łączymy z Jego życiem. W
naszych żyłach płynie Jego krew... – Symbolicznie i naprawdę przez sakramenty
święte; poczynając od chrztu świętego, aż po ostatnie namaszczenie, a wszystko
to z woli Bożej odbywa się w Kościele, który jest pierwotnym sakramentem, czyli
widzialnym znakiem działania niewidzialnej łaski Bożej, ustanowionym przez
Chrystusa. Trzeba przy tym pamiętać, że te łaski otrzymujemy darmo, dzięki krwi
Chrystusa przelanej na krzyżu dla naszego zbawienia. Można więc powiedzieć, że
Krew Chrystusa jest wciąż obecna w naszym życiu. Uczestnicząc w życiu Kościoła,
przyjmujemy Krew Chrystusa do naszego życia. – Żyjemy Jego Krwią, łącząc naszą
krew z Krwią Zbawiciela. Zatem wszystko powinno być idealnie, jak by się
wydawało. A rzeczywistość niestety jest inna i nie trzeba wymieniać przykładów
zła mającego miejsce w świecie. – Dlaczego tak się dzieje? – Bo wciąż trwa
walka dobra ze złem.
Jezus nie bez podstaw wzywa do czujności. W
niedzielę będzie czytana Ewangelia o kuszeniu Jezusa. Zatem skoro szatan
odważył się kusić Jezusa, to czy my ludzie, możemy być wolni od pokus?
– Jezus w Ogrójcu przed pojmaniem mówi do uczniów:Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli
pokusie. Niestety, dopóki żyjemy ulegamy. Któż więc dostałby się do Nieba,
gdyby nie odkupienie, gdyby nie Krew Chrystusa?
Jak już mówiłem, dziś można skorzystać z sakramentu
pokuty.
Jezus Was zaprasza i ja was zapraszam.
Zapraszają was też wszyscy kapłani, którzy chcą
przekazywać Wam Jego Miłosierdzie. Tylko kochani, trzeba z tego sakramentu
korzystać tak, jak się uczyliście przed przystąpieniem do pierwszej Komunii
świętej. Warto sobie przypomnieć 5 warunków dobrej spowiedzi i krok po kroku
wprowadzić je w życie, aby sakrament ten nas przemieniał. A to jest:
1.
Rachunek sumienia
2.
Żal za grzechy
3.
Mocne postanowienie poprawy
4.
Szczera spowiedź
5.
Zadość uczynienie Panu Bogu i bliźniemu.
Potem już możemy przyjąć Komunie świętą i żyć
Eucharystią, o czym powiemy sobie więcej jutro...
NAUKA O ROLI WSPÓLNOT I PROBLEM MAŁŻEŃSTWA
Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie
Chrystusie, członkowie Wspólnot.
Drodzy rodzice, małżonkowie i
zainteresowani problemem małżeństwa.
Raz jeszcze serdecznie witam Was i
proszę, o modlitwę za mnie, aby Bóg pomagał mi sprostać zadaniu, jakie zostało
mi powierzone. Abym też mógł pomagać Wam sprostać zadaniom, jakie Wam
powierzono. Aby Duch Święty nas prowadził.
Przyjdź Duchu Święty
Przyjdź Duchu Święty,
ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź jako Mądrość do
dzieci. Przyjdź jak ślepemu wzrok.
Przyjdź jako moc w mej słabości. Weź wszystko, co moje jest.
Przyjdź jako moc w mej słabości. Weź wszystko, co moje jest.
Przyjdź jako źródło
pustyni mocą swą do naszych dusz.
O niech Twa moc uzdrowienia dotknie, uleczy mnie już.
O niech Twa moc uzdrowienia dotknie, uleczy mnie już.
Przyjdź Duchu Święty,
ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Kochani. Jako członkowie Kościoła
rzymsko-katolickiego, jesteśmy zobowiązani do posłuszeństwa Bogu i papieżowi
oraz do uczestniczenia w życiu Kościoła pod jego przewodnictwem, a więc w
zadaniach jakie postawił przed nami w roku jubileuszowym Miłosierdzia Bożego.
Zatem pełnienie woli Bożej, którą jest nasze uświęcenie, możemy połączyć z tym
darem łaski, jakim jest Miłosierdzie.
Wy, małżonkowie i
członkowie Wspólnot możecie czuć się posłani, aby obwieszczać rok szczególnej
łaski od Pana, jakim jest jubileusz Miłosierdzia.
– Jak to robić? – Rożnie, w zależności od sytuacji w
jakiej się znajdziemy. Przede wszystkim jednak wszędzie, gdzie są trudne
sytuacje, czasem zalegle od wielu lat, przypominać sobie i innym, że w tym
roku, warto rozwiązać wszelkie problemy z pomocą łaski Bożej. – Ten rok, to
czas wyjątkowy, w którym Bóg chce okazać nam szczególnie wielkie Miłosierdzie,
abyśmy usprawiedliwieni, z ufnością pracowali nad sobą w duchu Ewangelii. Warto
też przypominać o kolejnym jubileuszu z okazji 1050-lecia chrztu Polski, który
nadał nam znaczącą rangę wśród narodów Europy. Odtąd mogliśmy korzystać z
dorobku ich kultury i cywilizacji. Jako naród wkroczyliśmy na drogę zbawienia.
Od tamtego czasu w kolejnych wiekach chrześcijaństwa, Polacy mogli przyjmować
do siebie słowa wyjęte z listu św. Pawła do Kolosan (Kol 1,9b-11):
Obyście doszli
do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście
już postępowali w sposób godny Pana, w pełni Mu się podobając, wydając owoce wszelkich dobrych czynów
i rosnąc przez głębsze poznanie Boga. Niech moc Jego chwały w pełni was umacnia
do /okazywania/ wszelkiego rodzaju cierpliwości i stałości.
Żeby mogli te słowa traktować jako wskazówkę na życie
i jednocześnie Błogosławieństwo. One są aktualne także dla nas, ludzi XXI w. –
Wiara i czyn muszą się przenikać, bo jak pisał św. Jakub:Wiara bez uczynków martwa jest(por. Jk 2,14-26).Dopiero wiara
połączona z uczynkami pozwala nam być tymi, których Jezus nazywa światłem lub
solą ziemi. Zdaniem Pawła, chodzi o to, abyście
doszli do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu,
abyście już postępowali w sposób godny Pana, w pełni Mu się podobając… (Kol
1,9-10).
Poznać wolę Bożą, to niby bardzo proste, bo przecież wiemy, że wolą Bożą
dla nas wszystkich bez wyjątku, jest nasze uświęcenie, jest wypełnianie Jego
przykazań, a w szczególności przykazania Miłości Boga i bliźniego. – Miłości
wzajemnej, ofiarnej, jak powiedział Jezus
– Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół
swoich (J 15,13). A więc chodzi o to, abyśmy nie byli egoistami mającymi na
względzie głównie własne korzyści, ale abyśmy oddawali swe życie za innych,
symbolicznie, abyśmy oddawali swą krew jak Jezus w swych siedmiu przelaniach
rozważanych w naszym dziele Krwi Chrystusa.
Jak już wspomniałem na początku rekolekcji, jestem misjonarzem Krwi
Chrystusa. Obok nas, misjonarzy do tego dzieła należy również Wspólnota Krwi
Chrystusa osób świeckich.
Przelania Krwi Chrystusa, o których wspomniałem, są rozważane w modlitwie
Różańcowej do Krwi Chrystusa, aby potem związane z nimi wartości wprowadzać w
życie codzienne. I tak:
TAJEMNICA I – PAN JEZUS PRZELAŁ
KREW PODCZAS OBRZEZANIA – Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię,
nadano Mu imię Jezus(Łk 2, 21).Wartości z tym związane, to:świętość życia – czystość.
TAJEMNICA II – PAN JEZUS PRZELAŁ
KREW PODCZAS MODLITWY W OGRÓJCU
Pogrążony w udręce jeszcze usilniej
się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk
22, 44).Wartości: samotność – modlitwa – wola
Boża.
TAJEMNICA III – PAN JEZUS PRZELAŁ
KREW PODCZAS BICZOWANIA
Wówczas uwolnił im Barabasza, a
Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mt 27,26).Wartości:cierpliwość – przyjęcie niesprawiedliwości.
TAJEMNICA IV – PAN JEZUS PRZELAŁ
KREW PODCZAS CIERNIEM KORONOWANIA
Ubrali Go w purpurę i uplótłszy
wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: Witaj, Królu
Żydowski! (Mk 15,17-18). Wartości:szlachetność
– godność człowieka.
TAJEMNICA V – PAN JEZUS PRZELAŁ
KREW NA DRODZE KRZYŻOWEJ
A On sam dźwigając krzyż wszedł na
miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J
19,17).Wartości: wierność pieczęcią
miłości.
TAJEMNICA VI – PAN JEZUS PRZELAŁ
KREW PRZY UKRZYŻOWANIU
Około godziny dziewiątej Jezus
zawołał donośnym głosem: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,46).Wartości:
ofiara drogą do szczęścia.
TAJEMNICA VII – PAN JEZUS PRZELAŁ
KREW I WODĘ PRZY OTWARCIU BOKU WŁÓCZNIĄ.
Lecz gdy
podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden
z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (J
19,33-34). Wartości:świętość życia
– czystość.
Kochani, to powiązanie rozważań przelania Krwi Chrystusa z konkretnymi
wartościami wprowadzanymi w życie codzienne, jest niczym innym jak bezustanną
obecnością Krwi Chrystusa w życiu chrześcijanina, w naszym życiu.
Nie będę tu omawiał dokładnie tych wszystkich tajemnic, bo trzeba by
wiele mówić, a czasu mało, tym niemniej chciałbym zasygnalizować jak to być
powinno. Jeśli kogoś to bardziej interesuje, to odsuwam do wydawnictwa POMOC,
gdzie można znaleźć wiele literatury mówiącej od Duchowości Krwi Chrystusa.
Będą też u Was rozprowadzane różańce i książeczki z rozważaniami, by chętni
mogli modlić się razem z nami, choć z dala od nas, chyba, że ktoś chce wejść na
te drogę i wstąpić do WKC.
Kochani. W teorii to wszystko jest proste.
Problem pojawia się, gdy przychodzi nam realizować głoszenie Ewangelii w
życiu codziennym każdego z nas, tam, gdzie się aktualnie znajduje, w swoim
środowisku, w swej rodzinie, w miejscu pracy, czy szkole w konkretnej sytuacji
życiowej.
Pojęcia ogólne są proste i zrozumiałe, ale co się dzieje, gdy wszystko
idzie inaczej, niż by się planowało. Gdy najbliżsi nie rozumieją naszych
intencji, gdy nie rozumieją słów do nich wypowiadanych, gdy mówią, że są
katolikami, a zachowują się czasem tak, jakby Boga nie było. Nieraz odrzucają
pomoc zarówno materialną jak i duchową. Wówczas może być trudno, nawet bardzo
trudno.
Kiedy zaś już wszystkie sposoby zawodzą i sytuacja zupełnie wymyka się
spod kontroli, pozostaje jeszcze jedno, o czym wspomina też św. Paweł. Chodzi o
to, aby wzrastać w dobrym przez głębsze
poznanie Boga(Kol 1,-10b).To poznanie ma swój finał w Miłości Ukrzyżowanej.
Właśnie w trudnych doświadczeniach, w odrzuceniu, niezrozumieniu, możemy
bardziej poznać i zrozumieć Jezusa, którzy właśnie dla tych zagubionych,
grzesznych ludzi oddał życie.
My też możemy swe cierpienia, swe udręki, oddać Bogu Ojcu właśnie za
tych, którym po ludzku już nic wytłumaczyć się nie da. Możemy oddawać
cierpienia właśnie za tych, którym szatan przesłonił widzenie Boga, zrozumienie
różnicy między dobrem a złem. Sami też czasem możemy nie dać rady zachować
pokoju serca, działać z miłością, szczególnie wtedy, gdy dotyczy nas Ósme
Błogosławieństwo.
Błogosławieni
jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu
mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza
nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli
przed wami (Mt 5,11-12). Niby
dobrze, ale niestety, w czasie rzeczywistym trudno się cieszyć. Z pomocą
przychodzi nam właśnie ewangelia opisująca zachowanie Jezusa w ogrodzie oliwnym
przed męką. Też się nie cieszył, ale tym niemniej wypełnił wolę Ojca do końca,
aż do przelania ostatniej kropli krwi.
Jak już przed chwilą wspomniałem obok nas, misjonarzy
Krwi Chrystusa do tego dzieła należy również Wspólnota Krwi Chrystusa osób
świeckich do której może należeć każdy kto chciałby pogłębić swoją wiarę,
lepiej służyć Bogu i innym ludziom, tam gdzie się aktualnie znajduje tzn. w
domu, szkole, miejscu pracy.
Członkowie WKC mogą spotykać się w grupach raz w
tygodniu. Jeden
ważny wniosek szczególnie mocno wypływa z tych spotkań. Otóż wskazuje na
wielkie dobro płynące ze spotkań w grupach tygodniowych Wspólnoty Krwi
Chrystusa. Myślę, że te doświadczenia można uogólnić na wspólnoty Kościoła w
ogóle. – Wspólna modlitwa niejednokrotnie wysłuchana, bycie razem w grupie
pozwalającej się otworzyć i mówić na temat wiary, prostym, normalnym językiem,
dzielić się doświadczeniami Boga w życiu wzbogacać i umacniać wiarę, wzrastać w
dobrym krok po kroku dzięki Słowu życia,
wspólnie doświadczać obecności Chrystusa zgodnie z Ewangelią. I wiele innych
pozytywnych skutków spotkań w grupach WKC przedstawiają mi ich członkowie.
Niech zatem Krew Chrystusa leczy rany
ludzkich serc i niech je przemienia w świecie, w którym coraz trudniej odnaleźć
siebie, odnaleźć Boga i dostrzec jasno granicę między dobrem a złem. Wciąż
trawa duchowa walka. W świecie medialnego chaosu można się pogubić. Niektórzy
chcą nas ośmieszyć, i odrzucić lub zapanować nad naszymi sumieniami, pozbawić
entuzjazmu dla mocy i miłości Boga. Nie dajmy się zastraszyć, nie dajmy sobie
wmówić, że zwycięstwo dobra nad złem jest niemożliwe. Nie dajmy w sobie zabić
ducha walki ze złem z powodu braku wiary w zwycięstwo. Niech znany
biblijny opis walki Dawida z Goliatem umocni naszą wiarę w zwycięstwo.
(1 Sm 17,32-33.37.40-51): Rzekł
Dawid do Saula: Niech pan mój się nie trapi! Twój sługa pójdzie stoczyć walkę z
tym Filistynem. Saul odpowiedział Dawidowi: To niemożliwe, byś stawił czoło
temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem
od młodości. Powiedział jeszcze Dawid: Pan, który wyrwał mnie z łap lwów i
niedźwiedzi, wybawi mnie również z ręki tego Filistyna. Rzekł więc Saul do
Dawida: Idź, niech Pan będzie z tobą! Wziął w ręce swój kij, wybrał sobie pięć
gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał
zamiast kieszeni, i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi. Filistyn
przybliżał się coraz bardziej do Dawida, a giermek jego szedł przed nim. Gdy
Filistyn popatrzył i przyjrzał się Dawidowi, wzgardził nim dlatego, że był
młodzieńcem, i to rudym, o pięknym wyglądzie. I rzekł Filistyn do Dawida: Czyż
jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijem? Złorzeczył Filistyn Dawidowi
[przyzywając na pomoc] swoich bogów. Filistyn zawołał do Dawida: Zbliż się
tylko do mnie, a ciało twoje oddam ptakom powietrznym i dzikim zwierzętom.
Dawid odrzekł Filistynowi: Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i zakrzywionym
nożem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich,
którym urągałeś. Dziś właśnie odda cię Pan w moją rękę, pokonam cię i utnę ci
głowę. Dziś oddam trupy wojsk filistyńskich na żer ptactwu powietrznemu i
dzikim zwierzętom: niech się przekona cały świat, że Bóg jest w Izraelu. Niech
wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani dzidą Pan ocala. Ponieważ jest to
wojna Pana, On więc odda was w nasze ręce. I oto, gdy wstał Filistyn, szedł i
zbliżał się coraz bardziej ku Dawidowi, Dawid również pobiegł szybko na pole
walki naprzeciw Filistyna. Potem sięgnął Dawid do torby pasterskiej i wyjąwszy
z niej kamień, wypuścił go z procy, trafiając Filistyna w czoło, tak że kamień
utkwił w czole i Filistyn upadł twarzą na ziemię. Tak to Dawid odniósł
zwycięstwo nad Filistynem procą i kamieniem; trafił Filistyna i zabił go, nie
mając w ręku miecza. Dawid podbiegł i stanął nad Filistynem, chwycił jego
miecz, i dobywszy z pochwy, dobił go; odrąbał mu głowę. Gdy spostrzegli
Filistyni, że ich wojownik zginął, rzucili się do ucieczki.
A więc nie trzeba się bać, dać zakrzyczeć, zastraszyć. Z Bogiem w obronie
wiary można pokonać wszelkie przeciwności.
Niech też ten barwny i dynamiczny opis walki Dawida z Goliatem, zachęci
Was do czytania Pisma świętego, abyście bardziej poznawali naszą wiarę, a
opisane problemy służyły pomocą w rozwiązywaniu aktualnych problemów.
Kochani. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden z ważnych elementów
życia wspólnotowego, a więc także rodzinnego, bo rodzina jest też wspólnotą –
najbardziej uniwersalną i ważną, gdyż w tej rodzinnej wspólnocie rodzi się nowe
życie, bez czego po krótkim czasie świat ludzi by nie istniał. – Wymarłby
śmiercią naturalną.
Po tych wstępnych rozważaniach, można już przejść do problemów
małżeństwa, rodziny.
Otóż nikt nie wątpi, że następuje pewien kryzys małżeństwa, rodziny.
Niewątpliwie jakąś rolę w tym ma zeświecczenie społeczeństwa i pomieszanie
wielu pojęć. Nawet prawa przyrody, nie przemawiają już do współczesnych ludzi.
Oprócz tego media emitują seriale i inne filmy, w których zło staje się normą.
Np. rozwody, wielokrotne związki, zdrady małżeńskie, współżycie od wczesnych
lat z przygodnym partnerem. Pokazuje się przemoc, bezduszność. Nawet dzieciom
serwuje się zabawki oswajające z brzydotą, pozbawione piękna. Nawet w szkołach nie
jest już bezpiecznie, gdyż tam też dzieci mogą spotkać się z agresją,
narkomanią, alkoholem i innymi używkami. W rozmowach nie ma miejsca na Boga, za
to usłyszeć można wiele krytyki pod adresem Kościoła.
Kryzys rodziny, kryzys więzi, wartości słowa, wychowania.
Jakie na to mamy lekarstwo?
W jednym zdaniu można powiedzieć, że powrót do korzeni chrześcijaństwa,
powrót do Boga, więzi z Nim i wprowadzanie Jego nauki wżycie codzienne.
Wystarczy z zaufaniem i szacunkiem przyjąć słowo Boże, przykazania, dekalog,
bez, ale...
Z księgi Rodzaju przyjąć prawdę o nierozerwalności małżeństwa jako
związku mężczyzny i kobiety. Nie wchodzić w związek małżeński pochopnie, lecz
poznać się wzajemnie i przygotować do podjęcia obowiązków małżeńskich, a w tym
do odpowiedzialnego przyjęcia i wychowania dzieci. Wierność złożonej przysiędze
małżeńskiej i wzajemne przebaczanie, wspólna modlitwa, życie w stanie łaski
uświecającej. Czytanie Pisma świętego i szukanie w nim pomocy w różnych
sytuacjach życiowych.
Weźmy np. ewangelię o odnalezieniu 12-letniego Jezusa w Świątyni, z
której możemy uczyć się właściwego wychowania dzieci. Radzę w każdej rodzinie
ją czytać, rozważać i przedyskutować.
Z niej dowiadujemy się, że Święta Rodzina uczestniczyła w życiu
religijnym izraelitów. Pielgrzymowała z innymi. Dziecko Jezus zostało wprowadzone
w tradycję żydowską. Kiedy sprawiło wielki kłopot, nie zostało ukarane, ale w
formie pytania, Maryja poinformowała Jezusa, że zrobił źle, że ich zranił.
Jezus też w formie pytania wyraża swoje zdanie. Potem wszystko wraca do
normy. Jezus jest posłuszny rodzicom i wraca z nimi do domu. Oni zaś już nie
wracają do tematu. Prawdopodobnie każda ze stron ma coś do przemyślenia…
Ja też do przemyślenia chciałbym polecić Wam wypracowanie pewnego 17
letniego chłopca: Temat wypracowania brzmi:
UZASADNIJ TWIERDZENIE, ŻE TRZEBA BARDZIEJ
BYĆ NIŻ WIĘCEJ MIEĆ. PODAJ PRZYKŁADY
Z ŻYCIA.
To, że trzeba bardziej być niż więcej mieć, jest faktem oczywistym nie tylko
z punktu widzenia wiary, ale również wynika z doświadczeń wielu ludzi.
Oczywiście ważniejszy jest punkt widzenia wiary, bo ma wymiar ponadczasowy
zarówno w dziejach ludzkości, jak i przede wszystkim eschatologicznym.
Warto przypomnieć, że Sam Bóg Ojciec
podczas spotkania z Mojżeszem przy krzaku ognistym powiedział o sobie
JESTEM, KTÓRY JESTEM, więc BYĆ,
jest jednym z najważniejszych atrybutów samego Boga.
Każdy człowiek na co dzień
doświadcza przemijalności czasu, zauważa, że szybko mijają chwile zarówno
radosne, jak i smutne. Powszechnie wiadomo, że kiedyś trzeba będzie rozstać się
z tym światem pozostawiając wszystko, co jest materialne. Powstaje pytanie, co
zabiera człowiek z sobą na nowe życie?
Chyba najlepiej na to pytanie
odpowiada św. Mateusz w Ewangelii o Sądzie Ostatecznym (Mt 25,31-40), gdzie
Jezus mówi między innymi: Wszystko, co
uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.Chodziło
tu głównie o ludzi mających kłopoty, potrzebujących pomocy, których nigdy nie
brakowało i nie brak też i dziś. Mimo, że kontakt z nimi nie przynosi ani
sławy, ani żadnych innych korzyści materialnych, to jednak bycie z innymi
ludźmi, pomoc im, jest tak bardzo ważne w kontekście zbawienia. To przecież
Jezus wydał siebie za nas i odkupił nas swoją Krwią, więc ma prawo stawiać
warunki korzystania z tego, co zrobił dla ludzi, ma prawo wskazywać drogę do
nieba.
Oprócz tej Ewangelii, są jeszcze
inne mówiące o tym, co jest ważniejsze, czy posiadanie, czy obecność. Np. św.
Łukasz opisuje spotkanie z Jezusem Marii i Marty (Łk 10,31-42). Maria słuchała
Go, a Marta usługiwała im, a jednak Jezus pochwalił Marię za to, że dokonała
właściwego wyboru, choć przecież w końcu obie zostały świętymi.
Św. Łukasz pisze też o spotkaniu
Jezusa z bogatym młodzieńcem, który przestrzegał przykazań, ale trudno mu było
sprzedać wszystko, co miał i rozdać ubogim. Ewangelista pisze też o tym, jak
trudno bogatemu wejść do królestwa Bożego (Łk 18,18-28).
W innym miejscu Jezus ostrzega przed
chciwością. Opowiedział On przypowieść o pewnym bogatym rolniku, któremu dobrze
obrodziło pole, więc zaczął roztaczać przed sobą wizję swego dobrobytu na
najbliższe lata. Lecz Bóg rzekł do
niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc
przypadnie to, coś przygotował?Po czym Jezus dodaje: Tak
dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed
Bogiem (Łk 12,15-21).
W przypadku Zacheusza z Ew. św.
Łukasza (19,1-10), czytamy między innymi słowa Zacheusza: Panie, oto połowę mego majątku rozdam ubogim...,
na co Jezus odpowiada: Dziś zbawienie stało się udziałem tego
domu.. Stąd widać, jak bardzo miłe jest Bogu dzielenie się dobrami
materialnymi z tymi, którzy tego potrzebują. Natomiast przed zbytnimi troskami
przestrzega Jezus (Łk 12,16-31), mówiąc: Nie
troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się
przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie (Łk
12,22b-23). Wypowiedź swoją Jezus kończy stwierdzeniem: ...lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o
Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane (Łk 12,30).
Jasne podsumowanie zależności między
dobrami duchowymi i materialnymi mamy w słowach:Żaden sługa nie może dwom panom służyć... Nie możecie służyć Bogu i
Mamonie (Łk 16,13). Słowa te, jak również przytoczone wcześniej
fragmenty Ewangelii sugerują konieczność wyboru priorytetów, jeśli chce się być
zbawionym. Zatem o wiele ważniejsze jest bycie dobrym dla innych ludzi niż
gromadzenie bogactw materialnych.
Św. Paweł w jednym ze swoich listów
pisze, że mając dach nad głową i odzienie, to powinniśmy być zadowoleni, a ci
którzy chcą się bogacić, samych siebie
przebodli wielu boleściami. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość
pieniędzy(por. 1Tm 6,6-10).
Życie codzienne niesie z sobą wiele przykładów na to, że prawdy wskazane
przez Jezusa na temat wartości materialnych w sensie ich posiadania, w porównaniu
z byciem dla innych, jak również przytoczona myśl św. Pawła, są nadal aktualne.
Kiedyś na wczasach byłem świadkiem
rozmowy pewnego pana z reklamy telewizyjnej z kilkoma innymi osobami, wśród
których była jedna osoba ciesząca się dużym autorytetem moralnym. Pan ten
opowiedział krótko o sobie. Mówił, że jest człowiekiem bogatym. Ma żonę
aktorkę, ale choć są już po kilku latach małżeństwa, to na dziecko się nie
decydują, bo żona mogłaby stracić piękną sylwetkę, a wtedy byłby koniec jej
kariery w teatrze. On sam nadużywa alkoholu. Czasem nawet sięga po narkotyki.
Często jeździ po świecie i spotyka się z różnymi bogatymi ludźmi zwykle
reprezentującymi firmy, których towary on reklamuje. Mimo ciekawego trybu życia
i dużej ilości pieniędzy, nie jest szczęśliwy ani on, ani jego żona. Ciągle
jest mu czegoś brak. Odczuwa wewnętrzną pustkę, bezsens wszystkiego. Najgorsze
jednak dla niego jest to, że zauważył iż z wielu jego znajomych pozostało już
tylko dwóch, którym jeszcze się dobrze wiedzie. Pozostałych kolejno spotykały
różne tragedie. Niektórzy mieli wypadek samochodowy, który ich wykluczył z
normalnego życia. Innych dotknęła jakaś klęska żywiołowa tak, że stracili
wszystko, inni zapili się lub zaćpali na śmierć. Ktoś popełnił samobójstwo.
Teraz on żyje w ciągłym niepokoju, bo czuje, że klęska zbliża się do niego.
Zapytał więc całe towarzystwo, a przede wszystkim zwrócił się do wspomnianej
osoby, z zapytaniem, czy jest jakaś możliwość, aby mógł uniknąć klęski. Wtedy
rozmowa zeszła na temat wiary. Okazało się, że małżeństwo to niewierzy w Boga z
całą konsekwencją tego, więc zaczęło się tłumaczenie, a potem mówiono o
dziecku. Początkowo ów człowiek słuchał ze zdziwieniem i niedowierzaniem, ale
lęk przed utratą wszystkiego był silniejszy, więc obiecał, że zastanowi się nad
tym, co było powiedziane.
Po trzech latach spotkaliśmy się
znowu w tym samym miejscu. Na początku powitaliśmy się radośnie. Potem z
radością pokazywał nam albumik ze zdjęciami swojego dziecka od chwili narodzin,
przy których był. Opowiadał o sobie, o rodzinie. Powiedział, że w
rodzicielstwie odnaleźli szczęście. On przestał nadużywać alkoholu, a po narkotyki
wcale nie sięga. Czyta Pismo święte, chodzi do kościoła i modli się, aby nic
złego ich nie spotkało. Mniej czasu poświęca pracy, a więcej rodzinie. Mimo, że
pieniędzy jest trochę mniej, to są szczęśliwi dopiero teraz. Oprócz tego,
kolejka nieszczęść ich już ominęła...
Kiedyś moja mama pracowała jako
katechetka z trudną młodzieżą. Były to osoby powyżej 15 lat, ale na poziomie
klas 6 – 8 i OHP. Pewnego razu mama wróciła do domu mocno poruszona.
Opowiedziała o pewnym chłopcu, którego pytała na zakończenie ósmej klasy na
ocenę celującą. Chłopak bardzo dobrze odpowiedział na wszystkie pytania. Na
koniec powiedziała mu, że już ma ocenę celującą, ale jeszcze zapytała, co
chciałby jej powiedzieć na zakończenie. Wtedy chłopak powiedział, że przestał
pić i zaczął się dobrze uczyć, bo dzięki mamie zrozumiał, że swoim
dotychczasowym postępowaniem nie zwróci uwagi rodziców na siebie, a przedtem
tak myślał. Mówił, że rodzice są bardzo dobrymi pracownikami naukowymi, więc on
ma w domu wszystko oprócz miłości. Dodał, że mama na lekcjach przez rok
poświęciła mu więcej czasu, niż jego rodzice przez całe życie i za to jest jej
bardzo wdzięczny. –
Jak stąd widać, dla młodego człowieka więcej znaczenia miała rozmowa,
zainteresowanie jego problemami, niż wszystkie rzeczy, które miał.
Znam też chłopaka w moim wieku,
który pod względem materialnym ma wszystko, a jednak najchętniej przebywa poza
domem. Źle się uczy, bo jego rodzice są zajęci zdobywaniem pieniędzy, a ich
kontakt z nim ogranicza się do spraw materialnych lub krytyki jego
postępowania. On w domu czuje się źle.
Znam też jedną biedną rodzinę
mieszkającą na wsi z ósemką dzieci. Bardzo lubię tam przebywać, bo jest wesoło.
Wszyscy są razem, pomagają sobie... Jest ciasno. Po kilka osób śpi w jednym
pokoju, ale to nikomu nie przeszkadza. Zawsze jeszcze znajdzie się miejsce dla
koleżanek, czy kolegów. Widać tam też, że jest to rodzina Bogiem silna.
Znam też pewną kobietę nieuleczalnie
chorą od kilkunastu lat. Kobieta ta rzeczywiście żyje dla innych. Wiele razy
słyszałem, jak mówiono jej: Dobrze, że
jesteś. Zawsze można na Ciebie liczyć. Kobieta ta nie jest nieszczęśliwa, a
gdyby ktoś nie wiedział, to nie pomyślałby, że jest tak bardzo chora. Czasem
zapytana mówi, że siłę daje jej Bóg, a szczególnie czerpie ją z Eucharystii.
Raduje się zaś radością osób, które przychodzą do niej smutne, załamane, a
wychodzą z uśmiechem na twarzy mówiąc, że odzyskały spokój.
Co zaś daje żądza posiadania?
Kiedyś obejrzałem fragment filmu o jednym z najbogatszych ludzi świata,
Onassisie z Grecji, który poślubił żonę po zmarłym prezydencie Kennedym. Mocno
uderzyła mnie scena nad grobem syna Onassisa. Ojciec skulony z bólu serca,
płacząc przepraszał zmarłego za to, że był zaganiany, zajęty interesami, a dla
niego nigdy nie starczało czasu, a teraz już nic zrobić się nie da…
Tak napisał ten młody chłopiec. Ja natomiast chciałbym prosić Was,
abyście w swoim życiu codziennym chcieli coraz bardziej przybliżać się do
Jezusa korzystając z Jego Miłości, z Jego pomocy tak, aby inni zauważyli, że
wasze życie jest inne niż proponuje współczesny świat i aby zechcieli żyć
podobnie, jak Wy...
SOBOTA PO POPIELCU
HOMILIA – 13.02.2016
Msza św. z nauką ogólną w IV dniu rekolekcji
wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Iz 58,9b-14; Łk 5,27-32
Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu.
Serdecznie witam Was w IV już dzień naszych rekolekcji wielkopostnych,
będących czasem przygotowania do radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego. To
przygotowanie to przede wszystkim ciągle nawracanie się, czyli odwracanie od
naszych złych przyzwyczajeń, słabości, grzechów po to, aby wciąż bardziej i
bardziej przybliżać się do ideału, jakim jest Chrystus, aby coraz bliżej
jednoczyć się z Nim, aby Jego święta krew przelana na krzyżu dla naszego
zbawienia przemieniała nas.
Dziś kontynuujemy nasze rozważania rekolekcyjne, których tematem jest KREW
CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA.
Wczoraj przypomnieliśmy sobie, że chodzi o to, aby w
tym szczególnym roku łaski Bożego Miłosierdzia, przyjąć ten dar łaski do
własnego życia. Aby uświadomić sobie, kim tak naprawdę jest chrześcijanin. Co
nas wyróżnia spośród ludzi nie będących chrześcijanami, którzy swym życiem
powinni świadczyć o Chrystusie. Chrześcijaństwo zawdzięcza swą nazwę, a przede
wszystkim tożsamość właśnie Chrystusowi, który nas Krwią Swoją odkupił.
Wczoraj była też okazja do spowiedzi świętej. Zatem
z sakramentów Kościoła, najwięcej uwagi poświęciliśmy sakramentowi pokuty i
pojednania, aby jak najwięcej osób skorzystało z Bożego Miłosierdzia
oddając swe grzechy w sakramencie pokuty, by Krew przelana na krzyżu była i dla
nas źródłem usprawiedliwienia. Byśmy oczyszczeni Jego Krwią poczuli się znów
wolni i radośni dziękując Bogu za Jego miłość Miłosierną.
Pod koniec wczorajszych rozważań, przypomnieliśmy
sobie, że w naszych żyłach płynie Jego krew... – symbolicznie i naprawdę przez
sakramenty święte; poczynając od chrztu świętego, aż po ostatnie namaszczenie,
a wszystko to z woli Bożej odbywa się w Kościele, który jest pierwotnym
sakramentem, czyli widzialnym znakiem działania niewidzialnej łaski Bożej,
ustanowionym przez Chrystusa. Trzeba przy tym pamiętać, że te łaski otrzymujemy
darmo, dzięki krwi Chrystusa przelanej na krzyżu dla naszego zbawienia. Można
więc powiedzieć, że Krew Chrystusa jest wciąż obecna w naszym życiu.
Uczestnicząc w życiu Kościoła, przyjmujemy Krew Chrystusa do naszego życia. –
Żyjemy Jego Krwią, łącząc naszą krew z Krwią Zbawiciela. Najpełniej ta krew
przenika w nasze życie poprzez Eucharystię. Dziś głównie ten sakrament będzie
tematem naszych rozważań.
Na początku przypomnijmy ewangeliczny kontekst
ustanowienia tego sakramentu. W ew. wg św. Jana (J 13,1- 17) w rozdziale 13,
czytamy:
Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina
przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.
W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza
Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu
wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał
od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i
ocierać prześcieradłem, którym był przepasany... A kiedy im
umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy
rozumiecie, co wam uczyniłem? Mnie nazywacie Nauczycielem i
Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i
Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam
uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest
większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc
to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.
Z tego krótkiego opisu
warto zapamiętać że:
Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina
przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca 1 ich umiłował.
Zatem zanim Jezus
ustanowił nowe przymierze z Bogiem Ojcem, razem z uczniami chciał spożyć
wieczerzę przed świętem Paschy, które obchodzono na pamiątkę wyprowadzenia
izraelitów z domu niewoli. Ta niewola była zadana Izraelitom przez człowieka –
faraona – władcy Egiptu. Warto przypomnieć, że przedtem anioł śmierci zabijał
pierworodnych synów we wszystkich domach oprócz tych, których odrzwia były
naznaczone krwią baranka. Ta krew była znakiem dla anioła śmierci, aby omijał
te domy. Krew baranka ocaliła wtedy życie wielu. Ostatnia wieczerza Jezusa była
niejako między świętem upamiętniającym uwolnienie z niewoli, takiej zwyklej,
ludzkiej, z powodu której izraelici kiedyś cierpieli znosząc trudny los
niewolnika. Jezus zaś w przeddzień przelania własnej Krwi, ustanawia
Eucharystię, która pozostanie znakiem Nowego Przymierza Boga z człowiekiem. W Apokalipsie
św. Jan nazywa też Chrystusa Barankiem, w którego Krwi opłukali swe szaty ci,
którzy stanęli przed tronem Boga Ojca. Ta Krew Baranka – Chrystusa stała się
też znakiem wyzwolenia człowieka z niewoli grzechu. Przez tę krew zostaliśmy
odkupieni, a na mocy chrztu świętego, zostaliśmy dziećmi Bożymi, czego nie
dokonała wcześniej żadna inna ofiara.
Zanim jednak Jezus dokonał
pierwszego w dziejach przeistoczenia, przygotował uczniów umywając im nogi.
Stał się ich sługą. Inne znaczenie tego obmycia nóg z potu, brudu przynoszące
ulgę po trudach dnia, by mogli zasiąść do posiłku czyści, można przyjąć jako
zapowiedź obmycia z grzechu dzięki Jego krwi. To obmycie z grzechu jest zatem
konieczne przed przyjęciem Eucharystii także dzisiaj. Właśnie wczoraj była taka
okazja obmycia z grzechów w sakramencie pokuty.
Uczniów, Jezus uczula na
ten gest obmycia. Poleca im czynić podobnie, a więc mają się stać nawzajem
swymi sługami. Dziś wiemy, że jednocześnie z ustanowieniem Eucharystii zostało
ustanowione Kapłaństwo; a więc Kapłaństwo, to służba. Dokładnie czytamy:A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i
odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie,
to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał
im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za
wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę
już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami
nowy, w królestwie Ojca mojego. Po odśpiewaniu hymnu wyszli ku Górze Oliwnej(Mt
26,26-30).
Zatem dziś te same słowa
wypowiadają kapłani nad chlebem i winem podczas przeistoczenia we mszy świętej,
wypełniając wolę Jezusa.
Ciało i krew, a więc Jezus
sakramentalnie jest obecny w Eucharystii. Skoro tak jest, to dlaczego jest nas
tutaj tak mało?
Prawdopodobnie z braku
zrozumienia cudu Eucharystii.
Przeciętnemu człowiekowi
trudno zrozumieć, że mogą być rzeczy, których nie odczuwa wzrok, smak, dotyk.
Przecież po przeistoczeniu ani chleb, ani wino nie zmieniają materii. Dla
zmysłów pozostają nadal chlebem i winem, ale na słowo kapłana stały się Ciałem
i Krwią Zbawiciela. Na potwierdzenie tego faktu, w różnych miejscach świata, co
pewien czas dzieją się cuda Eucharystyczne, które przy obecnym stanie nauki i
techniki są potwierdzone. Można o nich poczytać, można też pojechać do miejsc,
w których przechowuje się te materialne cząstki ciała lub krwi powstałej
podczas przeistoczenia.
My też za chwilę będziemy
świadkami tego cudu. Czy jednak potrafimy w nim godnie uczestniczyć? Czy
naprawdę pragniemy przyjąć Jezusa do swego serca?
Czy Eucharystia nas
przemienia, abyśmy upodabniali się do Tego, Który przychodzi do naszych serc?
Mówiąc
o Eucharystii, warto jeszcze dodać coś o świętowaniu, do czego również skłania
nas dzisiejsze czytanie ze ST.
Jeśli
powściągniesz twe nogi od przekraczania szabatu, ŻEBY W DZIEŃ MÓJ ŚWIĘTY
SPRAW SWYCH NIE ZAŁATWIAĆ, jeśli nazwiesz szabat rozkoszą, a święty dzień Pana
– czcigodnym, jeśli go uszanujesz przez unikanie podróży, tak by nie
przeprowadzać swej woli ani nie omawiać spraw swoich, wtedy znajdziesz twą rozkosz w Panu. Ja cię powiodę w triumfie
przez wyżyny
No
właśnie. Prorok dotknął istoty przeżywania dnia świętego, jakim w ST był
szabat. W NT – niedziela jest tym dniem świętym, na pamiątkę Zmartwychwstania
Jezusa Chrystusa. Właśnie dzień zmartwychwstania jest istotny w naszej wierze.
Bo cóż by było z nami, gdybyśmy nie mieli możliwości kontynuacji życia, gdyby
nie było zmartwychwstania? – To tak, jak mówił św. Paweł, jedzmy i pijmy, korzystajmy z życia. Nic więcej się nie liczy.
Umrzemy i koniec. Na szczęście tak nie
jest. Gdyby nie było zmartwychwstania, to po co się trudzić, znosić
niesprawiedliwość, cierpieć. Po co to wszystko? Po co przebaczać, odkładać
pomstę na tych, którzy krzywdzą, ranią, oszukują, wykorzystują, w błąd
wprowadzają?
Dzięki
zmartwychwstaniu, można inaczej spojrzeć na nasze życie. Warto wkładać wiele
wysiłku, o czym już mówiłem wcześniej. Dzień, w którym Jezus Zmartwychwstał
pokazując nam spełnienie nadziei na życie wieczne, powinien być dniem
wdzięczności Bogu, Jego dniem.
Kochani,
proszę pomyśleć, jakby to było możliwe, gdybyśmy nie spotykali się z Bogiem na
Eucharystii, gdybyśmy nie nauczyli się Go słuchać już teraz, to potem jak byśmy
mogli dostać się do Nieba, w którym będzie ogromna ilość ludzi? Gdyby ludzie
chcieli wprowadzać własną wolę – każdy swoją, a nie wolę jedynego Pana, to czyż
nie powstałby tam ogromny chaos? Czymże wtedy różniłoby się niebo od piekła?
Jak
widać z tego, co przeczytaliśmy przed chwilą, dzień święty, czyli niedziela ma
być niejako przedsmakiem nieba. W tym dniu nie są tak ważne nasze sprawy. Nie
wolno tego czasu wykorzystywać dla siebie, robić, co się chce. Chodzi o to, aby
w tym dniu:ŻEBY W DZIEŃ MÓJ ŚWIĘTY SPRAW SWYCH NIE ZAŁATWIAĆ, jeśli nazwiesz
szabat rozkoszą, a święty dzień Pana – czcigodnym, wtedy znajdziesz twą
rozkosz w Panu. Ja cię powiodę w triumfie przez wyżyny, mówi Bóg.
Kochani,
gdybyśmy w tej chwili zrobili rachunek sumienia ze sposobu świętowania
niedzieli, świąt, wg tych słów, to jakby to było? Jakie wnioski by wypłynęły? –
Jak to jest w życiu każdego z nas z wykorzystywaniem niedzielnego czasu. Ile
spraw załatwiany w niedzielę, ile prac
jest dla nas ważniejszych, niż Bóg, Jego wola? Ile czasu poświęcamy w
niedzielę na rozmowę w gronie rodzinnym lub przyjaciół? W jaki sposób
odpoczywamy? Czy to, co robimy może podobać się Bogu? – Dla nas 6 dni, a dla Boga tylko jeden! W tygodniu mamy
168 godzin, co wychodzi z prostego
rachunku, 24 razy siedem, a dla wielu ludzi, a pewnie też czasem dla kogoś z nas, ta jedna godzina na mszę świętą w
niedzielę, to jeszcze zbyt wiele.
Ilu z
tej 12 tysięcznej parafii, we mszy świętej uczestniczy?
Co się
dzieje? Jaki jest nasz stosunek do Boga. Jakie jest zrozumienie słów Pisma
świętego, a nawet przykazań Bożych. Np. trzecie przykazanie dekalogu mówi: PAMIĘTAJ,
ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIŁ. A jakie jest to świętowanie. Jezus naucza: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go
wskrzeszę w dniu ostatecznym.Jezus tu mówi o
Eucharystii, przez którą stajemy się niejako jednym ciałem i jedną krwią z
Chrystusem i między sobą. Dzięki Eucharystii już tutaj stajemy się jedną,
wielką rodziną Bożą.
Proszę
pomyśleć, co to za rodzina, której członkowie się nie spotykają, której
członkowie się nie znają? A kto z was, kochani, wpuściłby do domy nieznajomą
osobę, aby natychmiast zamieszkała z nim i to na zawsze?
Podobnie,
jak można sobie wyobrazić, żeby Bóg po śmierci, a narodzinach do nowego życia,
przyjął go do siebie, skoro ten ktoś na ziemi nie potrafił znaleźć czasu na
spotkanie z Nim, na modlitwie, na Eucharystii? Bóg może powiedzieć, idźcie sobie, ja nie znam was. Przecież
mieliście przykazania, mieliście Pismo święte, mieliście Ewangelię, sakramenty
Kościoła, a wy nie korzystaliście z ogromu łask, jakie na was pragnąłem zsyłać,
a teraz czego chcecie ode mnie skoro wzgardziliście moimi łaskami, kiedy
wzgardziliście Mną?
Moi
Drodzy, a jeśli nie niebo, to co? – No to w najlepszym przypadku czyściec, a
może nawet piekło. Zatem czy warto odrzucać łaski płynące ze świętowania
niedzieli? To nawet myśląc tylko po ludzku, można zauważyć, jak to może być
miło, jak nie trzeba się spieszyć, gdy nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, że
się czegoś nie zrobiło? Można błogo odpoczywać nie robiąc nic, poza tym, co
konieczne. Wtedy jest czas, aby oddać się Miłości, oddać się Bogu i pozwolić Mu
przeniknąć się poprzez Eucharystię, która z kolei zobowiązuje, abyśmy upodabniając
się do Chrystusa, oddawali się innym, oddawali swój czas, uśmiech, dobre słowo,
czy konkretną pomoc.
Kochani,
wy, którzy tu jesteście, możecie być apostołami w swej parafii, w swym
środowisku, jeśli każdy z was zaprosi na Eucharystię chociaż jedną osobę.
Dzisiejsza
ewangelia zaś zachęca do takiego działania. Czytamy, że Jezus...wyszedł i zobaczył celnika, imieniem Lewi,
siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: Pójdź za Mną. On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim. Potem
Lewi wyprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu.
Zatem i
my podobnie jak Jezus, możemy zaprosić kogoś na mszę świętą, a szczególnie
tego, o kim wiemy, że nie chodzi do kościoła. Jeśli nasza intencja będzie
wypływała ze szlachetnych pobudek przyprowadzenia kogoś do kościoła, do Jezusa,
to Bóg pomoże w zrealizowaniu tego celu, bo jak mówi Ewangelia: Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci,
którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz
grzeszników. Amen!
I NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU – ROK C
HOMILIA – 14.02.2016
Msza św. z nauką ogólną na zakończenie
rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w
Bydgoszczy
Pwt 26,4-10; Rz 10,8-13; Łk 4,1-13
Moi Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie.
Dziś kończą się NASZE
REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE, podczas których staraliśmy sobie przybliżyć fakt
obecności Krwi Chrystusa w życiu Chrześcijanina; w naszym życiu. Natomiast
Wielki Post trwa nadal, więc i nasza praca nad sobą w obecności Chrystusa,
który nas Krwią Swoją odkupił, również trwa. Trwa nasze przygotowanie do świąt Wielkiej Nocy, kiedy to sam Jezus Chrystus z
martwych powstał, dając nam przykład, że można pokonać śmierć i rozpocząć nowe
życie, które już nigdy się nie skończy. Pamiętajmy jednak o tym, że przed chwalebnym
Zmartwychwstaniem było najpierw normalne życie rozpoczynające się od narodzin w
stajence betlejemskiej, potem dzieciństwo w Nazarecie pod opieką, św. Józefa i
Maryi. Później był okres przygotowania do publicznej działalności zaczynający
się WŁAŚNIE od 40 dniowego pobytu na pustyni, gdzie Jezus był kuszony przez
diabła. Potem był okres ok. 3 letniej, publicznej działalności, w którym to
czasie Jezus nauczał z mocą znaków i cudów, idąc przez życie dobrze czyniąc.
Następnie bezpośrednio przed męką i zmartwychwstaniem było przemienienie chleba
w Jego Ciało, a wina w Jego Krew na pokarm dla nas, abyśmy nie ustali w drodze
dożycia wiecznego. Było to ustanowienie Eucharystii, która najpełniej
uobecnia Krew Chrystusa w Naszym życiu.
Dziś, na zakończenie naszych rekolekcji, nie przypadkowo ewangelia
porusza problem pokus. – Od kogo pochodzą i jak je zwalczać, czego przykład dał
sam Jezus.
Warto więc zwrócić uwagę, że Słowa
dzisiejszej Ewangelii są bardzo wymowne także dla nas ludzi XXI w. powołanych
przez Boga do szczególnej służby, JAKO CHRZEŚCIJANIE.
Najpierw w Ew wg św. Marka
czytamy:
Duch wyprowadził Jezusa na
pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam
wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali.
Ewangelia wg św. Łukasza dokładniej
opisuje sposób kuszenia Jezusa przez diabła i pokazuje, jak sobie radził Jezus
w przypadku pokus, które mogą dotyczyć każdego z nas. Zatem sam Jezus pokazuje,
jak skutecznie można walczyć z pokusami. Przyjrzyjmy się więc tamtej sytuacji.
Jak już wspomniałem, Jezus
przed swym publicznym wystąpieniem udał się na pustynię i przebywał tam 40 dni
nic nie jedząc, więc nic dziwnego, że po takim czasie poczuł głód i właśnie
wtedy przystąpił do Niego diabeł, aby odwieść Jezusa od obranej przez Niego
drogi, aby wciągnąć Go w dialog z sobą degradując w ten sposób Boską wyższość
Jezusa.
Pierwsza pokusa
to właśnie próba odwiedzenia od
wytrwania w trudnym postanowieniu.
Na początku Wielkiego
Postu, zwykle i my robimy jakieś postanowienia, które dotyczą bądź ćwiczenia silnej woli, bądź poprawy z
jakiejś wady, a czasem jest to połączone. Można też podjąć jakieś
zobowiązania dla Samego Chrystusa, aby w ten sposób wyrazić swoją Miłość do
Niego, lub solidarność z Nim np. wyrzekając się jakichś przyjemności, ulubionych
potraw itp. Można też starać się pomagać biednym, chorym widząc w nich krew
cierpiącego Chrystusa i świadczyć im dobro tak, jakbyśmy to robili samemu
Jezusowi. Można... To oczywiście nie podoba się diabłu. Dlaczego? – Bo każde wyrzeczenie daje hart ducha, przygotowuje nas
do kolejnych prób, przygotowuje też nas do cięższej pracy nad sobą. Diabeł wie,
że jeśli coś sobie postanawiamy, to robimy to w celu wyrobienia w sobie
silniejszej woli, ale takie
postanowienie ma dodatkową, szczególną wartość, jeśli jest ono w duchu
solidarności z Jezusem, który jako pierwszy dobrowolnie wyrzekł się wszystkiego
dla nas. Najpierw opuścił niebo, aby zamieszkać w rodzinie cieśli z
Nazaretu. Potem poddał się trudom życia codziennego nie mając nawet własnego
mieszkania. Oddalił się na pustynię, aby oderwać się od gwaru życia
codziennego, a nawet od drobnych trudów zaspakajania naturalnych potrzeb
człowieka, jakim jest np. jedzenie, aby tym bardziej przebywać tam pod wpływem
Ducha Świętego.
My również, kiedy
podejmujemy jakieś zobowiązania związane z wyrzeczeniami w celu przybliżenia
się do Pana Boga, to łatwiej ulegamy działaniu Ducha Świętego. Szczególnie więc
w czasie Wielkiego Postu jesteśmy poddawani różnym próbom ze strony diabła, aby
wrócić do czasu duchowego uśpienia po to, abyśmy
żyli tak, jakby Boga nie było.
Kochani! Jezus żadnym
próbom nie musiał się poddawać i mógł np. od razu odprawić diabła, ale poprzez
dopuszczenie na siebie pokus, nie tylko pokazał nam ich źródło, tj. samego diabła,
ale przede wszystkim pokazał nam sposób zwalczania ich.
Jezus np. nie jadł nic przez 40 dni. Po ludzku – głód, jest czymś
zupełnie naturalnym, ale do tego aby go pokonać potrzebna jest siła woli, aby
wytrwać w postanowieniu.
Diabeł wie zwykle więcej niż człowiek, wie, że Jezus jest Synem
Bożym, a mimo to kusi Jezusa na pustyni wykorzystując aktualne poczucie głodu i
powiada:
Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz
temu kamieniowi, żeby stał się chlebem, więc chodzi o to, żeby Jezus
zaspokoił tę potrzebę udowadniając diabłu swą Boskość.
Cóż zatem zrobił Jezus, w odpowiedzi na propozycję diabła? On nie
tylko mówi „nie”, ale cytując Pismo święte daje lekcję, której sens można by
sprowadzić do tego, że życie nie polega
tylko na zaspokajaniu naturalnych potrzeb, ale jeszcze do życia potrzebne
jest Słowo Boże, tzn. to, co Bóg objawił
nam o sobie i o nas samych. Bóg przecież wie, co dla nas jest dobre, bo
któż to może wiedzieć lepiej niż, Ten, który nas stworzył?
Jezus w swym doświadczeniu
postu pokazał nam między innymi wartość wierności zobowiązaniom, których
podjęliśmy się w sposób przemyślany.
Np. na całe życie przeciętny
człowiek w sakramencie małżeństwa ślubuje: Nie opuszczę Cię aż do śmierci. Zatem nic dziwnego, że diabeł kusi w tym, do czego
się człowiek zobowiązał pokazując mu pozornie ciekawsze rozwiązania w
przypadkach, gdy zaczynają się jakieś kłopoty, czy wątpliwości.
W naszych czasach też jest
wiele innych pokus. Np. jest teraz wiele ludzi nie tylko biednych, którzy
staraliby się ominąć przykazania Boże. Stąd kradzieże, nieczysty zarobek,
oszustwa, korupcja, bo brak im czegoś, co potrzebne, ale nie tak bardzo
konieczne. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że nie wolno zaspokajać potrzeb
własnych kosztem krzywdy drugiego człowieka, bo w ten sposób łamiemy przykazanie
miłości bliźniego, a jednak niektórzy ulęgają pokusie łatwego życia. Nie wolno
też dążyć do własnego, złudnego szczęścia kosztem rozbijania rodziny własnej,
czy cudzej, a właśnie teraz tak bardzo spłyca się ten problem. Często w środkach masowego przekazu
usprawiedliwia się zdrady, rozwody, a nawet wręcz proponuje, tzw. ułożenie sobie życia na
nowo, zaufania komuś po raz kolejny tak, jakby Boga nie było, tak, jakby nie
było Jego przykazań
i to paradoksalnie, w kraju katolickim, jakim niewątpliwie jest Polska, gdzie większość społeczeństwa
tak przynajmniej deklaruje. Z drugiej strony zaś w anonimowych ankietach tylko
5% młodzieży deklaruje czystość przedmałżeńską, więc coś tu nie pasuje.
Kochani, watro sobie zadać
pytanie, czy miłość polega tylko na uczuciach, czy też obejmuje znacznie więcej
sfer życia?
Do czego sprowadza się
wartość słowa współczesnego człowieka, gdy nawet śluby nic nie znaczą. Proszę, zastanówmy się nad tym i miejmy
odwagę mężnie wyznawać naszą wiarę, własnym życiem, a także upominając innych,
bo i Jezus upominał błądzących po to, aby się odwrócili od swego złego postępowania. Sam zaś przyjął na siebie nie tylko
okrutną mękę na krzyżu, ale przyjął również na siebie całą hańbę krzyża po to,
aby ratować od zguby każdego człowieka, a w tym także każdego z nas.A my, co na to? Co wybierzemy? – Wartości materialne, czy moralne,
w razie konfliktu interesów.
Druga pokusa. Diabeł wziął Jezusa na wysoką
górę i pokazał mu wszystkie królestwa. Obiecał oddać Jezusowi wszelkie bogactwa, bo jemu są one poddane, ale w zamian za to, że Jezus odda pokłon diabłu. Zatem
bogactwa tego świata bardziej są w ręku
diabła niż Boga. A jakie są te
bogactwa?
– Jest to ludzka mądrość, żądza
władzy, sławy, seksu, wywyższania się nad drugim człowiekiem, bogactwa
materialne, pragnienie zwiedzania świata za wszelką cenę i to wszystko, co
człowiekowi jest miłe, przyjemne, drogie, co
staje się bożkiem.
Dla sławy gotowy jest nie jeden
człowiek wyrzec się rodziny, normalnego życia, pogrążyć się w pracoholiźmie.
Sława staje się dla niego celem samym w sobie. Dlatego celu jest w stanie
poświęcić swój czas, swoje myśli, wszystko, nawet kosztem własnego zdrowia lub drugiego człowieka.
Wiele osób np. chce mieć
piękne mieszkanie, nie po to by służyło im, czy ich rodzinie, ale aby inni
widzieli, jak jest urządzone modnie i bogato. Mamy wtedy do czynienia z przestawieniem wartości.
Bóg powiedział: czyńcie sobie ziemię poddaną, ale czy czasem człowiek nie poddaje się jej owocom? Jeżeli
ktoś chce mieć coś w nadmiarze, to pragnienie takie nie pochodzi od Boga, lecz jest to oddanie pokłonu diabłu. Można by powiedzieć, że prawo Szatana to prawo rywalizacji za wszelką cenę, nienawiści, szantażu; niszczenia,
a w przeciwieństwie do tego, prawo Boże to prawo miłości.
Człowiek nadmierne bogactwa
rzadko osiąga uczciwe. Najczęściej dzieje się to kosztem innych ludzi. Czynią
tak np. handlarze narkotyków, i wszyscy pracownicy, którzy uczestniczą w
procesie korupcji, który stał się plagą nie tylko naszego kraju, co możemy często
oglądać w telewizji. Człowiek współczesny często zapomina o godności drugiego,
niszcząc ją dla pieniędzy, dla korzyści materialnych.
Ogólnie jednak można powiedzieć, że pokłonem diabłu jest
odrzucenie któregokolwiek z przykazań Bożych i poddanie w wątpliwość tego, co
Bóg nam objawił. Dokładnie tak, jak miało to
miejsce przy grzechu pierworodnym, co dokładnie mamy opisane w księdze Rodzaju.
Trzecia pokusa. Diabeł zaprowadził Jezusa na
narożnik świątyni jerozolimskiej i rzekł: Jeśli
jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Mamy tu do czynienia z
nadużyciem opatrzności Bożej. Jeśli
jesteś –to zwątpienie w Boskość Jezusa, a z drugiej strony udowodnij, że jesteś Synem Bożym,
pokaż, co możesz. A możesz więcej niż inni, nic ci się nie stanie...
Oczywiście, Jezus mógł wszystko, ale czy miał pokazać swoją moc na życzenie
diabła?
My też mamy prawo wierzyć, że
Bóg będzie nas chronił, będzie nam pomagał. Co więcej, Jezus obiecuje, że nawet
włos z głowy nam nie spadnie. Sam za ziemskiego życia czynił cuda, uzdrawiał, rozmnażał chleb,
chodził po wodzie. Kiedyś zadał pytanie: A
o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie liliom na polu, jak
rosną; nie pracują ani przędą, a Bóg je tak przyodziewa(por. Mt 6,28-29).Ale czy nam wolno liczyć tylko na Opatrzność Bożą i nie dawać
z siebie nic?
My często nawet tej próby nie zauważamy. Można usłyszeć takie powiedzenie: Po co mam chodzić do kościoła, skoro Bóg nic mi nie daje – nie mam pieniędzy, nie
mam zdrowia.
A czy możemy
oczekiwać, że Bóg wszystko za nas zrobi? Przecież często cierpimy
przez naszą bezmyślność.
Np. ktoś powiedział: Wezmę pożyczkę na
meble i choć wiem, że nie stać mnie na jej spłacenie, to niech Bóg za mnie to
załatwi, albo nie dbam o zdrowie a Bóg mnie ocali. Nie uczę się i liczę na to, że
Bóg mi podpowie.
Kochani, jeżeli świadomie
robimy coś głupiego, to Bogu nie może się to podobać. To właśnie jest dzieło diabła będące wystawianiem
Boga na próbę. Wiadomo np., że palenie papierosów szkodzi zdrowiu, a to, że
człowiek jest wierzący nie znaczy, że Bóg musi go chronić przed wszystkimi
negatywnymi skutkami palenia papierosów. Co prawda Pismo mówi: Wszystkie
troski wasze przerzućcie na Niego, ale nie znaczy to, aby świadomie prowokować, a nawet
wymuszać na Bogu konkretną pomoc.
Bóg też może mieć inne plany
wobec człowieka nawet wtedy, gdy prośba jest uzasadniona.
Można zauważyć, jak diabeł jest nieustępliwy.
Jak
próbuje podsuwać różne pokusy. Jeśli w jednej sprawie się nie uda, to próbuje
podejść z innej strony, a wszystko pozornie jest dobre, bo przecież odwołuje
się nawet do prawdziwych cytatów Pisma świętego, ale wyjętych z kontekstu. Na
to też warto zwrócić uwagę w naszych wyborach, naszych decyzjach.
Zobaczmy
natręctwo diabła. Chociaż Jezus odmawiał mu spełnienia jego żądań, to nie dawał za wygraną
i choć wiedział, że ma do czynienia z Synem Bożym, ponawiał pokusy, a na
zakończenie mówi Pismo: Gdy diabeł dokończył całego kuszenia,
odstąpił od Niego aż do czasu.
Zatem wynika stąd, że diabeł
miał z góry przygotowany jakiś plan kuszenia i że nie rezygnuje definitywnie,
tylko odstępuje od Jezusa na pewien czas. Można zauważyć, że w przypadku Jezusa
to odstąpienie trwało do modlitwy w Ogrójcu, gdzie odbywała się ostateczna walka między ludzkim strachem przed
upokorzeniem, przed cierpieniem i niezasłużoną śmiercią przez
ukrzyżowanie, a
wypełnieniem woli Ojca i zbawieniem wszystkich ludzi. W tej decydującej chwili
Jezus zwyciężył, choć jak mówi Ewangelia, jego krople potu były jak gęste krople krwi.
Warto jeszcze zauważyć, że
skoro diabeł tak sobie śmiało postępował z Jezusem, to tym bardziej jest
zuchwały wobec człowieka, a więc także wobec każdego z nas. Stąd ustawiczna potrzeba
czuwania, modlitwy, znajomości Ewangelii mimo, że może aktualnie nie czujemy obecności diabła. On w tych
czasach przychodzi niepostrzeżenie, wciskając się w nasze myśli, ale też czasem
działa przez drugiego człowieka podsuwającego nam różne propozycje lub
podważającego zasadność praw Bożych, a nawet samego Boga.
Szczególnie teraz, w okresie
Wielkiego Postu jesteśmy narażeni na atak diabła w postaci różnych pokus, gdyż
diabłu nie podoba się cel, do którego zmierzamy, a którym jest doskonalenie
siebie prowadzące do zmartwychwstania w odpowiedzi na słowa Jezusa:Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie
się i wierzcie w Ewangelię. Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz