poniedziałek, 26 czerwca 2017

XII NIEDZIELA ZWYKŁA – ROK A
HOMILIA – 25.06.2017
Msza św. z okazji Niedzieli Misyjnej w parafii Niepokalanego Serca Maryi Panny – Łyna k. Niedzicy
Jr 20,10-13; Rz 5,12-15; Mt 10,26-33

Kochani!
Dzisiejsza Ewangelia zawiera kilka wątków, ale najważniejszy z nich dotyczy przyznania się do Jezusa niezależnie od konsekwencji.
A Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Na samym początku Ewangelii czytamy:
Jezus powiedział do swoich apostołów: Nie bójcie się ludzi. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.
To mówi Jezus także do nas, ludzi XXI wieku i nadal te same słowa będą powtarzane wiernym przez kolejne pokolenia. – Bo, kochani, słowa Ewangelii nigdy nie tracą na swej aktualności.
To jest właśnie geniusz Jezusa.
On tak nauczał, aby Jego słowa nigdy nie traciły na wartości i mogły być zrozumiane i przyjęte zawsze, a nie tylko w czasie, gdy je wypowiadał.
Myślę, że warto się nad tym zastanowić, czego częściej boi się współczesny człowiek, czy problemów, które dotyczą spraw tego świata, spraw materialnych, czy tego, co mogłoby mu zaszkodzić w perspektywie życia wiecznego.
Rozmawiałem kiedyś z pewnym kapłanem, który podzielił się ze mną czymś, co jego zszokowało. Mówił, że często w kościele widział pewną kobietę leżącą krzyżem. Taka modlitwa na ogół jest
szczytem pokory i uniżenia się przed Panem Bogiem w celu wyproszenia szczególnie potrzebnej łaski. Podziwiał też jej wytrwałość i odwagę, bo przecież niewiele osób w ten sposób się modli. Kiedyś z ciekawości nie wytrzymał i zapytał ją, o co tak wytrwale prosi Pana Boga. Kobieta odpowiedziała: Aby mój szef zdechł! A więc owa kobieta bardzo nienawidzi swego szefa, który być może ją skrzywdził lub krzywdzi, a może też boi się o swą przyszłość. Nie wiadomo. Jedno zaś jest pewne, że albo nie zna Ewangelii o wybaczaniu, o miłości nieprzyjaciół, albo zupełnie ignoruje słowa Jezusa, nie bojąc się konsekwencji takiego lekceważenia.
Zatem słuchając dalszych słów Jezusa: Nie bójcie się ludzi. … Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle, możemy wywnioskować, że w perspektywie życia wiecznego nie aż tak bardzo ważna jest krzywda, którą nam ludzie wyrządzają, ale ważne jest nasze zbawienie.
Na problem lęku przed ludźmi można spojrzeć jeszcze inaczej. Mianowicie obawa przed ludźmi, jest powodem tego, że każdy człowiek ma swoje tajemnice. Niemalże każdy ma takie momenty w historii swego życia, o których nie chciałby mówić, bo są one bądź zbyt bolesne, bądź się ich wstydzi. Im bardziej jakaś tajemnica jest ważna, tym bardziej towarzyszy jej lęk przed ujawnieniem. Nikt zaś nie wątpi, że lęk nie jest niczym dobrym, a nawet jest powodem wielu chorób. A i tak, jak mówi Jezus: Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.
Przede wszystkim Sam Bóg wie wszystko. Zna tajniki serca każdego człowieka, a więc i mojego i Twojego serca, drogi bracie, droga siostro. – Przed Nim niczego nie da się ukryć. Skoro zaś przed Bogiem nie ma w nas tajemnic, to dlaczego mielibyśmy lękać się ludzi i ich osądu?
Po co marnować czas i zdrowie na udawanie, że rzeczywistość jest lub była inna niż ją przedstawiamy innym ludziom?
Niestety, w umyśle przeciętnego człowieka, zakorzeniły się złudzenia, że jeśli o czymś nie powiemy, to tak, jakby tego nie było i że zwykle smutna prawda nie wyjdzie na jaw. Doświadczenie jednak uczy, że jest wręcz przeciwnie. Wcześniej, czy później, ktoś wyjawi tajemnicę i wówczas jest tylko utrata zaufania i gorycz zawodu.
Dla przykładu można wspomnieć o rodzinach, w których ukrywano fakt adopcji. Dziecko adoptowane zwykle czuje, że jest coś nie tak i zaczyna szukać przyczyny. Czasem też znajdzie się ktoś usłużny, kto zasieje wątpliwości lub wprost powie o adopcji. Zwykle wtedy dziecko traci zaufanie do swych przybranych rodziców, czuje się fatalnie i nieraz trzeba wiele czasu, aby dawne, dobre relacje jakoś odbudować. Natomiast tam, gdzie nie ukrywa się faktu adopcji, ale przyzwyczaja dziecko do jego przyjęcia, dziecko godzi się z tym i nikt nie musi się martwić, aby ktoś o tym nie powiedział.
Można też wspomnieć o skutkach niegdyś ukrywanych problemach z życia Kościoła.
A proszę też pomyśleć, jakie są skutki tego, że i my czasem lubimy ukrywać przed ludźmi niektóre niechlubne fakty. Ludzie i tak mówią o tym między sobą nieraz dodatkowo wypaczając fakty, a skutkiem tego jest utrata zaufania.
A co by się stało, gdybyśmy nie bali się trudnych pytań i szczerze na nie odpowiadali?
Przecież wiadomo, że nie jesteśmy aniołami, ale ludźmi grzesznymi. Podobnie otoczeni jesteśmy nie aniołami, a ludźmi grzesznymi. Niestety. Wszystkich nas łączą słabości ludzkiej natury skażonej po grzechu pierworodnym. Za nas wszystkich też umarł Chrystus znając nasze słabości. Umarł, aby nas zbawić. Zatem dalej mówi Jezus: Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Tylko, co to znaczy przyznać się do Jezusa, może ktoś zapyta? – Czy wystarczy tylko mówić, że jest się osobą wierzącą, a żyje się tak, jakby Boga nie było, czy chodzi też o wysiłek, aby swym życiem świadczyć o Chrystusie? Inaczej mówiąc, czy oprócz słów, trzeba jeszcze potwierdzenia praktyką życia codziennego. – Przeciętny człowiek gorszy się rozbieżnością między słowami a czynem innych ludzi, ale czy zauważa też rozbieżności u siebie? – Jezus zaś w swym nauczaniu zwrócił uwagę na ten problem. Powiedział wyraźnie: Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata (Łk 6,42). A więc zauważanie błędów u innych i ich niemiłosierna krytyka, przez Jezusa nazwana jest obłudą.
A jak jest w moim życiu? – Na to pytanie warto sobie odpowiedzieć w sanktuarium własnego serca, aby potem wnioski wprowadzać w życie codzienne, aby Jezus przyznawał się do nas przed Ojcem i nam błogosławił.
Dobre warunki do przyznania się do Jezusa przed ludźmi, mamy np. we wspólnotach katolickich. W nich można być sobą, bez lęku otwarcie mówić o Bogu, o Jego działaniu w naszym życiu. Można pomagać sobie wzajemnie wzrastać w wierze i wspólnie modlić się o pomoc w konkretnych sprawach, a przede wszystkim umacniać siebie w mężnym wyznawaniu wiary, czyli w przyznawaniu się do Chrystusa tam, gdzie wymagania są niemile widziane. Gdzie może nas czekać wyśmianie, czy nawet odrzucenie, a takich sytuacji mamy coraz więcej. Nie chciałbym wymieniać zbyt wiele, ale dla przykładu weźmy sytuacje bardzo delikatne, gdzie mamy do czynienia z piątym i szóstym przykazaniem. Bóg mówi:Nie cudzołóż, a w tych czasach nawet w świetle prawa dozwolone są przypadkowe związki, rozwody i kolejne związki. Kto wówczas ma odwagę przypomnieć, że to nie Kościół jako instytucja ludzka o tym decyduje, a Chrystus, który jest Głową Kościoła.
 Bóg mówi:Nie zabijaj, a kobiety nawet zbiorowo domagają się prawa do aborcji. Inni domagają się prawa do decydowaniu o czasie własnej śmierci lub uśmiercania nieuleczalnie chorych, których życie jest ciężarem nie tylko dla nich, ale dla otoczenia.
Z Księgi Rodzaju wiemy, że mężczyzną i niewiastą stworzył nas Bóg, a próbują nam wcisnąć bajki, że to sprawa wychowania, sprawa kultury. Niektórzy sami chcą decydować, czy być mężczyznami czy kobietami. Co gorsze, wprowadzają zamęt w umysłach małych, niewinnych dzieci.
Podobnie Bóg mówi, że opuści mężczyzna ojca i matkę i połączy się z niewiastą tak, że staną się jednym ciałem, a teraz domagają się związków jednej płci na takich samych prawach. A iluż mężczyzn nie opuszcza ojca i matki, ale jako duże dziecko mamusi, wciąż nie potrafi lub nie chce przejąć obowiązków głowy rodziny i być wsparciem dla żony, dla dzieci. Można by jeszcze wiele mówić, ale nie o to chodzi. Chodzi tylko o to, co jest ważne z dzisiejszej Ewangelii, aby przyznać się do Chrystusa i przypomnieć Jego stanowisko, Jego wolę w tych i podobnych sprawach, a nie udawać, że nam jest wszystko jedno lub stawiać wyżej ludzkie wywody, ludzką logikę nad tym, co nam objawił Bóg. Warto przypomnieć, że Polska jest narodem katolickim, w którym ponad 90% ludzi jest ochrzczonych właśnie w tej wierze, a więc ich rodzice kiedyś zobowiązali się do wychowania wg jej zasad. Zatem bądź niedopełniali swych obowiązków, do których dobrowolnie się zobowiązali, bądź ci ochrzczeni sami zbuntowali się z jakichś powodów, lub przez grzechy ciężkie szatan ich zwodzi. Pamiętamy przecież o kuszeniu Jezusa na pustyni. Skoro więc szatan nie bał się kusić samego Jezusa, to o ileż bardziej może kusić nas, ludzi.
Kochani. Warto też uświadomić sobie, że przyznać się do Jezusa, to nie tylko mówić, że się w Niego wierzy i nie tylko samemu żyć wg przykazań, ale to też odważne zabieranie stanowiska tam, gdzie od nas tego wymagają bądź konkretni ludzie, bądź okoliczności. Wspomniałem już, że we wspólnotach łatwiej się przyznać do Chrystusa, łatwiej mówić i wspierać się także modlitwą.
Ja, jak może już niektórzy wiedzą, jestem misjonarzem Krwi Chrystusa. Należę więc do zgromadzenia, które 200 lat temu założył św. Kasper del Bufalo – święty kapłan, który szczególnie zauważył Krew Chrystusa, jako cenę naszego zbawienia. Starał się w tym naśladować Jezusa, który przyszedł szukać tych, którzy zginęli i ofiarować swe życie za wszystkich, by ich zbawić
Dziś chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, co moim zdaniem jest najważniejsze w WKC. Otóż są to spotkania tygodniowe w małych, kilkuosobowych grupach. Głównym celem tych spotkań, jest rozważanie Pisma świętego wg metody, która nawiązuje do starej tradycji, tj. z pomocą Ducha Świętego, rozważamy zawsze fragment czytań z najbliższej niedzieli, traktując go jak list Jezusa, skierowany do nas. Członkowie dzielą się między sobą tym, co szczególnie zwróciło ich uwagę. Następnie wybierają z tego fragmentu Pisma św. Słowo życia, którym będą się kierować przez kolejny tydzień, a Pan Bóg im w tym pomaga. W ten sposób krok po kroku, tydzień po tygodniu będą się starać bliżej poznawać Pismo święte i wprowadzać je w życie codzienne.
Ta metoda rozważania Pisma Świętego, harmonizuje z zaleceniem papieża Franciszka, aby Pismo święte zawsze mieć przy sobie, czytać je i karmić się słowem Bożym.  Oprócz tego na spotkaniach tygodniowych członkowie dzielą się tym, czego Bóg dokonał w nich lub przez nich na wybrane poprzednio Słowo życia. W ten sposób wzajemnie umacniają siebie w wierze, opartej na doświadczeniu Boga w ich życiu codziennym. Oprócz rozważania Pisma św., dzielenia się doświadczeniem, jest wspólna modlitwa uwielbienia, podziękowania, przepraszania i próśb kierowanych do Pana Boga, które zgodnie z obietnicą Jezusa, mają dużą szansę wysłuchania, jako prośby wspólnie zanoszone do Boga. W ten sposób można pomóc sobie lub innym, w różnych sprawach czasem po ludzku bez wyjścia, lub beznadziejnych…
Uczestnictwo w życiu WKC, jak już wspomniałem, ułatwia wprowadzenie w życie codzienne słów Jezusa zawartych w Ewangelii. Amen!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz