czwartek, 13 września 2012

Odważny Świadek Chrystusa



1.Odważny  świadek Chrystusa, - „Szkołą  Ewangelii” dla innych  w  życiu  codziennym.
- Co to znaczy być świadkiem Jezusa Chrystusa? ( Podać  przykłady  z  życia. )
- Jestem  odważnym  świadkiem Chrystusa  w  środowisku  domowym,  zawodowym i  społecznym.
- Czy potrafię innym pokazać, że jestem prawdziwym świadkiem Chrystusa?
- Życie  >Słowem Życia<  i dawanie świadectwa swoim codziennym  życiem, tzn.  być  żywą  Ewangelią.
- Przykład - nawrócenie  Św. Pawła, a potem odważne  głoszenie i  naśladowanie  Chrystusa.
ODWAŻNY, MĘCZENNIK, OSOBISTA RELACJA Z CHRYSTUSEM

Definicja słownikowa:
świadek:
1. «osoba obecna przy czymś i mogąca opowiedzieć o tym»
2. «osoba powołana przez sąd do złożenia zeznań dotyczących okoliczności rozpatrywanej sprawy»
3. «osoba obecna przy dokonaniu aktu prawnego i potwierdzająca podpisem ten akt»

reprezentant:
1. «osoba reprezentująca jakiś kraj, jakąś organizację lub grupę»
przedstawiciel:
1. «osoba reprezentująca kogoś lub coś»
2. «osoba upoważniona na podstawie pełnomocnictwa albo ustawy do podejmowania czynności prawnych w imieniu innej osoby fizycznej lub prawnej»

Być świadkiem Chrystusa, to być również Jego reprezentantem i przedstawicielem. Zachowywać się, działać w Jego imieniu. To bardzo odpowiedzialne i bardzo zobowiązujące!
Jako ludzie wierzący nie możemy się od tego wymigiwać, odcinać
Podobnie jest naszym codziennym życiu, jeżeli mamy do czynienia (coś załatwiamy) z przedstawicielem jakiejś firmy lub instytucji, to mamy poczucie, wierzymy, że ten człowiek reprezentuje całą firmę/instytucję, a nie tylko działa w swoim imieniu. Jeżeli jesteśmy zadowoleni z dobrego załatwienia sprawy, chwalimy instytucję, którą on reprezentował. Jeżeli natomiast zostaliśmy źle obsłużeni, poinformowani, czy wynikły komplikacje z winy czy niekompetencji człowieka, reprezentującego daną firmę - mamy zły obraz pracy całej firmy czy instytucji.
Postawmy się teraz w roli przedstawiciela Jezusa… Jak reprezentujemy Jego samego, Jego Kościół, w którym jesteśmy jako „firmie” czy instytucji, jakie ludzie mogą mieć odczucia, spotykając nas jako świadków – reprezentantów – przedstawicieli Jezusa?

Świadek, to ktoś, kto niesie w sobie doświadczenie wraz z całym bogactwem towarzyszących mu doznań: wrażeń zmysłowych, myśli, decyzji, emocji: To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce. - czytamy w Prologu 1 Listu św. Jana.
            Łacińskie słowo martyr (świadek) stało się źródłem dla współczesnego terminu męczennik. Istotnie, męczeństwo staje się heroicznym wyrazem dania świadectwa o wartościach, które dla świadczącego stają się bardziej cenne niż zachowanie życia.


Gdy spotykamy człowieka, który swoim życiem potwierdza głoszone przez siebie słowa, jest wtedy dla nas człowiekiem autentycznym, prawdziwym, szczerym. Taki człowiek szybko zdobywa zaufanie innych, dla wielu staje się wzorem do naśladowania.
A człowiek, który potrafi tylko pięknie opowiadać, wypowiadać wiele ładnych, nawet interesujących słów, ale swoim życiem tego nie potwierdza, nie będzie wiarygodny. Wielu zobaczywszy jego postępowanie, które jest tak różne od tych pięknych słów, szybko odwróci się od niego a później nawet przestanie go słuchać.
Każdy z nas szanuje osoby, których poglądy, wypowiadane słowa są zgodne z ich czynami. Swoim życiem, postępowaniem dają świadectwo temu, w co wierzą, temu, co mówią. Wszyscy szukamy i chętniej słuchamy świadków niż nauczycieli. Bo świadek to osoba, która coś widziała, coś przeżyła i chce się tym z nami podzielić.
Świadkiem może być tylko ten, kto coś widział, czego doświadczył, coś przeżył i dlatego może o tym mówić. Aby być wiarygodnym świadkiem, najpierw muszę poznać Jezusa poprzez karty Pisma Świętego. Świadek powinien wiedzieć o kim mówi, znać osobę, o której świadczy. Jeśli miałbym napisać pracę na temat Jezusa bez żadnych pomocy, bazując tylko na swojej pamięci, jak długa byłaby to praca? Jako ludzie wierzący w Jezusa, miłujemy Go. Młody zakochany chłopak potrafi godzinami opowiadać o swojej dziewczynie. Gdy kogoś poznajemy, chcemy coś wiedzieć o tej osobie. Gdy zechcemy zaświadczyć innym o Chrystusie, co moglibyśmy o Nim powiedzieć. Czy tak naprawdę znamy Go?
Mamy nie tylko być dobrzy w teorii, ale także mamy spotkać Jezusa.
Wszyscy dzisiaj szukamy świadków i chętnie za nimi idziemy. Podążamy za tymi, którzy nie tylko nas pouczają, którzy nas nauczają, ale naukę, którą głoszą wypełniają swoim życiem. Szukamy świadków Jezusa Zmartwychwstałego, ale także inni, którzy żyją wokoło nas chcą w nas zobaczyć tych, którzy to, co głoszą, w co wierzą, potwierdzają własnym życiem.
Każdy, kto przyjął Jezusa, kto przyjął Jego Dobrą Nowinę, musi być jej świadkiem, inaczej będzie podobny do faryzeuszów, którzy tylko innych napominali i innym nakładali różne obowiązki, a sami się od nich uwalniali. Jeśli czyny, postępowanie każdego z nas będzie wypływało z naszego wyznania wiary, to jest szansa, że człowiek, który żyje daleka od Boga doświadczy potrzeby Jezusa i zechce Go przyjąć.


(…) Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza” – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa” (J 1, 40-42)

„I przyprowadził go do Jezusa”. Wiara nie może zostać przekazana, przelana jak z naczynia, ale musi być świadczona, opowiadana. Wiara jest darem i nie może oderwać się od osobistego doświadczenia. Znak ofiarowany przez świadka może posłużyć rozbudzeniu pragnienia, choć w żaden sposób nie może zastąpić osobistego odkrywania.
„Znaleźć” staje się zaraźliwe. Wiara nie tworzy uprzywilejowanych, ale posłanych.
Spotkanie z Jezusem prowadzi do koniecznego spotkania z innymi ludźmi. Spotykamy się tak naprawdę ze sobą tylko wtedy, jeśli spotykamy Jezusa (albo Go szukamy)
Jeśli Go nie poszukujemy, nie „zostajemy u Niego”, sprawiamy, że inni staną się nie do „odszukania”. Wiara, która nie ma już nic do powiedzenia, do opowiedzenia, nie interesuje nikogo, do niczego nie prowokuje. Wiara, która nie zaraża, to wiara chora, martwa.
Wszyscy potrzebujemy „brata”, który umożliwi, pomoże nam zawrzeć bliższą znajomość z Jezusem, znajomość wymagającą, zmieniającą wszystko.

„Chcemy ujrzeć Jezusa” – to prośba, jaką Grecy przedstawili Filipowi (J 12,21) I taka potrzeba tkwi w wielu z nas. Ci, którzy szukają, mogą być zadowoleni tylko wtedy, gdy zdołają ujrzeć, albo przynajmniej dostrzec, Jezusa w ludziach „zamieszkanych” przez Niego.
Spotkanie Jezusa nie oznacza zdobycie kolejnego z wielu doświadczeń. Oznacza raczej akceptację faktu, że nasze spotkanie z Nim spowoduje radykalny przełom w naszych planach, że On zmieni w naszym życiu wszystko (myśli, mentalność, zachowanie)
Wierzący, który naprawdę spotkał Jezusa, zmienia się nie do poznania w stosunku do tego, kim był wcześniej. I to jest właśnie to nasze „nie do poznania”, pozwalające szukającym rozpoznać Go albo przynajmniej domyślać się Jego obecności
( Święty Paweł - nawrócenie) Dz 9,1-9, 17-23
Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: «Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?» «Kto jesteś, Panie?» - powiedział. A On: «Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić».
Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił. (…)Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: «Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym». Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły.
Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. Wszyscy, którzy go słyszeli, mówili zdumieni: «Czy to nie ten sam, który w Jerozolimie prześladował wyznawców tego imienia i po to tu przybył, aby ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana?» A Szaweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku. Po upływie dłuższego czasu Żydzi postanowili go zgładzić.
Nie można nauczać Boga można o Nim opowiadać – z entuzjazmem, pasją, zadziwieniem, nutą fantazji, kompetentnie, a nawet z odrobiną naiwności poszukiwacza. Opowiadać jako świadek…osobistego odkrywania Boga. Pokaż wszystko, co znalazłeś, przedstaw rezultaty swoich poszukiwań. Dzielenie się odkryciem to naturalne zakończenie naszego poszukiwania. Nasza osobista relacja, więź z Jezusem jest wyznacznikiem, jakim jestem Jego świadkiem. Wydaje się rzeczą niemożliwą, aby zatrzymywać tylko dla siebie, ukrywać radość ze spotkania Go. W naturalny sposób to z nas „wychodzi” w słowach, poglądach, zachowaniu. Nie musimy się wiele wysilać, aby świadczyć o Jego obecności w naszym życiu, o Jego miłości. Nieuniknione jest, że będziemy spotykać się z rekcją odrzucenia tego, co oznajmiamy, z krytyką, wyśmianiem a nawet wrogością. Jeżeli jesteśmy autentyczni w świadczeniu o Jezusie, nie będzie to dla nas ważne, co o nas mówią, jak źle mówią.
Życie „Słowem Życia” pomaga, usposabia do bycia świadkiem Chrystusa w codzienności.
Jako członkowie Wspólnoty Krwi Chrystusa mamy Słowo Życia, którym kierujemy się codziennie w naszych czynach, myślach, zachowaniach, rozmowach z innymi. Jest ono drogowskazem, światłem dla nas samych (w potrzebie), ale może być świadectwem dla innych, kiedy wypowiadamy Je głośno wobec nich, w naturalny sposób. Włączając Boże Słowo do naszych wypowiedzi, rozmów możemy świadczyć o tym, jak ważne są dla nas Słowa Boga, jak ważna dla nas jest Biblia. Nie tylko ważne, ale żywe i skuteczne.

Maurice Zundel, dosyć osobliwy ksiądz szwajcarski tak wołał: „ Pokażcie Boga! Jeśli On nie żyje w nas, jeśli On niczego nie zmienia w naszym życiu, jeśli nasze życie nie jest gorliwe, wspaniałe, twórcze, to dlaczego inni mieliby odczuwać pragnienie szukania Boga, Boga, który nic nie zmienia? Jeśli Chrystus nie jest naszą radością, jak możemy przekonać innych, żeby był radością dla nich?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz