wtorek, 25 marca 2014

Moja droga nawrócenia

           Moja droga nawrócenia rozpoczęła się w 2007 r. podczas pierwszej pielgrzymki do Medjugorie. Do tego czasu w moim życiu nie można było dostrzec większego zaangażowania w sprawy Boże. Miałem już rodzinę i dorosłe dzieci, chodziliśmy w każdą niedzielę na mszę św. lecz byłem na niej obecny tylko ciałem, a mój duch był w zupełnie innym miejscu. Planował co będzie robił jutro, snuł plany na przyszłość. Jednak w tych wszystkich staraniach ciągle mi czegoś brakowało, wciąż czegoś szukałem, lecz nie bardzo wiedziałem czego.   Aż  w marcu 2007 r. pewnego popołudnia, gdy moja żona wróciła z pracy, oznajmiła mi że mamy zaproszenie  na pielgrzymkę do Medjugorie. Odpowiedziałem, że ja raczej nie pojadę ponieważ do wyjazdu został niespełna miesiąc i nikt mi teraz nie da urlopu bo wszystko już zaplanowane, ale Ty możesz jechać. Bez ciebie ni pojadę odparła. W ciągu następnych kilku dni, żona zapytała jeszcze ze dwa razy czy pojadę. Aby wyjaśnić sytuację poszedłem do moich przełożonych i zapytałem czy mogę pojechać na pielgrzymkę do Medjugorie. 
           Ku memu zaskoczeniu otrzymałem odpowiedz. W takim „celu” jak najbardziej, pan jedzie i będzie się za nas modlił, a my będziemy za pana pracować.  Kiedy byliśmy już na miejscu, codziennie braliśmy udział w  Nabożeństwie, które trwało od godziny 17-ej do 20-ej , a około 21-ej jeszcze rekolekcje. Podczas  których, prowadzący je  Kapłan wypowiedział takie słowa „ uważajcie abyście nie przeszli obok Medjugorie”   słowa te utkwiły w moim sercu tak głęboko że towarzyszyły mi wszędzie. Po dwóch dniach będąc w kościele, klęczałem przed obrazem Matki Bożej, i zacząłem modlić się tymi słowami.” Maryjo nie pozwól, abym przeszedł obojętnie, obok Ciebie i Twojego Syna”.  Kiedy w drodze powrotnej nadszedł czas dzielenia się własnymi przeżyciami , doświadczeniami ,oczywiście dobrowolnie, bo taki był zwyczaj, pomyślałem, że  nie pójdę, bo cóż ja mogę powiedzieć? Jednocześnie wiedziałem, że jeżeli nie pójdę, stracę coś, czego  nigdy mogę już nie odzyskać. Gdy przyszła moja kolej, z duszą na ramieniu i pustką w głowie poszedłem. Nie pamiętam już dokładnie co wtedy mówiłem, zapamiętałem jednak ostatnie dwa zdania. Teraz wiem że nie wracam sam, i przytoczyłem słowa pana Jezusa ,” kto przyzna się do Mnie przed ludźmi, Ja przyznam się do niego przed Ojcem Moim”.      
           Kiedy wróciłem na miejsce ogarnęło mnie ogromne uczucie miłości „Bożej miłości” ,której  słowami opisać się nie da. Miałem ochotę wziąć wszystkich pielgrzymów z tego autokaru  w ramiona, i z radości skakać pod „Niebo „ a przy tym wielkie pragnienie modlitwy . Po powrocie do kraju kiedy poszliśmy na mszę św. wtedy już wiedziałem do kogo idę i w jakim celu.  Wiedziałem że idę na spotkanie z Bogiem ” Żywym Bogiem” . Po około trzech latach od tego wydarzenia, będąc na niedzielnej Eucharystii, usłyszeliśmy ogłoszenie że zawiązuje się w naszej parafii Wspólnota Krwi Chrystusa . Decyzja była natychmiastowa. Idziemy. Uczęszczaliśmy na spotkania modlitewne przez dwanaście miesięcy, a w marcu 2012 r, razem z żoną wstąpiliśmy do Wspólnoty. Teraz pogłębiamy nasze życie duchowe, starając się żyć Słowem Życia, które wybieramy na cotygodniowym spotkaniu, rozważając Słowo Boże.  
Przez długi czas błądziłem, a  Pan Jezu  mnie odnalazł i postawił na tej drodze ,która prowadzi do Niego.  Dziękuję Jezusowi za tę Wspólnotę, za Kapłanów i ludzi, których w niej spotykam  i przez których również Jezus, mówi do mnie.   Dziękuję Panu Jezuswi za tę drogę, której dzisiaj nie zamienił bym na żadna inną , na żadną władzę i bogactwo tego świata . Proszę Jezusa aby pozwolił mi być narzędziem w Jego dłoniach i posługiwał się mną według Jego Woli.

                                                                                                                     Bogdan z  Olsztyna.
Świadectwo wygłoszone na misjach w Moniatyczach  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz