czwartek, 18 lutego 2016

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE W BYDGOSZCZY

W PARAFII PW. ŚWIĘTEGO MATEUSZA APOSTOŁA I EWANGELISTY W BYDGOSZCZY – FORDONIE w dniach 10.02 – 14.02.2016 odbyły się  REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE


TEMAT REKOLEKCJI: KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA 
Rekolekcje przeprowadził  moderator podregionu swarzewskiego WKC  ks. Andrzej Szymański, który wygłosił niżej zamieszczone homilie.


ŚRODA POPIELCOWA – ROK A-B-C
HOMILIA – 10.02.2016 – Wersja I
Msza św. na rozpoczęcie rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy. Wprowadzenie w Wielki Post i temat rekolekcji.
Znak i symbol w ekonomii zbawienia
Jl 2,12-18; 2 Kor 5,20-6,2; Mt 6,1-6.16-18

Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie.
Serdeczne witam Was w pierwszym dniu Waszych rekolekcji Wielkopostnych, których tematem wiodącym jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA. Tak się pięknie złożyło,
że te rekolekcje rozpoczynają się w Środę Popielcową, tj. w dniu rozpoczynającym kolejny w naszym życiu okres Wielkiego Postu. Tym razem w roku liturgicznym w Kościele upływającym pod znakiem wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia.
Dziś kochani ja również obchodzę swój mały jubileusz 15-lecia kapłaństwa w Zgromadzeniu Misjonarzy Krwi Chrystusa.
Dzięki Waszemu Księdzu Proboszczowi, w tym szczególnym dniu mogę sobie przypomnieć razem z Wami, także własną tożsamość, jako misjonarza tak wielkiego i wspaniałego charyzmatu, jakim jest Krew Chrystusa, naszego Zbawiciela. Mówiąc o tej przenajświętszej krwi, zawsze mamy na myśli Jezusa Chrystusa, który nas Krwią swoją odkupił.
Dziś, w Środę Popielcową rozpoczynającą Okres Wielkiego Postu dla wielu z nas już poraz mnogi, tj. wiele takich okresów pozwolił Bóg nam przeżyć, znów na nowo mamy okazję przez około 40 dni, zatrzymać się nad sobą, nad swoim życiem i zastanowić się, na ile nasze życie, moje życie jest bliskie ideału chrześcijanina, czyli człowieka, którego Mistrzem duchowym w codziennym życiu powinien być Jezus Chrystus, który wyzwolił nas od grzechu, abyśmy mogli cieszyć się wolnością dzieci Bożych.
Tak Kochani, choć Jezus z Nazaretu wyzwolił ludzi już ok. 2000 lat temu, wyzwolił także każdego z nas, płacąc własną Krwią i wlewając Boże życie w nasze serca, to jednak każdy z nas wciąż jeszcze doświadcza grzechu, wciąż jeszcze upada pod ciężarem własnego krzyża trudów dnia codziennego.
Choć Jezus Chrystus dawno już pokonał szatana, to jednak przez różne pokusy, szatan miesza w naszym życiu i wykorzystuje nasze słabości. Zatem zatrzymanie się przynajmniej w okresie Wielkiego Postu, po to, aby zastanowić się nad sobą, nad swoim życiem, jego sensem i celem, ma głęboki sens.
Jest bowiem tak, że jeśli ktoś jest brudny, nie czuje warstwy brudu na swej twarzy, a nie spojrzy w lusterko, to się nie umyje, gdyż myśli że jest czysty. Chyba, że ktoś ma tak bardzo zakorzenione zasady higieny, że myje się systematycznie niezależnie od warstwy brudu pokrywającej jego ciało. Tym nie mniej kiedy pobrudzi się krótko po umyciu, to będzie chodził z warstwą brudu, aż do czasu kolejnego mycia wpisanego w harmonogram dnia.
Podobnie, jeśli ktoś splami swoją duszę, swoje sumienie grzechem, a nie zatrzyma się nad swymi problemami, to będzie z tym chodził i się nie oczyści. Co więcej, jego sumienie będzie coraz mniej wrażliwe na sprawy Boże.
Myślę, że każdy z nas wie, że z brudów grzechowych nie można oczyścić się wodą, ani też żadnymi innymi środkami do pielęgnacji ciała, ale jedynie w sakramencie pokuty i pojednania, z pięcioma warunkami dobrej spowiedzi. Bez wypełnienia tych warunków, niestety, nie można w pełni skorzystać z łask płynących z tego sakramentu, ale o tym nie chciałbym bliżej mówić podczas tej homilii. Może powiem tylko, że jeśli ktoś wyspowiada się z jakiegoś grzechu tylko formalnie, bo to jest napisane w jakiejś książeczce o rachunku sumienia, a wcale nie przyjmuje swego grzechu jako czegoś złego, to nie można się spodziewać poprawy, a przecież sakrament pokuty ma służyć umocnieniu w wypełnianiu w naszym życiu wioli Bożej, wspólnej dla wszystkich, którą jest nasze uświęcenie. Ma nas wspomóc na naszej drodze życia ku zbawieniu.
To nie kapłan sam z siebie ma władzę odpuszczania grzechów, ale może to robić w Imieniu Boga i Kościoła. Inaczej mówiąc Bóg posługuje się kapłanami, jako szafarzami łaski Miłosierdzia. To Jezus oczyszcza nas. To Jego święta krew jest ceną zapłaty za nasze grzechy i dzięki tej świętej krwi możemy wciąż na nowo powstawać i nie ciągnąć za sobą ciężaru własnych win, bo ten ciężar zdejmuje z naszych ramion, z naszego serca sam Jezus Chrystus poprzez sakrament pokuty i pojednania. Tę wielką łaskę, wielki dar złożył Bóg w nasze kapłańskie ręce. Zatem chciałbym razem z Wami dziękować Bogu za łaski, jakimi obdarza nas Bóg. My kapłani także korzystamy z tego sakramentu. Raz jesteśmy penitentami, a innym razem szafarzami. Chciałbym z wami podzielić się zachwytem nad dobrocią i miłością Boga, który dzieli się z nami swą najwyższą władzą, jaką jest odpuszczenie grzechów. Jednak to odpuszczenie ma swoje źródło w sercu Jezusa przebitym na krzyżu, z którego wypłynęła Jego przenajświętsza krew. – Krew, symbol życia wypłynęła z serca Jezusa w dobrowolnej ofierze. Ziemski Jezus umarł, aby Jego Krew ożywiła nas, aby dała nam życie wieczne. Jestem członkiem Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa, którego założyciel św. Kasper del Bufalo zauważył i zrozumiał cenę i tajemnicę krwi Chrystusa przelanej na krzyżu. Właśnie w minionym roku nasze Zgromadzenie świętowało jubileusz 200-lecia. Rozumiejąc cenę przenajdroższej krwi, św. Kasper pragnął, aby żadna kropla tej krwi nie była przelana daremnie, tzn. aby jak najwięcej ludzi przyjęło dar odkupienia. Aby możliwie wszyscy poznali Boże Miłosierdzie i stali się uczestnikami życia wiecznego. To jego pragnienie przekładało się na konkretne działanie, na jego codzienne życie. Nazywano go więźniem konfesjonału, niestrudzonym rekolekcjonistą, ofiarą miłości bliźniego. Czcząc Krew Chrystusa zarówno on, jak i członkowie naszego zgromadzenia, sami pragniemy stawać się tą Krwią w sposób symboliczny. Podobnie jak krew w organizmie podtrzymuje życie w człowieku w sposób cichy, prawie niezauważalny, tak i my powinniśmy starać się podtrzymywać życie Boże w członkach Chrystusowego Kościoła, którego sami jesteśmy członkami, jak każdy z was. Tę krew, ból i rany najpełniej można zauważyć w każdym cierpiącym, poranionym lub zagubionym człowieku. Nie wystarczy jednak tylko zauważyć i przejść obok, jak to zrobiło wielu przechodzących obok poranionego człowieka z Ewangelicznej przypowieści o miłosiernym samarytaninie, ale trzeba na co dzień, czynić podobnie jak ów miłosierny samarytanin. Trzeba jak on, a przede wszystkim jak Chrystus i razem z Chrystusem pochylić się nad ludzką biedą, ludzką nędzą materialną lub duchową i nie szczędząc własnego czasu, własnego zdrowia nieść pomoc innym. Aby każdy mógł uwierzyć w Bożą miłość, w Boże miłosierdzie, dzięki doświadczeniu miłosierdzia ze strony drugiego człowieka. Nie bez powodu właśnie dzisiejsza Ewangelia na rozpoczęcie Wielkiego Postu, przypomina o tych elementach nawrócenia, które są dostępne dla każdego człowieka. Jezus nie mówi o jakichś nadzwyczajnych czynach lub darach Ducha Świętego będących dowodem szczególnego wybrania do heroicznej służby, lub czynienia cudów. Jezus mówi o prostych rzeczach, które przy odrobinie dobrej woli i niewielkim wysiłku można wprowadzać od zaraz na dobry początek przemiany własnych serc. Ci zaś, którzy już od dawna czynią, jak zachęca Jezus, mogą uspokoić swe sumienie, utwierdzając się, że idą dobrą drogą i zapytać siebie, co jeszcze mogą zrobić, aby bardziej upodobnić się do Chrystusa, aby swym życiem przybliżać Go innym, aby podobnie jak On, żyć cicho i spokojnie i z sercem pokornym przyjmować wolę Bożą i służyć innym. Zatem posłuchajmy raz jeszcze z uwagą słów dzisiejszej Ewangelii traktując je jak słowa skierowane osobiście do każdego z nas. Starajmy się wyobrazić sobie Jezusa, który stoi przed nami i naucza, jak kiedyś 2000 lat temu. Starajmy się wsłuchać w Jego słowa, jak owe tłumy, które szły za Jezusem, by słuchać Jego nauki, aby stały się one dla nas żywe, a nie były tylko historią opowiadającą o wydarzeniach z tamtych dawnych lat. Te słowa są skierowane teraz do nas ludzi XXI w. właśnie dziś po to, aby rozświetlały drogę naszego życia ku zbawieniu. Ja zaś chcę posłużyć Chrystusowi własnym głosem, abyście i Wy mogli usłyszeć, co Jezus chce Wam przekazać. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku, abym we właściwy sposób, to jest zgodny z zamysłem Jezusa, wam je przekazać. Zatem razem ze mną poproście Boga, poproście Ducha Świętego, aby pomógł mi w tym przekazie, a Wasze serca otworzył na Jego słowo. Duchu Święty przyjdź i stąp na nas, abyśmy zrozumieli i sercem przyjęli słowa, które Jezus kieruje do nas teraz. Przyjdź Duchu Święty.
Jezus mówi:
Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.
Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili.
Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu.
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać.
Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu.
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy.
Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu.
Po każdym działaniu na pokaz, Jezus dodaje: Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę.
Do każdego z nas zaś mówi, że wszystko, co dobrego robimy, mamy robić dla Ojca, który jest w ukryciu.  A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Kochani, myślę, że i Wam na podstawie tych słów, nasuwa się wniosek, że wszystko, co robimy, całe dobro jakie świadczymy innym a także zewnętrzne oznaki naszego posłuszeństwa Bogu nie powinny być robione na pokaz, ale w cichości serca.
Nasza wiara powinna być tak żywa i głęboka, że cały czas jesteśmy świadomi, że Bóg Ojciec nasz jest blisko i widzi nie tylko to, co można zobaczyć oczami, ale zna tajniki naszego serca i chce nam odpłacić za każde dobro, a jak wiemy, tą zapłatą niewspółmiernie wielką do naszych czynów, jest życie wieczne.
To tyle kochani na początek naszych rekolekcji w pierwszy dzień Wielkiego Postu. Przez kolejne dni postaramy się wgłębić w tajemnice odkupienia przez Krew Chrystusa.
Jakie znaczenie ma Krew Chrystusa w praktyce życia każdego chrześcijanina, a więc – jakie znaczenie ma dla Ciebie i dla mnie, Drogi Bracie, Droga Siostro w Jezusie Chrystusie.
Jutro natomiast zapraszam młodzież na naukę stanową dla nich. Proszę, módlcie się za mnie, abym nie zmarnował danego mi przez Boga czasu, lecz wykorzystał go najlepiej jak to możliwe zgodnie z Jego zamysłem, z Jego wolą. Módlcie się też oto samo dla siebie, Waszych bliskich i tych, którzy jeszcze nie są gotowi na przyjęcie nauki Chrystusa. Amen.


ŚRODA POPIELCOWA – ROK A-B-C
HOMILIA – 10.02.2016 – Wersja II
Msza św. na rozpoczęcie rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy.  Wprowadzenie w Wielki Post i temat rekolekcji.
Znak i symbol w ekonomii zbawienia
Jl 2,12-18; 2 Kor 5,20-6,2; Mt 6,1-6.16-18

Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie.
Serdeczne witam Was w pierwszym dniu Waszych rekolekcji Wielkopostnych, których tematem wiodącym jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA. Tak się pięknie złożyło, że te rekolekcje rozpoczynają się w Środę Popielcową, tj. w dniu rozpoczynającym kolejny w naszym życiu okres Wielkiego Postu. Tym razem w roku liturgicznym w Kościele upływającym pod znakiem wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia.
Kochani.
Krew Chrystusa i Miłosierdzie są z sobą ściśle powiązane. Bez Krwi Chrystusa przelanej na krzyżu dla naszego zbawienia, trudno by mówić o Bożym Miłosierdziu, tym bardziej staje się to zrozumiałe w świetle objawień świętej już siostrze Faustynie Kowalskiej. Myślę, że każdy z tutaj obecnych zapoznał się z przesłaniem Jezusa Zmartwychwstałego zapisanym na stronicach Dzienniczka tej Siostry. Każdemu zapewne znany jest też obraz Jezusa Miłosiernego z podpisem Jezu, Ufam Tobie.
Na tym obrazie szczególnie uwypuklają się dwa strumienie wypływające z przebitego serca Jezusa. Jezus lewą dłonią dotyka źródła tych strumieni, a drugą dłoń ma wzniesioną w geście Błogosławieństwa. Ten układ dłoni można odczytać jako znak, że krew i woda wypływające ze zranionego włócznią serca Jezusa, są nieodłącznie związane z błogosławieństwem dla tych wszystkich, którzy pokładają ufność w Chrystusie Zmartwychwstałym, czyli w Bogu żywym, który poprzez swą bezgraniczną miłość do ludzi, pokonał śmierć i szatana. Jezus pokazał wszystkim ludziom, którzy mieli okazję zapoznać się z chrześcijaństwem, że zmartwychwstanie nie jest złudną nadzieją, ani tajemnicą zakrytą przed stworzeniem, ale czymś realnym, co mogli oglądać, a nawet dotykać naoczni świadkowie. Co więcej, jak pamiętamy z Ewangelii, św. Tomasz apostoł, miał okazję włożyć palce w ślady ran Jezusa Zmartwychwstałego, a więc mógł nie tylko widzieć, rozmawiać z Jezusem, ale nawet dotknąć. Inni apostołowie w drodze do Emaus spotkali Jezusa. Szedł z nimi pewien etap drogi, wyjaśniał im Pisma, a poznali Go dopiero po łamaniu chleba. Skoro łamał chleb, więc miał też siłę fizyczną, aby ten chleb złamać. Miał ludzkie ciało, skoro razem z nimi jadł.
Ta tajemnica od wieków ukryta, jak pisał św. Paweł w jednym ze swych listów, stała się jawna dla tych, którzy byli świadkami zmartwychwstania. Najpierw był pusty grób, a potem sam Jezus Zmartwychwstały, kilkakrotnie przyszedł do nich, rozmawiał z nimi. Ten Zmartwychwstały Jezus, przychodził mimo drzwi zamkniętych, a jednak zachowywał się jak zwykły człowiek. W Nim można było zobaczyć połączenie dwóch natur,– tej ziemskiej, nazywanej wówczas ciałem i krwią, rozpoznawalnej zwykłymi ludzkimi zmysłami i tej duchowej, niewidzialnej, zakrytej przed możliwością poznania zmysłami, niewyjaśnionej dotąd prawami fizyki. Jezus bowiem przychodził mimo drzwi zamkniętych, czyli nie był ograniczony materią. Pojawiał się i znikał, a Całun Turyński jest również niewyjaśnioną dotąd tajemnicą zarówno z powodu odbitej w tajemniczy sposób sylwetki Jezusa z pozostawionymi na nim śladami ran, jak i trwałości płótna, które przetrwało ok. 2000 lat. Dziś już naukowcy wysuwają hipotezę hologramu i właśnie owo płótno, na którym zarejestrowany został moment zmartwychwstania, stało się inspiracją do kolejnych badań naukowych tego niezwykłego zjawiska. Jest to odpowiedź dla tych, którzy nie rozumieją, co u nas, chrześcijan znaczy słowo wiara.
Jak wiemy z opisów różnych wierzeń z historii starożytnej, żadne posągi bogów, nie rozmawiały, nie czyniły cudów. Nie widziano ich żywych nawet przez chwilę, choć zachowywano się tak, jakby one miały wpływ na losy człowieka.
Nasza wiara w Boga, daje nam realną możliwość nawiązania kontaktu z Nim, o czym świadczą między innymi uzdrowienia udokumentowane naukowo, które np. są konieczne dla kanonizacji świętych, a przecież mamy ich wielu na przestrzeni dziejów chrześcijaństwa. Nasz Bóg, który się objawiał przez wieki prorokom, a w osobie Jezusa Chrystusa stał się człowiekiem, wciąż żyje, wysłuchuje modlitw i prowadzi przez życie tych, którzy Mu zaufali.
Zapyta może ktoś, dlaczego o tym mówię na wstępie tych rekolekcji.
Otóż odpowiem krótko, że z kilku powodów.
Przede wszystkim, jak już wspomniałem na początku, rozpoczyna się okres Wielkiego Postu, który tak naprawdę jest czasem oczekiwania na radosne i pełne nadziei święta Zmartwychwstania Pańskiego. Jest to też czas refleksji nad własnym życiem. Jest czasem pokuty i przemiany życia – czasem nawrócenia.
Człowiek jest niewątpliwie istotą rozumną, posługującą się zwykłymi zmysłami, takimi jak wzrok, słuch, dotyk, które pomagają mu rozumieć, wnioskować i pamiętać. Zatem w historii zbawienia można zauważyć, że Bóg posługiwał się i nadal posługuje pewnymi symbolami materialnymi na przybliżenie lub zapowiedź rzeczy nadprzyrodzonych. I dziś właśnie powiemy sobie nieco o symbolu popiołu z okazji dzisiejszego dnia – środy Popielcowej, oraz o symbolach Krwi, na wstępie do naszego tematu rekolekcji.
Najpierw jednak chciałem przypomnieć, że to wszystko, o czym będziemy mówić ma głęboki sens, abyście nie przychodzili tutaj tylko dlatego, że rekolekcje są wpisane w tradycję Kościoła, więc tak wypada lub podobnie jak do teatru, aby tylko posłuchać a potem, żeby pozostały niewiele znaczące wspomnienia.
Nam chodzi o to, aby lepiej zrozumieć w co i dlaczego wierzymy. Abyśmy rozpalili na nowo nasze serca miłością do Chrystusa, która w odpowiedzi na Jego Miłość wymaga pracy nad sobą, wymaga wyrzeczeń i ofiary z siebie dla Boga i dla innych ludzi, za których także umarł Chrystus, abyśmy razem mogli żyć wiecznie. Abyśmy właśnie przez Krew Chrystusa, poczuli się jedną wielką Rodziną Bożą, a to już pociąga za sobą konkretne konsekwencje. Zdrowa rodzina nie walczy z sobą, ale jedni troszczą się o drugich. Pomagają sobie i dzielą się tym, co posiadają. W rodzinie nie ma miejsca na samotność, wrogość, nienawiść... Tym bardziej jeśli jej członków łączy świadomość, że są skazani na siebie na zawsze, więc trzeba starać się zrobić wszystko, aby to wspólne życie było szczęśliwe, a nie było źródłem stresów, konfliktów itp.
W rodzinie chodzi przede wszystkim o to, aby nawzajem zaspokajać wpisaną w ludzką naturę potrzebę miłości. Każdy normalny człowiek chce kochać i być kochanym. Nawet gdyby ktoś był bardzo bogaty, to może sobie kupić wszystko, oprócz miłości. Miłości też nie można dać komuś na siłę, ale trzeba znaleźć kogoś, kto chciałby przyjąć tę miłość. Zatem rodzina jest naturalnym darem Boga dla człowieka i ten dar trzeba szanować i za niego dziękować. Doświadczenie jednak uczy, że żaden człowiek nie jest aż tak doskonały, aby nigdy nie zawiódł, nigdy nie zranił. Zatem i tu z pomocą przychodzi Bóg, który za darmo obdarza miłością każdego z nas. On też zawsze chce przyjąć naszą miłość taką, na jaką nas stać.
Jest jeszcze jeden dar, którego nie może dać sobie człowiek, tj. życie wieczne bez trosk, bólu, ran.
Każdy z nas zapewne wie, że nie można być szczęśliwym, jeśli traci się to, na czym mu bardzo zależy, a tym czymś jest przede wszystkim życie. Właściwie wszystko, co robimy, przede wszystkim służy podtrzymaniu życia. Jemy, pijemy, dbamy o zdrowie, pracujemy, aby zapewnić sobie i bliskim środki na zdobycie wszystkiego, co jest konieczne do utrzymaniu życia. Zatem czyż nie warto poświęcić trochę czasu, wysiłku aby mieć życie wieczne, dzięki przyjęciu Chrystusa za swego Pana i Zbawiciela? Przecież każdy z nas wie, że nie ma nic bardziej pewnego jak to, że kiedyś musi umrzeć. Zatem wszystko, nad czym tak się trudził, nagle trzeba będzie zostawić, a co potem? – Wszelkie rzeczy materialne pozostaną dla innych, lub może nawet część z nich zostanie wyrzucona do śmieci. Zatem po co to wszystko? Czy warto? Czemu więc warto poświęcić czas, nad czym warto pracować?
Jezus kiedyś powiedział: Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6,21).Skarbem są prawdziwe wartości takie jak miłość, radość pokój, obdarowanie, wszelkie odpowiedzi na modlitwę, dojrzały charakter, ...i sposób myślenia,... przebaczenie, a także dobre uczynki dokonywane w ukryciu, jak mówi dzisiejsza Ewangelia. Królestwo Boże jest bezcennym darem i skarbem. Jeśli ktoś naśladuje Jezusa..., to jest też uczestnikiem królestwa, do którego Jezus zaprosił swoich naśladowców...Serce to myśli, uczucia, pragnienia i dążenia (Komentarz Biblijny – Internet). Jeśli zaś naszym skarbem jest Krew Chrystusa, Jego życie, to razem z Nim będziemy kiedyś w Niebie.
Podobnie, jak zapada się w sen, a potem jest kolejny ranek i zwykle ze zregenerowanymi siłami można przeżyć kolejny dzień, tak też można ze śmierci przejść do życia i to w innej, lepszej rzeczywistości. A tym, który nas przeprowadza ze śmierci do życia jest Chrystus. Wystarczy tylko starać się przyjąć Jego naukę, Jego miłość, Jego miłosierdzie i być miłosiernymi dla innych.
Mam nadzieje, że w tym dłuższym wstępie, zapoznaliśmy się z celem do którego zmierzamy. Inaczej mówiąc znamy już koniec drogi. Pozostaje tylko problem zrozumienia, jak do tego celu się dochodzi, aby w drodze nie zbłądzić, aby się nie zagubić, aby też potrafić wskazać drogę innym. Zatem na początek przejdźmy do symboli. Najpierw Popielec.
Hasłem na Wielki Post są słowa: NAWRACAJCIE SIĘ I WIERZCIE W EWANGELIĘ.
Zewnętrznym znakiem naszego wejścia na drogę pokuty i nawrócenia jest posypanie głowy popiołem oraz podjęcie różnych form umartwienia. W kulturze Izraela gest ten był wyrazem wielkiego smutku, żałoby. Popiół przypomina też, że wszystko, co ziemskie, powstało z prochu ziemi i znów w proch się obróci. Ten ponowny rozpad w proch jest skutkiem grzechu. Jednak kapłan, posypując głowy popiołem, czyni nad nimi znak krzyża, który oznacza oczyszczenie i zmartwychwstanie. Zatem Wielki Post – czas pokuty, postu, wyrzeczeń i modlitwy ma służyć naszemu nawróceniu, ma przygotować nasze serca na owocne przeżycie radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Zapewne pamiętamy, że w Popielec obowiązuje post ścisły, polegający na wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych i spożyciu jednego posiłku do syta w ciągu dnia. Pozostałe posiłki ograniczamy także ilościowo. Ten post obowiązuje wszystkich wiernych pomiędzy 18. a 60. rokiem życia. Natomiast – od 14. roku życia obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. W głębszym i bardziej owocnym przeżywaniu świętego czasu Wielkiego Postu mają pomóc nam nabożeństwa pasyjne. Droga Krzyżowa – w piątki i w niedziele – nabożeństwo Gorzkich Żali z kazaniem pasyjnym, a przede wszystkim na początek – rekolekcje Wielkopostne, które właśnie rozpoczęliśmy. Co to są rekolekcje? O co w nich chodzi?
Można usłyszeć różne wypowiedzi na ten temat.
Dla mnie czas rekolekcji, jest czasem szczególnej łaski od Pana Boga. Jest to czas, w którym spotykamy się w kościele, w domu Bożym po to, aby głębiej niż zwykle, zastanowić się nad swoim życiem, aby je, choć trochę zmienić na lepsze, aby choć odrobinę przybliżyć się do ideału, jakim jest Chrystus i nawiązać z Nim ściślejszą relację osobową. Chodzi o to, aby zaprosić Zmartwychwstałego Jezusa do naszego codziennego życia i iść dalej z Nim przez kolejne, szare dni aż osiągniemy cel zasadniczy, którym jest życie wieczne w niebie wśród Aniołów i Świętych. Aby po prostu być Zbawionym dzięki odkupieńczej męce i śmierci Chrystusa na krzyżu. Dzięki Jego krwi przelanej dobrowolnie za nas, a więc za Ciebie i za mnie Drogi Bracie, Droga Siostro.
To tyle kochani na początek Naszych rekolekcji w pierwszy dzień Wielkiego Postu. Przez kolejne dni postaramy się wgłębić w tajemnice odkupienia przez Krew Chrystusa.
Jakie znaczenie ma Krew Chrystusa w praktyce życia każdego chrześcijanina, a więc – jakie znaczenie ma dla Ciebie i dla mnie, Drogi Bracie, Droga Siostro w Jezusie Chrystusie.
Jutro natomiast zapraszam młodzież na naukę stanową dla nich. Proszę, módlcie się za mnie, abym nie zmarnował danego mi przez Boga czasu, lecz wykorzystał go najlepiej jak to możliwe zgodnie z Jego zamysłem, z Jego wolą. Módlcie się też oto samo dla siebie, Waszych bliskich i tych, którzy jeszcze nie są gotowi na przyjęcie nauki Chrystusa. Amen!


CZWARTEK PO POPIELCU
HOMILIA – 11.02.2016
Msza św. z sakramentem chorych w II dniu rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Jk 5,13-16; Mt 8, 5-13

            Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu.
            Kochani chorzy i Ci, którzy im pomagają. Serdecznie witam Was w tym szczególnym dla Was dniu, kiedy obchodzimy światowy Dzień chorego, zainspirowany objawieniami Matki Bożej w Lourdes. Podczas tej Mszy świętej, będzie udzielany Sakrament namaszczenia chorych wszystkim tym, którzy pragną Go przyjąć. Zwykle podczas mszy św. z namaszczeniem chorych, odczytywana jest Ewangelia o setniku, oraz fragment listu św. Jakuba.
            Ewangelia o setniku przedstawia nam w sposób prosty, jasny, dialog setnika z Chrystusem. Setnik to był ktoś, kto miał pod sobą żołnierzy, a więc ktoś, kto miał władzę. Z doświadczenia wiedział on, że jeśli coś rozkaże swemu słudze, to ten sługa spełni jego polecenie. Z Ewangelicznego opisu sytuacji, można wnioskować, że setnik był dobrym przełożonym, ponieważ szukał pomocy dla swego chorego sługi, który był sparaliżowany i bardzo cierpiał z tego powodu. Warto zauważyć, że setnik nie tylko widział w swoim słudze żołnierza, który miał wykonywać rozkazy, ale też człowieka, który potrzebuje pomocy. Współczuł mu i pragnął zaradzić jego cierpieniu. Widocznie setnik słyszał o Jezusie, który w cudowny sposób uzdrawiał chorych. Zatem postanowił szukać pomocy u Niego. Jezus widząc zatroskanie setnika, zgodził się pomóc jego słudze mówiąc, że przyjdzie go uzdrowić. Jezus zdziwił się odpowiedzią setnika, który powiedział, że wystarczy, aby powiedział tylko słowo, a sługa odzyska zdrowie. Na co Jezus odpowiedział: Unikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary i na tę wiarę i zaufanie setnika odpowiedział słowami: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś.Jak widać Jezus mocno podkreślił to, że ów człowiek uwierzył. Dalej czytamy o tym, że słowa Chrystusa miały moc sprawczą, bo jest napisane: Io tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie.
Teraz Chrystus, ponieważ nie żyje już z nami w postaci ludzkiej, dokonuje cudów w inny sposób, głównie przez sakramenty, do których potrzebna jest nasza wiara.
Sakrament bowiem to nie automat, który jeśli przyciśniemy, wysypuje odpowiednie łaski. Owszem z każdym sakramentem związane są łaski, ale ich pełnię możemy otrzymać, tylko wtedy, gdy przyjmujemy ten sakrament z wiarą; z taką, jaką mamy, stając przed Bogiem w prawdzie. W pewnym sensie wyjątkiem jest sakrament chrztu św. gdzie nie dziecko wyraża swoją wiarę, ale w jego imieniu rodzice chrzestni i rodzice.
Teraz jednak swą uwagę skupiamy na sakramencie chorych, aby się lepiej przygotować do jego przyjęcia, jeśli jest taka potrzeba.
Św. Jakub we fragmencie swego listu określa podstawę dla przyjęcia sakramentu chorych. Czytamy: Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Te słowa Pisma świętego wyraźnie zachęcają do korzystania z sakramentu chorych, jeśli ktoś choruje. Mówią one, w jaki sposób należy szukać pomocy dla chorego, a mianowicie należy sprowadzić kapłana, by się modlił i namaścił chorego. Dalsze słowa z listu św. Jakuba podkreślają konieczność wiary podczas modlitwy, która będzie ratunkiem dla chorego i Pan go podźwignie, to znaczy uzdrowi go fizycznie lub da mu moc do znoszenia choroby.
Warto pamiętać, że nie chodzi tu tylko o chorobę fizyczną, czyli chorobę ciała, ale chodzi też o dolegliwości związane w sposób naturalny z podeszłym wiekiem albo o cierpienia duchowe związane z bądź trudnymi sytuacjami zewnętrznymi, bądź też z udrękami związanymi z psychiką.
Oprócz tego, bardzo ważnym skutkiem działania sakramentu chorych jest odpuszczenie wszystkich grzechów, na co wskazują słowa Pisma: A jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Zatem widzimy jak dobry jest Bóg, który w tak prosty sposób chce pomagać człowiekowi poprzez sakrament chorych, lecząc nie tylko ciało, ale również zranioną grzechem duszę człowieka. W przypadku, kiedy nie następuje uzdrowienie, to Bóg daje siłę do znoszenia cierpienia, do akceptacji własnego krzyża, który zwykle pozostaje tajemnicą. Trzeba pamiętać, że zbawienie przyszło właśnie przez krzyż, więc pozostawienie go choremu, na pewno nie będzie bezcelowe, jeśli chory swe cierpienia połączy z cierpieniami Chrystusa ukrzyżowanego.
Jezus umęczony, miał też chwilę słabości. Więc zwraca się z wyrzutem: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk 15,34),ale już po chwili dodał: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23,46). Bóg nie uwolnił Jezusa od cierpienia, nie zdjął z krzyża, gdyż Jego cierpienie miało głęboki, zbawczy sens. Tym cierpieniem przyjętym dobrowolnie, Jezus zapłacił za ludzkie grzechy, ludzką nędzę, aby zbawić ludzi na wszystkie pokolenia. Zatem jeśli Bóg nie zabiera komuś cierpienia, to widocznie to cierpienie jest potrzebne bardziej niż uzdrowienie. Cierpienie zwykle skłania do refleksji nad własnym życiem nie tylko chorego, ale także osoby, które są przy chorym. Może też sam Jezus chce się z kimś podzielić swym cierpieniem z miłości do człowieka, któremu w pewnym sensie zezwala na uczestnictwo we własnym cierpieniu w celu zbawienia innych ludzi? – Nie wiadomo! Może sensu swego cierpienia nie rozumieć sam chory, gdyż człowiek nigdy nie jest w stanie zgłębić do końca tajemnic Bożych. Zrozumie je dopiero w przyszłym życiu. Niezależnie jednak od wszystkiego, sakrament chorych daje choremu potrzebne łaski w trudnej sytuacji, w jakiej się aktualnie znajduje.
Niestety, wielu ludziom ten sakrament kojarzy się ciągle jeszcze z ostatnim namaszczeniem, gdyż dawniej sakramentu namaszczenia chorych udzielano jedynie tym chorym, którzy byli u kresu życia lub znajdowali się w bardzo ciężkim stanie fizycznym.
Na szczęście Sobór Watykański II przywrócił sakramentowi chorych jego właściwe miejsce i wzywa, aby udzielać tego sakramentu choremu dlatego, że jest chory, a nie dopiero wtedy, kiedy jest umierający.
Jezus podczas swego ziemskiego życia uzdrawiał chorych. Między innymi uzdrowienia pociągały za Nim tłumy. Był to też znak potwierdzający prawdziwość Jego nauki. Jezus przezwyciężył szeroko wtedy rozpowszechniony pogląd jakoby każda choroba była karą za grzechy osobiste. Choroba, choć wiąże się z grzesznością człowieka, to jednak nie może być zawsze uważana za karę. Kiedy Jezus uzdrowił niewidomego od urodzenia, zapytano Go, kto zgrzeszył,on, czy jego rodzice. Wówczas Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,3).
Sam Chrystus, który jest bez grzechu, dobrowolnie poddał się męce, ukazując wierzącym w Niego nowy sens życia, cierpienia i śmierci. Niektórym ludziom, Jezus pozwala brać udział w swojej tajemnicy paschalnej, – w przejściu przez cierpienie i śmierć do chwały zmartwychwstania. Czytając życiorysy świętych, wielu z nich cierpiało na skutek choroby, prześladowań, a nawet traciło życie w męczeńskiej śmierci za wiarę. Dziś wciąż jeszcze jesteśmy świadkami prześladowania chrześcijan. Wg najnowszych statystyk, ginie ich ok. 150 tys. rocznie! To wielka liczba. Giną oni za wiarę, nie chcąc wyrzec się Chrystusa. Czy ich krew przemówi do tych, którzy nie wierzą lub nawet walczą z Kościołem? Może połączona z krwią Chrystusa na krzyżu wyjedna łaskę Miłosierdzia dla wielu? Można mieć nadzieję, że nie zostanie ona przelana daremnie.
Wasze cierpienie, kochani chorzy, też nie będzie daremne, jeśli wpatrując się w Chrystusa ukrzyżowanego, połączycie je z Jego cierpieniem, jako swój wkład w zbawienie świata lub w konkretnej intencji za kogoś, za wspólnotę Kościoła, lub za Polskę, abyśmy mogli w niej żyć godnie, dostatnio i swobodnie wyznawać naszą wiarę i wg jej zasad wychowywać kolejne pokolenia. Pamiętajcie, co mówił o Was nasz św. Papież Jan Paweł II: Jesteście skarbem Kościoła.
Bóg Was Kocha, a wasze cierpienie nie jest daremne. Niektórych z Was On chce uzdrowić poprzez swoje miłosierdzie, abyście byli szczęśliwi, radośni, a także na świadectwo dla innych, dla przymnożenia ich wiary.
Proszę Was też o modlitwę za kapłanów, aby Duch Święty ich prowadził i darzył wszystkimi łaskami, które są im potrzebne do naśladowania Chrystusa wszędzie tam, gdzie Bóg ich posyła.
Proszę, módlcie się za Waszych kapłanów w parafii, za księdza proboszcza i za mnie. Niech Bóg Wam błogosławi i uzdrowi w sakramencie chorych. Amen!


CZWARTEK PO POPIELCU
HOMILIA – 11.02.2016
Msza św. z nauką ogólną w II dniu rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Pwt 30,15-20; Łk 9,22-25

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu!
Serdecznie witam Was w drugim dniu naszych rekolekcji Wielkopostnych, w roku Wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia Bożego.
Na początku chciałbym przypomnieć, że Miłosierdzie Boże nieodłącznie jest związane z krwią Chrystusa przelaną na krzyżu dla naszego zbawienia. Związane jest ono z całym życiem Jezusa, który opuścił swe piękne niebo i zszedł na ziemię dzielić ludzki los, po to, by przybliżyć ludziom tajemnicę królestwa Bożego, by nauczyć, jak żyć by podobać się Bogu, aby też już teraz, życie ludzi na tej ziemi uczynić lepszym, szczęśliwszym, przepełnionym nadzieją na lepsze, szczęśliwe życie na wieki w obecności Boga i wszystkich innych mieszkańców Nieba. Ta nadzieja ma swą podstawę w odkupieńczej śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. To odkupienie, czyli wykupienie nas z niewoli grzechu, dokonało się nie czym innym, jak tylko Krwią Chrystusa przelaną na krzyżu do końca, tak że wraz z tą krwią wypłynęło ziemskie życie Jezusa. Jezus umarł. Jego ciało złożono w grobie, a już trzeciego dnia zmartwychwstał. Pokonał śmierć i jej sprawcę, szatana. Inaczej mówiąc, już ok. 2000 lat temu, widziano wypełnienie tej nadziei. Jezus ukazywał się uczniom przez 40 dni, więc mogli się upewnić, że Jezus naprawdę żyje, mimo, że był wcześniej ukrzyżowany, umarły i złożony do grobu.
Zanim jednak przejdziemy do tematu rekolekcji, którym jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA, pomódlmy się do Ducha Świętego słowami pieśni:
Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź jako Mądrość do dzieci. Przyjdź jak ślepemu wzrok.
Przyjdź jako moc w mej słabości. Weź wszystko, co moje jest.
Przyjdź jako źródło pustyni mocą swą do naszych dusz.
O niech Twa moc uzdrowienia dotknie, uleczy mnie już.
Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Zanim przejdziemy do istoty tematu, na początku trzeba choć trochę powiedzieć na temat symboliki krwi i jej znaczenia w ST.
Wiadomo, że język symboli jest w treści bogatszy niż zwykłe słowa. Czytając Pismo święte, można zauważyć, że często posługuje się symbolicznymi obrazami i przenośniami, a Jezus wielokrotnie nauczał w przypowieściach. Zastanówmy się więc nad znaczeniem krwi jako symbolu w tekstach biblijnych.
            Od dawna uważano, iż krew jest siedzibąludzkiego życia i ducha. Obecnie nieraz słyszy się przenośnię „młoda krew”, w znaczeniu słowa młodość. Mówi się także: „mam to we krwi”, na wyrażenie pewnych zdolności czy umiejętności, odziedziczonych lub nabytych. Na plakatach można spotkać hasło: „Krew, to życie!” Jest to apel skierowany do ludzi wrażliwych na potrzeby chorych, czekających na transfuzję krwi. Zatem w tym rozumieniu, Krew Chrystusa, to życie Chrystusa. Nasz temat w tym znaczeniu można wyrazić w słowach: Życie Chrystusa w nas. Czasem też mówi się, że Chrześcijanin, to drugi Chrystus, jeśli oczywiście żyje wg zasad wiary w Jezusa Chrystusa.
Św. Paweł w jednym swych listów napisał o sobie: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. To stwierdzenie można odczytać, jako rezygnację z własnego ja, własnych oczekiwań, planów na rzecz wprowadzania w życie codzienne nauki Chrystusa, aby stawać się jedno z Nim, czyli zjednoczyć swoje serce, swoje myśli, pragnienia i działanie z Jezusem Chrystusem. Można zapytać siebie, co w konkretnej sytuacji, w jakiej się znajduję, zrobiłby Chrystus, lub co powiedział kiedyś w podobnym przypadku i swoje działanie oprzeć na otrzymanej podpowiedzi.
O krwi można też mówić, jako o pieczęci Starego i Nowego Przymierza. 
            Przykłady z Pisma św. pozwolą nam głębiej zrozumieć, w jaki sposób symbol krwi powiązany jest z historią naszego zbawienia. W Księdze Rodzaju czytamy o zamordowaniu Abla przez jego brata Kaina. Przelana niewinnie krew głośno woła do Boga o sprawiedliwość/Rdz 4,10/. List do Hebrajczyków porównuje krew Abla do Krwi Jezusa, która jednak zamiast wołać o pomstę, sprowadza na ludzi miłosierdzie Boże/Her 12,24/. Miłość jest mocniejsza od nienawiści ludzkiej, a dobrowolna ofiara Jezusa wymowniejsza niż wolanie o sprawiedliwość. Krew Chrystusa została ludziom darowana, jako „strumień zmiłowania”, odpuszczenie grzechów i nowy początek dziejów.
            Inny symbol krwi znajdujemy w historycznym opisie uwolnienia narodu żydowskiego z niewoli egipskiej. Bóg dał Mojżeszowi polecenie, aby w każdym żydowskim domu zabito baranka, a jego krwią skropiono drzwi i odrzwia domów izraelskich, aby w ten sposób ocalić od śmierci synów pierworodnych, gdyż w nocy anioł śmierci miał przejść przez Egipt i zabić ich /Wij 12/. Izraelici posłuchali Mojżesza i rzeczywiście ich pierworodne dzieci zostały ocalone dzięki krwi baranka.Z nakazu Bożego Izraelici obchodzili odtąd każdego roku Święto Paschy, na pamiątkę ocalenia i uwolnienia z niewoli egipskiej.
Dla nas chrześcijan, pełne znaczenie baranka paschalnego zawiera się w ofierze Jezusa na krzyżu. Zatem Ofiara i spożycie baranka przez Izraelitów było zapowiedzią ofiary krzyżowej, wciąż na nowo uobecnianej w Eucharystii. – Krew na odrzwiach domów żydowskich jest obrazem Krwi Jezusa, spływającej po ramionach krzyża. Ratuje nas ona od śmierci wiecznej, podobnie jak niegdyś uratowała żydowskich synów od śmierci cielesnej. Na skutek tej plagi, żydzi zostali uwolnieni z niewoli egipskiej. Krew Chrystusa zaś uwalnia nas od grzechu w sakramencie pokuty i pojednania.
            Kolejny, trzeci biblijny symbol krwi jednoczy Stary i Nowy Testament. Tym razem użyto jej podczas Przymierza zawartego między Bogiem i Jego ludem u podnóża góry Synaj. Gdy Mojżesz przekazał Izraelitom wszystkie słowa i przepisy Prawa Bożego, a lud je przyjął, złożył wówczas na znak Przymierza ofiarę na dwunastu ołtarzach, które skropił połową krwi zwierząt ofiarnych, po czym przeczytał ludowi Księgę Przymierza, lud zaś przyrzekł Bogu posłuszeństwo. Drugą połową krwi Mojżesz skropił lud wołając: „Oto krew Przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów”/Wij 24,8/.
Podobnie Jezus, gdy spożywał z Apostołami Ostatnią Wieczerzę, dał im kielich, i uprzedzając bliską śmierć swoją na krzyżu powiedział: „Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów”/Mt 26,27-28/.
Łaski przez Krew Jezusa wysłużone ludziom, przyniosły im nie tylko wolność od grzechów i zbawienie od śmierci wiecznej, ale zapewniły również, – jeżeli zechcą przyjąć Słowo Boże – związek z Bogiem. Krew Syna łączy, bowiem niebo i ziemię, łączy też między sobą wszystkich, którzy z Nim żyją w przyjaźni.
Tyle na temat symboli, faktów historycznych. Teraz jeszcze wróćmy na chwilę do proroka Izajasza, cytowanego w liście św. Pawła do Hebrajczyków (10,1-25),który niejako wyjaśnia cel wcielenia Syna Bożego:
Prawo bowiem, posiadając tylko cień przyszłych dóbr. ...Niemożliwe jest bowiem, aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy. Przeto przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie – abym spełniał wolę Twoją, Boże... Następnie powiedział: Oto idę, abym spełniał wolę Twoją. Usuwa jedną [ofiarę], aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze. Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani. Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę. Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. ...
Zatem Jezus dobrowolnie zszedł na ziemię, aby pełnić wolę Ojca. Tą wolą było nasze uświęcenie, które dokonało się przez Krew Jezusa przelaną na drzewie krzyża.
Myślę, że mówiąc o Krwi Chrystusa, nie sposób nie wspomnieć Maryi, do której my Polacy, mamy szczególne nabożeństwo.
Prorok Izajasz zapowiedział dobrowolne przyjście Jezusa w ludzkim ciele, ale dopiero później, mamy opisaną scenę Zwiastowania w Ew. wg św. Łukasza. Archanioł Gabriel zapowiedział, że Maryja pocznie z Ducha Świętego, Syna Najwyższego, na co Maryja wyraziła swą zgodę. Zgodnie z zapowiedzią poczęła Dziecko, nosiła pod swym sercem, aż urodziła i zgodnie z zapowiedzią nadano Dziecku imię Jezus. Skoro Maryja urodziła Jezusa w sposób naturalny, to kiedy była brzemienna, Jej Krew mieszała się z Krwią Jezusa. Co więcej, Maryja dała Jezusowi ziemskie ciało i Jej krew krążyła w Jego żyłach. W tym sensie można Maryję nazwać Współodkupicielką. Przyjęła macierzyństwo Syna Bożego, by potem oddać Go Bogu w krwawej ofierze na zbawienie świata.
U kresu swego ziemskiego życia, Jezus rozpięty na drzewie krzyża, w ogromnym bólu, pamięta o swojej Matce i o uczniu Janie, a przez jego osobę o nas wszystkich. Patrząc na Jana, mówi do Matki: Niewiasto, oto syn Twój,potem spogląda na Jana i mówi: Oto Matka twoja. Po chwili wzrok kieruje na swych oprawców, po czym podniósłszy oczy ku niebu, woła:Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. A więc Jezus nie tylko sam wybacza, ale jeszcze prosi Ojca o wybaczanie dla nich.
Kochani. Zawsze, gdy macie trudności w wybaczeniu komuś, to proszę, oczami wyobraźni przenieście się na Golgotę. Spójrzcie na Jezusa ukrzyżowanego, który przebacza swym oprawcom i przypominając sobie osobę, której trudno wam przebaczyć, powtórzcie za Jezusem te same słowa: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią.Wtedy już dzieła przebaczenia w naszym sercu dokończy Bóg. Wróci pokój i radość.
Wracając do testamentu z krzyża, warto sobie uświadomić, że poprzez osobę Jana, Jezus daje także nam swoją Matkę Maryję. Zaś przez krew spływającą z krzyża, na mocy słów Jezusa, stajemy się dziećmi tej samej Matki co On. Zatem rzeczywiście braćmi i siostrami Jezusa jesteśmy, więc i między sobą też.
Krew Jezusa nas usynowiła dla Boga Ojca, więc jak pisał św. Paweł, stajemy się też dziedzicami Bożego królestwa.
O tym warto pamiętać. Niektórzy mają kompleksy, wstydzą się swego pochodzenia, swej przynależności do Kościoła itp. A przecież na mocy testamentu z krzyża, jesteśmy wszyscy dziećmi Bożymi, a więc mamy wspaniałego, wszechmocnego Ojca; Boga Ojca. Mamy wspaniałego, bezgranicznie kochającego Miłością ofiarną Brata, Jezusa Chrystusa. A więc nikt nie ma powodów do kompleksów. Można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy rzeczywiście królewiczami i królewnami, w doskonałym Bożym królestwie. A skoro tak jest, to powinniśmy zachowywać się w sposób godny, jak na królewicza, czy królewnę przystało. – To wymaga wysiłku, panowania nad sobą, nad swymi emocjami, swym językiem. Wszyscy bowiem jesteśmy wielcy, dzięki Krwi Chrystusa, dzięki łasce i miłości Boga. Zatem już niech odtąd nikt nikogo nie poniża, nie wyśmiewa, nie obrzuca obelgami, nie krzywdzi. Proszę, abyście raniąc siebie nawzajem, nie ranili ojcowskiego i matczynego serca Boga i Maryi, a także brata – Jezusa Chrystusa. Niech wasza godność dzieci Bożych będzie czytelna dla wszystkich, którzy będą mieli okazję was poznać. Tyle właśnie znaczy Krew Chrystusa w życiu Chrześcijanina.
Są jeszcze inne konsekwencje, a mianowicie obowiązuje nas posłuszeństwo Bogu, a więc przestrzeganie dekalogu, przykazań miłości Boga i bliźniego, modlitwa…, korzystanie z sakramentów świętych, uczestniczenie w życiu Kościoła.    Niech Bóg Wam błogosławi na wzrastaniu w dobrym, na drodze do świętości. Amen.  


NAUKA STANOWA DLA MŁODZIEŻY

Droga Młodzieży.
Serdecznie witam Was. Cieszę się, że mogę spotkać się z Wami dzisiaj, na początku Okresu Wielkiego Postu.
Spotykamy się dziś w czasie, gdy Kościół przeżywa Jubileusz Bożego Miłosierdzia. Myślę, że słowo Jubileusz nie jest Wam obce. Może świętowali swe jubileusze małżeństwa Wasi dziadkowie, rodzice lub inni krewni. Było to ich święto, w którym mogliście uczestniczyć i cieszyć się razem z nimi. W dniu jubileuszu jest miejsce nie tylko na życzenia, radość, ale przede wszystkim na mszę świętą dziękczynną z prośbą o dalsze błogosławieństwo Boże dla rodziny, oraz jest też czas na wspomnienia i refleksję nad tym, co było dobre, a co złe.
Jubileusz zamyka pewien etap życia i wg tradycji biblijnej, jest czymś w rodzaju amnestii. W Jubileusz wg tradycji żydowskiej, zwykle po 50 latach były przywracane pierwotne dobra, aby ułaskawieni mogli nimi dysponować sprawiedliwie nie wspominając o dawnych winach. Jubileusz najogólniej mówiąc, jest to świętowanie. Żyjemy więc w roku świętowania Bożego Miłosierdzia, zachęceni do korzystania z łask związanych z Jubileuszem, możemy świadomie ukierunkować nasze życie wg wskazanej przez Boga hierarchii wartości. I z tym uporządkowaniem, wielu z Was może mieć kłopot. – Dlaczego? – Bo kochani, żyjemy w czasach trudnych.
Rozwój nauki, techniki i cywilizacji, ma niewątpliwie swe dobre strony. Wyznacza niejako kierunek postępu gospodarczego, ale także kulturalnego. Tylko czy zawsze postęp w dziedzinie kultury życia codziennego jest dodatni, pozytywny, czy może czasem wsteczny, wprowadzający chaos i destrukcję w ludzkich sercach.
Przede wszystkim wielki wpływ na nasze widzenie świata, na nasz system wartości mają mass media, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Dzięki mediom i wszelkim środkom masowego przekazu na czele z telewizją, w krótkim czasie mogą docierać do nas strumienie informacji niejednokrotnie sprzecznych. Możemy też niemalże w czasie rzeczywistym oglądać wydarzenia z różnych rejonów świata. Zmieniając kanały TV, możemy bardzo szybko przejść od wizji świata nędzy, do cudów techniki, od piękna radości i pokoju, do wojen, katastrof wywołanych przez człowieka lub przyrodę. Możemy oglądać ludzki heroizm, jak i niezwykłe okrucieństwa. Oprócz tego zalewają nas różnymi hipotezami naukowymi lub pseudonaukowymi. Podsuwają nam różne diety i różne wzorce życia niejednokrotnie sprzeczne.
Reklamy mówią nam, czego jesteśmy warci, co powinniśmy mieć, aby być tzw. trendy. A do tego wszystkiego różne codzienne obowiązki, natłok wiedzy, którą trzeba przyswoić, aby ukończyć kolejny etap szkoły, aby zapewnić sobie w przyszłości warunki do życia na odpowiednim poziomie zarówno materialnym, jak i duchowym. Wybór jednak nie jest łatwy w szybko zmieniającym się świecie.
Lęk o możliwość zatrudnienia zgodnie z zamiłowaniem lub zdobytym wyksztalceniem, zakłóca spokój niejednemu człowiekowi. To, co dziś jest potrzebne, wcale nie znaczy, że będzie tak w najbliższej przyszłości. Zdewaluowało się pojęcie rodziny, wierności, lojalności i odpowiedzialności. Nawet płeć niby jest kulturowa, wbrew temu, co każdy z nas widzi i czuje. Pewnych części ciała, a co za tym idzie, hormonów nie można sobie zmienić poprzez myśli, czy kulturę. Można zmienić sobie zewnętrzną szatę, zabawki dla dzieci lub dorosłych, ale biologicznych faktów się nie zmieni. Tak naprawdę komuś, czy jakimś grupom społecznym, chyba chodzi o to, żeby w świadomości współczesnych ludzi nic nie było pewne, żeby obywatele świata czuli się jak łupiny rzucone w nurt wartkiej rzeki. Aby można było nimi swobodnie manipulować. Można też powiedzieć, że we współczesnym świecie wielu żyje, jak drzewo odcięte od korzeni, nawet dziecko wie, że takie życie nie jest pełnią świeżości i rozwoju, ale prowadzi do śmierci. Im młodsze drzewo, słabsze, delikatniejsze tym prędzej usycha. Z drugiej strony młode drzewko wyrwane z ziemi można łatwiej uratować, jeśli w porę ktoś zauważy co się stało i się nim zajmie. Można po prostu z powrotem wsadzić je w ziemię, pielęgnować, podlewać, aż na nowo się zaaklimatyzuje.
Gorzej jest ze starym drzewem. Sam fakt ponownego zasadzenia jest bardzo trudny, a nieraz niemożliwy, a potem rzadko się zaaklimatyzuje. Raczej uschnie. Nawet mamy przysłowie, które mówi, że starych drzew się nie przesadza. Stąd walka o serca i umysły dzieci, młodzieży, bo to od nich zależy przyszły świat. Najlepiej chciano by wyeliminować Boga z ich życia, wyśmiać lub zlekceważyć Jego Prawa, naukę, dekalog. Najłatwiej zdeprawować sumienia od początku, aby nie budziły zdrowych odruchów sprawiedliwości i mądrości. Po co? – Z żądzy władzy i bogactwa, najprościej mówiąc, ale też z niezdolności logicznego i perspektywicznego myślenia, którego skutki, niestety, już teraz dają się zaobserwować.
Wytworzona pustka po starych, tradycyjnych wartościach, szybko musi być czymś zapełniona, więc lansuje się inne wartości stawiając się na miejscu Boga. Podsuwa się złudne bożki i zamiast cieszyć się z faktu istnienia, dąży się do posiadania rzeczy, a na tym korzystają producenci i tzw. biznes się kręci. Nikt jednak nie zastanawia się nad długoterminowymi skutkami takiej niecnej polityki, ale o tym nie chcę więcej mówić. Chodzi mi tylko o to, by wskazać na pewien problem i mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. Wy sami zapewne moglibyście wiele dodać z problemów z którymi borykacie się na co dzień. Wszystko jednak sprowadziłoby się do tego samego wniosku, że warto, a nawet trzeba coś zmienić.
Zapyta ktoś, dobrze, ale jak?
– Zajęci pracą rodzice i inni dorośli zwykle nie mają czasu na zajęcie się problemami swych dorastających dzieci. Do tego jeszcze kłopoty z rówieśnikami podzielonymi na grupy niejednokrotnie w niezdrowy sposób, rywalizujące z sobą. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Co wybrać i na czym lub na kim się oprzeć? Kto może być wiarygodnym autorytetem, a kto może działać na szkodę innych? Niepostrzeżenie zaciera się granica między dobrem a złem. Kto ma rację, a kto nami manipuluje? Nawet politycy walczą i wyznawcy różnych religii walczą. Kogo wesprzeć, z kim się utożsamić, a do kogo się zdystansować.
Fala uchodźców i imigrantów zalewa Europę. Jedni uciekają przed nędzą inni przed prześladowaniem a nawet śmiercią. Jedni chcą wtopić się w życie narodu, do którego przybywają, a inni chcą wykorzystać i zniszczyć wartości tych, do których przybyli. Z jednej strony ludzka nędza i tułaczka ludzi traktowanych nieraz gorzej od psów, a z drugiej lęk przed zagrożeniem bezpieczeństwa własnych obywateli. Co robić, jak odróżnić jednych od drugich. Jak pogodzić chrześcijańską zasadę miłości bliźniego łącznie z miłością nieprzyjaciół, ze zdrowym rozsądkiem i obroną własnej wolności, własnej tożsamości. Cóż my, kochani możemy zrobić? Jak zaradzić nieoczekiwanym problemom? – Nad tym głowią się politycy, obradują, ustalają, a w tym czasie giną ludzie tylko dlatego, że nikt na czas nie udzielił im pomocy. A więc czasy są trudne. Zbyt trudne dla ludzkich umysłów. Zatem czas, aby te sprawy powierzyć Bogu. Aby uznać Jego mądrość, Jego naukę, Jego prawa. Aby przypomnieć sobie znaczenie Krwi Chrystusa w życiu chrześcijanina i pozwolić tej krwi przeniknąć w nasze codzienne życie. Zapewne wielu z was nie rozumie znaczenia tej Krwi. Zatem warto łączyć ją z Chrystusem, który przelał swą Krew dla zbawienia ludzi, dla naszego zbawienia, a potem zmartwychwstał i żyje. Pokonał śmierć, zło będące dziełem szatana, odkupił nas z naszych win, usprawiedliwił i otworzył drogę do życia wiecznego w pokoju, szczęścia i radości w obecności Boga, aniołów i świętych.
Ta perspektywa zbawienia, skłania nas do poznawania Boga, aby potem nie czuć się obco ale we właściwym miejscu tam, gdzie jest Ten, który nas kocha bez granic, aż do przelania krwi w bezinteresownej ofierze za nas, abyśmy mogli żyć wiecznie mimo naszych słabości, chwil sprzeniewierzenia, a czasem własnej głupoty.
Wystarczy tylko zaufać Bogu i dać obmyć się z własnych grzechów w sakramencie pokuty. Aby wciąż pracować nad sobą, żeby przybliżać się do ideału, jakim jest Chrystus. Żeby jednak móc przybliżyć się do Jezusa, by pójść za Nim, czyli żyć w podobny sposób jak On, wypełniać Jego wolę, to najpierw trzeba Go poznać.
Sama znajomość Jego imienia, ani świadomość możliwości szczęśliwego życia wiecznego nie wystarczy.
Zapewne wasza znajomość Boga jest różna i to z różnych powód, choć myślę, że wszyscy uczestniczyliście w lekcjach religii z dobrymi ocenami. Sama wiedza powtarzana bez głębszego zrozumienia, niewiele pomoże. Z doświadczenia wielu, jak i z nauki psychologii i pedagogiki o motywacji wiadomo, że na siłę nikogo nie można czegokolwiek dobrze nauczyć. Wiedza jak mówią, jednym uchem wchodzi, a drugim wychodzi. Wiele też zależy od tych, co tę wiedzę przekazują. Jeśli na co dzień żyją tym, o czym mówią, to przekazują również swój entuzjazm, swój zapał, a jeśli nie to uczniowie przyjmują tylko to, co jest konieczne i nic więcej.
Jeśli zaś na początku zechcecie uwierzyć, że Jezus nas tak bardzo kocha, że oddał swe życie dobrowolnie za nas i to znosząc niesamowite męki, po to, abyśmy mogli żyć z Nim wiecznie, to myślę, że to pragnienie poznania Go zrodzi się w Waszych sercach.
Najłatwiej można poznać Go, czytając Pismo święte. W nim znajdziemy, co o Jezusie mówili Prorocy, a potem dowiemy się jak owe proroctwa wypełniły się na Nim.
W NT znajdziemy, czego nauczał Jezus swoim słowem i całym życiem.
Poznamy, jakie cuda czynił i dlaczego.
Dowiemy się jak był traktowany przez słuchaczy i dlaczego.
Zobaczymy w czym Go możemy naśladować, a co wykracza poza nasze ludzkie możliwości.
Dowiemy się w jaki sposób przyszedł na świat i w jaki odszedł z tego świata, a także co nam zostawił w swym testamencie. Mniej więcej tyle dowiemy się z Pisma świętego.
Jeśli ktoś bliżej chce poznać Jezusa, to jeszcze może poczytać różne opracowania Pisma świętego, w których wyjaśnione jest tło historyczne wydarzeń opisanych w tym Piśmie. Warto czytać Katechizm Kościoła Katolickiego, w którym znajdziemy wykładnię naszej wiary na dzisiejsze czasy.
Można też czytać różne książki religijne, czasopisma, ale czy to wystarczy?
Zatem co jeszcze?
Kochani.
Najważniejsza jest nasza osobista relacja z żywym Chrystusem Zmartwychwstałym. Świadomość, że On żyje, jest blisko i nas kocha.
Jako żywy chce i może prowadzić dialog z nami, dialog miłości miłosiernej, przebaczającej.
On też chce i może działać w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany już na chrzcie świętym, a potem obdarowuje nas swymi darami w sakramencie bierzmowania. W sakramencie pokuty odpuszcza nam grzechy i usprawiedliwia, tzn. pomaga nam, abyśmy stawali się ludźmi coraz bardziej sprawiedliwymi – dobrymi w sensie Bożym i ludzkim. Potem Jezus w Eucharystii karmi nas swoim ciałem na życie wieczne. Jednoczy się z nami najściślej, jak tylko to możliwe. W tym sakramencie właśnie Jego święte ciało jednoczy się z naszym, a Jego święta Krew przenika naszą i płynie w naszych żyłach. Umacnia nas i przemienia, jeśli tylko Mu na to pozwolimy. Trzeba bowiem pamiętać, że Bóg od samego początku obdarzył rodzaj ludzki wolną wolą. Choć życie w obecności Boga zgodne z Bożym planem zbawienia jest bez wątpienia dobre, to tym niemniej zawsze trzeba dobrowolnie potwierdzać swe oddanie Bogu zapewniając o swym zaufaniu. Bóg nikogo nie zniewala, nie przemienia na siłę, ale tylko zgodnie z pragnieniem człowieka.
Zobaczcie. Mamy rok jubileuszu miłosierdzia, ale najpierw były objawienia o Miłosierdziu Bożym przekazane siostrze Faustynie Kowalskiej.
Podczas tych objawień, między innymi zostało przekazane orędzie o wartości modlitwy Koronką do Bożego Miłosierdzia. Można przez nią wyprosić wiele łask dla siebie lub dla innych, jeśli tylko to, o co prosimy jest zgodne z wolą Bożą, czyli służy dobru i uświęceniu człowieka, a nie wbrew temu.
Warto zwrócić uwagę na wezwania w tej modlitwie.
Na początku mamy odmówić modlitwę, Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Wierzę w Boga, a potem
Na dużych paciorkach (1 raz)
Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.
Na małych paciorkach (10 razy)
Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.
Na zakończenie (3 razy)
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem.
Jak widać w tej modlitwie przypominam chcemy wyprosić Boże miłosierdzie dla nas i całego świata, przez mękę i krew Jezusa Chrystusa. Zatem jak wiele kosztowało nasze odkupienie, nasze zbawienie. Nie marnujmy tego daru.
Warto wspomnieć, kim była siostra Faustyna.
Otóż Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. jako trzecie z dziesięciorga dzieci, w ubogiej, rolniczej rodzinie. Do szkoły chodziła niecałe 3 lata. Mając 16 lat zaczęła pracować w mieście jako służąca, by zarobić na własne utrzymanie i pomóc rodzicom. Jak ważne było dla niej życie duchowe, pokazuje fakt, że w umowie o pracę zastrzegła sobie prawo odprawiania dorocznych rekolekcji, codzienne uczestnictwo we Mszy św. oraz możliwość odwiedzania chorych i potrzebujących pomocy. W 1925 r., po czterech latach pracy i wielu rozterkach, mimo sprzeciwu rodziców i braku posagu, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie. Pracowała w kilku domach zgromadzenia, najdłużej w Krakowie, Płocku i Wilnie. Pełniła obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki.
W tym czasie wielokrotnie objawiał jej się Jezus przekazując orędzie miłosierdzia, które Faustyna spisywała w swoim „Dzienniczku”. Swe przeżycia zapisywała w przerwach między ciężką pracą fizyczną, a innymi zajęciami – pomimo zmęczenia obowiązkami, ciężkiej choroby i braku wykształcenia. Oprócz przełożonych i kilku spowiedników, nikt nie zdawał sobie sprawy z niezwykłości jej przeżyć. Wtajemniczeni zaś, którym zwierzyła się ze swych wizji, wcale nie odnosili się do niej przychylnie. Od spowiedników często słyszała: „Niech siostra sobie wybije z głowy, żeby Pan Jezus miał z siostrą tak poufale przestawać, z taką nędzną, z taką niedoskonałą. Pan Jezus tylko ze świętymi duszami obcuje.” Również ks. Michał Sopoćko – który potem szerzył przesłanie Bożego Miłosierdzia i założył zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego – początkowo chciał zrezygnować z funkcji spowiednika s. Faustyny, a nawet posłał ją na badania psychiatryczne.
W ostatnich latach życia s. Faustyna bardzo cierpiała: chorowała na gruźlicę. Zmarła w opinii świętości 5 października 1938 roku w wieku 33 lat.
18 kwietnia 1993 roku s. Faustyna została beatyfikowana, a 30 kwietnia 2000 roku  – ogłoszona świętą. Druga Niedziela Wielkanocna została w całym Kościele ogłoszona Świętem Bożego Miłosierdzia. 17 sierpnia 2002, w czasie pamiętnej pielgrzymki do Polski Ojciec Święty konsekrował nową świątynię w Łagiewnikach – światowe centrum kultu Miłosierdzia Bożego. Zatem możemy być dumni i dziękować Bogu za to, że Bóg wybrał nasz kraj na to wspaniale centrum dzięki temu, że przekazał naszej rodaczce orędzie, które ma tak wielkie znaczenie dla naszego zbawienia.
Warto jeszcze zwrócić uwagę, że s. Faustyn wywodziła się z ubogiej, wielodzietnej rodziny. Była prostą, niewykształconą kobietą. To Jezusowi nie przeszkadzało. Zatem i każdy z nas może współpracować z łaską Bożą, jeśli tylko zechce służyć Bogu i ludziom. Każdy z nas jest potrzebny Bogu i ludziom. Ważne tylko aby odkryć swoje powołanie do konkretnego zadania.
Warto też zauważyć, że nawet tak wielkie wybranie, nie uchroniło tej siostry od cierpień zarówno fizycznych, jak i zadawanych przez ludzi. Trudno im było pogodzić się z faktem, że ktoś tak prosty, zwyczajny, żyjący wśród nich, może mieć aż tak wielki kontakt z Jezusem zmartwychwstałym. Trzeba nawet było upokarzających badań psychiatrycznych.
Kochani. Zatem jeśli świadomie zdecydujecie się na odwagę głoszenia Ewangelii, głoszenia jej słowem lub sposobem życia, to wiedzcie, że znajdą się ludzie, którzy was wyśmieją, a nawet znienawidzą.
Jezus kiedyś powiedział do swych uczniów, że jak Jego prześladowali, tak i ich prześladować będą, jak Jego słowa zachowywali, to także ich słowa zachowywać będą(por. J 15,20-21). Sam Jezus był tak wielkim znakiem sprzeciwu, że Go skazano i ukrzyżowano. Umarł jako człowiek, ale zmartwychwstał i zbawił świat.
Kochani!
Chciałbym jeszcze zwrócić waszą uwagę na konieczność przebaczania, o czym mówił sam Jezus, a także mówimy w modlitwie Ojcze nasz  ...i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Zatem dzięki tym słowom, uwarunkowujemy Boże przebaczenie od naszego przebaczania, choć czasem nie jest łatwo. Czasem krzywda jest wielka i pozostawiająca wielką ranę w sercu. Gorzej jeszcze, gdy ktoś wciąż nas dręczy, skłóca z bliskimi osobami, w nasze usta wkłada słowa, które nas ośmieszają lub zupełnie dyskwalifikują w oczach innych do tego stopnia, że inni nawet z nami nie chcą rozmawiać. Bywa też tak, że przyjaciółka odbije chłopaka, lub chłopak zdradzi z bliską przyjaciółką. Czasem ktoś złośliwie umieści ośmieszające zdjęcia lub filmik w Internecie. W takich sytuacjach rzeczywiście trudno wybaczyć. Wówczas trzeba wiele modlitwy o łaskę wybaczenia. Można też trochę inaczej. Z pomocą przyjdzie nam Jezus ukrzyżowany, rozważanie drogi krzyżowej, gdzie podobną do naszej sytuację, można odnaleźć w konkretnej stacji.
Myślę, że przynajmniej większość z nas ma bogatą wyobraźnię, więc dla przykładu, postarajmy się teraz z niej skorzystać.
Proszę, zamknijcie oczy i w wyobraźni przenieście się na Golgotę.
Popatrzcie na Jezusa ukrzyżowanego. Zobaczcie jak cierpi, cały zbroczony krwią, ciało poprzecinane biczami. Dłonie i stopy przebite gwoździami, głowa zraniona korona cierniową. Każdy ruch jeszcze bardziej rani. Ból, pot i krew mieszają się z sobą. Słońce dotkliwie pali rany, usta popękane w spiekocie dnia. Towarzyszy Mu krzyk i szyderstwa rozwścieczonego tłumu. Z bliskich pozostały tylko kobiety i najmłodszy uczeń Jan. Jezus nie myśli o sobie. W tym bólu pamięta o swojej Matce i o uczniu Janie, a przez jego osobę o nas wszystkich. Patrząc na Jana, mówi do Matki: Niewiasto, oto syn Twój, potem spogląda na Jana i mówi: Oto Matka twoja(J 19,25-27). Po chwili w ogromnym bólu spogląda na swych oprawców, po czym spogląda w niebo i woła:Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią (Łk 23,34). A więc Jezus nie tylko sam wybacza, ale jeszcze prosi Ojca o wybaczanie dla nich. Teraz patrząc na Jezusa i przypominając sobie osobę, której trudno nam przebaczyć, powtórzmy za Jezusem te same słowa: Ojcze, przebaczjej, bo nie wie co czyni.
Przecież jej winy są niewspółmiernie małe w stosunku do win katów Jezusa. A jednak On przebaczył, więc i ja już mogę teraz przebaczyć.
Jeszcze jedno ważne wydarzenie miało miejsce na Golgocie, o którym przed chwilą wspomniałem. Wróćmy do testamentu z krzyża.
Poprzez osobę Jana, Jezus daje także nam swoją Matkę Maryję. Zaś przez krew spływającą z krzyża, na mocy słów Jezusa, stajemy się dziećmi tej samej Matki co On. Zatem rzeczywiście braćmi i siostrami Jezusa jesteśmy, więc i między sobą też.
Krew Jezusa nas usynowiła dla Boga Ojca, więc jak pisał św. Paweł, stajemy się też dziedzicami Bożego królestwa.
O tym warto pamiętać. Niektórzy mają kompleksy, wstydzą się swego pochodzenia, swej przynależności do Kościoła itp. A przecież na mocy testamentu z krzyża, jesteśmy wszyscy dziećmi Bożymi, a więc mamy wspaniałego, wszechmocnego Ojca; Boga Ojca. Mamy wspaniałego, bezgranicznie kochającego Miłością ofiarną Brata, Jezusa Chrystusa. A więc nikt nie ma powodów do kompleksów. Można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy rzeczywiście Królewiczami i Królewnami, w doskonałym Bożym królestwie. A skora tak jest, to powinniśmy zachowywać się w sposób godny, jak na królewicza, czy królewnę przystało. – To wymaga wysiłku, panowania nad sobą, nad swymi emocjami, swym językiem. Wszyscy jesteśmy wielcy, dzięki Krwi Chrystusa, dzięki łasce i miłości Boga. Zatem już niech odtąd nikt nikogo nie poniża, nie wyśmiewa, nie obrzuca obelgami..., nie krzywdzi. Proszę, abyście raniąc siebie nawzajem, nie ranili ojcowskiego i matczynego serca Boga i Maryi, a także brata – Jezusa Chrystusa. Niech wasza godność dzieci Bożych będzie czytelna dla wszystkich, którzy będą mieli okazję was poznać. Tyle właśnie znaczy Krew Chrystusa w życiu Chrześcijanina.
Są jeszcze inne konsekwencje, a mianowicie obowiązuje nas posłuszeństwo Bogu, a więc przestrzeganie dekalogu, przykazań miłości Boga i bliźniego, modlitwa, korzystanie z sakramentów świętych, uczestniczenie w życiu Kościoła. Niech Bóg Wam błogosławi na wzrastaniu w dobrym, na drodze do świętości. Amen.


PIĄTEK PO POPIELCU
HOMILIA – 12.02.2016
Msza św. z nauką ogólną w III dniu rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Iz 58,1-9; Mt 9,14-15

Drodzy Bracia i Siostry przez Krew Chrystusa.
Witam Was w trzecim już dniu naszych rekolekcji, których tematem jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA.
Jak pamiętamy, nasze rozważania rekolekcyjne rozpoczęliśmy wraz z pierwszym dniem Wielkiego Postu w Środę Popielcową. Zatem dobrze, że do końca tego Okresu pozostało jeszcze sporo czasu, a więc mamy jeszcze czas na wewnętrzną przemianę rozważając znaczenie Krwi Chrystusa w naszym życiu, gdyż będąc tutaj niewątpliwie jesteśmy chrześcijanami. Chodzi więc o to, aby w tym szczególnym roku łaski Bożego Miłosierdzia, przyjąć ten dar łaski do własnego życia. Aby uświadomić sobie, kim tak naprawdę jest chrześcijanin, czyli odkryć na nowo swoją tożsamość chrześcijanina. Jak ona ma wyrażać się w praktyce naszego życia codziennego. Tzn. co nas wyróżnia spośród ludzi nie będących chrześcijanami. Chrześcijaństwo zawdzięcza swą nazwę, a przede wszystkim tożsamość właśnie Chrystusowi, który nas Krwią Swoją odkupił. – Odkupił w sposób widzialny oddając swe życie za nas. Dokonało się to na krzyżu, gdy święta krew wypływała z ran Zbawiciela. Tę krew widzieli naoczni świadkowie. Na koniec sprawdzono, czy rzeczywiście Jezus umarł. Tym potwierdzeniem śmierci była krew i woda, która wypłynęła z przebitego włócznią serca Jezusa. Z ran żywego człowieka spływa krew, o czym każdy z nas wie i pewnie wiele razy mógł zobaczyć to na własne oczy. Po śmierci, zanim ciało człowieka zupełnie zastygnie, z zadanych ran wypływa krew i woda. Co prawda to drastyczny test na zgon, którego dziś już nikt nie stosuje. Wtedy zaś ten test na Jezusie przeprowadzono i głównie z tego powodu, aby nie zakłócać świętowania szabatu, gdyż jak pamiętamy, gdy Jezus został zawieszony na krzyżu, był piątek, dokładnie jak dziś. Zatem wszystkim bardzo się spieszyło, żeby usunąć ślady zbrodni i pochować zmarłego przed szabatem. Pospiesznie więc zdjęto Jezusa z krzyża i jak przedstawia jedna ze stacji drogi Krzyżowej, złożono je w ramiona omdlewającej z bólu Matki.
Ks. dr Michał Sopoćko, spowiednik s. Faustyny Kowalskiej, dziś już świętej, w swej książce pt.: MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO, pisze:
Najmiłosierniejszy Zbawicielu, czyje serce zdoła się oprzeć porywającej i kruszącej wymowie, z jaką przemawiasz do nas przez niezliczone rany Twego martwego ciała, spoczywającego na łonie Twojej Bolesnej Matki? (...) Każdy czyn Twój wystarczyłby dla przebłagania sprawiedliwości i zadośćuczynienia za zniewagi. Ale obrałeś ten rodzaj Odkupienia, aby pokazać wielką cenę duszy naszej i swoje bezgraniczne miłosierdzie, by nawet największy grzesznik mógł z ufnością i skruchą przystąpić do Ciebie i otrzymać odpuszczenie, jak otrzymał je łotr konający. Dziś właśnie, kochani, mamy okazję do spowiedzi świętej. Niech te słowa napisane przez księdza, który towarzyszył tej, której sam Jezus Zmartwychwstały objawił orędzie o Miłosierdziu Bożym, będą zachętą i zaproszeniem dla wszystkich tu obecnych, a także dla członków waszych rodzin, sąsiadów, przyjaciół, znajomych, z których może niektórzy mają jakiś opór lub lęk przed spowiedzią. Jezus oddał życie za wszystkich grzeszników aż do skończenia świata. Gdyby nie było grzechu, piekła, szatana, to czyż Jezus musiałby płacić tak wielką cenę na odkupienie win? Czy jakiś drobiazg jest na miarę kary śmierci? Zatem nikt niech się nie boi i niech nikt nie lekceważy ceny naszego zbawienia. Niech każdy z nas skorzysta z Bożego Miłosierdzia i odda swe grzechy w sakramencie pokuty, by Krew przelana na krzyżu była i dla nas źródłem usprawiedliwienia. Byśmy oczyszczeni Jego Krwią poczuli się znów wolni i radośni dziękując Bogu za Jego miłość Miłosierną.
Można wiele mówić o miłosierdziu Bożym, o odkupieniu, o łaskach płynących z sakramentu pokuty, ale dopóki sami na sobie nie doświadczymy tych łask, to jest to dla nas tylko opowiadanie, gra słów, może nawet pięknych i wzniosłych, ale niewiele więcej.
Jeśli jednak sami przystąpimy do kratek konfesjonału, w którym czeka kapłan, który w imieniu Jezusa odpuści nam grzechy, pouczy, podniesie na duchu i pobłogosławi na dalszą drogę życia, to wówczas dopiero możemy stać się gorliwymi misjonarzami miłosierdzia Bożego.  – Dopiero wtedy, gdyż będziemy mogli dzielić się szczęściem, którego osobiście doświadczyliśmy, jak owa Samarytanka, którą Jezus spotkał przy studni Jakubowej i poprosił, aby dała Mu pić. W rozmowie, owa kobieta zachwyciła się Jezusem, który między innymi powiedział do niej: Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. Rzekła do Niego kobieta: Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z tobą mówię. Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety. Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, ...do tej kobiety mówili: Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata (J 4,24-26.39a.40a.42). Zatem proszę zobaczyć, jak ważne jest osobiste spotkanie z Jezusem, osobiste doświadczenie, by móc się Nim dzielić. By dzięki doświadczeniu wiary, przyprowadzać też innych do źródła Bożych łask, a jak pamiętamy, Jezus powiedział, że większa jest radość w niebie z jednego nawróconego grzesznika, niż z 99 sprawiedliwych. Uzasadnienie tej radości można odczytać z przypowieści o synu marnotrawnym, który roztrwonił swą część majątku, a gdy już nie miał nic, cierpiał głód i poniżenie, wówczas postanowił wrócić do ojca z sercem skruszonym by być choć jednym ze sług. Ojciec zaś wydaje ucztę na jego cześć.
Drugi, wierny syn zbuntował się.
– Aby dokładnie zobaczyć, co było dalej, sięgnijmy po Pismo św. NT. W rozdziale 15 ew. wg św. Łukasza czytamy, że zbuntowany syn ... odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się.
Zatem wniosek z tej przypowieści jasno tłumaczy radość w niebie. Otóż człowiek żyjący w grzechu ciężkim, lub ten, który ze swej świadomości wyrzuca Boga i wszystko, co jest z Nim związane, upiera się w swej niewierze, w swej zatwardziałości serca, jest dla Boga jak umarły, gdyż skoro odszedł, to nie może być zbawiony tak długo, jak długo odrzuca Boże miłosierdzie, odrzuca Jezusa i Jego zbawczą krew. Skoro jednak każdy człowiek ma duszę nieśmiertelną, to jeśli ta dusza nie może pójść do nieba, to musi trafić do innej rzeczywistości – do piekła. Na razie zaś wszyscy są w drodze do życia wiecznego w niebie lub piekle. A to już od nas zależy, czy zechcemy przyjąć naukę Chrystusa i usprawiedliwienie poprzez sakrament pokuty, czy też nie.
Doświadczenie też uczy, że w wielu osobach drzemie zazdrość, która podsuwa myśli podobne do tych, które wypowiedział wierny syn z przypowieści.
Niby chcieliby nawrócenia innych ludzi dalekich lub bliskich sercu, ale gdzieś tam w sercu się odzywa poczucie ludzkiej sprawiedliwości. Nieraz słyszymy pytanie typu: Dlaczego świeżo nawróconym się lepiej wiedzie, niż tym, którzy wciąż są wierni? Czy to sprawiedliwe, aby ktoś, kto całe życie się trudzi, by podobać się Bogu i ludziom, ma być zbawionym tak samo jak ktoś, kto nawrócił się po wielu latach grzesznego życia, lub nawet w godzinie śmierci.? – Czy to sprawiedliwe?
W podobnych sytuacjach zwykle odpowiadam, że z perspektywy wieczności, czas życia na tej ziemi jest bardzo krótki, jak kropla wody w oceanie lub ziarenko piasku na plaży. Zatem czy aż tak wielkie znaczenie mają nasze doświadczenia na tym świecie? Bóg zaś może przemienić serce każdego, kto Mu zaufa nawet dopiero w chwili śmierci. Mówi o tym Jezus w przypowieści o rolnikach zatrudnionych do pracy w winnicy (Mt 20,1-16):
Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Potem wyszedł jeszcze około godziny trzeciej,.. szóstej i dziewiątej,.. jedenastej, i tak samo uczynił...A gdy nadszedł wieczór, wszyscy otrzymali tyle samo – po denarze... Ci którzy pracowali dłużej, szemrali:Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty. Na to odrzekł jednemu z nich: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! ...Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?
Jeśli zastanowić się nad sensem tej przypowieści, to rzeczywiście inaczej być nie może. Skoro po śmierci mamy przejść do życia wiecznego z Chrystusem, jeśli wybraliśmy Go za swego Pana i Zbawiciela, to jak zróżnicować to wieczne życie? – Pół trup, pół żywy? A może jedną częścią ciała w niebie, a resztą w piekle? – To nie jest możliwe.
Zatem jakie znaczenie ma nawrócenie?
Proszę pomyśleć, czy w wieczności można by być szczęśliwym, gdyby były tam kłótnie, spory, gniew, nienawiść, lekceważenie Boga lub innych mieszkańców Nieba? Czym by się różniło życie od tego, które mamy tu na ziemi? Czym też by się różniło niebo od piekła? Jeśli zaś ktoś chce pełnić wolę Bożą teraz, to po przejściu do życia wiecznego, Bóg go przemieni tak, aby sam był szczęśliwy i nie zakłócił szczęścia innych. – Oczywiście, kochani, to tylko takie ziemskie przybliżenie tamtej rzeczywistości, o której pisze św. Paweł: nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3,20) i: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9).
Niewątpliwie każdy chciałby być szczęśliwym, ale czy to wystarczy?
Czy jeśli ktoś chciałby być mistrzem olimpijskim np. w gimnastyce, to czy może po prostu wziąć udział w olimpiadzie, bez przygotowania, bez treningu? – A może jeszcze lepiej od razu stanąć na podium i otrzymać medal? (śmiejecie się, i słusznie) – bo nie można.
Sam Jezus, który nam wskazał drogę do zbawienia ileż się natrudził idąc i głosząc ewangelię o Bożym królestwie nie mając nawet własnego mieszkania. Ileż wycierpiał ze strony ludzi aż po krzyż. Warto też zajrzeć do życiorysów świętach, ile też oni się natrudzili.
Kochani!
Można by powiedzieć, że naśladując Chrystusa, żyjąc w Jego obecności, niejako uobecniamy Go i swe życie łączymy z Jego życiem. W naszych żyłach płynie Jego krew... – Symbolicznie i naprawdę przez sakramenty święte; poczynając od chrztu świętego, aż po ostatnie namaszczenie, a wszystko to z woli Bożej odbywa się w Kościele, który jest pierwotnym sakramentem, czyli widzialnym znakiem działania niewidzialnej łaski Bożej, ustanowionym przez Chrystusa. Trzeba przy tym pamiętać, że te łaski otrzymujemy darmo, dzięki krwi Chrystusa przelanej na krzyżu dla naszego zbawienia. Można więc powiedzieć, że Krew Chrystusa jest wciąż obecna w naszym życiu. Uczestnicząc w życiu Kościoła, przyjmujemy Krew Chrystusa do naszego życia. – Żyjemy Jego Krwią, łącząc naszą krew z Krwią Zbawiciela. Zatem wszystko powinno być idealnie, jak by się wydawało. A rzeczywistość niestety jest inna i nie trzeba wymieniać przykładów zła mającego miejsce w świecie. – Dlaczego tak się dzieje? – Bo wciąż trwa walka dobra ze złem.
Jezus nie bez podstaw wzywa do czujności. W niedzielę będzie czytana Ewangelia o kuszeniu Jezusa. Zatem skoro szatan odważył się kusić Jezusa, to czy my ludzie, możemy być wolni od pokus?
– Jezus w Ogrójcu przed pojmaniem mówi do uczniów:Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Niestety, dopóki żyjemy ulegamy. Któż więc dostałby się do Nieba, gdyby nie odkupienie, gdyby nie Krew Chrystusa?
Jak już mówiłem, dziś można skorzystać z sakramentu pokuty.
Jezus Was zaprasza i ja was zapraszam.
Zapraszają was też wszyscy kapłani, którzy chcą przekazywać Wam Jego Miłosierdzie. Tylko kochani, trzeba z tego sakramentu korzystać tak, jak się uczyliście przed przystąpieniem do pierwszej Komunii świętej. Warto sobie przypomnieć 5 warunków dobrej spowiedzi i krok po kroku wprowadzić je w życie, aby sakrament ten nas przemieniał. A to jest:
1.      Rachunek sumienia
2.      Żal za grzechy
3.      Mocne postanowienie poprawy
4.      Szczera spowiedź
5.      Zadość uczynienie Panu Bogu i bliźniemu.
Potem już możemy przyjąć Komunie świętą i żyć Eucharystią, o czym powiemy sobie więcej jutro...


NAUKA O ROLI WSPÓLNOT I PROBLEM MAŁŻEŃSTWA

Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie, członkowie Wspólnot.
Drodzy rodzice, małżonkowie i zainteresowani problemem małżeństwa.
Raz jeszcze serdecznie witam Was i proszę, o modlitwę za mnie, aby Bóg pomagał mi sprostać zadaniu, jakie zostało mi powierzone. Abym też mógł pomagać Wam sprostać zadaniom, jakie Wam powierzono. Aby Duch Święty nas prowadził.

Przyjdź Duchu  Święty

Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Przyjdź jako Mądrość do dzieci. Przyjdź jak ślepemu wzrok.
Przyjdź jako moc w mej słabości. Weź wszystko, co moje jest.
Przyjdź jako źródło pustyni mocą swą do naszych dusz.
O niech Twa moc uzdrowienia dotknie, uleczy mnie już.
Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę. O to dziś błagam Cię.
Przyjdź w swojej mocy i sile. Radością napełnij mnie.
Kochani. Jako członkowie Kościoła rzymsko-katolickiego, jesteśmy zobowiązani do posłuszeństwa Bogu i papieżowi oraz do uczestniczenia w życiu Kościoła pod jego przewodnictwem, a więc w zadaniach jakie postawił przed nami w roku jubileuszowym Miłosierdzia Bożego. Zatem pełnienie woli Bożej, którą jest nasze uświęcenie, możemy połączyć z tym darem łaski, jakim jest Miłosierdzie.
Wy, małżonkowie i członkowie Wspólnot możecie czuć się posłani, aby obwieszczać rok szczególnej łaski od Pana, jakim jest jubileusz Miłosierdzia.
– Jak to robić? – Rożnie, w zależności od sytuacji w jakiej się znajdziemy. Przede wszystkim jednak wszędzie, gdzie są trudne sytuacje, czasem zalegle od wielu lat, przypominać sobie i innym, że w tym roku, warto rozwiązać wszelkie problemy z pomocą łaski Bożej. – Ten rok, to czas wyjątkowy, w którym Bóg chce okazać nam szczególnie wielkie Miłosierdzie, abyśmy usprawiedliwieni, z ufnością pracowali nad sobą w duchu Ewangelii. Warto też przypominać o kolejnym jubileuszu z okazji 1050-lecia chrztu Polski, który nadał nam znaczącą rangę wśród narodów Europy. Odtąd mogliśmy korzystać z dorobku ich kultury i cywilizacji. Jako naród wkroczyliśmy na drogę zbawienia. Od tamtego czasu w kolejnych wiekach chrześcijaństwa, Polacy mogli przyjmować do siebie słowa wyjęte z listu św. Pawła do Kolosan (Kol 1,9b-11):
Obyście doszli do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście już postępowali w sposób godny Pana, w pełni Mu się podobając, wydając owoce wszelkich dobrych czynów i rosnąc przez głębsze poznanie Boga. Niech moc Jego chwały w pełni was umacnia do /okazywania/ wszelkiego rodzaju cierpliwości i stałości.
Żeby mogli te słowa traktować jako wskazówkę na życie i jednocześnie Błogosławieństwo. One są aktualne także dla nas, ludzi XXI w. – Wiara i czyn muszą się przenikać, bo jak pisał św. Jakub:Wiara bez uczynków martwa jest(por. Jk 2,14-26).Dopiero wiara połączona z uczynkami pozwala nam być tymi, których Jezus nazywa światłem lub solą ziemi. Zdaniem Pawła, chodzi o to, abyście doszli do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście już postępowali w sposób godny Pana, w pełni Mu się podobając… (Kol 1,9-10).
Poznać wolę Bożą, to niby bardzo proste, bo przecież wiemy, że wolą Bożą dla nas wszystkich bez wyjątku, jest nasze uświęcenie, jest wypełnianie Jego przykazań, a w szczególności przykazania Miłości Boga i bliźniego. – Miłości wzajemnej, ofiarnej, jak powiedział Jezus – Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). A więc chodzi o to, abyśmy nie byli egoistami mającymi na względzie głównie własne korzyści, ale abyśmy oddawali swe życie za innych, symbolicznie, abyśmy oddawali swą krew jak Jezus w swych siedmiu przelaniach rozważanych w naszym dziele Krwi Chrystusa.
Jak już wspomniałem na początku rekolekcji, jestem misjonarzem Krwi Chrystusa. Obok nas, misjonarzy do tego dzieła należy również Wspólnota Krwi Chrystusa osób świeckich.
Przelania Krwi Chrystusa, o których wspomniałem, są rozważane w modlitwie Różańcowej do Krwi Chrystusa, aby potem związane z nimi wartości wprowadzać w życie codzienne. I tak:
TAJEMNICA I – PAN JEZUS PRZELAŁ KREW PODCZAS OBRZEZANIA – Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus(Łk 2, 21).Wartości z tym związane, to:świętość życia – czystość.
TAJEMNICA II – PAN JEZUS PRZELAŁ KREW PODCZAS MODLITWY W OGRÓJCU
Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk 22, 44).Wartości: samotność – modlitwa – wola Boża.
TAJEMNICA III – PAN JEZUS PRZELAŁ KREW PODCZAS BICZOWANIA
Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mt 27,26).Wartości:cierpliwość – przyjęcie niesprawiedliwości.
TAJEMNICA IV – PAN JEZUS PRZELAŁ KREW PODCZAS CIERNIEM KORONOWANIA
Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: Witaj, Królu Żydowski! (Mk 15,17-18). Wartości:szlachetność – godność człowieka.
TAJEMNICA V – PAN JEZUS PRZELAŁ KREW NA DRODZE KRZYŻOWEJ
A On sam dźwigając krzyż wszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19,17).Wartości: wierność pieczęcią miłości.
TAJEMNICA VI – PAN JEZUS PRZELAŁ KREW PRZY UKRZYŻOWANIU
Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,46).Wartości: ofiara drogą do szczęścia.
TAJEMNICA VII – PAN JEZUS PRZELAŁ KREW I WODĘ PRZY OTWARCIU BOKU WŁÓCZNIĄ.
Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19,33-34). Wartości:świętość życia – czystość.
Kochani, to powiązanie rozważań przelania Krwi Chrystusa z konkretnymi wartościami wprowadzanymi w życie codzienne, jest niczym innym jak bezustanną obecnością Krwi Chrystusa w życiu chrześcijanina, w naszym życiu.
Nie będę tu omawiał dokładnie tych wszystkich tajemnic, bo trzeba by wiele mówić, a czasu mało, tym niemniej chciałbym zasygnalizować jak to być powinno. Jeśli kogoś to bardziej interesuje, to odsuwam do wydawnictwa POMOC, gdzie można znaleźć wiele literatury mówiącej od Duchowości Krwi Chrystusa. Będą też u Was rozprowadzane różańce i książeczki z rozważaniami, by chętni mogli modlić się razem z nami, choć z dala od nas, chyba, że ktoś chce wejść na te drogę i wstąpić do WKC.
Kochani. W teorii to wszystko jest proste.
Problem pojawia się, gdy przychodzi nam realizować głoszenie Ewangelii w życiu codziennym każdego z nas, tam, gdzie się aktualnie znajduje, w swoim środowisku, w swej rodzinie, w miejscu pracy, czy szkole w konkretnej sytuacji życiowej.
Pojęcia ogólne są proste i zrozumiałe, ale co się dzieje, gdy wszystko idzie inaczej, niż by się planowało. Gdy najbliżsi nie rozumieją naszych intencji, gdy nie rozumieją słów do nich wypowiadanych, gdy mówią, że są katolikami, a zachowują się czasem tak, jakby Boga nie było. Nieraz odrzucają pomoc zarówno materialną jak i duchową. Wówczas może być trudno, nawet bardzo trudno.
Kiedy zaś już wszystkie sposoby zawodzą i sytuacja zupełnie wymyka się spod kontroli, pozostaje jeszcze jedno, o czym wspomina też św. Paweł. Chodzi o to, aby wzrastać w dobrym przez głębsze poznanie Boga(Kol 1,-10b).To poznanie ma swój finał w Miłości Ukrzyżowanej. Właśnie w trudnych doświadczeniach, w odrzuceniu, niezrozumieniu, możemy bardziej poznać i zrozumieć Jezusa, którzy właśnie dla tych zagubionych, grzesznych ludzi oddał życie.
My też możemy swe cierpienia, swe udręki, oddać Bogu Ojcu właśnie za tych, którym po ludzku już nic wytłumaczyć się nie da. Możemy oddawać cierpienia właśnie za tych, którym szatan przesłonił widzenie Boga, zrozumienie różnicy między dobrem a złem. Sami też czasem możemy nie dać rady zachować pokoju serca, działać z miłością, szczególnie wtedy, gdy dotyczy nas Ósme Błogosławieństwo.
Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami (Mt 5,11-12). Niby dobrze, ale niestety, w czasie rzeczywistym trudno się cieszyć. Z pomocą przychodzi nam właśnie ewangelia opisująca zachowanie Jezusa w ogrodzie oliwnym przed męką. Też się nie cieszył, ale tym niemniej wypełnił wolę Ojca do końca, aż do przelania ostatniej kropli krwi.
Jak już przed chwilą wspomniałem obok nas, misjonarzy Krwi Chrystusa do tego dzieła należy również Wspólnota Krwi Chrystusa osób świeckich do której może należeć każdy kto chciałby pogłębić swoją wiarę, lepiej służyć Bogu i innym ludziom, tam gdzie się aktualnie znajduje tzn. w domu, szkole, miejscu pracy.
Członkowie WKC mogą spotykać się w grupach raz w tygodniu. Jeden ważny wniosek szczególnie mocno wypływa z tych spotkań. Otóż wskazuje na wielkie dobro płynące ze spotkań w grupach tygodniowych Wspólnoty Krwi Chrystusa. Myślę, że te doświadczenia można uogólnić na wspólnoty Kościoła w ogóle. – Wspólna modlitwa niejednokrotnie wysłuchana, bycie razem w grupie pozwalającej się otworzyć i mówić na temat wiary, prostym, normalnym językiem, dzielić się doświadczeniami Boga w życiu wzbogacać i umacniać wiarę, wzrastać w dobrym krok po kroku dzięki Słowu życia, wspólnie doświadczać obecności Chrystusa zgodnie z Ewangelią. I wiele innych pozytywnych skutków spotkań w grupach WKC przedstawiają mi ich członkowie.
Niech zatem Krew Chrystusa leczy rany ludzkich serc i niech je przemienia w świecie, w którym coraz trudniej odnaleźć siebie, odnaleźć Boga i dostrzec jasno granicę między dobrem a złem. Wciąż trawa duchowa walka. W świecie medialnego chaosu można się pogubić. Niektórzy chcą nas ośmieszyć, i odrzucić lub zapanować nad naszymi sumieniami, pozbawić entuzjazmu dla mocy i miłości Boga. Nie dajmy się zastraszyć, nie dajmy sobie wmówić, że zwycięstwo dobra nad złem jest niemożliwe. Nie dajmy w sobie zabić ducha walki ze złem z powodu braku wiary w zwycięstwo. Niech znany biblijny opis walki Dawida z Goliatem umocni naszą wiarę w zwycięstwo.
(1 Sm 17,32-33.37.40-51): Rzekł Dawid do Saula: Niech pan mój się nie trapi! Twój sługa pójdzie stoczyć walkę z tym Filistynem. Saul odpowiedział Dawidowi: To niemożliwe, byś stawił czoło temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem od młodości. Powiedział jeszcze Dawid: Pan, który wyrwał mnie z łap lwów i niedźwiedzi, wybawi mnie również z ręki tego Filistyna. Rzekł więc Saul do Dawida: Idź, niech Pan będzie z tobą! Wziął w ręce swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał zamiast kieszeni, i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi. Filistyn przybliżał się coraz bardziej do Dawida, a giermek jego szedł przed nim. Gdy Filistyn popatrzył i przyjrzał się Dawidowi, wzgardził nim dlatego, że był młodzieńcem, i to rudym, o pięknym wyglądzie. I rzekł Filistyn do Dawida: Czyż jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijem? Złorzeczył Filistyn Dawidowi [przyzywając na pomoc] swoich bogów. Filistyn zawołał do Dawida: Zbliż się tylko do mnie, a ciało twoje oddam ptakom powietrznym i dzikim zwierzętom. Dawid odrzekł Filistynowi: Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i zakrzywionym nożem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Dziś właśnie odda cię Pan w moją rękę, pokonam cię i utnę ci głowę. Dziś oddam trupy wojsk filistyńskich na żer ptactwu powietrznemu i dzikim zwierzętom: niech się przekona cały świat, że Bóg jest w Izraelu. Niech wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani dzidą Pan ocala. Ponieważ jest to wojna Pana, On więc odda was w nasze ręce. I oto, gdy wstał Filistyn, szedł i zbliżał się coraz bardziej ku Dawidowi, Dawid również pobiegł szybko na pole walki naprzeciw Filistyna. Potem sięgnął Dawid do torby pasterskiej i wyjąwszy z niej kamień, wypuścił go z procy, trafiając Filistyna w czoło, tak że kamień utkwił w czole i Filistyn upadł twarzą na ziemię. Tak to Dawid odniósł zwycięstwo nad Filistynem procą i kamieniem; trafił Filistyna i zabił go, nie mając w ręku miecza. Dawid podbiegł i stanął nad Filistynem, chwycił jego miecz, i dobywszy z pochwy, dobił go; odrąbał mu głowę. Gdy spostrzegli Filistyni, że ich wojownik zginął, rzucili się do ucieczki.
A więc nie trzeba się bać, dać zakrzyczeć, zastraszyć. Z Bogiem w obronie wiary można pokonać wszelkie przeciwności.
Niech też ten barwny i dynamiczny opis walki Dawida z Goliatem, zachęci Was do czytania Pisma świętego, abyście bardziej poznawali naszą wiarę, a opisane problemy służyły pomocą w rozwiązywaniu aktualnych problemów.
Kochani. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden z ważnych elementów życia wspólnotowego, a więc także rodzinnego, bo rodzina jest też wspólnotą – najbardziej uniwersalną i ważną, gdyż w tej rodzinnej wspólnocie rodzi się nowe życie, bez czego po krótkim czasie świat ludzi by nie istniał. – Wymarłby śmiercią naturalną.
Po tych wstępnych rozważaniach, można już przejść do problemów małżeństwa, rodziny.
Otóż nikt nie wątpi, że następuje pewien kryzys małżeństwa, rodziny. Niewątpliwie jakąś rolę w tym ma zeświecczenie społeczeństwa i pomieszanie wielu pojęć. Nawet prawa przyrody, nie przemawiają już do współczesnych ludzi. Oprócz tego media emitują seriale i inne filmy, w których zło staje się normą. Np. rozwody, wielokrotne związki, zdrady małżeńskie, współżycie od wczesnych lat z przygodnym partnerem. Pokazuje się przemoc, bezduszność. Nawet dzieciom serwuje się zabawki oswajające z brzydotą, pozbawione piękna. Nawet w szkołach nie jest już bezpiecznie, gdyż tam też dzieci mogą spotkać się z agresją, narkomanią, alkoholem i innymi używkami. W rozmowach nie ma miejsca na Boga, za to usłyszeć można wiele krytyki pod adresem Kościoła.
Kryzys rodziny, kryzys więzi, wartości słowa, wychowania.
Jakie na to mamy lekarstwo?
W jednym zdaniu można powiedzieć, że powrót do korzeni chrześcijaństwa, powrót do Boga, więzi z Nim i wprowadzanie Jego nauki wżycie codzienne. Wystarczy z zaufaniem i szacunkiem przyjąć słowo Boże, przykazania, dekalog, bez, ale...
Z księgi Rodzaju przyjąć prawdę o nierozerwalności małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Nie wchodzić w związek małżeński pochopnie, lecz poznać się wzajemnie i przygotować do podjęcia obowiązków małżeńskich, a w tym do odpowiedzialnego przyjęcia i wychowania dzieci. Wierność złożonej przysiędze małżeńskiej i wzajemne przebaczanie, wspólna modlitwa, życie w stanie łaski uświecającej. Czytanie Pisma świętego i szukanie w nim pomocy w różnych sytuacjach życiowych.
Weźmy np. ewangelię o odnalezieniu 12-letniego Jezusa w Świątyni, z której możemy uczyć się właściwego wychowania dzieci. Radzę w każdej rodzinie ją czytać, rozważać i przedyskutować.
Z niej dowiadujemy się, że Święta Rodzina uczestniczyła w życiu religijnym izraelitów. Pielgrzymowała z innymi. Dziecko Jezus zostało wprowadzone w tradycję żydowską. Kiedy sprawiło wielki kłopot, nie zostało ukarane, ale w formie pytania, Maryja poinformowała Jezusa, że zrobił źle, że ich zranił.
Jezus też w formie pytania wyraża swoje zdanie. Potem wszystko wraca do normy. Jezus jest posłuszny rodzicom i wraca z nimi do domu. Oni zaś już nie wracają do tematu. Prawdopodobnie każda ze stron ma coś do przemyślenia…
Ja też do przemyślenia chciałbym polecić Wam wypracowanie pewnego 17 letniego chłopca: Temat wypracowania brzmi:
UZASADNIJ TWIERDZENIE, ŻE TRZEBA BARDZIEJ BYĆ NIŻ WIĘCEJ MIEĆ.  PODAJ PRZYKŁADY Z ŻYCIA.
To, że trzeba bardziej być niż więcej mieć, jest faktem oczywistym nie tylko z punktu widzenia wiary, ale również wynika z doświadczeń wielu ludzi. Oczywiście ważniejszy jest punkt widzenia wiary, bo ma wymiar ponadczasowy zarówno w dziejach ludzkości, jak i przede wszystkim eschatologicznym.
            Warto przypomnieć, że Sam Bóg Ojciec podczas spotkania z Mojżeszem przy krzaku ognistym powiedział o sobie JESTEM, KTÓRY JESTEM, więc BYĆ, jest jednym z najważniejszych atrybutów samego Boga.
            Każdy człowiek na co dzień doświadcza przemijalności czasu, zauważa, że szybko mijają chwile zarówno radosne, jak i smutne. Powszechnie wiadomo, że kiedyś trzeba będzie rozstać się z tym światem pozostawiając wszystko, co jest materialne. Powstaje pytanie, co zabiera człowiek z sobą na nowe życie?
            Chyba najlepiej na to pytanie odpowiada św. Mateusz w Ewangelii o Sądzie Ostatecznym (Mt 25,31-40), gdzie Jezus mówi między innymi: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.Chodziło tu głównie o ludzi mających kłopoty, potrzebujących pomocy, których nigdy nie brakowało i nie brak też i dziś. Mimo, że kontakt z nimi nie przynosi ani sławy, ani żadnych innych korzyści materialnych, to jednak bycie z innymi ludźmi, pomoc im, jest tak bardzo ważne w kontekście zbawienia. To przecież Jezus wydał siebie za nas i odkupił nas swoją Krwią, więc ma prawo stawiać warunki korzystania z tego, co zrobił dla ludzi, ma prawo wskazywać drogę do nieba.
            Oprócz tej Ewangelii, są jeszcze inne mówiące o tym, co jest ważniejsze, czy posiadanie, czy obecność. Np. św. Łukasz opisuje spotkanie z Jezusem Marii i Marty (Łk 10,31-42). Maria słuchała Go, a Marta usługiwała im, a jednak Jezus pochwalił Marię za to, że dokonała właściwego wyboru, choć przecież w końcu obie zostały świętymi.
            Św. Łukasz pisze też o spotkaniu Jezusa z bogatym młodzieńcem, który przestrzegał przykazań, ale trudno mu było sprzedać wszystko, co miał i rozdać ubogim. Ewangelista pisze też o tym, jak trudno bogatemu wejść do królestwa Bożego (Łk 18,18-28).
            W innym miejscu Jezus ostrzega przed chciwością. Opowiedział On przypowieść o pewnym bogatym rolniku, któremu dobrze obrodziło pole, więc zaczął roztaczać przed sobą wizję swego dobrobytu na najbliższe lata. Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?Po czym Jezus dodaje: Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem (Łk 12,15-21).
            W przypadku Zacheusza z Ew. św. Łukasza (19,1-10), czytamy między innymi słowa Zacheusza: Panie, oto połowę mego majątku rozdam ubogim..., na co Jezus odpowiada: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu.. Stąd widać, jak bardzo miłe jest Bogu dzielenie się dobrami materialnymi z tymi, którzy tego potrzebują. Natomiast przed zbytnimi troskami przestrzega Jezus (Łk 12,16-31), mówiąc: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie (Łk 12,22b-23). Wypowiedź swoją Jezus kończy stwierdzeniem: ...lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane (Łk 12,30).
            Jasne podsumowanie zależności między dobrami duchowymi i materialnymi mamy w słowach:Żaden sługa nie może dwom panom służyć... Nie możecie służyć Bogu i Mamonie (Łk 16,13). Słowa te, jak również przytoczone wcześniej fragmenty Ewangelii sugerują konieczność wyboru priorytetów, jeśli chce się być zbawionym. Zatem o wiele ważniejsze jest bycie dobrym dla innych ludzi niż gromadzenie bogactw materialnych.
            Św. Paweł w jednym ze swoich listów pisze, że mając dach nad głową i odzienie, to powinniśmy być zadowoleni, a ci którzy chcą się bogacić, samych siebie przebodli wielu boleściami. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy(por. 1Tm 6,6-10).
Życie codzienne niesie z sobą wiele przykładów na to, że prawdy wskazane przez Jezusa na temat wartości materialnych w sensie ich posiadania, w porównaniu z byciem dla innych, jak również przytoczona myśl św. Pawła, są nadal aktualne.
            Kiedyś na wczasach byłem świadkiem rozmowy pewnego pana z reklamy telewizyjnej z kilkoma innymi osobami, wśród których była jedna osoba ciesząca się dużym autorytetem moralnym. Pan ten opowiedział krótko o sobie. Mówił, że jest człowiekiem bogatym. Ma żonę aktorkę, ale choć są już po kilku latach małżeństwa, to na dziecko się nie decydują, bo żona mogłaby stracić piękną sylwetkę, a wtedy byłby koniec jej kariery w teatrze. On sam nadużywa alkoholu. Czasem nawet sięga po narkotyki. Często jeździ po świecie i spotyka się z różnymi bogatymi ludźmi zwykle reprezentującymi firmy, których towary on reklamuje. Mimo ciekawego trybu życia i dużej ilości pieniędzy, nie jest szczęśliwy ani on, ani jego żona. Ciągle jest mu czegoś brak. Odczuwa wewnętrzną pustkę, bezsens wszystkiego. Najgorsze jednak dla niego jest to, że zauważył iż z wielu jego znajomych pozostało już tylko dwóch, którym jeszcze się dobrze wiedzie. Pozostałych kolejno spotykały różne tragedie. Niektórzy mieli wypadek samochodowy, który ich wykluczył z normalnego życia. Innych dotknęła jakaś klęska żywiołowa tak, że stracili wszystko, inni zapili się lub zaćpali na śmierć. Ktoś popełnił samobójstwo. Teraz on żyje w ciągłym niepokoju, bo czuje, że klęska zbliża się do niego. Zapytał więc całe towarzystwo, a przede wszystkim zwrócił się do wspomnianej osoby, z zapytaniem, czy jest jakaś możliwość, aby mógł uniknąć klęski. Wtedy rozmowa zeszła na temat wiary. Okazało się, że małżeństwo to niewierzy w Boga z całą konsekwencją tego, więc zaczęło się tłumaczenie, a potem mówiono o dziecku. Początkowo ów człowiek słuchał ze zdziwieniem i niedowierzaniem, ale lęk przed utratą wszystkiego był silniejszy, więc obiecał, że zastanowi się nad tym, co było powiedziane.
            Po trzech latach spotkaliśmy się znowu w tym samym miejscu. Na początku powitaliśmy się radośnie. Potem z radością pokazywał nam albumik ze zdjęciami swojego dziecka od chwili narodzin, przy których był. Opowiadał o sobie, o rodzinie. Powiedział, że w rodzicielstwie odnaleźli szczęście. On przestał nadużywać alkoholu, a po narkotyki wcale nie sięga. Czyta Pismo święte, chodzi do kościoła i modli się, aby nic złego ich nie spotkało. Mniej czasu poświęca pracy, a więcej rodzinie. Mimo, że pieniędzy jest trochę mniej, to są szczęśliwi dopiero teraz. Oprócz tego, kolejka nieszczęść ich już ominęła...
            Kiedyś moja mama pracowała jako katechetka z trudną młodzieżą. Były to osoby powyżej 15 lat, ale na poziomie klas 6 – 8 i OHP. Pewnego razu mama wróciła do domu mocno poruszona. Opowiedziała o pewnym chłopcu, którego pytała na zakończenie ósmej klasy na ocenę celującą. Chłopak bardzo dobrze odpowiedział na wszystkie pytania. Na koniec powiedziała mu, że już ma ocenę celującą, ale jeszcze zapytała, co chciałby jej powiedzieć na zakończenie. Wtedy chłopak powiedział, że przestał pić i zaczął się dobrze uczyć, bo dzięki mamie zrozumiał, że swoim dotychczasowym postępowaniem nie zwróci uwagi rodziców na siebie, a przedtem tak myślał. Mówił, że rodzice są bardzo dobrymi pracownikami naukowymi, więc on ma w domu wszystko oprócz miłości. Dodał, że mama na lekcjach przez rok poświęciła mu więcej czasu, niż jego rodzice przez całe życie i za to jest jej bardzo wdzięczny. –
Jak stąd widać, dla młodego człowieka więcej znaczenia miała rozmowa, zainteresowanie jego problemami, niż wszystkie rzeczy, które miał.
            Znam też chłopaka w moim wieku, który pod względem materialnym ma wszystko, a jednak najchętniej przebywa poza domem. Źle się uczy, bo jego rodzice są zajęci zdobywaniem pieniędzy, a ich kontakt z nim ogranicza się do spraw materialnych lub krytyki jego postępowania. On w domu czuje się źle.
            Znam też jedną biedną rodzinę mieszkającą na wsi z ósemką dzieci. Bardzo lubię tam przebywać, bo jest wesoło. Wszyscy są razem, pomagają sobie... Jest ciasno. Po kilka osób śpi w jednym pokoju, ale to nikomu nie przeszkadza. Zawsze jeszcze znajdzie się miejsce dla koleżanek, czy kolegów. Widać tam też, że jest to rodzina Bogiem silna.
            Znam też pewną kobietę nieuleczalnie chorą od kilkunastu lat. Kobieta ta rzeczywiście żyje dla innych. Wiele razy słyszałem, jak mówiono jej: Dobrze, że jesteś. Zawsze można na Ciebie liczyć. Kobieta ta nie jest nieszczęśliwa, a gdyby ktoś nie wiedział, to nie pomyślałby, że jest tak bardzo chora. Czasem zapytana mówi, że siłę daje jej Bóg, a szczególnie czerpie ją z Eucharystii. Raduje się zaś radością osób, które przychodzą do niej smutne, załamane, a wychodzą z uśmiechem na twarzy mówiąc, że odzyskały spokój.
Co zaś daje żądza posiadania?
Kiedyś obejrzałem fragment filmu o jednym z najbogatszych ludzi świata, Onassisie z Grecji, który poślubił żonę po zmarłym prezydencie Kennedym. Mocno uderzyła mnie scena nad grobem syna Onassisa. Ojciec skulony z bólu serca, płacząc przepraszał zmarłego za to, że był zaganiany, zajęty interesami, a dla niego nigdy nie starczało czasu, a teraz już nic zrobić się nie da…
Tak napisał ten młody chłopiec. Ja natomiast chciałbym prosić Was, abyście w swoim życiu codziennym chcieli coraz bardziej przybliżać się do Jezusa korzystając z Jego Miłości, z Jego pomocy tak, aby inni zauważyli, że wasze życie jest inne niż proponuje współczesny świat i aby zechcieli żyć podobnie, jak Wy...





SOBOTA PO POPIELCU
HOMILIA – 13.02.2016
Msza św. z nauką ogólną w IV dniu rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Iz 58,9b-14; Łk 5,27-32

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu.
Serdecznie witam Was w IV już dzień naszych rekolekcji wielkopostnych, będących czasem przygotowania do radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego. To przygotowanie to przede wszystkim ciągle nawracanie się, czyli odwracanie od naszych złych przyzwyczajeń, słabości, grzechów po to, aby wciąż bardziej i bardziej przybliżać się do ideału, jakim jest Chrystus, aby coraz bliżej jednoczyć się z Nim, aby Jego święta krew przelana na krzyżu dla naszego zbawienia przemieniała nas.
Dziś kontynuujemy nasze rozważania rekolekcyjne, których tematem jest KREW CHRYSTUSA W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA.
Wczoraj przypomnieliśmy sobie, że chodzi o to, aby w tym szczególnym roku łaski Bożego Miłosierdzia, przyjąć ten dar łaski do własnego życia. Aby uświadomić sobie, kim tak naprawdę jest chrześcijanin. Co nas wyróżnia spośród ludzi nie będących chrześcijanami, którzy swym życiem powinni świadczyć o Chrystusie. Chrześcijaństwo zawdzięcza swą nazwę, a przede wszystkim tożsamość właśnie Chrystusowi, który nas Krwią Swoją odkupił.
Wczoraj była też okazja do spowiedzi świętej. Zatem z sakramentów Kościoła, najwięcej uwagi poświęciliśmy sakramentowi pokuty i pojednania, aby jak najwięcej osób skorzystało z Bożego Miłosierdzia oddając swe grzechy w sakramencie pokuty, by Krew przelana na krzyżu była i dla nas źródłem usprawiedliwienia. Byśmy oczyszczeni Jego Krwią poczuli się znów wolni i radośni dziękując Bogu za Jego miłość Miłosierną.
Pod koniec wczorajszych rozważań, przypomnieliśmy sobie, że w naszych żyłach płynie Jego krew... – symbolicznie i naprawdę przez sakramenty święte; poczynając od chrztu świętego, aż po ostatnie namaszczenie, a wszystko to z woli Bożej odbywa się w Kościele, który jest pierwotnym sakramentem, czyli widzialnym znakiem działania niewidzialnej łaski Bożej, ustanowionym przez Chrystusa. Trzeba przy tym pamiętać, że te łaski otrzymujemy darmo, dzięki krwi Chrystusa przelanej na krzyżu dla naszego zbawienia. Można więc powiedzieć, że Krew Chrystusa jest wciąż obecna w naszym życiu. Uczestnicząc w życiu Kościoła, przyjmujemy Krew Chrystusa do naszego życia. – Żyjemy Jego Krwią, łącząc naszą krew z Krwią Zbawiciela. Najpełniej ta krew przenika w nasze życie poprzez Eucharystię. Dziś głównie ten sakrament będzie tematem naszych rozważań.
Na początku przypomnijmy ewangeliczny kontekst ustanowienia tego sakramentu. W ew. wg św. Jana (J 13,1- 17) w rozdziale 13, czytamy:
Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany... A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.
Z tego krótkiego opisu warto zapamiętać że:
Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca 1 ich umiłował.
Zatem zanim Jezus ustanowił nowe przymierze z Bogiem Ojcem, razem z uczniami chciał spożyć wieczerzę przed świętem Paschy, które obchodzono na pamiątkę wyprowadzenia izraelitów z domu niewoli. Ta niewola była zadana Izraelitom przez człowieka – faraona – władcy Egiptu. Warto przypomnieć, że przedtem anioł śmierci zabijał pierworodnych synów we wszystkich domach oprócz tych, których odrzwia były naznaczone krwią baranka. Ta krew była znakiem dla anioła śmierci, aby omijał te domy. Krew baranka ocaliła wtedy życie wielu. Ostatnia wieczerza Jezusa była niejako między świętem upamiętniającym uwolnienie z niewoli, takiej zwyklej, ludzkiej, z powodu której izraelici kiedyś cierpieli znosząc trudny los niewolnika. Jezus zaś w przeddzień przelania własnej Krwi, ustanawia Eucharystię, która pozostanie znakiem Nowego Przymierza Boga z człowiekiem. W Apokalipsie św. Jan nazywa też Chrystusa Barankiem, w którego Krwi opłukali swe szaty ci, którzy stanęli przed tronem Boga Ojca. Ta Krew Baranka – Chrystusa stała się też znakiem wyzwolenia człowieka z niewoli grzechu. Przez tę krew zostaliśmy odkupieni, a na mocy chrztu świętego, zostaliśmy dziećmi Bożymi, czego nie dokonała wcześniej żadna inna ofiara.
Zanim jednak Jezus dokonał pierwszego w dziejach przeistoczenia, przygotował uczniów umywając im nogi. Stał się ich sługą. Inne znaczenie tego obmycia nóg z potu, brudu przynoszące ulgę po trudach dnia, by mogli zasiąść do posiłku czyści, można przyjąć jako zapowiedź obmycia z grzechu dzięki Jego krwi. To obmycie z grzechu jest zatem konieczne przed przyjęciem Eucharystii także dzisiaj. Właśnie wczoraj była taka okazja obmycia z grzechów w sakramencie pokuty.
Uczniów, Jezus uczula na ten gest obmycia. Poleca im czynić podobnie, a więc mają się stać nawzajem swymi sługami. Dziś wiemy, że jednocześnie z ustanowieniem Eucharystii zostało ustanowione Kapłaństwo; a więc Kapłaństwo, to służba. Dokładnie czytamy:A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego. Po odśpiewaniu hymnu wyszli ku Górze Oliwnej(Mt 26,26-30).
Zatem dziś te same słowa wypowiadają kapłani nad chlebem i winem podczas przeistoczenia we mszy świętej, wypełniając wolę Jezusa.
Ciało i krew, a więc Jezus sakramentalnie jest obecny w Eucharystii. Skoro tak jest, to dlaczego jest nas tutaj tak mało?
Prawdopodobnie z braku zrozumienia cudu Eucharystii.
Przeciętnemu człowiekowi trudno zrozumieć, że mogą być rzeczy, których nie odczuwa wzrok, smak, dotyk. Przecież po przeistoczeniu ani chleb, ani wino nie zmieniają materii. Dla zmysłów pozostają nadal chlebem i winem, ale na słowo kapłana stały się Ciałem i Krwią Zbawiciela. Na potwierdzenie tego faktu, w różnych miejscach świata, co pewien czas dzieją się cuda Eucharystyczne, które przy obecnym stanie nauki i techniki są potwierdzone. Można o nich poczytać, można też pojechać do miejsc, w których przechowuje się te materialne cząstki ciała lub krwi powstałej podczas przeistoczenia. 
My też za chwilę będziemy świadkami tego cudu. Czy jednak potrafimy w nim godnie uczestniczyć? Czy naprawdę pragniemy przyjąć Jezusa do swego serca?
Czy Eucharystia nas przemienia, abyśmy upodabniali się do Tego, Który przychodzi do naszych serc?
Mówiąc o Eucharystii, warto jeszcze dodać coś o świętowaniu, do czego również skłania nas dzisiejsze czytanie ze ST.
Jeśli powściągniesz twe nogi od przekraczania szabatu, ŻEBY W DZIEŃ MÓJ ŚWIĘTY SPRAW SWYCH NIE ZAŁATWIAĆ, jeśli nazwiesz szabat rozkoszą, a święty dzień Pana – czcigodnym, jeśli go uszanujesz przez unikanie podróży, tak by nie przeprowadzać swej woli ani nie omawiać spraw swoich, wtedy znajdziesz twą rozkosz w Panu. Ja cię powiodę w triumfie przez wyżyny
No właśnie. Prorok dotknął istoty przeżywania dnia świętego, jakim w ST był szabat. W NT – niedziela jest tym dniem świętym, na pamiątkę Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Właśnie dzień zmartwychwstania jest istotny w naszej wierze. Bo cóż by było z nami, gdybyśmy nie mieli możliwości kontynuacji życia, gdyby nie było zmartwychwstania? – To tak, jak mówił św. Paweł, jedzmy i pijmy, korzystajmy z życia. Nic więcej się nie liczy. Umrzemy i koniec. Na szczęście tak nie jest. Gdyby nie było zmartwychwstania, to po co się trudzić, znosić niesprawiedliwość, cierpieć. Po co to wszystko? Po co przebaczać, odkładać pomstę na tych, którzy krzywdzą, ranią, oszukują, wykorzystują, w błąd wprowadzają?
Dzięki zmartwychwstaniu, można inaczej spojrzeć na nasze życie. Warto wkładać wiele wysiłku, o czym już mówiłem wcześniej. Dzień, w którym Jezus Zmartwychwstał pokazując nam spełnienie nadziei na życie wieczne, powinien być dniem wdzięczności Bogu, Jego dniem.
Kochani, proszę pomyśleć, jakby to było możliwe, gdybyśmy nie spotykali się z Bogiem na Eucharystii, gdybyśmy nie nauczyli się Go słuchać już teraz, to potem jak byśmy mogli dostać się do Nieba, w którym będzie ogromna ilość ludzi? Gdyby ludzie chcieli wprowadzać własną wolę – każdy swoją, a nie wolę jedynego Pana, to czyż nie powstałby tam ogromny chaos? Czymże wtedy różniłoby się niebo od piekła?
Jak widać z tego, co przeczytaliśmy przed chwilą, dzień święty, czyli niedziela ma być niejako przedsmakiem nieba. W tym dniu nie są tak ważne nasze sprawy. Nie wolno tego czasu wykorzystywać dla siebie, robić, co się chce. Chodzi o to, aby w tym dniu:ŻEBY W DZIEŃ MÓJ ŚWIĘTY SPRAW SWYCH NIE ZAŁATWIAĆ, jeśli nazwiesz szabat rozkoszą, a święty dzień Pana – czcigodnym, wtedy znajdziesz twą rozkosz w Panu. Ja cię powiodę w triumfie przez wyżyny, mówi Bóg.
Kochani, gdybyśmy w tej chwili zrobili rachunek sumienia ze sposobu świętowania niedzieli, świąt, wg tych słów, to jakby to było? Jakie wnioski by wypłynęły? – Jak to jest w życiu każdego z nas z wykorzystywaniem niedzielnego czasu. Ile spraw załatwiany w niedzielę, ile prac jest dla nas ważniejszych, niż Bóg, Jego wola? Ile czasu poświęcamy w niedzielę na rozmowę w gronie rodzinnym lub przyjaciół? W jaki sposób odpoczywamy? Czy to, co robimy może podobać się Bogu? – Dla nas 6 dni, a dla Boga tylko jeden! W tygodniu mamy 168 godzin, co wychodzi z prostego rachunku, 24 razy siedem, a dla wielu ludzi, a pewnie też czasem dla kogoś z nas, ta jedna godzina na mszę świętą w niedzielę, to jeszcze zbyt wiele.
Ilu z tej 12 tysięcznej parafii, we mszy świętej uczestniczy?
Co się dzieje? Jaki jest nasz stosunek do Boga. Jakie jest zrozumienie słów Pisma świętego, a nawet przykazań Bożych. Np. trzecie przykazanie dekalogu mówi: PAMIĘTAJ, ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIŁ. A jakie jest to świętowanie. Jezus naucza: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.Jezus tu mówi o Eucharystii, przez którą stajemy się niejako jednym ciałem i jedną krwią z Chrystusem i między sobą. Dzięki Eucharystii już tutaj stajemy się jedną, wielką rodziną Bożą.
Proszę pomyśleć, co to za rodzina, której członkowie się nie spotykają, której członkowie się nie znają? A kto z was, kochani, wpuściłby do domy nieznajomą osobę, aby natychmiast zamieszkała z nim i to na zawsze?
Podobnie, jak można sobie wyobrazić, żeby Bóg po śmierci, a narodzinach do nowego życia, przyjął go do siebie, skoro ten ktoś na ziemi nie potrafił znaleźć czasu na spotkanie z Nim, na modlitwie, na Eucharystii? Bóg może powiedzieć, idźcie sobie, ja nie znam was. Przecież mieliście przykazania, mieliście Pismo święte, mieliście Ewangelię, sakramenty Kościoła, a wy nie korzystaliście z ogromu łask, jakie na was pragnąłem zsyłać, a teraz czego chcecie ode mnie skoro wzgardziliście moimi łaskami, kiedy wzgardziliście Mną?
Moi Drodzy, a jeśli nie niebo, to co? – No to w najlepszym przypadku czyściec, a może nawet piekło. Zatem czy warto odrzucać łaski płynące ze świętowania niedzieli? To nawet myśląc tylko po ludzku, można zauważyć, jak to może być miło, jak nie trzeba się spieszyć, gdy nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, że się czegoś nie zrobiło? Można błogo odpoczywać nie robiąc nic, poza tym, co konieczne. Wtedy jest czas, aby oddać się Miłości, oddać się Bogu i pozwolić Mu przeniknąć się poprzez Eucharystię, która z kolei zobowiązuje, abyśmy upodabniając się do Chrystusa, oddawali się innym, oddawali swój czas, uśmiech, dobre słowo, czy konkretną pomoc.
Kochani, wy, którzy tu jesteście, możecie być apostołami w swej parafii, w swym środowisku, jeśli każdy z was zaprosi na Eucharystię chociaż jedną osobę.
Dzisiejsza ewangelia zaś zachęca do takiego działania. Czytamy, że Jezus...wyszedł i zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: Pójdź za Mną. On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim. Potem Lewi wyprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu.
Zatem i my podobnie jak Jezus, możemy zaprosić kogoś na mszę świętą, a szczególnie tego, o kim wiemy, że nie chodzi do kościoła. Jeśli nasza intencja będzie wypływała ze szlachetnych pobudek przyprowadzenia kogoś do kościoła, do Jezusa, to Bóg pomoże w zrealizowaniu tego celu, bo jak mówi Ewangelia: Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników. Amen!


I NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU – ROK C
HOMILIA – 14.02.2016
Msza św. z nauką ogólną na zakończenie rekolekcji wielkopostnych w parafii pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Bydgoszczy
Pwt 26,4-10; Rz 10,8-13; Łk 4,1-13

Moi Drodzy Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie.
Dziś kończą się NASZE REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE, podczas których staraliśmy sobie przybliżyć fakt obecności Krwi Chrystusa w życiu Chrześcijanina; w naszym życiu. Natomiast Wielki Post trwa nadal, więc i nasza praca nad sobą w obecności Chrystusa, który nas Krwią Swoją odkupił, również trwa. Trwa nasze przygotowanie do świąt Wielkiej Nocy, kiedy to sam Jezus Chrystus z martwych powstał, dając nam przykład, że można pokonać śmierć i rozpocząć nowe życie, które już nigdy się nie skończy. Pamiętajmy jednak o tym, że przed chwalebnym Zmartwychwstaniem było najpierw normalne życie rozpoczynające się od narodzin w stajence betlejemskiej, potem dzieciństwo w Nazarecie pod opieką, św. Józefa i Maryi. Później był okres przygotowania do publicznej działalności zaczynający się WŁAŚNIE od 40 dniowego pobytu na pustyni, gdzie Jezus był kuszony przez diabła. Potem był okres ok. 3 letniej, publicznej działalności, w którym to czasie Jezus nauczał z mocą znaków i cudów, idąc przez życie dobrze czyniąc. Następnie bezpośrednio przed męką i zmartwychwstaniem było przemienienie chleba w Jego Ciało, a wina w Jego Krew na pokarm dla nas, abyśmy nie ustali w drodze dożycia wiecznego. Było to ustanowienie Eucharystii, która najpełniej uobecnia Krew Chrystusa w Naszym życiu.
Dziś, na zakończenie naszych rekolekcji, nie przypadkowo ewangelia porusza problem pokus. – Od kogo pochodzą i jak je zwalczać, czego przykład dał sam Jezus. 
Warto więc zwrócić uwagę, że Słowa dzisiejszej Ewangelii są bardzo wymowne także dla nas ludzi XXI w. powołanych przez Boga do szczególnej służby, JAKO CHRZEŚCIJANIE.
Najpierw w Ew wg św. Marka czytamy:
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali.
Ewangelia wg św. Łukasza dokładniej opisuje sposób kuszenia Jezusa przez diabła i pokazuje, jak sobie radził Jezus w przypadku pokus, które mogą dotyczyć każdego z nas. Zatem sam Jezus pokazuje, jak skutecznie można walczyć z pokusami. Przyjrzyjmy się więc tamtej sytuacji.
Jak już wspomniałem, Jezus przed swym publicznym wystąpieniem udał się na pustynię i przebywał tam 40 dni nic nie jedząc, więc nic dziwnego, że po takim czasie poczuł głód i właśnie wtedy przystąpił do Niego diabeł, aby odwieść Jezusa od obranej przez Niego drogi, aby wciągnąć Go w dialog z sobą degradując w ten sposób Boską wyższość Jezusa.
Pierwsza pokusa to właśnie próba odwiedzenia od wytrwania w trudnym postanowieniu.
Na początku Wielkiego Postu, zwykle i my robimy jakieś postanowienia, które dotyczą bądź ćwiczenia silnej woli, bądź poprawy z jakiejś wady, a czasem jest to połączone. Można też podjąć jakieś zobowiązania dla Samego Chrystusa, aby w ten sposób wyrazić swoją Miłość do Niego, lub solidarność z Nim np. wyrzekając się jakichś przyjemności, ulubionych potraw itp. Można też starać się pomagać biednym, chorym widząc w nich krew cierpiącego Chrystusa i świadczyć im dobro tak, jakbyśmy to robili samemu Jezusowi. Można... To oczywiście nie podoba się diabłu. Dlaczego? – Bo każde wyrzeczenie daje hart ducha, przygotowuje nas do kolejnych prób, przygotowuje też nas do cięższej pracy nad sobą. Diabeł wie, że jeśli coś sobie postanawiamy, to robimy to w celu wyrobienia w sobie silniejszej woli, ale takie postanowienie ma dodatkową, szczególną wartość, jeśli jest ono w duchu solidarności z Jezusem, który jako pierwszy dobrowolnie wyrzekł się wszystkiego dla nas. Najpierw opuścił niebo, aby zamieszkać w rodzinie cieśli z Nazaretu. Potem poddał się trudom życia codziennego nie mając nawet własnego mieszkania. Oddalił się na pustynię, aby oderwać się od gwaru życia codziennego, a nawet od drobnych trudów zaspakajania naturalnych potrzeb człowieka, jakim jest np. jedzenie, aby tym bardziej przebywać tam pod wpływem Ducha Świętego.
My również, kiedy podejmujemy jakieś zobowiązania związane z wyrzeczeniami w celu przybliżenia się do Pana Boga, to łatwiej ulegamy działaniu Ducha Świętego. Szczególnie więc w czasie Wielkiego Postu jesteśmy poddawani różnym próbom ze strony diabła, aby wrócić do czasu duchowego uśpienia po to, abyśmy żyli tak, jakby Boga nie było.
Kochani! Jezus żadnym próbom nie musiał się poddawać i mógł np. od razu odprawić diabła, ale poprzez dopuszczenie na siebie pokus, nie tylko pokazał nam ich źródło, tj. samego diabła, ale przede wszystkim pokazał nam sposób zwalczania ich.
Jezus np. nie jadł nic przez 40 dni. Po ludzku – głód, jest czymś zupełnie naturalnym, ale do tego aby go pokonać potrzebna jest siła woli, aby wytrwać w postanowieniu.
Diabeł wie zwykle więcej niż człowiek, wie, że Jezus jest Synem Bożym, a mimo to kusi Jezusa na pustyni wykorzystując aktualne poczucie głodu i powiada:
Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem, więc chodzi o to, żeby Jezus zaspokoił tę potrzebę udowadniając diabłu swą Boskość.
Cóż zatem zrobił Jezus, w odpowiedzi na propozycję diabła? On nie tylko mówi „nie”, ale cytując Pismo święte daje lekcję, której sens można by sprowadzić do tego, że życie nie polega tylko na zaspokajaniu naturalnych potrzeb, ale jeszcze do życia potrzebne jest Słowo Boże, tzn. to, co Bóg objawił nam o sobie i o nas samych. Bóg przecież wie, co dla nas jest dobre, bo któż to może wiedzieć lepiej niż, Ten, który nas stworzył?
Jezus w swym doświadczeniu postu pokazał nam między innymi wartość wierności zobowiązaniom, których podjęliśmy się w sposób przemyślany.
Np. na całe życie przeciętny człowiek w sakramencie małżeństwa ślubuje: Nie opuszczę Cię aż do śmierci. Zatem nic dziwnego, że diabeł kusi w tym, do czego się człowiek zobowiązał pokazując mu pozornie ciekawsze rozwiązania w przypadkach, gdy zaczynają się jakieś kłopoty, czy wątpliwości.
W naszych czasach też jest wiele innych pokus. Np. jest teraz wiele ludzi nie tylko biednych, którzy staraliby się ominąć przykazania Boże. Stąd kradzieże, nieczysty zarobek, oszustwa, korupcja, bo brak im czegoś, co potrzebne, ale nie tak bardzo konieczne. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że nie wolno zaspokajać potrzeb własnych kosztem krzywdy drugiego człowieka, bo w ten sposób łamiemy przykazanie miłości bliźniego, a jednak niektórzy ulęgają pokusie łatwego życia. Nie wolno też dążyć do własnego, złudnego szczęścia kosztem rozbijania rodziny własnej, czy cudzej, a właśnie teraz tak bardzo spłyca się ten problem. Często w środkach masowego przekazu usprawiedliwia się zdrady, rozwody, a nawet wręcz proponuje, tzw. ułożenie sobie życia na nowo, zaufania komuś po raz kolejny tak, jakby Boga nie było, tak, jakby nie było Jego przykazań i to paradoksalnie, w kraju katolickim, jakim niewątpliwie jest Polska, gdzie większość społeczeństwa tak przynajmniej deklaruje. Z drugiej strony zaś w anonimowych ankietach tylko 5% młodzieży deklaruje czystość przedmałżeńską, więc coś tu nie pasuje.
Kochani, watro sobie zadać pytanie, czy miłość polega tylko na uczuciach, czy też obejmuje znacznie więcej sfer życia?
Do czego sprowadza się wartość słowa współczesnego człowieka, gdy nawet śluby nic nie znaczą. Proszę, zastanówmy się nad tym i miejmy odwagę mężnie wyznawać naszą wiarę, własnym życiem, a także upominając innych, bo i Jezus upominał błądzących po to, aby się odwrócili od swego złego postępowania. Sam zaś przyjął na siebie nie tylko okrutną mękę na krzyżu, ale przyjął również na siebie całą hańbę krzyża po to, aby ratować od zguby każdego człowieka, a w tym także każdego z nas.A my, co na to? Co wybierzemy? – Wartości materialne, czy moralne, w razie konfliktu interesów.
Druga pokusa. Diabeł wziął Jezusa na wysoką górę i pokazał mu wszystkie królestwa. Obiecał oddać Jezusowi wszelkie bogactwa, bo jemu są one poddane, ale w zamian za to, że Jezus odda pokłon diabłu. Zatem bogactwa tego świata bardziej są w ręku diabła niż Boga. A jakie są te  bogactwa?
Jest to ludzka mądrość, żądza władzy, sławy, seksu, wywyższania się nad drugim człowiekiem, bogactwa materialne, pragnienie zwiedzania świata za wszelką cenę i to wszystko, co człowiekowi jest miłe, przyjemne, drogie, co staje się bożkiem.
Dla sławy gotowy jest nie jeden człowiek wyrzec się rodziny, normalnego życia, pogrążyć się w pracoholiźmie. Sława staje się dla niego celem samym w sobie. Dlatego celu jest w stanie poświęcić swój czas, swoje myśli, wszystko, nawet kosztem własnego zdrowia lub  drugiego człowieka.
Wiele osób np. chce mieć piękne mieszkanie, nie po to by służyło im, czy ich rodzinie, ale aby inni widzieli, jak jest urządzone modnie i bogato. Mamy wtedy do czynienia z przestawieniem wartości.
Bóg powiedział: czyńcie sobie ziemię poddaną, ale czy czasem człowiek nie poddaje się jej owocom? Jeżeli ktoś chce mieć coś w nadmiarze, to pragnienie takie nie pochodzi od Boga, lecz jest to oddanie pokłonu diabłu. Można by powiedzieć, że prawo Szatana to prawo rywalizacji za wszelką cenę, nienawiści, szantażu; niszczenia, a w przeciwieństwie do tego, prawo Boże to prawo miłości.
Człowiek nadmierne bogactwa rzadko osiąga uczciwe. Najczęściej dzieje się to kosztem innych ludzi. Czynią tak np. handlarze narkotyków, i wszyscy pracownicy, którzy uczestniczą w procesie korupcji, który stał się plagą nie tylko naszego kraju, co możemy często oglądać w telewizji. Człowiek współczesny często zapomina o godności drugiego, niszcząc ją dla pieniędzy, dla korzyści materialnych.
Ogólnie jednak można powiedzieć, że pokłonem diabłu jest odrzucenie któregokolwiek z przykazań Bożych i poddanie w wątpliwość tego, co Bóg nam objawił. Dokładnie tak, jak miało to miejsce przy grzechu pierworodnym, co dokładnie mamy opisane w księdze Rodzaju.
Trzecia pokusa. Diabeł zaprowadził Jezusa na narożnik świątyni jerozolimskiej i rzekł: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Mamy tu do czynienia z nadużyciem opatrzności Bożej. Jeśli jesteś –to zwątpienie w Boskość Jezusa, a z drugiej strony udowodnij, że jesteś Synem Bożym, pokaż, co możesz. A możesz więcej niż inni, nic ci się nie stanie... Oczywiście, Jezus mógł wszystko, ale czy miał pokazać swoją moc na życzenie diabła?
My też mamy prawo wierzyć, że Bóg będzie nas chronił, będzie nam pomagał. Co więcej, Jezus obiecuje, że nawet włos z głowy nam nie spadnie. Sam za ziemskiego życia czynił cuda, uzdrawiał, rozmnażał chleb, chodził po wodzie. Kiedyś zadał pytanie: A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie liliom na polu, jak rosną; nie pracują ani przędą, a Bóg je tak przyodziewa(por. Mt 6,28-29).Ale czy nam wolno liczyć tylko na Opatrzność Bożą i nie dawać z siebie nic? My często nawet tej próby nie zauważamy. Można usłyszeć takie powiedzenie: Po co mam chodzić do kościoła, skoro Bóg nic mi nie daje – nie mam pieniędzy, nie mam zdrowia.
A czy możemy oczekiwać, że Bóg wszystko za nas zrobi? Przecież często cierpimy przez naszą bezmyślność. Np. ktoś powiedział: Wezmę pożyczkę na meble i choć wiem, że nie stać mnie na jej spłacenie, to niech Bóg za mnie to załatwi, albo nie dbam o zdrowie a Bóg mnie ocali. Nie uczę się i liczę na to, że Bóg mi podpowie.
Kochani, jeżeli świadomie robimy coś głupiego, to Bogu nie może się to podobać. To właśnie jest dzieło diabła będące wystawianiem Boga na próbę. Wiadomo np., że palenie papierosów szkodzi zdrowiu, a to, że człowiek jest wierzący nie znaczy, że Bóg musi go chronić przed wszystkimi negatywnymi skutkami palenia papierosów. Co prawda Pismo mówi: Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, ale nie znaczy to, aby świadomie prowokować, a nawet wymuszać na Bogu konkretną pomoc.
Bóg też może mieć inne plany wobec człowieka nawet wtedy, gdy prośba jest uzasadniona.
Można zauważyć, jak diabeł jest nieustępliwy. Jak próbuje podsuwać różne pokusy. Jeśli w jednej sprawie się nie uda, to próbuje podejść z innej strony, a wszystko pozornie jest dobre, bo przecież odwołuje się nawet do prawdziwych cytatów Pisma świętego, ale wyjętych z kontekstu. Na to też warto zwrócić uwagę w naszych wyborach, naszych decyzjach.
Zobaczmy natręctwo diabła. Chociaż Jezus odmawiał mu spełnienia jego żądań, to nie dawał za wygraną i choć wiedział, że ma do czynienia z Synem Bożym, ponawiał pokusy, a na zakończenie mówi Pismo: Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu.
Zatem wynika stąd, że diabeł miał z góry przygotowany jakiś plan kuszenia i że nie rezygnuje definitywnie, tylko odstępuje od Jezusa na pewien czas. Można zauważyć, że w przypadku Jezusa to odstąpienie trwało do modlitwy w Ogrójcu, gdzie odbywała się ostateczna walka między ludzkim strachem przed upokorzeniem, przed cierpieniem i niezasłużoną śmiercią przez ukrzyżowanie, a wypełnieniem woli Ojca i zbawieniem wszystkich ludzi. W tej decydującej chwili Jezus zwyciężył, choć jak mówi Ewangelia, jego krople potu były jak gęste krople krwi.
Warto jeszcze zauważyć, że skoro diabeł tak sobie śmiało postępował z Jezusem, to tym bardziej jest zuchwały wobec człowieka, a więc także wobec każdego z nas. Stąd ustawiczna potrzeba czuwania, modlitwy, znajomości Ewangelii mimo, że może aktualnie nie czujemy obecności diabła. On w tych czasach przychodzi niepostrzeżenie, wciskając się w nasze myśli, ale też czasem działa przez drugiego człowieka podsuwającego nam różne propozycje lub podważającego zasadność praw Bożych, a nawet samego Boga.
Szczególnie teraz, w okresie Wielkiego Postu jesteśmy narażeni na atak diabła w postaci różnych pokus, gdyż diabłu nie podoba się cel, do którego zmierzamy, a którym jest doskonalenie siebie prowadzące do zmartwychwstania w odpowiedzi na słowa Jezusa:Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Amen!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz