II. Dlaczego przebaczać i
komu przebaczać?
„Pewien dobry,
aczkolwiek słaby chrześcijanin spowiadał się, jak zwykle u swojego proboszcza.
Jego spowiedzi przypominały zepsutą płytę: zawsze te same uchybienia, a przede
wszystkim zawsze ten sam poważny grzech... Koniec tego! - powiedział mu
pewnego dnia zdecydowanym tonem proboszcz. Nie możesz żartować sobie
z Boga. Naprawdę ostatni już raz rozgrzeszam cię z tego przewinienia. Pamiętaj
o tym! Ale po piętnastu dniach człowiek znów przyszedł do spowiedzi wyznając
ten sam grzech. Spowiednik naprawdę stracił cierpliwość: Uprzedziłem cię, że
nie dam ci rozgrzeszenia. Tylko w ten sposób się nauczysz... Poniżony i
zawstydzony mężczyzna podniósł się z klęczek. Dokładnie nad konfesjonałem,
zawieszony był na ścianie wielki, gipsowy krzyż. Człowiek wzniósł nań swe
spojrzenie. I właśnie w tym momencie gipsowy Chrystus z krzyża ożywił się,
podniósł swoje ramię i uczynił znak przebaczenia wypowiadając słowa:
Rozgrzeszam cię z twojej winy...”
Każdy z nas związany jest z Bogiem pewną nitką. Kiedy popełniamy grzech, ta nić się przerywa. Ale kiedy ubolewamy nad naszą winą - Bóg zawiązuje na nitce supełek i w ten sposób staje się ona krótsza. Przebaczenie zatem zbliża nas da Boga.
Ktoś może pomyśleć, że
przytoczone opowiadanie na początku jest tylko po to by wypełnić przestrzeń
wstępu (do którego autor nie wiedział jak się zabrać). To też! Ale, jednakowoż
przesłanie tej historii pokazuje w sposób czytelny, że to Bóg pierwszy daje
przebaczenie. On jest jakby autorem przebaczenia. Teza ta w metodologii
kolejnego tematu formacyjnego jest fundamentalna i niech stanowi punkt wyjścia:
Bóg przebaczył nam jako pierwszy, przez swego Syna Jezusa.
Potwierdzenie
tych słów możemy znaleźć w Piśmie Świętym, szczególnie w listach św.
Pawła:
(Ef 4, 32) „Bądźcie dla
siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam
przebaczył w Chrystusie”.
(Kol 3, 12-13) ogłasza: „Jako
więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne
miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i
wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak
Pan wybaczył wam, tak i wy”.
Kluczem, o którym mowa w obu tych cytatach Biblii, jest
to, że mamy przebaczać sobie nawzajem tak, jak Bóg nam przebaczył.
I. Rozróżnienie pojęć: przebaczanie i pojednanie.
Przebaczenie i pojednanie:
Te dwa pojęcia nachodzą na siebie co niejednokrotnie stanowi kłopot w
rozumieniu i stosowaniu ich w codziennym języku. W wielkim uproszczeniu
powiedzielibyśmy, że określenia te stojąc blisko siebie mają za cel wzbudzić w
człowieku pragnienie odpuszczenia win drugiemu człowiekowi. Jednakże nie możemy
określeń tych stosować zamiennie jako synonimy (wyrazy bliskoznaczne).
Przebaczenie jest fundamentem pojednania. Tak jak w
budownictwie dom musi stać na mocnym i trwałym fundamencie, żeby się nie
zawalił - tak samo jest z przebaczeniem. Bo bez przebaczenia nie ma trwałego
pojednania. Przebaczenie jest zatem pierwszym krokiem, który mam dokonać jeśli
chcę dojść do pojednania. Natomiast pojednanie to jest kolejny krok (nie łatwy
do zrealizowania), który wymaga spojrzenia w oczy mojemu winowajcy i
powiedzenia: „Przebaczam i sam proszę o przebaczenie. Proszę – pojednajmy
się”. Jeśli ten drugi człowiek odpowie pozytywnie na twoją prośbę zaczyna
się dokonywać między wami pojednanie.
A zatem do aktu przebaczenia dochodzę jakby sam (dobrze
to zrozumiejmy – sam tzn ja z Bogiem) poprzez modlitwę
za tego komu mam przebaczyć. Moja modlitwa za winowajcę jeśli będzie
szczera doprowadzi mnie do stanu, w którym nie będę
życzył komuś źle (złorzeczył) i to już jest kolejny owoc
przebaczenia, które w konsekwencji pomoże mi się pojednać.
Z kolei do pojednania potrzebne są dwie osoby. W
pojednaniu dokonuje się odnowienie zerwanych wcześniej relacji. Aby się
pojednać nie wystarczę ja i moje dobre chęci. Nie pomogą nawet najpiękniejsze
modlitwy do Boga. Bo do pojednania potrzebuję tego drugiego człowieka. Nie ma
innej drogi do pojednania jak spotkanie i powiedzenie sobie prawdy, zrozumienia
siebie nawzajem, przeprosin i może podjęcia jakichś wspólnych postanowień.
W każdym innym przypadku (kiedy nie spotkasz się z
winowajcą) nie pojednujesz się tylko trwasz na poziomie przebaczenia, które
może zostać zniweczone i przerodzić się w zadowalający ciebie samego wewnętrzny
dialog: „No ale ja przebaczam! Co mogę zrobić więcej?”. Już ci
mówię: możesz się pojednać! – póki
ten drugi człowiek żyje!
A więc tak wygląda ta podstawowa różnica między
przebaczeniem i pojednaniem. Jak zawsze wybór należy do mnie i do ciebie: Czy
chcę przebaczyć? Czy mam pragnienie pojednania się z bliźnim?
II. Dlaczego przebaczać i komu przebaczać?
Dlaczego mam
przebaczać – bo korzyść z tego jest obopólna. Starożytne łacińskie przysłowie
głosi taką mądrość:
„Concordia parvae res crescunt, discordia maximae
dilabuntur”.
Dzięki zgodzie małe rzeczy rosną, przez niezgodę
wielkie upadają.
Słowa tej łacińskiej mądrości wyczerpują odpowiedź na
pierwszą część postawionego pytania – dlaczego mam przebaczać.
Zajmijmy się drugą częścią: komu przebaczać? I
znów upraszczając temat można powiedzieć, że przebaczyć mam każdemu kto mi
zawinił. Do tego wzywa mnie moja wiara chrześcijańska. Ale na to zagadnienie
trzeba spojrzeć nieco szerzej.
Przebaczyć Bogu.
Zanim przebaczę
drugiemu człowiekowi najpierw powinienem przebaczyć Bogu. Wielu ludzi reaguje
na to z zaskoczeniem lub nawet oburzeniem!? Jak to! - ja mam coś przebaczyć
Bogu? Co mam Mu przebaczyć?
Nie jest to łatwa kwestia do przyjęcia, ale moje
oburzenie i nie akceptacja tego, że Bogu
mam coś przebaczać również są całkowicie niesłuszne. Pan Bóg zawsze przebacza
nam nasze słabości i grzechy, ale czy my przebaczyliśmy Bogu?
Jeden z doświadczonych kapłanów w posłudze spowiedniczej
ojciec Stanisław Jarosz paulin podzielił się doświadczeniem jak sam zauważył
zdziwienie na twarzy penitenta gdy zadał mu za pokutę modlić się 50 razy
słowami: „Panie Boże ja Tobie przebaczam”. Potrzebna jest taka modlitwa
przebaczenia Bogu szczególnie temu człowiekowi, który obwinia Boga, że jest
niesprawiedliwy, że dopuszcza do wojen itd. Czasem człowiek oskarża Boga za
trudne dzieciństwo, za jakieś przykre doświadczenie, za to co przecierpiał.
Potrzebujemy się uwolnić od takiej swoistej litanii narzekań pod adresem Boga.
Stąd często trzeba nam się modlić słowami - „Panie Boże przebaczam ci”.
Wszystkie zarzuty jakie kiedykolwiek wypowiedziałem pod adresem Boga pochodzą
od Złego, który w ten sposób oskarża Pana Boga przed nami samymi podkopując w
ten sposób autorytet Boga w naszych oczach[1].
Przebaczyć drugiemu.
Drugą kwestią po
dokonaniu aktu przebaczenia wobec Boga jest przebaczenie drugiemu człowiekowi.
Szczególnie najbliższym. Nic tak bardzo nie boli jak rana zadana przez
najbliższych: rodziców, rodzeństwo, dzieci, męża, żonę itd. - można to
rozciągnąć na dalszą rodzinę czy na moich przodków we wcześniejszych
pokoleniach[2].
Pan Jezus na przebaczenie bliźniemu zawsze zwracał
szczególną uwagę. Dość przypomnieć moment gdy św. Piotr prosi Mistrza o radę:
„Panie ile razy mam przebaczać, czy aż siedem razy”. Komentarze biblijne uczą
nas, że w czasach Jezusa najwyższą cnotą było przebaczyć komuś winę cztery razy
– a gdzie tu do siedmiu? Jezus jednak nigdy nie był gołosłowny i wzór
przebaczenia 77 razy czyli „zawsze” najpełniej ukazał na krzyżu. Modląc się za
swoich oprawców daje najwyższy dowód przebaczenia bliźniemu, kiedy ci dodatkowo
prowokowali Go szantażem psychicznym typu „Jeśli jesteś Synem Bożym pokaż nam
to a uwierzymy”. W tak dramatycznych okolicznościach
Mistrz daje wzór przebaczenia wykraczający poza ludzką wyobraźnię (ludzką
wytrzymałość psychiczną). Ale z drugiej strony pomyślmy gdyby Chrystus nie
przebaczył oprawcom, jaką wartość miałaby Jego nauka o przebaczeniu, jaką
wartość miałaby jego śmierć na krzyżu – ŻADEN!
Dlatego nauka o przebaczeniu i miłości bliźniego,
którą daje nam Jezus w Ewangelii w
najwyższym stopniu jest autentyczna. Ta prawdziwość i autentyczność zawiodła
Chrystusa na Kalwarię gdzie przelał za nas swoją krew.
Aspekt psychologiczny przebaczenia
Nauka, a szczególnie psychologia
poczyniła ogromny postęp w temacie wybaczania. Od strony psychosomatycznej akt
przebaczenia przynosi bardzo pozytywne skutki. Obniża się w organizmie
człowieka poziom hormonu stresu (kortyzolu) a wzrasta poziom hormonu
szczęścia (endorfin). Innymi słowy warto przebaczać bo wszyscy na tym
korzystają i ma to pozytywny wpływ na zdrowie i samopoczucie człowieka.
Przebaczyć samemu sobie.
„Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego
ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może
być moim uczniem”. (Łk 14, 26)
Na pierwszy rzut oka przytoczone
zdanie Ewangelii św. Łukasza wydaje się paradoksalne. Jak Chrystus może wzywać
mnie żebym nienawidził innych ludzi, co więcej mam nienawidzić nawet samego
siebie. Jak rozumieć te słowa Jezusa?
Przytoczony już wyżej ojciec
Stanisław Jarosz mówi: „Najłatwiej jest znienawidzić samego siebie. Nie o
taką nienawiść Chrystusowi chodzi. Czy sobie przebaczyłeś? Czy akceptujesz
siebie”[3]?
Oczywistą sprawą jest, że Jezus nie
wzywa do pałania nienawiścią do drugiego człowieka. Gdyby tak było zaprzeczyłby
samemu sobie. Jezus wzywa by znienawidzić wszystko to co przeszkadza mi w
dążeniu do Boga, także to wszystko co we mnie jest niepoukładane i grzeszne i
co sprawia, że mam problem w kontakcie z Bogiem czy z modlitwą.
Nie jest łatwo przebaczyć samemu
sobie. Wszelkie przeszkody jakie w tym temacie doświadczamy łączą się z naszymi
złymi skłonnościami. Podstawową przeszkodą jest brak akceptacji dla historii
własnego życia. Z pewnością nie raz przychodziły ci myśli, że mogłeś urodzić
się inny, w innej rodzinie, innym czasie. Kwestią problemową jest to, że zostałeś
wychowany tak, a nie inaczej. Może w dzieciństwie doznałeś jakichś urazów.
Sięgając jeszcze dalej do okresu prenatalnego może byłeś „niechcianym
dzieckiem”, „przypadkiem”, „błędem”.
To tylko niektóre przyczyny mogące
sprawiać, że nie akceptujesz siebie, swojego życia, charakteru czy wyglądu. To
wszystko może uzdrowić tylko Jezus a wspólnota Kościoła jest miejscem gdzie On
działa ze swoją uzdrawiającą mocą.
Aby przebaczyć samemu sobie
powinienem oddać Bogu w modlitwie każdy moment mojego życia z całą jego
historią i czynnikami, które ukształtowały mnie tak a nie inaczej. Pomyśl
sobie, że Bóg takiego ciebie chciał jaki jesteś. Oddaj Jego miłosierdziu każdą
chwilę życia od poczęcia aż po śmierci, która w przyszłości nastąpi.
Ojciec Stanisław Jarosz daje taką
propozycję modlitwy za swoje życie: Odpraw sobie nowennę. Każdy dzień za jeden
miesiąc życia w łonie twojej matki. Logiczną sprawą jest, że nie możemy
pamiętać tego okresu swojego życia, ale nie wiemy co przeżywali w tym czasie
nasi rodzice. Każdego dnia nowenny oddaj jeden miesiąc życia w łonie matki.
Potem możesz to uczynić z każdym okresem twojego rozwoju po urodzeniu aż po
dzień dzisiejszy. Proś Pana Jezusa aby uzdrawiał cię. Aby szczególnie wszedł w
twoje bolesne doświadczenia przed urodzeniem, następnie po urodzeniu kiedy już
z coraz większą świadomością przeżywasz swoje życie.
Zdaję sobie sprawę, że temat
„Przebaczenia i pojednania” w tych kilku punktach nie został wyczerpany.
Dlatego chcę zaapelować do każdego głoszącego ten temat: Uzupełnij go swoim
doświadczeniem, które z pewnością jest niepowtarzalne. Mam nadzieję, że
podane propozycje pomogą nam się formować na drodze ludzkiej, jako
chrześcijanie i jako członkowie Wspólnoty spod znaku Krwi Chrystusa.
(Opracował Filip Pięta CPPS)
[1] Stanisław Jarosz OSPPE, Boże gdzie
jesteś-inaczej o Eucharystii s. 135nn, Częstochowa 2009 (Wyd. Pomoc)
[2] Objąć modlitwą o przebaczenie bliskich
(krewnych) a także wszystkich ludzi których spotkałem na mojej drodze. Polecam
modlitwę o przebaczenie, która znajduje się w załączniku.
[3] Stanisław Jarosz OSPPE, tamże s. 139
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz