Uświęcanie się we Wspólnocie, kiedy krwawią żywe rany bolesnych zranień.
Rozpoczynając omówienie powyższego tematu chciałbym zacząć od zaproszenia do modlitwy, wołania o potrzebne dary Ducha Świętego, bez których trudno jest mówić o świętości, wspólnocie i ranach:
„Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą, Ty nas pocieszasz, wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Prosimy Cię o Twoje dary.
Prosimy Cię o dar mądrości, abyśmy poznali i umiłowali Prawdę wiekuistą, którą jesteś Ty, Boże nasz.
Amen
Zagadnieniem nad którym chcemy się pochylić, który rozważamy jest niełatwy, wręcz trudny i kryje w sobie ogromne bogactwo treści.
Wspólnota, świętość, cierpienie, to składniki tworzące pewien zarys w których będziemy się poruszać.
Wspólnota - słowo dobrze znane, często wypowiadanie i bardzo ważne dla wielu ludzi. Czym jest? Wiele jest definicji, niosących odpowiedź na to pytanie. Dla nas, ludzi zgromadzonych wokół duchowości Krwi Chrystusa jest to gromadzenie się wokół Tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystusa, czyli Jego męki, śmierci i chwalebnego zmartwychwstania.
Krew Chrystusa stanowi fundament w którym odkrywamy nieskończoną Miłość Boga do człowieka. Żyjąc duchowością we Wspólnocie Krwi Chrystusa uczymy cię dostrzegać krzyk, lub wołanie Krwi Chrystusa w miejscach gdzie cierpi człowiek w sposób duchowy lub fizyczny przez grzech i zranienia.
Tym co pozwala odkrywać piękno Wspólnoty jest Słowo Boże, które słuchamy, rozważamy i nim się dzielimy. Wiele wspólnot koncentruje się na pobożności, różnych modlitwach, nabożeństwach, tym co charakteryzuje Wspólnotę krwi Chrystusa to duchowość Krwi Chrystusa, czyli coś głębszego, większego niż sama tylko pobożność. Duchowość prowadzi do spotkania z osobą, Bogiem pełnym miłosierdzia, który okazuje miłość każdemu człowiekowi, szczególnie dotkniętemu cierpieniem. Przelewając własną krew, zaprasza nas do bycia otwartym by w pierwszej kolejności przyjąć dar Bożej miłości a później nim żyć tzn. dzielić się z innymi. Chiara Lubich założycielka ruchu „Dzieło Maryi” pisze w książce pt. „Tylko jedno”: „Dzieci Boga to dzieci miłości… Jedynie miłość w duszy, jedynie Bóg w duszy może rozwinąć jej piękno…. Dusza która kocha jest w świecie małym słońcem promieniującym Bogiem”.
Świętość- kolejne zagadnienie wynikające z poruszanego tematu. Czym jest, czy jest możliwa dla współczesnego człowieka, jak zostać świętym?
Te i wiele innych pytań rodzi się gdy zaczniemy rozważać tematykę świętości. Święty to znaczy oddzielony od profanum, od powszedniego świata. Rozumiana jest również jako czystość, nieskazitelność. Dla wielu wiąże się z przyjęciem i wypełnianiem pewnych zasad wynikających np. z Dekalogu. Najczęściej mówiąc o świętości myślimy o Panu Bogu i bardzo dobrze, bo Bóg jest źródłem świętości. Każdy z nas w chwili chrztu świętego został poświęcony Bogu, przez co jest powołany do życia w świętości. Osiągnięcie świętości dla wielu z nas graniczy z cudem. Zarezerwowana jest dla mnichów i zakonnic. Tymczasem Kościół wynosząc do chwały ołtarzy zwykłych świeckich pokazuje że bycie świętym jest możliwe w każdym stanie. Fundamentem świętości jest życie w Bogu. To oznacza życie w miłości. Uczymy się całe życie przyjmowania miłości Boga która prowadzi do przemiany, nawrócenia, zmiany serca. Trzeba pamiętać w dążeniu do świętości, że Chrystus przyszedł do grzeszników, słabych, tych którzy się źle mają, a nie do zdrowych silnych i dobrze się mających, polegających tylko i wyłącznie na własnych siłach.
Cierpienie – to słowo wywołuje wiele emocji. Nikt z nas nie otwiera się na to doświadczenie w sposób radosny, oczekiwany, chciany. Najczęściej doświadczenie to przychodzi nieoczekiwanie, niezapowiedzianie i niechcianie. Cierpienie może dotykać ciała i ducha. W wielu hospicjach, domach pomocy, szpitalach, domach można spotkać ludzi dotkniętych cierpieniem, przykutych do łóżka czy inwalidzkiego wózka. Oprócz niemocy fizycznej osoby te doświadczają również niejednokrotnie cierpienia duszy. Najczęstszym źródłem takiego cierpienia jest samotność, świadomość że jest się zupełnie niepotrzebnym, zbędnym balastem. Chrześcijańskie rozumienie cierpienia nie zatrzymuje się tylko na powierzchownym znaczeniu tego doświadczenia, przez cierpienie samego Boga dostrzega w nim sens i ogromną wartość. W Piśmie Świętym możemy odnaleźć wiele fragmentów mówiących o różnym rodzaju cierpienia: poczucie niebezpieczeństwa śmierci, doświadczenie śmierci kogoś bliskiego, bezdzietność, tęsknota za własną ojczyzną, wyszydzenie, odrzucenie, pozbawienie praw itp. Święty Jan Paweł II w liście apostolskim Salvifici Doloris o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia naucza, że cierpienie jest wpisane w tajemnicę jaką jest człowiek. Tę tajemnicę człowieka możemy zrozumieć, jak naucza Sobór Watykański II, tylko w Chrystusie.
Podsumowując: my jako Wspólnota Krwi Chrystusa jesteśmy powołani, by w swoim człowieczeństwie naznaczonym różnorodnym doświadczeniem cierpienia, adorować Misterium Paschalne tzn. mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, by odnaleźć tam samych siebie i dążyć do świętości. Bóg daje nam piękne narzędzie w postaci duchowości Krwi Chrystusa, która uwrażliwia na drugiego człowieka, pozwalając w nim dostrzec brata i siostrę, za których Chrystus również przelał własną Krew.
Często naprawdę nie trzeba robić rzeczy wielkich, wystarczy, uśmiech, potrzymanie za rękę, wspólna modlitwa, obecność. Podarowanie poczucia miłości, akceptacji, sensu.
Świadectwo
Pięknym doświadczeniem wspólnoty było spotkanie z rodziną niedawno
zmarłego naszego brata Arka. Jego śmierć stała się powodem bólu Jego
rodziców, rodzeństwa. Odszedł zbyt wcześnie, nie w porę. Dwadzieścia
parę lat życia, które dał mu Pan, a szczególnie ostatnie lata były wielkim
świadectwem życia Ewangelią. W swojej cichości, prostocie, subtelnym
uśmiechu, mężnym znoszeniu choroby nowotworowej pokazywał
co znaczy wierzyć Opatrzności Bożej. Jako Wspólnota Krwi Chrystusa
towarzyszyliśmy Arkowi naszą modlitwą, dobrym słowem, pomocną
dłonią, po śmierci postanowiliśmy dalej otaczać modlitwą Arka ale
również towarzyszyć jako bracia i siostry całej jego rodzinie, szczególnie
rodzicom w przeżywaniu żałoby. Niestety nie mogłem być na pogrzebie
Arka, bardzo chciałem przytulić jego rodziców i zapewnić o modlitwie.
Postanowiliśmy Wspólnotowo zorganizować spotkanie. Rodzice bardzo
to przeżywali, przygotowali się jak na przyjazd kogoś bardzo ważnego,
widać, że było to dla nich bardzo ważne. Na długo pozostaną mi w sercu
słowa mamy Arka: "straciłam syna ale jako wspólnota daliście mi i ciągle
dajecie poczucie, że nie jestem sama".
Cierpienia nie da się usunąć z otaczającego nas świata, ale można sprawić że stanie się ono narzędziem jego uświęcenia.
Nikt z nas nie jest zbyt stary, chory, zapracowany by kochać.
Ks. Krzysztof Surowaniec CPPS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz