środa, 5 września 2012

II temat: Świadkowie Chrystusa - solą ziemi i światłem świata



Świadkowie Chrystusa – solą ziemi i światłem świata (Mt 5,13-16)
Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.
Medytacja: (tekst, pytania)
Zadziwiające jest to, że Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi do uczniów „jesteście solą, jesteście światłem” a nie „będziecie solą, będziecie światłem”. Jesteś światłem i solą, jeśli jesteś uczniem. Być uczniem to znaczy
znać swego mistrza, przebywać z Nim, słuchać Jego słów; znać jego styl życia, barwę głosu, wygląd, upodobania i pragnienia. Jeśli naprawdę jesteś uczniem, nie musisz wiele robić, by ewangelizować.
Każde twoje słowo, twój gest, twój styl mówi o mistrzu. Mądrość twojego mistrza staje się twoją mądrością, a Jego światło - twoim światłem. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, by widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”. Pan mówi „wasze światło”, a nie „moje światło”, gdyż chce podkreślić jedność w miłości, jaka ma miejsce pomiędzy uczniem i mistrzem. Wtedy rzeczywiście wszystko, co jest Jego, jest także nasze.
Uczniowie Chrystusa są miastem położonym na górze. Do takiego miasta łatwo trafić. A trafić do miasta oznacza często uratowanie ludzkiego życia, bo ono daje człowiekowi bezpieczeństwo (tak przynajmniej było za czasów Jezusa). Jeśli jednak miasto pogasi swe światła, na przykład dlatego, że się kogoś boi, wówczas faktycznie zagrożony na pustkowiu człowiek nie znajdzie pomocy.
Uczniowie Chrystusa są zbyt ważni dla świata, by mogli z czystym sumieniem chować się przed światem.
Jednym z grzechów współczesnych uczniów i uczennic Jezusa jest grzech spokojnego życia. Ulegamy wygodzie, kompromisom, fałszywemu zadowoleniu czy złudnemu spokojowi. Jest to życie chrześcijańskie bez soli, bez smaku. Niczego nie mówi. Nikomu nie przeszkadza. Jest bojaźliwe, raczej uspokajające niż prowokujące. Oparte na ludzkich kalkulacjach i układach. Tymczasem chrześcijanin nie może być „nieszkodliwy”. Wiara powinna być wirusem, który zaraża, a nie szczepionką, która uodparnia, zobojętnia (A. Pronzato).
„Wy jesteście światłem świata”. Uczeń Jezusa staje się światłem w świecie, gdy najpierw sam czerpie ze źródła światła. Nie ma dwóch źródeł światła – z jednej strony Jezus, a z drugiej uczniowie. Jest tylko jedno Światło Świata i prawdziwe źródło światła, Jezus. Ale Jezus chce „świecić przez swoich uczniów”, którzy kontynuują Jego dzieło w historii. Stąd naszym zadaniem jest stawać się tak czystymi, przejrzystymi, by Jezus mógł „przez nas świecić”.

1.      Co dla mnie oznacza „być solą”?  Sól nadaje smak – czy ja nadaję smak, dobry smak, tym sytuacjom, relacjom, zdarzeniom które dzieją się z moim udziałem?  Czy w „mdłej” sytuacji potrafię coś zmienić, czy przystosowuję się do niej ? np. w atmosferze narzekania, krytykowania potrafię odwrócić uwagę na lepszą stronę sprawy, czy dołączam do narzekań?
2.      Przypomnę sobie ludzi, którzy dla mojego życia nadali „smak”, których podziwiałem za styl bycia rozsiewający wokół atmosferę pokoju, radości bezpieczeństwa, optymizmu, „smaku”. Zastanowię się co ja „rozdaję” innym, czy ludzie w moim towarzystwie mogą czuć się dobrze. czy mają odwagę rozmawiać o sprawach wiary?
3.      Czy jestem świadomy/a darów, talentów zdolności, jakie otrzymałem/am od Boga? Pomyślę i znajdę w sobie te dobre rzeczy, w które mnie Bóg wyposażył. Zastanowię się jak ich używam, czy nimi obracam, rozdaję, służę innym…. Te dary Boże mogą być tym światłem, którym mam świecić , a może chowam je po korcem? Może używam ich z egoistycznych pobudek, żeby inni  mnie widzieli, żebym był/a kimś, wzbudzał/a podziw… itp.
4.      Być światłem, to oznacza dla nas mieć Boże Światło w sobie, świecić nim, tzn przepuszczać to światło przez siebie, promieniować nim, być witrażem Pana Boga. Gdy nieustannie oczyszczam swoje wnętrze i nie narzekam, to coraz jaśniej w moim wnętrzu świeci Bóg
5.      Odkrywając  dobro i zdolności, którymi Bóg mnie obdarował, zastanowię się również czy z fałszywej skromności (bo inni są lepsi …ja się nie nadaję..)nie chowam się i unikam zaangażowania, dawania świadectwa, ewangelizacji czynem. Może ukrywam swoje dary dla swojego „bezpieczeństwa”, żebym nie był/a przez innych wykorzystany/a (np. będą mnie obciążać wciąż jakimiś zadaniami)  Pozbawiam a na pewno opóźniam odnalezienie drogi do Boga, do Kościoła, tym, którzy jej szukają i mogliby przeze mnie ujrzeć światło.
6.      Poproszę Jezusa, aby mi pokazał, co jest moim talentem zakopanym, zaniechanym, a który mogę wziąć na powrót i „obracać” nim. Poproszę o odwagę i siły, aby być Jego prawdziwym świadkiem, tam gdzie jestem i gdzie mnie pośle.





Po indywidualnej medytacji – dzielenie się swoimi przemyśleniami, odpowiedź na pytanie - Czy potrafię innym pokazać, że jestem prawdziwym świadkiem Chrystusa? Jakie przeszkody dostrzegam w sobie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz