sobota, 31 stycznia 2015

Temat VI: Dziękczynienie za przelanie Krwi Przenajdroższej w piątej tajemnicy - Drogi Krzyżowej

Wstęp
Kontynuując nasze rozważania nad tajemnicami przelania Krwi przez Jezusa i naszym dziękczynieniem za nie, dziś zatrzymamy się nad kolejną tajemnicą: „Przelania Krwi na Drodze Krzyżowej” Rozważając drogę Jezusa na Golgotę i dźwiganie krzyża, chcemy dziękować Mu za wysiłek, jaki podjął dla zbawienia każdego z nas.
Ewangeliści opisują drogę krzyżową w bardzo krótkich tekstach:
1.Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano.
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19 16-17)
2.A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie. Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki. (Mt 27 31-33)
Rozpoczynamy podróż z Jezusem. Jest to już ostatnia droga naszego Pana. Jakże inna jest ta droga od wszystkich wcześniejszych. Otóż, przypominamy sobie jak Jezus obchodził całą Galileę, aby głosić dobrą nowinę o zbawieniu. Na potwierdzenie swoich słów czynił wielkie rzeczy na oczach tłumów, które lgnęły do Niego. Uzdrawiał chorych, przywracał wzrok ociemniałym, uwalniał opętanych, wskrzeszał umarłych, rozmnażał chleb, uciszał burze.
A teraz…. Idzie ulicami Jerozolimy zupełnie bezsilny. Umęczony aresztowaniem, nocnym uwięzieniem, procesem, biczowaniem, ukoronowaniem cierniem, wyszydzeniem…. Niesie krzyż.
Krzyż
Krzyż po karze palenia żywcem był karą najokrutniejszą. Był haniebną karą przeznaczoną dla niewolników lub tych, którzy nie byli rzymskimi obywatelami.
Wiedza o wyglądzie krzyża (czy tylko belka poprzeczna, czy cały krzyż) dźwiganego przez Jezusa nie wnosi niczego istotnego. Istotniejsze jest to, z czego był zrobiony”. Jeżeli wiem, co  jest moim krzyżem, rozumiem o jaką materię chodzi Nie jest ważne, jaka była forma krzyża, który uciskała Jego ramiona pocięte uderzeniami bicza. Był „symbolem” ciężaru, jaki przygniatał Mu serce. W duszy Jezusa skumulował się ból wszystkich ludzi. Na jego krzyżu zawisł ciężar nie do zniesienia, ciężar milionów innych krzyży. W tym ciężar mojego krzyża… Krzyż jest „sakramentem” ludzkiego cierpienia, który Bóg przyjmuje, który zakłada z miłości na swoje ramiona.
W krzyżu Chrystusa nic nie zostaje pominięte. Jest tam lament pokrzywdzonego, tragedia zwalnianego z pracy, głód milionów dzieci, męka chorego na raka, wstyd porzuconej, ból fizyczny, udręki moralne…
Golgota
Kara wymagała, aby skazaniec przeszedł przez miasto, by w ten sposób stało się to surową przestrogą dla innych i żeby doznał upokorzenia, szyderstw i bicia.
Nazwa Golgota ( w języku aramejskim – Gulgultha) oznacza czaszkę. Trudno określić dlaczego. Benoit (jeden z cenionych naukowców studiujący opis Męki Pańskiej) tłumaczy: „Dlaczego to miejsce otrzymało taką nazwę? Może dlatego, gdyż ścinano tam głowy skazańców. Istnieje również legenda, według której leżała tam czaszka Adama; kaplica przy Grobie Pańskim wzięła nazwę z tej legendy. Krew Chrystusa miała spłynąć na głowę Adama, stąd wzięła się czaszka prezentowana u stóp naszych krzyży. To jest z pewnością tylko legenda. Choć z historycznego punktu widzenia jest to czysta imaginacja, to z teologicznego jest to cudowna prawda – Krew Chrystusa, nowego Adama, oczyściła pierwszego Adama.” Inni natomiast uważają, że nazwa pochodzi od kształtu góry, który wyraźnie przypomina czaszkę.
Słabość
W opisie drogi krzyżowej u Św. Marka (15,22) znajdujemy wyrażenie „przyprowadzili Go” pozwala nam się domyślać, że Jezus nie mógł już sam iść. Jeśli wczytamy się w tekst św. Mateusza, to Szymon przymuszony na pewnym etapie drogi Jezusa, nie tylko pomagał nieść krzyż, ale niósł go sam. Prawdopodobnie dlatego, że Jezus wycieńczony nie był już w stanie go dźwigać.
Wydaje się jakby Jezus stracił całą swoją moc. Kilka dni temu wkraczał tryumfalnie do świętego miasta a wszyscy krzyczeli: „Hosanna Synowi Dawida!” a teraz, kilka godzin temu ci sami ludzie zaciągnęli Go przed rzymski trybunał i krzycząc: „na krzyż z Nim!” wymusili na Piłacie wyrok śmierci.
Dlaczego Jezus nie okazał swojej boskiej mocy, którą do tej pory eksponował?
Dlaczego ruszył w tę ostatnią drogę odarty z nadprzyrodzonej mocy Boga?
Co Jezus nam pokazuje przez swoją słabość w niesieniu krzyża?
Co mogę zobaczyć na drodze krzyżowej?
Rozważając drogę krzyżową Jezusa, dziękując Mu za Krew przelaną dla naszego zbawienia, możemy zatrzymać się przy wielu stacjach Drogi Krzyżowej, zastanawiając się, co każda z nich mówi do mnie osobiście, na co Jezus wskazuje, abyśmy Go naśladowali. W naszych rozważaniach w tym temacie, zauważmy Jego słabość i wierność.
Znamy zapewne słowa św. Pawła Apostoła, który pisze, jak Pan powiedział do niego: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9)
Co oznaczają te słowa? Jezus chciał nam na drodze krzyżowej wskazać jak iść przez życie, aby być zawsze szczęśliwym. Nawet wtedy, kiedy pozornie wszystko jest przeciwko nam i piętrzą się same trudności.
Kluczem do sukcesu jest życie w prawdzie. My bardzo często udajemy przed sobą i przed innymi a również i przed samym Panem Bogiem, że jesteśmy lepsi i silniejsi niż to w rzeczywistości bywa. Zakładamy różnego rodzaju maski, aby nie obnażyć naszej słabości i bezsilności. A Jezus robi odwrotnie. Idąc na Golgotę ukazuje się naszym oczom słaby i bezsilny. Nie niesie swego krzyża szybko i bez cienia zmęczenia. Wręcz przeciwnie – upada po trzykroć, wreszcie nie jest w stanie go nieść zupełnie. Robi to w tym celu, żeby nam ukazać moc bezsilności, która zanurzona jest w Boskiej Wszechmocy. Wielokrotnie Jezus nauczał, że to nie On działa tylko Ojciec Jego. I teraz to udowadnia. Podczas drogi krzyżowej Jezus czerpie siłę nie z siebie, sam jest strzępem pokrwawionego ciała. On oddaje się zupełnie Ojcu i dlatego ma siłę wstać i iść dalej. Jest wierny decyzji, którą powziął w Ogrójcu, aby wypełnić wolę Ojca.
1. Patrzyliśmy wszyscy na ostatnie lata życia świętego Jana Pawła II . Wydawałoby się, że chory i bardzo słaby nie jest zdolny do prowadzenia Kościoła. Niektórzy proponowali mu abdykowanie. On jednak nie zrezygnował i dzięki temu był prawdziwym uczniem i naśladowcą Chrystusa. Zaświadczył wobec całego świata o mocy Bożej ukazując swoją bezsilność i bezradność.

Każdy z nas na pewnym etapie swojego życia widzi jak marne są owoce jego wysiłków, kiedy polega się tylko na sobie. Niektórzy pragną uciec przed tą prawdą i udają siłaczy. Niestety taka postawa prowadzi do frustracji, rozgoryczenia a często i cynizmu. Tylko człowiek, który uznaje swoją słabość, wie, że zdolny jest do największych grzechów i dlatego oddaje się całkowicie Bogu. Taki człowiek potrafi zdobywać najwyższe „szczyty”. Cała jego moc jest w Bogu, a Ten jest Wszechmocny. To niesamowita tajemnica.

Naśladowanie Jezusa
W czternastym rozdziale Ewangelii św. Łukasza znajdujemy takie słowa Jezusa:  «Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.” ( Łk 14, 26-27)
W tych słowach Jezus nie namawia nas do nienawiści, lecz ukazuje, jak ważne jest podejmowanie na drodze swojego życia trudów związanych z głoszeniem Ewangelii. Nie można bowiem być naśladowcą Jezusa nie podejmując lub unikając codziennego krzyża. Jezus nie tylko w ten sposób nauczał, lecz całą swoją naukę potwierdził przykładem swego życia. W tajemnicy przelania Krwi Chrystusa na drodze krzyżowej rozważamy właśnie tę Jego wierność.
2. W telewizji internetowej „Boska TV” w Wielkim Poście 2014 roku ukazały się wypowiedzi/świadectwa różnych ludzi w cyklu „Moja droga krzyżowa”(1) W jednym ze świadectw o. Paweł Krupa OP opowiada, jakie były jego drogi krzyżowe, które odprawiał od dzieciństwa, rozważania, które pisał, ale również jak doświadczył jej osobiście
 „W pewnym czasie bardzo mocno się zakochałem – i tym razem nie był to Pan Bóg. Bardzo mocno to przeżywałem…. Byłem przekonany, że osoba ta nie powinna nawet o tym wiedzieć. Zasadniczo, ja zakonnik, w dodatku spowiednik tej osoby, w tej sytuacji, jedyne, co mogę zrobić „ze strony mojego zakochania, mojego pragnienia” – to mogę umrzeć. To wcale nie było przyjemne . Siedziałem po nocy, rozmyślałem, okropnie wściekły na wszystko, łącznie z Panem Bogiem – że nie ma innej drogi, że nie ma innej rady…. Dlaczego inni mogą a ja nie mogę….?! 
I wtedy zobaczyłem Pana Jezusa na krzyżu (to nie była żadna wizja…) jak wisi, taki przybity i nagle zrozumiałem, że On umarł z miłości! Tu nie jest najważniejsza kwestia wyrównania rachunków, zapłacenia długu Bogu Ojcu, ale chodzi o miłość. Chrystus po prostu nie ma innej drogi, nie ma innej możliwości, żeby powiedzieć, że nas kocha. Kocha – po prostu… Zrozumiałem, że to była jedyna droga, żeby nam powiedzieć że nas kocha!  Kiedy patrzę na drogę krzyżową, widzę tam nieprawdopodobną miłość. I rozumiem, że On nie miał innej drogi, że to była absolutnie jedyna i właśnie ta, którą należało podjąć.”

Nadziei dodaje nam myśl, że skoro Bóg dopuścił na nas krzyż, to sam doda nam siły w jego niesieniu. W Starym Testamencie znajdujemy słowa: Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku. (Iz 42,3)
To słowa otuchy dla nas. Bóg potrafi zdziałać cuda w człowieku, który otwiera swoje serce na działanie Boga. Ale to serce otwiera się żyjąc w pokorze, uznając prawdę na temat swojej słabości. Ktoś, kto nie widzi swoich wad i grzechów nie jest w stanie przyjąć łaski od Boga. Dlatego najczęściej Bóg tworzy na najmarniejszym materiale. Im bardziej jesteśmy świadomi własnej słabości tym bardziej Bóg może działać w nas.

Jezus zaprasza nas na swoją drogę krzyżową. Zaprasza do podjęcia trudów naszego codziennego życia. Nie jest to droga, którą musimy iść sami. Wcześniej, przed nami tą drogą przeszedł On sam i pokazał nam którędy powinniśmy iść.
Podobnie jak w górach są oszlakowane drogi, tak i w naszym życiu jest jeden bardzo trudny, ale najciekawszy i najowocniejszy szlak. Jest to szlak zaznaczony na czerwono – Krwią Chrystusa. Szlak, który prowadzi przez niziny prawdy o swojej słabości i wyżyny prawdy o wielkiej mocy Boga, który chce nam pomagać. On będzie naszym prowiantem i naszym najlepszym towarzyszem w drodze. Obyśmy chcieli wejść na ten szlak.
  1. Idź do kaplicy, przed Jezusa Obecnego w Najświętszym Sakramencie lub ukrytego w tabernakulum, pomyśl o Twojej drodze życia, o trudnościach na niej, o upadkach, o Twojej słabości i podziękuj Mu za to wszystko. Wyobraź sobie, że w największych Twoich problemach i trudnościach Jezus był przy Tobie. Przytul się do Niego i powiedz Mu, że Go kochasz… On tak bardzo tego pragnie!
  2.  Jeśli możesz, podziel się z innymi Twoim świadectwem życia, w którym widać Boże działanie w sytuacji, gdy przyznajesz się do swojej słabości i bezradności i powierzasz ją Bogu.
  3.  Dziękujmy na modlitwie za trudności naszego powołania – w małżeństwie, w rodzinie, do Wspólnoty, bycia animatorem i in. - i prośmy o wytrwanie w wierności.
Literatura:
Alessadro Pronzato – „Różaniec rozważania” Wydawnictwo Salwator Kraków 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz