Święta Maria De
Mattias: „Nie wolno nam tracić czasu. Kochajmy
Jezusa Ukrzyżowanego i róbmy
wszystko, aby od innych był kochany.”
„Zbawienie przyszło przez Krzyż, ogromna to tajemnica. Każde
cierpienie ma sens, prowadzi do pełni życia. Jeżeli chcesz – Mnie naśladować –
to weź swój krzyż - na każdy dzień”.
To słowa znanej piosenki, często ją śpiewamy, ale czy
zastanawiamy się głębiej nad jej treścią
i czy autentycznie zgadzamy się i otwieramy na tę treść?
Historia duszy Św. Marii De Mattias jest historią wielkiej
miłości, którą można odnaleźć w arcydziele literatury duchowej, jakim jest
zbiór listów przez nią napisanych do wielu ludzi, najwięcej do Sióstr
Adoratorek i swego wieloletniego kierownika duchowego Jana Merliniego.
Pan „porwał” ją, gdy była jeszcze młodą, zagubioną
dziewczyną,
dręczoną niepokojami. Objawił jej swoją miłość i sprawił, że
zakochała się w Nim. Maria opisuje, że zranił jej serce „od samego początku, kiedy
poznała Jego łaskę”. Od tego momentu miłość ta wzrastała i całkowicie ją
ogarnęła, zdominowała, inspirowała jej życie, wszystkie wybory. Jej krwawiące
serce „czuło, że roztapia się z miłości do Jezusa”. Jezus dla niej „jest
wszystkim”, „nie pragnie ona niczego innego, jak tylko tego, by Mu się
podobać”, żyć dla Niego i „wyniszczyć się z miłości do Niego”. Wszystko inne
nie liczy się, „każda rzecz na tej ziemi jest dla niej goryczą”, jedyną rzeczą,
która „ją zadowala”, jest miłowanie Jezusa. Jezus jest dla niej „Pięknym z
Nieba”, „Oblubieńcem, którego należy kochać i służyć Mu, uwielbiać i starać Mu
się przypodobać, wzywać i oczekiwać z wiernością i ufnością”, by w końcu umrzeć
”z Nim, z czystej miłości”.
Dla Marii Jezus jest przede wszystkim Ukrzyżowanym, który
cierpiał i przelał krew za nasze grzechy, jest „Krwawym Oblubieńcem”, który
pozwolił się umęczyć i zabić dla naszego zbawienia. Jej listy kierowane głównie
do Merliniego i do Adoratorek, często mówią o krzyżu Pana, Jego ofierze i
miłości do ludzi.
„Mówią mi , że zawsze mówię o krzyżu”, pisze do jednej z
Adoratorek. „Wierz mi moja córko, nie jest to dla mnie przyjemnością, ale
wypływa z czystego uczucia serca, z szacunku dla Tego, Który jest najgodniejszy
uwielbienia”. Tajemnica zbawczego cierpienia z miłości niewinnego Jezusa, który
pragnął ukazać nam jak bardzo nas kocha i dlatego w swoim ciele odpokutował
nasze grzechy oraz otworzył drogę do nieba, jest zawsze centrum medytacji i
kontemplacji a także przepowiadania i duchowego orędzia Marii.
Krzyż z Golgoty jest
symbolem wiary chrześcijańskiej, bolesnym i chwalebnym znakiem, który
znajdujemy na każdym ołtarzu, w każdym kościele. Jest znakiem, który był i jest
mocą dla niezliczonej rzeszy wiernych oraz dzieł wszystkich pisarzy duchowych.
Jej życie już od dzieciństwa związane było z cierpieniem.
Mieszkała w miejscowości Vallecorsa
zdominowanej przez przemoc i strach, jej trudny kontakt z matką,
osamotnienie i udręki przeżywane w młodości. Przez całe życie dotykała
cierpienia i to wielkiego, wynikającego z trudów życia apostolskiego, kłopotów
i ubóstwa, różnych uciążliwości i napięć wśród towarzyszek, problemów z
władzami i biskupami, ciężaru odpowiedzialności, pracy ponad siły czy słabego
zdrowia. Towarzyszyła jej cała seria niekończących się trudnych doświadczeń
boleśnie uderzających. Bardzo wrażliwa jej natura o uczuciowości gorącej i
bezbronnej, powodowała, że jej mocny charakter był wystawiony na zranienia, nie
miał obrony psychologicznej.
Maria dokonała trudnego wyboru, polegającego na naśladowaniu
cichości i pokory Chrystusa. Każdy mógł
ją zranić i bardzo wielu to czyniło. Jej obroną był Ukrzyżowany, „Miłość
Ukrzyżowana”, jak nazywała Go bardzo często. On był dla niej mocą i pewnością,
lekarstwem i pociechą. Wszystkie swoje cierpienia ofiarowywała Jezusowi
przelewającemu krew na krzyżu i równocześnie dziękowała Mu za to, że pozwalał
jej dzielić swoją mękę.
Prosiła nie o to, by
oddalił od niej cierpienia, lecz o to, aby umiała naśladować Go w cierpieniu
znoszonym z cierpliwością i miłością, by uświęcała się poprzez cierpienie, by
mogła „sprawiać Mu przyjemność” i oddawać chwałę przez cierpienie. Jezus
przyjął modlitwę Marii i napełniał jej serce ogromnym pokojem, także i w momentach
trudnych, pełnych niepokoju, kiedy serce czuło się „ przygniecione” lub
„rozdarte” na skutek uderzającego cierpienia.
Maria w najbardziej wymownych fragmentach swoich listów wiele
razy mówiła o Miłości Ukrzyżowanej. Do Merliniego napisała: „Mojego umysłu nie
mogę zająć niczym innym, jak tylko Jezusem Ukrzyżowanym”, „w Nim i przez Niego
idę wprowadzać w życie to, co On mi mówi”. Do s. Celestiny Barlesi napisała: „Boję
się tylko o jedno, że może mi zabraknąć zaufania do mojego Oblubieńca
Ukrzyżowanego. Poza tym nie martwię się myślą o cierpieniach, czy śmierci, gdyż
w sercu nie pragnę niczego innego, jak tylko miłości Jezusa Ukrzyżowanego”. W
liście do sióstr niemieckich czytamy: „ pragnę, aby dobroć Boża napełniała was
wytrwaniem w znoszeniu tych trudów i krzyży, które upodabniają nas do naszej
Miłości Ukrzyżowanej”. Do s. Anny Marii Polidori napisała: „Krzyż niech będzie
z nami przez całe nasze życie, abyśmy mogły cieszyć się chwałą w niebie”. Do s.
Luisy Abri: „Jedyną naszą troską niech będzie to, aby wszystkim dać poznać
Miłość Ukrzyżowaną, Jezusa pokrytego krwią i ranami dla naszego zbawienia”. Do
s. Luisy Longo: „znajduję się na krzyżu z Jezusem Chrystusem, a moje serce
raduje się z cierpień”. Siostrze Carolinie De Sanctis napisała : „Osoby
ukrzyżowane są najżywszym obrazem Jezusa umierającego na krzyżu i są
najbardziej przygarnięte przez Boga”.
W pewnym momencie De Mattias zaczęła siebie nazywać „Marią od
Najświętszego Krzyża” i w ten sposób podpisała bardzo wiele listów. Miłość,
która wypełniała serce Marii, była prawdziwym miłosierdziem, owocem łaski i
komunii z Bogiem. W Marii nabierało życia podwójne przykazanie ewangeliczne
mówiące o miłości Boga i całej ludzkości. Widziała ona Chrystusa w każdej
osobie, zaś w centrum swojej drogi i służby stawiała „drogiego bliźniego”.
Gdy odczuwała zmęczenie spowodowane trudami apostolskimi i
trudnościami w życiu wspólnotowym, odzywała się w niej pokusa zostania siostrą
klauzurową. Jednak jej powołanie, droga ukazana wolą Bożą, na zawsze znalazły
realizację w jej życiu z innymi i dla innych. Pomagała im duchowo i materialnie
w prowadzeniu życia bardziej ludzkiego i spokojnego, godnego i uczciwego,
spoglądając także ponad chleb powszedni na wartości wyższe oraz prawdy wieczne.
W realizowaniu swego powołania nieustannie dążyła do uświęcenia i wypełnienia
woli Bożej. Czyniła to przez miłość i służbę innym z całą energią i pasją,
uporem i oddaniem swojego silnego charakteru dziewczyny z Ciociarii. Szła do
przodu zapatrzona przed siebie, zdecydowana, zdeterminowana, z entuzjazmem
człowieka, który jest pewny swojego wyboru i czyni wszystko, aby ten wybór
realizować.
Dla Marii „drogim bliźnim” były dziewczęta i kobiety, którym
poświęcała większość swojej pracy, ale też ich rodziny, mężowie i dzieci,
krewni i znajomi. Wszyscy tworzyli jedną wspólnotę, na którą Maria patrzyła z
szacunkiem i ogromną troską. Właściwie
dla Marii „drogim bliźnim” był każdy człowiek. Poprzez podróże i zakładanie
nowych fundacji angażowała się w całą otaczającą rzeczywistość. Rozmawiała z
władzami, otwierała i wspierała szkoły, organizowała i prowadziła liturgię,
opiekowała się biednymi, nawiązywała kontakty z rodzinami a przede wszystkim
wychowywała dziewczęta, uczyła katechizmu, nauczała w kościele i na placach,
jak to robił św. Kasper Del Bufalo i jego misjonarze. Było to bardzo
wyczerpujące i kosztujące ją utratę zdrowia. Kochała ludzi w konkretny sposób
służąc im, pomagając w poznaniu Pana, by jak najbardziej rozszerzyć łaski
zbawienia dokonanego przez Chrystusa.
„Drogich bliźnich” znajdowała też w Adoratorkach. Kiedy była
potrzeba przywołać którąś do porządku, czyniła to z wielką łagodnością bez
zawstydzania, pomagając poprzez słowa zachęty do „umiłowania Pana”. W
przypadkach gdy doznawała upokorzeń od współsióstr (czy kogokolwiek), pozostawała spokojna,
pogodna, nie skarżyła się. Okazywane miłosierdzie, wspaniałomyślność i łatwość
przebaczania były konsekwencją miłości do człowieka ( współsióstr), nawet tego,
który ją ranił. Ganiła donosicielstwo, które nie jest przecież miłością. Wiele
razy wobec win czy wykroczeń milczała i klękała, aby za nich czynić pokutę,
dopóki nie zrozumieją swojego błędu i nie zmienią się.
W życiu Marii kontemplacja Miłości Ukrzyżowanej i
doświadczenie cierpienia były złączone z nabożeństwem do Przenajdroższej Krwi.
Instytut Marii De Mattias miał charakter czynny i kontemplacyjny, co było
możliwe dzięki Przenajdroższej Krwi, która była przedmiotem medytacji i bodźcem
do apostolstwa, treścią głoszonych nauk oraz źródłem miłości i służby. Według
Marii Krzyż Pana jest tak bardzo drogocenny, ponieważ jest „konsekrowany Krwią
Przenajdroższą Jezusa Chrystusa”, dlatego też i nasze „krzyże” dodaje „muszą
być nam drogie”.
Do jednej ze współsióstr mówiła: „Zdobywaj odwagę” poprzez
myśl, że „Jezus Chrystus przelał Krew za wszystkich, także i za ciebie”. Chorą
siostrę zapewniała, że „ufność pokładana w Przenajdroższej Krwi Jezusa uzdrowi
ją”. Innym współsiostrom życzyła, aby Pan „okrył je swoją Przenajdroższą Krwią,
która da im pociechę i pokój”. Do swojego brata Michela pisze: „aby w rodzinie
ożywił nabożeństwo do Przenajdroższej Krwi Jezusa, aby ta Krew uchroniła ich od
nieszczęść”.
Cała duchowość Marii De Mattias, jej modlitwy, kontakty z
siostrami, działalność apostolska i służba „drogiemu bliźniemu” były
przeniknięte Krwią Chrystusa, która była wyraźnym znakiem Jego miłości bardzo
ludzkim i Boskim zarazem. Nabożeństwo do Przenajdroższej Krwi Maria przyswoiła
sobie przede wszystkim z duchowości i kazań głoszonych przez Kaspra Del Bufalo
już w czasie misji prowadzonej w Vallecorsa w r. 1822. Także w dzieciństwie
ojciec Giovanni opowiadał jej o Boskim Baranku. Maria De Mattias (jako
założycielka żeńskiej gałęzi rodziny Krwi Przenajdroższej), w swoich listach
kilkakrotnie uznawała Kanonika Del Bufalo inspiratorem dzieła Instytutu
Adoratorek. Listy pisane do Merliniego odzwierciedlają udręczoną duszę,
staczane walki, uświęcanie się przez cierpienie i krzyż, wspinaczkę na
jaśniejący szczyt góry, która nazywa się Kalwarią.
Szczególnym elementem modlitwy Marii była adoracja krzyża, w
czasie której „miała ręce rozkrzyżowane, jej oczy były wzniesione w górę, twarz
rozpalona i jakby przemieniona”. Jest to zrozumiałe, bo to właśnie Krzyż
Chrystusa stoi w centrum jej duchowości (z zeznania s. Nazareny Longo). W
rzeczywistości codzienne życie Marii było nieustanną ofiarą, ciągłym zadaniem,
trudem bez odpoczynku pomiędzy pracą w szkole i w kościele. Ofiarą były pokorne
prace domowe, działalność apostolska, wspólna modlitwa i formacja Adoratorek,
podróże odbywane od wspólnoty do wspólnoty, kontakty z ludźmi, korespondencja,
nie kończące się prace remontowe byłego szpitala w Acuto, pomoc ubogim,
uciążliwe kontakty z władzami kościelnymi i urzędnikami. Kasper Del Bufalo
powiedział, że najsłodszą rzeczą jest „trudzenie się dla Boga”. Maria także i w
tym go naśladowała. Czytając jej listy kierowane do sióstr, słowa „trud” i
trudzić się”, powtarzane są tysiące razy, zgodnie z wizją życia zakonnego i
apostolstwa, gdzie miłość i pokuta, służba i asceza, oddanie i doskonalenie
się, scalają się.
Maria miała wielki szacunek do ubóstwa, najmniej troszczyła
się o samą siebie. Widząc rzeczy czyste w swojej szafce, dawała je temu, kto
według niej był bardziej potrzebujący. Jadła tylko tyle, ile było konieczne do
przeżycia.
Święta Maria De Mattias przez wiarę odnalazła w Krzyżu Chrystusa i w Jego wylanej
Krwi, zachętę i siłę do podjęcia swego apostolskiego dzieła. Widziała potrzeby
rodzin i już od najmłodszych lat uczyła dziewczęta modlitwy i chrześcijańskiego
życia, budziła świadomość ludzkiej godności i odpowiedzialności za zbawienie
świata. Jej nabożeństwo do Przenajdroższej Krwi wyrażało się w modlitwie i w
życiu. Była uległa Woli Bożej i ufna w Jego Opatrzność. Przyjmowała z radością
chorobę, trud i prześladowanie, wiedząc, że „ziarno, zanim owoc przyniesie,
musi obumrzeć”. Miłość do Krwi Chrystusa uczyniła ją tak mocną, ze pomimo
wszelkich trudności i sprzeciwów szła wiernie za wezwaniem Bożym. Z odwagą i
miłością pomagała ludziom w dojściu do Boga.
A co robię ja?
Czy bez ograniczeń potrafię zaufać mocy Krwi Chrystusa, która
przecież mocniejsza jest od krwi Abla. Czy
będąc członkiem Wspólnoty Krwi Chrystusa nie szukam pociechy w innych
wspólnotach, czy nie szukam szczególnych doznań i znaków? Na ile jestem wierna
swemu powołaniu i odporna na pokusy tego świata ?
Jezus – nasz Pan i Zbawiciel powiedział: „Biada tobie…” (Mt
11, 20-24), oraz „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku…”(Mt 12, 38-42).
Jezus czyni cuda, które umacniają i rozwijają wiarę w Boga.
Warto postawić sobie pytania:
Czy jestem uczniem Jezusa, czy jedynie widzem spektakularnych
modlitw?
Czy proszę Boga o wiarę, która daje życie ? (Żyć Ewangelią.
Codzienna Ewangelia z rozważaniami. 2015. 14 i 20 lipca.)
Czyńmy
zatem wszystko, abyśmy kiedyś my nie usłyszeli „Biada…” i jako świeccy
Misjonarze Krwi Chrystusa nieśmy Jej orędzie całemu światu poczynając od
najbliższego otoczenia.
„Nocą
- Ogród Oliwny – śpią twardo wszyscy
uczniowie. Czuwa – w bólu ogromnym – i cierpi za nas – Bóg Człowiek. Ojcze –
jeśli możliwe – oddal ode mnie ten kielich. Ojcze – jeżeli trzeba – chcę Twoją
Wolę wypełnić”.
To
słowa innej piosenki religijnej. Tu również zachęcam do odniesienia jej treści
do naszego życia.
Czy
potrafię dostrzec w codziennym życiu to, jak Jezus czuwa i cierpi dla mnie,
podczas gdy ja twardo śpię podobnie jak
inni Jego uczniowie?
Czy w
chwilach mojego cierpienia, prosząc Boga o ulgę w bólu, dodaję zaraz – ale
zgodnie z Twoją Wolą Panie?
Czy w
ogóle biorę to pod uwagę gdy przyjdą cierpienia, aby dziękować za nie i ofiarować
Jezusowi? (jak to czyniła nasza Św. Maria De Mattias).
Na
koniec jeszcze raz przeanalizujmy tytuł rozważanego tematu.
„Nie
wolno nam tracić czasu”
Św.
Maria nie traciła go, śpieszyła się czyniąc dobro na chwałę Boga i dla dobra
„drogiego bliźniego”. „Miejcie zawsze przed oczyma czas, który ucieka” – pisała
do sióstr Adoratorek.
A ja?
Czy dobrze wykorzystuję każdą chwilę swego życia?
„Kochajmy
Jezusa Ukrzyżowanego”
„Jeżeli
kochamy Jezusa, musimy nieść z Nim Jego Krzyż” pisała do s. M. Rosy De Mattias
zachęcając ją do posłuszeństwa i modlitwy.
Czy
prawdziwie i szczerze kocham Jezusa Ukrzyżowanego, czy kocham Jezusa w drugim
człowieku – biednym, cierpiącym, chorym, słabym?
„Róbmy
wszystko, aby od innych był kochany”
Czy i
co robię, aby Jezus – Bóg Człowiek od innych był kochany?
Czy i
jak świadczę o mojej miłości do Jezusa: jakie słowa, postawy, czyny?
Czy
proszę o łaskę pokory w moim życiu?
Czy
staram się kochać i przebaczać, służyć bezinteresownie panu Bogu i bliźniemu?
Czy
ktoś patrząc na mnie, na moje życie, widzi w moim sercu miłość do Jezusa i czy
też zapragnie Go pokochać?
Literatura:
M.
Spinelli. Kobieta Słowa. Życie Marii De Mattias. Rzym.
SS.
Adoratorki Krwi Chrystusa. Listy błogosławionej Marii De Mattias. Wrocław 1993
(Rzym 1947).
Przygotowała:
Maria Brach WKC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz